Gowie, Odzy oraz Iści. Hufce Multi-Usługowe

2010-08-22 06:21

 

Marzenie teoretyków Społeczeństwa Obywatelskiego - Arystoteles, później posługiwali się nim tacy filozofowie jak John Locke, Adam Smith (Teoria uczuć moralnych), Alexis de Tocqueville (O demokracji w Ameryce), Jean-Jacques Rousseau (Kontrakt społeczny czy Georg Wilhelm Friedrich Hegel (Filozofia praw) – spełniło się „prawie”, a jak w Polsce wiadomo, „prawie” czyni wielką różnicę.

 

Społeczeństwo Obywatelskie w ideach wielkich Filozofów – to żywioł społeczny przewodzący wszystkiemu, co aktywne i świadome w społeczeństwie. Zdolny do samo-organizacji, definiujący cele dla całego społeczeństwa, a nie tylko dla siebie. Dający do społecznej puli dobrobytu najwięcej, w dodatku to co najlepsze. Na nim opiera się potęga gospodarcza, kulturowa i społeczna wszelkich społeczności. To tu lęgną się imiona najznamienitszych organizacji społecznych, zrzeszeń, korporacji, federacji, związków.

 

W tekście Mały Majsterkowicz pisałem niedawno: „Jest nawet współczesny odpowiednik dawniejszej tzw. Wielkoprzemysłowej Klasy Robotniczej. W tamtym systemie, w wyniku partyjnych alokacji i inwestycji, powstawały całe miasta przemysłowe i giganty zatrudnieniowe, gdzie rodziła się liczebna siła związków zawodowych. W tym, współczesnym systemie powstają alokacje i inwestycje skupiające wokół siebie Hufce Multi-Usługowe: radcy, notariusze, adwokaci, webmasterzy, logistycy, eksperci, komornicy, windykatorzy, menedżerowie, powiernicy, operatorzy funduszy, projektanci, programiści, księgowi, account-asystenci, syndycy, a nawet sprzedajni NGO’sowcy. To są wszystko wysokiej klasy wyczynowcy, zdolni do podjęcia się każdego wyzwania. Mają – w postaci tantiem i honorariów – dochody 2-3 razy wyższe od „masy wykonawczej”. Mają dostęp do rekreacji i rozrywek, nierzadko fundowanych przez „macierzystą” firmę, jakich „masa wykonawcza” nawet sobie nie wyobraża.”

 

A jednak jest owo „prawie”.

 

Otóż ci najlepiej wykształceni i najbardziej pasjonarni reprezentanci najemnej siły roboczej nie są panami sytuacji ani w „rodzimych” firmach, ani w swoich społecznościach lokalnych. Stanowią nie więcej niż połowę składów w wybieralnych organach władzy centralnej, regionalnej i urzędniczej, zresztą w czasie swoich kadencji natychmiast tracą swoje kwalifikacje, bo świat szybko ucieka.

 

Będąc na usługach rzeczywistych Dysponentów Wszystkiego, janczarzy Hufców Multi-Usługowych muszą niekiedy robić rzeczy, do których nie czują się powołani. Pośród szeregu codziennych zadań chytrze rozlokowana jest następująca motywacja: twoja kariera zależy od tego, ile nieobeznanych z grą ofiar (lub ich skalpów) położysz u stóp przełożonego. Jednym słowem – trwa polowanie na frajerów, bo skądś przecież zysk firmy się bierze. Własne premie i tantiemy też.

 

Poluje się różnie: jedni są snajperami, inni zarzucają sieć na ławicę, jeszcze inni polują z nagonką. Najlepsi są dopuszczani do gamblingu będącego żywiołem szefów.

 

Poniewczasie wszyscy janczarzy – wszak są wysoko-kwalifikowanymi fachowcami o wszechstronnej orientacji nie tylko zawodowej – zauważają, że są w matni: unikną wyzysku materialnego „na sobie”, unikną życiowych nieszczęść, jeśli ów wyzysk – ku chwale mocodawców – przeniosą na frajerów „z dołu”. Jeśli nie są bezdusznymi cynikami, to zaczyna w nich pracować sumienie, bo widzą, że ogrywają ludzi kompletnie bezbronnych, nieświadomych owych „profesjonalnych” sztuczek z arsenału specjalistycznego fachowców.

 

Przecież ktoś, kto żyje z tego, że jest lepiej przygotowany do gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko i umie dobić rywala by go jako trofeum pokazać szefom – to nie jest lider społeczny, tylko łowca z szybkostrzelnym instynktem mordercy za pazuchą. A do tego czas i siły witalne poświęcane firmie odczłowieczają go, izolują od środowiska sąsiedzkiego, od soczystego życia społecznego. Nie zrekompensują tego ani życie klubowe, ani ekskluzywne wyprawy w świat na koszt firmy, ani względny dobrobyt.

 

Ostatecznie „uspołecznienie” janczarów pacyfikowane jest w korporacjach zawodowych: izbach, gildiach, klubach. Właściwie przynależność do nich jest obowiązkowa dla tych, którzy są „mili szefom”. I okazuje się, że owe korporacje nie są forum, gdzie wszyscy są sobie równi, tylko są dodatkowym pakietem zniewalających więzi. Bystry obserwator zna choćby pobieżnie praktyki w korporacjach lekarskich, prawniczych, menedżerskich – praktyki jakże dalekie od samorządności!

 

Nich mi wybaczą masy społecznikowsko-wolontariackie: to nie one tworzą społeczeństwo obywatelskie, bo funkcjonują w większości w obszarze tzw. podziału, zużywają dochód krajowy na zbożne cele, ale nie wytwarzają go. Ci zaś, którzy decydującą masę dochodu wnoszą do społecznej puli – są uwikłani w system wyzysku i z dnia na dzień kastrowani z podmiotowości.

 

No, to nie czas jeszcze na rewolucję. A społeczeństwo obywatelskie w tym czasie musi dojrzewać, w temperaturze pokojowej, z dostępem do świeżego powietrza.

 

 

Kontakty

Publications

Gowie, Odzy oraz Iści. Hufce Multi-Usługowe

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz