Gumno wielkomiejskie

2010-09-12 15:58

 

Kiedy rano zastanawiałem się, co jest do wzięcia w gumnie, rysując pszenno-buraczany obraz polskiej prowincji, cały czas miałem przed oczami obraz jednego z moich dobrych znajomych, wiceburmistrza dzielnicy jednej z wielkich metropolii polskich.

 

Zapewne powinienem był pomyśleć, że cały ten parafialno-powiatowy opis prowincjonalnej koterii nie pasuje do mojego kolegi i do tego, jak on funkcjonuje.

 

Pogryzłszy się z tym kilka godzin, ogłaszam mimo wszystko, że jedyną różnicą jest to, że w wielkim mieście jest nie jedna, a kilka koterii, mają one związek z „medialnymi” siłami politycznymi bardziej bezpośredni, niż koterie małomiasteczkowe czy gminne. Wynika to z większego budżetu (stąd więcej koterii) i większej liczby mieszkańców (stąd większa anonimowość osób funkcyjnych).

 

Rzadko spotykaną na prowincji właściwością „kadrową” wielkich miast jest to, że urzędnicy gminni i szefowie komunalnych/municypalnych placówek rzadko mieszkają w dzielnicy, którą zarządzają. Ich wyborcze odwoływanie się do patriotyzmu lokalnego (dzielnicowego) traci sens polityczny. Tym bardziej związani są oni ze „swoją” koterią, która rozlicza ich z lojalności, a nie z racjonalnego gospodarzenia dobrami gminy w interesie elit.

 

Jeśli rano napisałem, że „rozgrywającym” w gumnie jest wójt, starosta, burmistrz – to w gumnie wielkomiejskim chyba tylko Prezydent Miasta pełni taka rolę, pozostali urzędnicy są rozliczani jak niemal zwykli pracownicy przez swoje koterie, pracują dla nich, a one „organizują” im elektorat i kampanie wyborcze.

 

Cała zaś polityka wokół „tego co jest do wzięcia” rozgrywa się nie w gronie radnych, wyszarpujących decydentom kęsy dla swoich sąsiedztw i dla swoich wyborców, tylko w starannie maskowanej debacie między koteriami.

 

Czy to coś zmienia?

 

Czy w tłumnym mieście różnorodnych ludzi i rozmaitych spraw jesteśmy bardziej samorządni? A może mniej?

 

 

Kontakty

Publications

Gumno wielkomiejskie

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz