Gorzkie żale do Roberta B.

2020-06-03 06:19

 

Łączy nas – chciałbym móc powiedzieć – lewicowość. Taka szczera, co oznacza również – naiwna i poszukująca. W tym sęk jednak, że nie łączy. Im bardziej jesteś kojarzony ze słowem „lewica” – tym bardziej sobie rwę włosy na głowie, jeszcze widoczne, więc widzę, że siwe.

Przyszło nam uczestniczyć w jakimś chorym przedstawieniu, któremu na imię kampania prezydencka 2020. Tobie wmówiono (i chętnie się dajesz w to wkręcić), że masz szansę na sukces, że lewicowość jest w nas (tu, nad Wisłą) wystarczająco dojrzała, by wyniosła kogokolwiek (tym razem Ciebie) do rangi REPREZENTANTA.

Użyłem słowa Ranga? Potwierdzam! Ale przecież nie chodzi Ci o „szarżę-stanowisko”? Tuszę, że chodzi o takie znaczenia tego pojęcia, jak (sięgnę po słowniki): znaczenie, ważność, ważkość, wartość, waga, siła, jakość, klasa, rola, renoma, format, kaliber , miara, wymiar, miejsce, notowania, pozycja, doniosłość, istotność, ciężar gatunkowy.

Więc marzy nam się obu – ale nas nie łączy – pragnienie, by lewicowość miała rangę JAK WYŻEJ, tyle że różni nas przesłanie: Ty traktujesz ową lewicowość jako wehikuł własny, mający Cię wydźwignąć politycznie , a ją traktuję jak organ, na przykład serce, duszę, sumienie, umysł. Noszę ją w sobie, a Ty – zaledwie używasz. I ktoś to musi Tobie powiedzieć, nawet jeśli sam o tym wiesz: bo w polityce czasem liczy się, ze coś zostało wyraźnie i jasno powiedziane w twarz, bez wrogości, ale też bez certolenia się.

 

*             *             *

Zapewne nie są Ci obce nasze, lewicowe debaty na temat „prawdziwej” lewicowości i tej drugiej, gorszej próby.

Kiedy filozof, biznesmen i liberał, nazwiskiem Janusz Marian Palikot, dokonał samo-odrywu politycznego, kosztem kamaryli do dziś grającej o najwyższe stawki, i zaczął kompletować drużynę wyborczą – stał się na scenie politycznej „wariantem”, tej samej rangi (patrz: słownik), co Tymiński, Lepper, potem też Kukiz, obecnie Tanajno: niczym Ikonowicz wyciął sobie kawałek wypieku mrużąc okiem do elektoratu lewicowego, choć traktował go cynicznie i instrumentalnie. Jego romans z lewicowością polegał na bezczelnej grze o głosy naiwnych, w tym celu użył np. córki Izabeli Jarugi-Nowackiej, ale wcześniej (równolegle?) użył do swoich „manewrów politycznych” Ciebie, Rozenka, Grodzką i kilkoro „pomniejszych” moich autorytetów oraz przyjaciół. Dał się zapamiętać w polityce z kilku ekscesów marketingowych, z których najmniej kontrowersyjnym była marka „żołądkowa gorzka”.

Dziś Janusz Marian Palikot obecny jest w przestrzeni publicznej co najwyżej jako Marian, z wszystkimi skeczowymi skojarzeniami (Koń Polski).

Wydawało się, że daną przez tego Mariana okazję – wykorzystałeś. Twój projekt „Wiosna” oceniałem jednak trzeźwo (polecam swojego bloga), i jak się potem okazało – celnie. Tylko naiwny może sądzić, że po to poszedłeś w polityczne ramiona innego biznesmena udającego lewicowość, by owa lewicowość zyskała na randze (słownik!). Ten drugi biznesmen, którego znam osobiście i blisko od lat studenckich – to kolekcjoner skalpów: wnosi do polskiej polityki tak ogromny ładunek rwactwa, że ręce same składają się do oklasków. Ale wnosi też do niej niebezpieczny proceder: przepoczwarza idee w towar. Nawet najponętniejsze idee – w lepki od politycznych kantów towar. Używa Ciebie i Twoich niewątpliwych przewag wizerunkowych – do swoich biznesowych celów dokładnie tak samo jak niegdyś Marian, a osiągnął w tym podobny poziom mistrzostwa – i jest mniej niż Marian szalony.

 

*             *             *

Zapewne nie wiesz, ale przez jakiś czas byliśmy formalnie sobie równi: obaj mieliśmy poparcie grupy osób w polskiej kampanii prezydenckiej, która zakończyła się nieodbytymi głosowaniami 10 maja 2020.

Różnią nas cele strategiczne w tej kampanii (prawem kaduka trwa ona nadal, choć powinno się było rozdzielić to co „do maja” i to co „po maju”). Twoim celem politycznym jest może zwycięstwo w wyścigu do „żyrandola”, a na pewno „fajny wpis do życiorysu”. Moim celem jest wyłożenie racji społecznych, może nawet politycznych, o których się mówi „lewicowe”, a ogłaszając swój udział w kampanii jasno powiedziałem (i wciąż powtarzam): o niektórych sprawach dobrze jest mówić z „wysokiej trybuny”, na którą patrzą nawet ci mało zainteresowani.

