Globalia

2014-01-08 09:49

 

Kiedy używam słowa „globalia”, mam na myśli sprawy o skali światowej i zarazem historię mierzoną setkami lat, czyli „centuriami”.

W 1997 roku podjąłem próbę „oficjalnego zaliczenia” książki „Wybrane atrybuty gospodarki typu rosyjskiego”, w której zawarłem między innymi swój koncept czterech ścieżek rozwoju cywilizacyjnego, który potem znacząco rozwinąłem (kto mnie czyta – już wie o co chodzi). Z grubsza założyłem, że z różnych powodów Ludzkość przyjmuje jeden z czterech wzorców cywilizacyjnych: wegetarny (zespolenie z Naturą i podążanie za jej wskazaniami i doświadczeniem), duchowy (odczytywanie najgłębszych sensów Uniwersum i przenoszenie ich na kulturę), techniczny (realizowanie projektów „lepszych” niż Uniwersum czy Natura) oraz pionierski (obliczony na żerowanie kosztem Natury, Kosmosu i „obcoplemieńcach”).

U swego zarania Człowiek rozprzestrzeniał się po kontynentach i jednocześnie wybierał sobie dominujący wzorzec cywilizacyjny (dominujący, bo w żadnej cywilizacji nie realizował się „czysty” model, zawsze był to jakiś „mikst”).

Rysunek  SEQ Rysunek \* ARABIC 1: Mapa pierwotnych migracji Człowieka (zalecam krytyczną lekturę: https://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/polacy.htm)

Ostatecznie – gdybym z dzisiejszym poglądem mógł z lotu ptaka oglądać świat dawny – dojrzałbym na Północy globu żywioł przeważająco pionierski, w Azji żywioł przeważająco duchowy, na Bliskim Wschodzie i wokół Morza Śródziemnego żywioł przeważająco techniczny (z arabskim alter-ego pionierskim), a w obszarze tropików przeważający żywioł wegetarny.

Żywioły te wciąż się tyglą. Ale gdzieś tam, w dalekiej przeszłości, mogły się tyglić tylko wewnętrznie, ustanawiając jakąś swoistą, oryginalną „recepturę kulturowo-cywilizacyjną”: stąd duchowe Indie bardzo różnią się od duchowych Chin, pionierska Rosja bardzo różni się od pionierskiej Arabii, wegetarne Nezje różnią się od wegetarnej Amazonii.

Moja opowieść, wyrysowana na cztero-rysunku zaczyna się mniej-więcej 2-3 tysiące lat temu, kiedy w kilku zakątkach świata powstały niezależne od siebie, pozostające w izolacji lub prawie-izolacji Mega-Polis, nazywane w opisach jako Imperia (każde słowo dobre).

Cztery z nich chyba warte są odnotowania: najbardziej dojrzałe są w tym okresie dwa duchowe żywioły azjatyckie, emigracyjny, otwarty żywioł sub-himalajski (Ganges, Dekan) oraz hermetyczny żywioł chiński (oba wielonarodowe, wielokulturowe, choć nam z zewnątrz się zdaje inaczej). Ten chiński od północy pozostaje w ustawicznej „dyspucie” z niezorganizowanym żywiołem pionierskim. Trzeci, techniczny żywioł jest pra-europejski, obejmuje zrazu Bliski Wschód, a poprzez Helladę i Imperium Romanum obejmuje basen Morza Śródżiemnego. Czwarty, pioniersko-wegetarny żywioł składa się z dwóch znanych dziś dobrze „imperiów”: azteckiego i inkaskiego

W tej cztero-obrazkowej historii pomijam czas dominacji globalnej technicznego multi-imperium europejskiego, które zdołało przeobrazić kulturowo (oswoić) wszystkie inne. Owocem tych przeobrażeń jest całkiem niedawna dwu-biegunowa dominacja USA i Rosji: Amerykę widzę jako „pionierski ekstrakt” żywiołu europejskiego, ZSRR (i tzw. obóz socjalistyczny) jako oswojony technicznie żywioł pionierski.

Żyjemy w początkach dość krótkiego okresu „mono-imperium”, kiedy to najpierw Ameryka, a potem Chiny zawiadują losami świata z pozycji nad-suwerena. Moment zmiany nad-suwerena nadchodzi, jesteśmy tuż przed „trzęsieniem ziemi”.

Świat przyszłości – to świat resuscytacji Człowieka jako fenomenu: człowiek od dawna jest w trakcie procesu „rozdwajania gatunku” (na fenomen szlachetny czerpiący z dobrodziejstw i fenomen podły skazany na zmarginalizowanie), zaś przywództwo południowo-amerykańskich pierwiastków wegetarnych i hinduskich pierwiastków duchowych będzie „sposobem” Ludzkości na powstrzymanie „ginięcia gatunku”. To jest temat wymagający obszernego omówienia, którego się chętnie kiedyś podejmę.

A piszę to, aby dać szerszy plan rozważaniom zawartym w moich czterech ostatnich notkach: dwie na temat drążonego patologiami Państwa („Zainfekowane Państwo” oraz „Reforma”) oraz dwie na temat samorządowej alternatywy dla Państwa („Samoobsługa” oraz „Dysputa”). Czytelnik niech mi wybaczy: rzadko kto rozumie, że fenomen Państwa jest „autorstwa” europejskiego, to co nazywamy Państwem dla pozostałych żywiołów tu omawianych – jest dowodem na brak umiejętności wpatrzenia się w istotę polityki w tych żywiołach. A warto przyjrzeć się choćby nazwom-tłumaczeniom „państwa” w językach rosyjskim, chińskim, hindi, suahili, arabskim…

Wraz z bankructwem Północy (każde inaczej, ale Ameryka, Europa i Rosja najwyraźniej bankrutują) odejdzie do lamusa Państwo jako fenomen: już teraz jego możliwości zarządzania-administrowania nawą publiczną są chorobliwie mikre, anemiczne, porażają bezsiłą. Wtedy warto będzie sięgnąć do innych niż obywatelsko-państwowe opisów życia politycznego. I tego właśnie „mój” Czytelnik jak dotąd nie „załapał”.

Spokojnie, dojdziemy…