Giertychowisko paskudne i daremne

2020-06-18 08:37

Za Romanem Giertychem, adwokatem totalnych transformatorów, stoją duchy przodków, ojca i dziadka.

Dziadek pochodził z rodziny przemysłowców-fabrykantów, ale wybrał drogę inteligencką, przeszedłszy najpierw szlak skautowsko-harcerski, potem adwokacki, dyplomatyczny, publicystyczny. Był wzorcem patrioty polskiego, niezłomnego i pewnego swoich poglądów, a do tego internacjonała, rozumiejącego działanie międzynarodowych związków w obszarze poselsko-dyplomatycznym. