Gospodarka

2010-04-17 08:18

Gospodarka

 

Jest to jedno z pojęć, które najtrudniej zdefiniować na poziomie naukowym, za to jest znakomicie rozpoznane na poziomie potoczno-intuicyjnym.

 

Podręczniki akademickie i średnio-szkolne w swoich definicjach podkreślają – w różnych konwencjach – że Gospodarka jest przestrzenią wytwarzania dóbr, wartości, możliwości (przede wszystkim nowych, ale też odtworzeniowych) oraz przestrzenią ustawicznego kalkulowania pomiędzy efektami i nakładami poniesionymi na ich uzyskanie. Jako wyższą rację gospodarczą podaje się zaspokajanie indywidualnych i – przede wszystkim – zbiorowych, publicznych potrzeb, z uwzględnieniem ich (potrzeb) dynamiki, zmienności, płynności, dojrzewania.

 

Konsekwentnie podręczniki „wygradzają” z przestrzeni gospodarczej rozmaite byty, które ja ośmielam się nazwać podmiotami gospodarującymi, a uczeni i praktycy zwą je gospodarstwami (np. rolnymi, domowymi, rybackimi, leśnymi), przedsiębiorstwami (np. produkcyjnymi, usługowymi, wydobywczymi, przetwórczymi), agencjami (np. handlowymi, promocyjnymi), sieciami (np. dystrybucji, kooperacji), firmami, biznesami, korporacjami, konglomeracjami, zjednoczeniami. Są też wymieniane podmioty „wyższego, uspołecznionego rzędu”, rządzące się budżetami, a nie tylko tu-teraz kalkulację nakłady-efekty, takie jak gminy, powiaty, województwa, regiony, branże, dziedziny, gałęzie, kraje, bloki gospodarczo-polityczne, organizacje pozarządowe, wspólnoty sąsiedzkie, religijne, itp.

 

Pośród nich „przemyca” się pojęcie monopolu, swoistego podmiotu „drugiej generacji efektywnościowej”, zdolnego przechwytywać efekty funkcjonowania innych podmiotów i narzucać im „ryt biznesowy”, osadzonego w konwencji biznesu, ale przynoszącego w swej działalności istotne skutki społeczne, oceniane różnie w zależności od atmosfery politycznej. Właściwością szczególną monopolu jest nieprzypadkowe, celowe obniżanie wykorzystania własnych zdolności wytwórczych, a nawet „planowy” deficyt: jest to skłonność paradoksalna, kłócąca się ze „zdrowym rozsądkiem ekonomicznym”, stojąca w sprzeczności z racjami niesionymi na grzebiecie konwencji kalkulacyjnej (nakład-efekt). W konsekwencji monopol jest esencją postawy, która każe domagać się udziału w społecznym dochodzie nie za wkład do wspólnej puli, ale za to tylko, że „się jest”. Jeśli zważymy, że monopole w wersji mikro funkcjonują wszędzie wokół nas, po czym zaczniemy je analizować z punktu widzenia naszych osobistych, prywatnych interesów – to można powiedzieć, że już cos wiemy o Gospodarce.

 

Do palety podmiotów gospodarujących ośmielam się dorzucić pojedynczego osobnika ludzkiego (jego zachowanie, wywiedzione z racji psycho-mentalnych, nazywam gospodarką personalną).

 

Prawodawstwa poszczególnych krajów dzielą podmioty gospodarujące (tym samym różnicują im warunki funkcjonowania i gwarancje efektywności) według formuły własnościowej (kontrola strategii i codzienności funkcjonowania) rozpostartej na „tyczkach” prywatny-publiczny. Pomiędzy tymi skrajnymi „tyczkami” mamy własność indywidualną i/lub rodzinną (np. spółka cywilna, gospodarstwo rolne), własność prywatno-rozproszoną (spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, akcyjne, prywatno-publiczne), działalność gospodarczą organizacji pozarządowych, działalność spółdzielczą, podmioty gospodarcze pod kontrolą komunalną (lokalne samorządy), pod kontrolą wysokich szczebli samorządowych, pod kontrolą urzędów państwowych i na koniec ministerstw. Niekiedy dla rozróżnienia bardziej ścisłego, formalnego, używa się formuły „organ założycielski” albo „rada nadzorcza” czy „rada powiernicza”. Nie bez znaczenia jest polityka „zaworów bezpieczeństwa socjalnego” w postaci implementacji do podmiotów gospodarujących takich instytucji jak samorząd pracowniczy albo związki zawodowe.

 

Wspomniane różnicowanie warunków funkcjonowania i gwarancji efektywności odbywa się za pomocą kilku prostych instrumentów natury politycznej (publicznej), których prostota koncepcyjna nie przeszkadza decydentom komplikować ich w całe rozbudowane „systemy”, w tych zaś nie są w stanie rozeznać się nawet specjaliści: podatki, ulgi, dotacje, koncesje, certyfikaty, normy, procedury, rejestracje, taryfikatory, wymagania kwalifikacyjne, wymagania konkursowo-przetargowe, cła, akcyzy, opłaty specjalne, odpisy i fundusze obligatoryjne, obligatoryjne struktury zarządzania i sprawozdawczości. W konsekwencji to, co wydaje się oczywiste gospodarczo, jest najczęściej niemożliwe, właściwie nielegalne: przeciętny przedsiębiorca rozumie, że gdzieś jest potrzeba i gdzieś możliwość jej zaspokojenia, organizuje „pomost” między nimi i zarabia na tym, uruchamiając stragan, furmanke „pasażerską”, giełdę, kancelarię doradczą albo linię kredytową. Niż z tego, tak działano w czasach, zanim wymyślono Gospodarkę. Teraz takie pomysły – to zaledwie prapoczątek.

 

Powyższy akapit mieści się w konwencji dociekania, jakież to są, jakież mogą być „czynniki biznesu”. Moje skromne dywagacje na ten temat Ida w takim kierunku:

 

popyt

            Działalność natury gospodarczej dopóty nie będzie biznesem, dopóki nie będzie uruchamiana w odpowiedzi na popyt (samoistny albo wymuszany, generowany kampaniami, np. medialnymi).

            Jednostki i różne podmioty społeczne w wyniku swych własnych dynamicznych przemian powodują ustawiczne naruszanie swoistej równowagi, w jakiej znajdują się potrzeby i stopień ich zaspokojenia. Swoistość tej równowagi polega na tym, że zestaw potrzeb nigdy nie jest zaspokajany w pełni, ustawicznie więc mamy do czynienia z napięciem popytowym, powodującym charakterystyczny stress pobudzający do działania. Naruszanie wspomnianej równowagi powoduje pojawienie się lokalnych nisz popytowych, w których napięcie jest wyższe od przeciętnego, albo takiego, które postrzegane jest jako normalne. Z drugiej strony powstają garby popytowe, w których napięcie jest mniejsze, zerowe lub odwrotne (przesyt), ale ze względu na ustawiczny progres w rozwoju suma nisz popytowych jest większa od sumy garbów popytowych.

            Popyt - wobec powyższego - jako rodzaj „ssania” na określone wartości (dobra, usługi, możliwości), ma trzy swoje wymiary:

- popyt zupełny: wszelkie potrzeby stwarzające napięcie popytowe;

- popyt normalny: wszelkie potrzeby wywołujące normalne napięcie popytowe;

- popyt nowy: suma nisz popytowych;

            Biznes funkcjonuje na całym obszarze popytu zupełnego, ale nie znajdujemy w historii sytuacji, w której biznes w pełni przystaje do „mapy” popytu. Najczęściej mamy do czynienia z opóźnieniem reakcji biznesu w stosunku do zmian popytu, co powoduje powstanie intermedium popytowego pomiędzy warstwą biznesu i warstwą popytu. Intermedium to zorganizowana przestrzeń: wektory napięcia popytowego (różnej długości) najczęściej przebiegają pionowo w górę, ale kiedy poszczególne elementy popytu ewoluuuja („przesuwają” się) albo cała warstwa popytowa (popyt zupełny) przesuwa się, wtedy wektory te przebiegają ukośnie, niekiedy nie napotykając biznesu (popyt nowy): wtedy mówimy o wektorach swobodnych. Kiedy mamy do czynienia ze wspomnianym wcześniej przesytem, wektory popytowe zmieniają kierunek na ujemny, eliminując odpowiednie elementy biznesu.

            Znane są techniki kreowania intermedium (popytu) przez biznes: służy temu przede wszystkim reklama, ale też wiele technik marketingowych.

 

patent

            Podstawą aktywacji każdego biznesu jest patent. Pojęcie to obejmuje wiedzę, predyspozycje i umiejętności składające się w sumie na to, że efekt biznesu odpowiada (bardziej lub mniej, z uwzględnieniem intermedium) popytowi. Nie jest bowiem wielką sztuką stwierdzić, że rynek potrzebuje zapełnienia jakiejś niszy (co prawda: sztuką jest precyzyjne zdefiniowanie potrzeb rynku), ale umiejętność dostarczenia na ten rynek dokładnie tej wartości, których ten rynek potrzebuje, przy tym w optymalnej ilości, zestawie, asortymencie, we właściwym czasie (tzw. timing).

            Patenty mają dwojaką genealogię: wynikają albo z doświadczenia w realizowaniu konkretnego biznesu (patenty naturalne), albo z adaptacji jakiejś szerszej koncepcji lub teorii (implementacje). Ze zmienną dynamiką pojawiają się patenty eksperckie, łączące obie genealogie. Patent obejmuje nie tylko rozwiązania techniczne, ale również know-how i wszelkie inne formy szczególnej i weryfikowalnej wiedzy przydatnej w biznesie.

            Ze względu na stopień zaawansowania fachowego patenty można podzielić na amatorskie, profesjonalne i menedżerskie. Patenty amatorskie utożsamiam z bricolage, które jest połączeniem „majster-klepki” i „złotej rączki”. Patenty profesjonalne są owocem krótszych lub dłuższych studiów konkretnego obszaru biznesu. Patenty menedżerskie są obrazem uzupełnienia studiów praktyką.

            Ze względu na stopień złożoności wyróżnić można patenty proste, wskazujące na bardzo konkretne, jednostkowe, wycinkowe wręcz rozwiązanie, patenty złożone, obejmujące cały obszar zagadnień oraz patenty kompleksowe, obejmujące cały obszar biznesu. Szczególnym rodzajem patentu na tej osi rozróżnień jest patent mistrzowski, będący rodzajem „klucza” do różnorakich rozwiązań patentowych.

            Jeśli biznes realizowany jest bez patentu, to obliczony jest na przypadek albo na oszukanie popytu (merketing wtedy zmierza do przekonania nabywcy, że „w opakowaniu” rzeczywiście jest poszukiwana wartość, z założeniem, że może to się okazać nieprawdą).

            Biznesem może się okazać samo operowanie patentami (taki biznes w postaci cunsultingu i doradztwa funkcjonuje w sferze usług).

 

firma

            Firma najczęściej utożsamiana jest z nazwą, „zawołaniem”. Jej istotę stanowią jednak wszelkie asocjacje związane z nazwą. Wśród takich asocjacji wymieniamy tradycję, wielkość, branżę, potęgę, nowoczesność (lub konserwatyzm), rzetelność, społeczną przydatność, image, czasem stosunek do ważnych spraw społecznych, „osobowość” szefa i managementu, itp. Każda z tych asocjacji może stanowić kryterium rozróżniania firm (np. o jakiejś firmie można mówić, że jest nowa, średnia, elektroniczna, silna, nowoczesna, solidna, skłonna do sponsorowania nauki, sięgająca w XXI wiek, bojkotująca kraje terrorystyczne, elegancka w osobie szefa i sądząc po reklamowych spotach.

            Dwie cechy firm można uznać za jej atrybuty zawierające informacje uniwersalne: jedną z tych cech jest zdolność do elastycznych przemian (biegunowo różne firmy są tu albo mobilne, albo statyczne), a drugą cechą jest stopień zagospodarowania rynku (tu wyróżniamy krańcowe modele firm dominujących oraz marginalnych). Cokolwiek więcej można powiedzieć o firmie, będzie drugorzędne wobec tych cech i stosunkowo w bardzo niewielkim stopniu kształtuje popyt „przydzielany” firmie przez rynek.

            Podkreślić trzeba, że firma nie oznacza przedsiębiorstwa: związana z nazwą konkretnego podmiotu „wyzwala” się z jego okowów natychmiast po pojawieniu się na forum publicznym. Kiedy jest wartościowa - staje się przedmiotem obrotu prawie zupełnie niezależnego od konkretnych podmiotów gospodarczych.

            Biznes nie posługujący się firmą (lub jeśli posługuje się namiastką firmy) musi w realnych stosunkach „tłumaczyć” się przed innymi podmiotami, opowiadać o podmiotach gospodarczych posługujących się tą firmą. Często więc biznes próbuje zastąpić owo opowiadanie się (uwiarygodnianie) przywołaniem firmy współpracującej bardziej znanej, dokonując w ten sposób „zapożyczenia” firmy. Z podobnymi sytuacjami mamy w przypadku dokonywania fuzji, kreowania holdingów, itp.

            Firma, która jest znana, może być dla odbiorcy dodatnia, obojętna lub ujemna. Korelacja „znaku” firmy z jej dwoma uniwersalnymi atrybutami jest niewielka, nie można jednoznacznie powiedzieć, że firma dominująca i mobilna jest lepsza od firmy marginalnej i statycznej. Istnieje jednak duży obszar rynku, na którym to obszarze owa korelacja jest pełna: obszar ten opisuje wartości postrzegane jako niezbędne w modelu konsumpcji i w modelu pracy. Pozostałe wartości „lgną” do firm kierując się całym zestawem dodatkowych kryteriów.

            W odróżnieniu od popytu - firma nie jest podatna na długotrwałe manipulowanie (np. poprzez marketing), bowiem - wbrew pozorom - firma oparta jest na konkretnych przesłankach, których nie można zbudować wyłącznie w sferze opisu (świadomego i nieświadomego): bardziej opłacalna jest inwestycja w elementy stanowiące kryteria firmy.

 

praca zespolona

            Biznes w sferze wykonawczej opiera się na pracy zatrudnionych przy nim ludzi, niezależnie od tego, jak uzbrojeni są oni w najprzeróżniejsze pomoce oraz jaka jest liczebność pracowników.

            Z pracą zespoloną mamy do czynienia wtedy, kiedy pracownicy powiązani są wystarczającymi więziami pozytywnymi czyniącymi z nich załogę, a jednocześnie w sposób niewidzialny ulegają władzy ducha biznesu, co w sumie oznacza zaangażowanie znakomitej większości w interes, dla którego uruchomiony został biznes, postrzeganie tego interesu jako swój własny (internalizacja), dalej: postrzeganie w sposób wystarczający własnego interesu poprzez interes biznesu.

            Wystarczający - to znaczy tak zwarty, że ewentualne rozproszenie partykularnych interesów pracowników nie jest istotne z punktu widzenia zadań, jakie stawia przed sobą biznes. Są podmioty gospodarcze, w których prawie zupełna anarchia nie przeszkadza w realizacji interesu biznesu, są też takie podmioty, w których praca zespolona jest tożsama ze stuprocentowym i silnym zespoleniem załogi. Uzależnione to jest od przedmiotu działalności oraz od organizacji biznesu czy podmiotu gospodarczego. Elementem organizacji „skupiającym” załogę jest uzbrojenie techniczne pracy (postęp techniczny), eliminujący pracę żywą i tym samym zmniejszający ryzyko anarchii.

            Są jednak podmioty gospodarcze znakomicie wykorzystujące skłonność do anarchii, jak na przykład dystrybucyjne firmy sieciowe. Firmy te mają niski próg osiągnięcia czynnika pracy zespolonej, stąd łatwo jest im operować na rynku pracy. Na przykład w Rosji większość podmiotów gospodarczych dopuszcza (jakże rosyjskie!) „karmienie” się pracowników efektami działalności tychże podmiotów i w ten sposób kreowana jest ich motywacja do pracy, do działania na rzecz celów podmiotu.

 

aprobata

            Jest to czynnik biznesu rzadko dostrzegany przez biznesmenów. Tymczasem wiele sytuacji w sposób oczywisty dowodzi, że trudności „rynkowe” podmiotu gospodarczego wynikają z braku aprobaty dla biznesu z nim związanego.

            Podmiot naruszający jakieś ważne poczucie społecznych dążeń, np. handlujący bronią z terrorystami, współpracujący z Ku-Klux-Klanem, wienien zanieczyszczeń ekologicznych, rozprowadzający pornografię, itp., może napotkać na opór na rynku przejawiający się w najprzerózniejszych formach.

            Zdarza się nawet, że sama działalność gospodarcza o treści i/lub formie zaplanowanej przez biznesmena nie cieszy się z jakichś kulturowych względów powodzeniem lub jest niezrozumiała dla lokalnej społeczności. W takim przypadku trudno nie tylko o aprobatę, ale lokalna społeczność może odmówić udzielenie innych czynników biznesu, doprowadzając go do bankructwa jeszcze przed rozpoczęciem działalności.

            Najczęściej biznes kieruje się w takich sprawach intuicją, a poradniki biznesu, marketingu i ekonomii raczej zdawkowo podejmują to zagadnienie. Wynika to z tego, że biznes kreowany jest najaktywniej w niszach popytowych, gdzie przyszły przedmiot jego działalności jest dość jasno definiowany. Uciekając od konkretnych przykładów można jednak wyobrazić sobie wydawnictwo fotograficzne, ponoszące niezrozumiałą klęskę w kraju, gdzie większość ludności ze względów religijnych ma niechętny lub wrogi stosunek do fotografowania w ogóle.

            Aprobata (lub jej brak) przejawia się zarówno w sygnałach opinii publicznej, jak też w nastawieniu organów państwowych wobec inicjatywy biznesu. Jest dość dynamicznym czynnikiem biznesu, potrafi nawet gwałtownie ewoluować zmieniając „znak” w krótkich okresach. Rewolucja bolszewicka wywołała „państwową” i ludową nienawiść do prywatnej własności (wyzyskiwacze), do dużych podmiotów rolnych (kułacy), do badań społecznych (burżuazyjna magia statystyczna). Z takimi przemianami mamy do czynienia - w róznej skali - powszechnie i ustawicznie.

