I kto to rozsupła?
Od czasu do czasu robię sobie listę spraw, w które się Człowiek zakapućkał, nie pomyślawszy przed wyruszeniem w podróż, dokąd – w skali społecznej – prowadzą w rzeczywistości jego starania i zapobiegliwość oraz przedsiębiorczość. Trawestując Kisiela: Ludzkość dzielnie zmaga się z wyzwaniami, które sama sobie stwarza.
Ja to formułuję nieco inaczej: Człowiek, który jest dzieckiem i gniazdownikiem Natury, dokonał swoistej apostazji od-naturalnej, wszedł na drogę Syntetyzacji, przekroczywszy już dawno granicę odtworzeniową, przerwawszy naturalne krążenie ekologiczne (wody, powietrza, pierwiastków, życia).
Wyobraźcie sobie, że wyskoczyliście z samolotu, spadochron się nie otworzył, a Ziemia zniknęła. Czeka was lot nie wiadomo jak długi i nie wiadomo dokąd. Równie dobrze można organizować wyścigi terenowe z przeszkodami w bezksiężycową noc.
- Urbanizacja. Jest wiele dobrych powodów, dla których ludzie zaczęli osiedlać się blisko siebie na dłużej niż na czas obozowiska. Tyle, że jakiekolwiek trwałe skupisko ludzkie rodzi poważne problemy zawsze i wszędzie: zaopatrzenie w żywność i artykuły pierwszej potrzeby, regulacja bezładnego ruchu, odpady-ścieki-wydaliny, rozdzielenie miejsca zamieszkania od miejsca zatrudnienia, higiena rozumiana jakkolwiek (robactwo, hałas, tłok, zanieczyszczenia, zarazki). Wszystko to nawet wtedy, kiedy konsumpcja spoczywa na dnie technicznym. A jeśli pojawiają się wyrafinowane sposoby transportu, bytowania, komunikowania się, rozrywki – problemy potężnieją;
- Infrastruktura. Pierwszym, prastarym elementem infrastruktury jest Droga, a zaraz potem Przystań. Dziś Magistrale, Metropolie i Huby – to trzy fenomeny, na które nanizane są dziesiątki sieci (wielopunkty) , struktur (wielopunkty powiązane relacjami), systemów (struktur obdarzonych metabolizmem i inteligencją). Im dalszy postęp techniczny – tym tego więcej, a próg niesprawności automatycznej został już przekroczony dawno i po wielekroć. Trójkanon Logistyczny (jednoznaczny Cel, mechanizm Samonapędu, prymat Beneficjenta Ostatecznego) – nie nadąża porządkować wciąż odradzającej się hydry Chaosu;
- Zbrojenia. Filozofia „chcesz pokoju, szykuj się na wojnę”, w oczywisty sposób zgubna, obciąża Człowieka w coraz większym stopniu: bez ryzyka popełnienia błędu można stwierdzić, że ponad połowa ludzkich dochodów, wysiłków i ludzkiej przestrzeni oraz uwagi przeznaczana jest (a wskaźnik ten rośnie) na produkcję, instalowanie, strzeżenie broni, koszar-baz-obiektów, utrzymywanie gotowości bojowej, inwigilację i wywiad, dezinformację, maskowanie, zabezpieczenia techniczne i proceduralne. Nie rośnie od tego (wręcz przeciwnie) ani poczucie bezpieczeństwa, ani samo bezpieczeństwo;
- Super-energia. Paliwa stałe i ciekłe, materiały wybuchowe, elektryczność, potem energia zwana atomową lub jądrową – to ścieżka „postępu”, której zawsze towarzyszy (i ją przechwytuje) dziedzina zbrojeń. Zawsze. Dziś można mieć pewność, że istnieją – arbitralnie zablokowane dla zwykłego człowieka – formy i postacie energii, przy których te wymienione powyżej są prehistorią. Ich beneficjentami są państwowe elity oraz służby armijne i policyjne. Katastroficzne wizje „hakerskiego wyłączenia energii” dotyczą Ludności, a nie Polityki. Dlatego będą narzędziem terroryzmu (oddolnego i odgórnego, państwowego), a nie terenem wojen;
- Odpady. Dopóki odpady miały charakter wyłącznie naturalny – Ludzkość sobie z nimi radziła, choćby oddając Naturze „do wykonania” zadanie biodegradacji. Dziś jednak niemal wszystkie odpady – to w rzeczywistości ludzkie produkty przemysłowe, z których część to rzeczy zużyte, wyeksploatowane, porzucone – a część to rzeczy z góry przeznaczone do roli odpadu, jak np. opakowania czy środki sanitarne. Coraz więcej z tych odpadów w rzeczywistości w ogóle nie ulega biodegradacji (pomijając „wydolność” Natury, wszelkie plastiki i chemikalia potrzebują na to kilku pokoleń). Recykling – to wciąż jeszcze pieśń przyszłości, której nikomu tak naprawdę jeszcze nie chce się komponować;
- Przeludnienie. Nawet dwójka Ludzi, aby dotrwać do następnej chwili, musi w swoim działaniu uwzględnić istnienie „tego drugiego”. Im bardziej rozrasta się i gęstnieje zbiorowość – tym gorsze parametry społeczne: w takiej zbiorowości jest coraz mniej elementów kooperacyjnych i wspólnotowych, a coraz więcej elementów przemocy, traumy i agresji (patrz: „behavioral sink”). Objawia się to na co dzień: wrogością i nieufnością do świata i ludzi, społecznym wycofaniem, obniżonymi nastrojami, akceptacją uzależnienia od „oni-ych”, emocjonalnym odrętwieniem, przewlekłym napięciem zagrożeniowym, zgodą na przemoc wobec siebie i innych, chorobliwą czujnością i drażliwością „na krawędzi” (patrz też: Social Readjustment Rating Scale albo Life Events and Difficulties Schedule). W ekonomii nazywa się to demutualizacją. Za tym zgubnym procesem nie nadążają remutualizacyjne techniki socjatryczne (przywracania elementarnych umiejętności społecznych – no, i zapaść Człowieka jest tylko kwestią czasu;
- Prawo. Jest wyraźna różnica między latarką ręczną, reflektorem czy lampą uliczną – a feerią błysków dyskotekowych. Tej miary jest też różnica między obyczajem (prawem naturalnym, nie mylić z zasadami Natury) a prawem stanowionym. To ostatnie występuje dziś w postaci lepkiej mazi legislacyjnej, proliferującej całe tabuny patologii – i poszukującej antidotum na własnej roboty patologie. Współczesne prawo jest w coraz mniejszym stopniu regulatorem, punktem odniesienia, zbiorem zasad współżycia zbiorowego – jest raczej polem gry wirtualnej ze skutkami realnymi;
Kiedy wreszcie powstanie jakiś rząd, który składać się będzie wyłącznie z siedmiu ministerstw nazwanych jak wyżej, a pozostałe sprawy zostaną zdekoncentrowane, uspołecznione, usamorządowione, uspółdzielczone – zacznę oddychać. Pod warunkiem, że te ministerstwa będą MINISTERSTWAMI (łac. minister – sługa, pomocnik).