My, ja i Ty, mamy różne kwalifikacje towarzyskie. Ty jesteś człowiekiem „wziętym”, ja zaś mam kłopoty nawet z doproszeniem się o mikrofon. Na to nie ma rady, jestem z gliny innej niż Ty. Ale gdybym któregoś dnia miał w ręku mikrofon z napisem „kandydat lewicy”, powiedziałbym, na przykład, 10 słów:

  1. Wyzwolenie pracy (żeby praca nie oznaczała dokładania do kabzy wydrwigroszom, tylko podstawę wszechstronnego samorozwoju);
  2. Godność (by człowieczeństwo nie oznaczało konieczności poniżenia i krzywdzenia drugiego, bo inaczej nie doznalibyśmy satysfakcjonującego spełnienia);
  3. Ład moralny (by porządek nie był jedynie pochodną algorytmów, procedur, standardów, norm, certyfikatów, dopuszczeń i podobnych regulaminów);
  4. Demokracja (żeby ludowładztwo nie oznaczało wpisania się w struktury państwowe, tylko obywatelską samorządność, kontrolę nad Państwem);
  5. Minimalny dochód gwarantowany (żeby nie był on łaską polityków wobec „ciemnego ludu”, tylko cywilizacyjną i budżetową oczywistością naszych czasów);
  6. Równość  wszystkich w tyglu zróżnicowania (by to, że się różnimy, nie było powodem do jakiejkolwiek dyskryminacji czy uprzywilejowania);
  7. Braterstwo (byśmy dowolnego bliźniego widzieli przede wszystkim w pełni jego człowieczeństwa, a nie jako podnóżek naszych własnych ambicji);
  8. Wolność (byśmy doświadczali każdej swobody, byle nie szkodzić drugiemu, byle nie jego kosztem, byle nie dla wybranych);
  9. Postęp (by nie oznaczał on magazynu zwodniczych gadgetów komercyjnych, ale wciąż rosnące zaspokojenie zróżnicowanych ludzkich potrzeb);

O, tych słów bym użył, albo podobnych. Mało? Że tylko dziewięć, a miało być dziesięć? Odpowiadam: bo słowem ogarniającym wszystkie 9 słów – byłoby LEWICA. Bo te wszystkie 9 słów poprzednich oznacza esencję lewicowości, a żeby było śmieszniej, mało jest ludzi, którzy poważnie podważyliby ową dziewiątkę jako ludzkie odwieczne marzenie o raju doczesnym, tu-teraz ziemskim. Nie przekonasz rzesz ludzkich to lewicowości, jeśli będziesz to słowo (i tylko to słowo) odmieniał przez przypadki, bo wtedy większość ma przed oczami Ruska, Gruzina, Dzierżyńskiego, „komunizm”, totalitaryzm, nomenklaturę, aparatczykowską butę, ukraiński wielki głód, bolszewizm, opresję Gułagu, kołchozowatość, dęte nikomu niepotrzebne projekty ekonomiczne, dziesiątki podobnie zakłamanych stereotypów, które nic wspólnego z lewicowością nie mają, poza obiegową, nieprawdziwą nazwą, ale zostały nam wszystkim skutecznie wdrukowane jako uprzedzenia.

Dlatego przedstawiłbym – do mikrofonu – mój własny, zawarty np. w tych pierwszych 9 słowach, obraz trudnej do podważenia wymarzonej rzeczywistości, a potem zawołałbym: jeśli tego wszystkiego pragniecie – to choćbyście szczerze nie znosili lewaków – jesteście socjalistami w swoich duszach, sercach, sumieniach i umysłach. Jesteście LEWICĄ!

Kto nie pragnie postępu, równości, godnego dochodu w godnych warunkach pracy?

A Ty co? Na dobrą sprawę poruszasz na swoich wiecach i do mikrofonu co najwyżej 3-4  tych spraw, a i to nie wprost, tylko w taki sposób, że w wszyscy, nawet Tobie życzliwi, rozumieją to poprzez Twoją orientację płciową. Nie widzą więc Twoich egzaltacji jako lewicowe, tylko jako „wołanie geja o atencję, poważanie i cześć”. Nie mówię już nawet o Twoich wpadkach natury społecznej, np. militarnej, jak NATO, czy politycznej, jak te opowieści o Pierwszym Dżentelmenie. Kto to kupi?

Może jacyś światli ludzie. Dużo takich spotkałeś? Spójrz na swoje sondaże. Pokazują one Ciebie jako mapeciątko, w rękach graczy ukrywających się za Tobą, sondujących Twoim kosztem wytrzymałość Elektoratu, by potem, kiedy już wkoło będzie wszystko zapaskudzone i zasmrodzone politycznie, jak to w kampanii – któryś z nich wyszedł pośród fanfar i w blasku jupiterów, cały w bieli, aby powiedzieć tę najważniejszą frazę: Dobry Wieczór Państwu!

Naprawdę tego chcesz? A może w zakamarkach marzeń, marzeniątek, imaginujesz sobie, że będzie inaczej?

Zabierz się do poważnej roboty (ja bym wnioskował o spółdzielnię socjalną w każdej gminie), a wtedy Ciebie wesprę. Mimo wszystko- wesprę. I dołożę swoje 5+2. Pewnie nie wiesz, co to jest? Objaśniam: to jest kilka symboli Minimalnego Dochodu Gwarantowanego, na który stać każdy budżet w dowolnym kraju: (symbolicznie) Posiłek, Koszula, Podłoga, Gazeta, Bilet, do tego Opieka Medyczna i Opieka Edukacyjna. Proste?

No, i nie mów, jak inni kandydaci, że coś zrobisz ustawowo. Prezydent RP to nie sprawca, tylko strażnik i opiekun oraz niekiedy Mąż, który może co najwyżej podpowiadać, a nie rządzić. Wiele zyskasz, jeśli to pojmiesz.

Jan Gavroche Herman