 

warunki minimalnej rentowności

            Rentownością nazywamy stosunek tego, co pobieramy ze społecznej puli do tego, co do niej wkładamy. Jest to pojęcie - w tej redakcji - nieco mylne, bowiem jednym z ważniejszych kosztów biznesu jest autokonwersja, „samouklepanie”, polegające na rezygnacji z podążania wprosta za imperatywem postępu, aby spełnić jakieś dodatkowe warunki, najczęściej subiektywne, nie mające wiele wspólnego z wkładem do społecznej puli, ale obniżające znakomicie rentowność, niekiedy decydujące w ogóle o możliwości realizacji biznesu.

            Do takich warunków należy podatek, opłaty „od różnych spraw”, obowiązkowe odpisy, sprawozdawczość, łapówki, konieczność wchodzenia w układy wiązane i personalne, prowadzenie „podwójnej” księgowości i kreowanie takichż biznes-planów.

            Minimalną rentownością nazywam taką rentowność (podkreślmy: mierzoną niekoniecznie formalnie), która powoduje, że biznesmen podejmuje swoją działalność: w przeciwnym wypadku skieruje on swoje oczekiwania i aktywność w inną niż biznes stronę, oczekując od innych biznesmenów zapewnienia warunków funkcjonowania i dostarczenia oczekiwanych wartości.

            Warunki minimalnej rentowności pojawiają się z jednej strony w postaci ograniczeń (warunki brzegowe), z drugiej strony w postaci obowiązków (np. wymienionych powyżej jako koszty), a także w postaci uzasadnionych oczekiwań. Te trzy postacie warunków minimalnej rentowności są niezależne od biznesu, choć ten ma możliwość (i często ją wykorzystuje) kształtowania tych warunków choćby poprzez instytucje lobbingu.

            Przy inicjowaniu biznesu decyzja wydaje się dość prosta: brakuje warunków - nie podejmujemy biznesu. Trudniejsza wydaje się sytuacja, kiedy biznes już funkcjonuje jakiś czas i pozostaje zaangażowany na wielu płaszczyznach, a tymczasem „ubywa” tego czynnika i warunki minimalnej rentowności stają się abstrakcją, w wyniku której biznesmen „dokłada do interesu”. W takich sytuacjach pozostałeczynniki są angażowane - nie do końca dowolnie - w rekompensowanie strat oraz w lobbing na rzecz zmiany warunków. Jeśli to okazuje się nieskuteczne, a także jeśli brakuje innych czynników - biznes upada.

 

gwarancje

            Jest to czynnik biznesu wymagany szczególnie w sytuacjach, kiedy biznes funkcjonuje w środowisku o niskiej skłonności do ryzyka. Gwarancji może wymagać biznesmen inicjujący biznes, kontrahenci kooperujący z biznesem, beneficjenci lub mocodawcy (np. państwo).

            Gwarancja powoduje, że treść biznesu i jego efekty są bardziej wiarygodne dla zainteresowanych, którzy przez to skłonni są biznes uzupełnić innymi czynnikami. Biznes bez gwarancji jest niewiarygodny, postrzegany jest jako wyraz chciejstwa, „patykiem na wodzie pisany”, nierealny, niepoważny.

            Podstawową formą gwarancji jest ubezpieczenie. Ten czynnik jest dostarczany przez wyspecjalizowane podmioty, które potrafią ocenić wiarygodność biznesu szacując „kompozycję” innych czynników. Gwarancję można otrzymać (zapożyczyć) u dowolnego innego podmiotu, najczęściej pod zastaw przyszłych efektów biznesu albo pod zastaw wartości stanowiących inny czynnik biznesu (w nadmiarze) czy w ogóle niezależnych.

            Na podobnych zasadach gwarancja jest udzielana przez poręczenie. Taka gwarancja opiera się na współpracy dwóch podmiotów, z których jeden jest dla środowiska wiarygodny, a drugi jest wiarygodny dla tego pierwszego z powodów znanych jemu tylko.

            Kolejną formą gwarancji jest środowisko prawne, w którym funkcjomuje biznes. Może ono kreować takie obowiązki biznesu, z których wynika zadośćuczynienie niezależnie od wyników biznesu. W takich sytuacjach działalność biznesu jest najczęściej poddana szkanom formalnym (obowiązkowe członkostwo w izbach, kaucja, itp.).

            Słabszą formą gwarancji jest umowa, w wyniku której biznes daje zainteresowanym pozaekonomiczną rękojmię skuteczności swojego działania. Taka umowa może mieć charakter umowy gwarancyjnej, zobowiązania terminowego, dopuszczenia do monitoringu przez zainteresowanych, zarządu komisarycznego, itp.

            Najsłabszą formą gwarancji jest projekt, np. biznes-plan, studium wykonalności, analiza rynku, itp. Słabość tej formy gwarancji oparta jest na tym, że projekt jest najczęściej autorstwa inicjatorów biznesu lub stworzony jest na jego zamówienie. Rzadziej mamy do czynienia z projektami czerpanymi z „niezależnej biblioteki” projektów. Nawet w takich wypadkach zainteresowanym pozostaje co najwyżej weryfikacja projektu co do treści i poprawności. Taka weryfikacja jest jednak zawsze co najwyżej odniesieniem się do gotowego kompendium, najczęściej unika postępowania na zasadzie kontrprojektu, który ewentualnie - przyjmując na przykład inne założenia podstawy biznesu - obnażyłby (lub wsparł) istotę podejmowanego biznesu.

            Najsilniejszą gwarancję daje jednak wielki zasób innych czynników biznesu, najczęściej związany z jego wieloletnim funkcjonowaniem. W takich przypadkach nierzadko „nie wypada” wymagać jakichkolwiek gwarancji natury formalnej.

 

zabezpieczenie finansowe

            Zabezpieczenie finansowe jest jedynym z drugorzędnych czynników biznesu, który okresowo urasta nawet do roli czynnika najważniejszego. Wiele środowisk demonizuje pieniądz, który jawi się im jako „krwiobieg” gospodarki, w czym dostrzegam przesadę, a nawet grę określonych interesów.

            Czynnik ten wskazuje na rzeczywistą konieczność wykazania się przez biznes płynnością finansową (lub zdolnością kredytową), jeśli środowisko gospodarcze nie przewiduje innych niż finansowe sposobów kooperacji. Trzeba jednak podkreślić, że są to sytuacje wyjątkowe, dotyczą gospodarki w przebudowie, kryzysowej lub obciążonej dużym udziałem przestępczości. Stabilna gospodarka posługuje się „gotówką” wyłącznie na swoich peryferiach (na przykład w obszarze detalicznym, na styku z cudzoziemcami) i w zasadzie nie wymaga legitymowania się biznesu zabezpieczeniem finansowym.

            Zabezpieczenie finansowe przybiera formy właściwe dla lokalnego rynku pieniężnego: gotówki, czeków, weksli, bankowego zaświadczenia o stanie konta, karty kredytowej, walorów zastawnych itp.

            Biznes to jednoznaczny lub wielościeżkowy synchroniczny ciąg działań zmierzających do zaplanowanego (przewidywanego) efektu. Niektóre z tych działań wymagają kontaktu ze środowiskiem, np. z kooperantami, z pracownikami, dostawcami. Działania te - w odróżnieniu od innych węzłów - nazwijmy węzłami stycznymi, a jeśli wymagają one zaangażowania zabezpieczenia finansowego, stanowią węzły bramkowe (gateway junction).

            Cash-flow, jeden z projektów pomocniczych biznesu, powinien przewidywać odpowiednie rezerwy finansowe dla węzłów bramkowych, przy uwzględnieniu amplitudy przesunięć czasowych (np. opóźnienia) oraz amplitudy waluacyjnej (np. inflacja), a także amplitudy ryzyka (force majeure lub zła wola kontrahentów).

            Drugorzędność zabezpieczenia finansowego jako czynnika biznesu ujawnia się również w ten sposób, że przy dobrze zorganizowanym przedsięwzięciu nawet w sytuacji restrykcyjnych wymagań środowiska można obyć się bez angażowania własnych środków, bowiem „pracują” one jako swoiste „legitymacje” bez realnych przesunięć, zaś sam biznes jest finansowany przez odbiorców ostatecznych wyników.

 

środki

            Do tego czynnika z kolei skłonni są przywiązywać największą wagę sami przedsiębiorcy. Obejmuje od wszystko, co bezpośrednio pomocne i niezbędne dla kreowania wartości stanowiących ostateczny cel i owoc funkcjonowania biznesu.

            Środki mogą mieć naturę materialną (budynki, maszyny, transport, wyposażenie), niematerialną (organizacja, księgowość, marketing, public relations) i ludzką (siła robocza - nie mylić z pracą zespoloną, management, mocodawcy, właściciele).

            Podstawowym „zmartwieniem” przedsiębiorców jest optymalizacja środków, które mają tę cechę, że znacząco wpływają - przez swą ilość i jakość - na rentowność biznesu. Nie oznacza to identycznych kryteriów optymalizacyjnych dla wszystkich regionów świata, niemniej mamy do czynienia z polityką optymalizacyjną w każdym przedsięwzięciu.

            Najpoważniejszymi atrybutami środków są: zużycie i demoralizacja. Środki natury ludzkiej zużywają się, jeśli nie są regenerowane (odpoczynek, wyżywienie, samorealizacja). Środki natury technicznej demoralizują się np. poprzez postepującą przestarzałość rozwiązań. Jednym ze sposobów optymalizacji na tym polu jest tzw. gospodarka zapasami, np. utrzymywanie określonego poziomu bezrobocia czy regulacja stopy amortyzacji. Ostatnie pojęcia pochodzą z „języka” ekonomii anglosaskiej, chociaż zagadnienia te są właściwe dla każdej gospodarki.

            Środki - jak żaden inny czynnik biznesu - podlegają fluktuacjom wynikającym z mody, a jednocześnie poddawane są działaniom zwiększającym ich uniwersalność. Ta pozorna sprzeczność, medium-dialektyka, dynamizuje rynek środków i uruchamia wiele poczynań w obszarze gospodarki, bez których mogłaby ona się obejść, ale które z kolei przyczyniają się do przyspieszonego postępu. Widoczne to jest szczególnie w gospodarce technicznej, opartej w wielkiej mierze na środkach materialnych.

 

infrastruktura

            Człowiek - najczęściej realizując przedsięwzięcia biznesowe - obudowuje swoje środowisko i „urządzenia” wspierające jego działalność, jednocześnie czyniąc to środowisko coraz mniej naturalnym, coraz bardziej swoim „autorskim”.

            Wszystkie „urządzenia”, które w ten sposób powstały i pełnią taką rolę, składają się na infrastrukturę, czyli te elementy środowiska, które nie będąc integralną częścią biznesu stanowią jego bezpośrednie wsparcie.

            Infrastruktura występuje w postaci biernej i czynnej. Postać bierna infrastruktury - to wszystko, co jest po prostu elementem otoczenia biznesu: drogi, porty, itp. Postać czynna infrastruktury - to wszelkie elementy otoczenia biznesu zdolne do interakcji z biznesem: telefonia, bankowość, stowarzyszenia, podatki. Infrastruktura w postaci czynnej najczęściej jest również uczestnikiem biznesu, składa się z przedsięwzięć komercyjnych lub quasi-komercyjnych.

            Największą zaletą i zarazem bolączką infrastruktury jest to, że samym swoim istnieniem, ze swej natury, kreuje ona metropolie i magistrale. Usprawniając działalność biznesu w swoim obszarze, praktycznie uniemożliwia jego działanie poza tym obszarem, najtrudniejszym bowiem - i najmniej chętnie podejmowanym - elementem infrastruktury jest inicjowanie rozszerzania metropolii i magistral, rozpraszania ich. Postępuje uzależnienie biznesu od infrastrukturalnych standardów, przy czym standardy te stawiają coraz ostrzejsze wymogi specjalizacyjne, co w swej istocie przeczy założeniom infrastruktury.

 

paradoksy czynników

            Życie gospodarcze - to nieustanna demonstracja i eksploatacja czynników. W związku z działalnością gospodarczą permanentnym przemianom ulegają najprzeróżniejsze „charakterystyki” czynników:, ilość, struktura, nowoczesność, odporność na fluktuacje, odporność na negatywne oddziaływania.

            Istnieje taki zestaw czynników biznesu, który dla konkretnego przedsięwzięcia i w określonym czasie okazuje się optymalny, przynosi największe efekty przy stosunkowo najmniejszych wymaganiach. Niekiedy zestaw ten nie jest jednoznaczny, tylko „rozmyty”: poszczególne atrybuty zawierają się w „widełkach” od-do.

            Rozmytość zestawu czynników biznesu wynika nie tyle z ich „rozciągliwej” charakterystyki, ile z zachowania się środowiska gospodarczego. Bywa bowiem tak, że ze środowiska tego płyną sygnały paradoksalne: patent trzeba poświadczać formalnie (co przecież wcale nie gwarantuje jego realności), dla uzyskania kredytu (zabezpieczenia finansowego) trzeba wykazać się płynnością finansową lub innym zabezpieczeniem finansowym.

            Z tego powodu przedsiębiorcy skłonni są do gromadzenia czynników biznesu w nadmiarze, albo zaniedbują gromadzenie czynników mniej zauważalnych, a koncentrują się na tych zauważalnych. W ten sposób dokonywane są przesunięcia paradoksalne czynników biznesu.

            Z przesunięciami paradoksalnymi mamy do czynienia najczęściej wtedy, kiedy w środowisku gospodarczym - ze swej natury niezmiernie dynamicznym - pojawiają się „zakrzepy” petryfikacyjne, najczęsciej w postaci formalizacji, pojawiającej się w okresach wielkich przemian, kryzysowych przesileń, a przede wszystkim wtedy, kiedy państwo skłania się do ingerencji w środowisko gospodarcze.

            Takie sytuacje rodzą też inne zjawisko: paradoksalną interpretację rozwiązań formalnych, abstrahującą od zamierzeń autorów rozwiązań. W jej wyniku czynniki biznesu stają się przedmiotem i instrumentem niemal otwartej gry wzajemnej pomiędzy podmiotami życia gospodarczego oraz pomiędzy nimi i środowiskiem gospodarczym czy państwem.

            Gmatwa to znacznie pierwotny zestaw czynników biznesu, przez co prawie nigdy nie znajduje się on w stanie optymalnym. W swej ostatecznej postaci rozmyty zestaw czynników biznesu znacznie odbiega od optymalnego i staje się dla gospodarki czynnikiem obciążającym, szkodliwym. Czyni całą gospodarkę czynnikami paradoksalną, niezgodną z wyobrażeniami przedsiębiorców o biznesie i niezgodną z wyobrażeniami (wymogami) mocodawców biznesu: środowiska gospodarczego, klienteli, państwa.

            Poważną konsekwencją paradoksów dotyczących czynników biznesu jest abstrakcyjność gospodarki, której najbardziej widocznym przejawem jest kapitał fikcyjny. Jest to taki kapitał (tytuł do dochodu, do czerpania ze społecznej puli wartości), który nie ma pokrycia w dochodzie, czyli we wkładzie do społecznej puli świadczonym przez dysponenta kapitałem. Są jednak też inne przejawy abstrakcyjności, jak np. obrót jałowy, luki rynkowe, kleszcze podatkowe.

            Abstrakcyjność gospodarki obciąża ją, stwarza sytuację, w której realne czynniki biznesu rosną nadnaturalnie w cenę, przy czym stają się coraz mniej rozpoznawalne, przez co następuje akceleracja abstrakcyjności. Po przekroczeniu określonego progu akceleracji abstrakcyjność gospodarki powoduje jej kryzys.

 

*          *          *

 

Czynniki biznesu ośmielam się tu przedstawić jako uniwersalny i stosunkowo łatwy instrument badawczy pozwalający błyskawicznie ocenić kondycję „rynkową” dowolnego podmiotu gospodarującego, wymienionego na początku tego tekstu. Proponuję też (to będą odrębne hasła niniejszego zbioru) dwie kategorie „zbiorcze”, mające charakter indykatorów, wskaźników gospodarczych: Metavalue oraz Ultravalue, będące opisem znaczenia społecznego i stopnia pozytywnego sprzężenia czynników.

 

*          *          *

 

Zakończę to hasło czymś, od czego należałoby pewnie zacząć. Otóż Gospodarkę warto postrzegać jako ustawiczną pogoń za rozwiązaniem najlepszym. Wyjaśniam:

  • kiedy jesteśmy w jakimś miejscu Gospodarki, mamy niemal niezliczoną ilość możliwości pierwszego ruchu: kiedy wykonamy ten ruch, to albo on był „w sedno”, idealny, wtedy jest OK., albo zrobiliśmy błąd (wtedy mamy stratę), najczęściej jednak robimy krok nieoptymalny, choć „wprzód”: wtedy okazuje się, że jesteśmy „kroczek za idealnością”;
  • zatem jesteśmy w nowym miejscu Gospodarki, a tu nasz wybór znów jest nieograniczony: jeśli teraz wykonamy krok idealny – to w całym bilansie jesteśmy „kroczek za idealnością”, jeśli zaś zachowamy się przeciętnie – to jesteśmy już „dwa kroczki za idealnością”, a kiedy zbłądzimy – tracimy wszystko lub część;
  • i tak dalej;

 

Łatwo jest to rozważać dla gospodarki personalnej, pojedynczego osobnika. Ale wziąwszy na warsztat zachowania rozmaitych podmiotów gospodarujących, na przykład Samorządu Województwa Mazowieckiego – mamy do czynienia z poważnym problemem analitycznym, który w praktyce przekłada się na problemy polityczne.

 

Oto zatem jeden z poważnych argumentów za tym, że nie istnieje „czysta” ekonomia wolna od polityki.

 

Kontakty

Publications

Gospodarka

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz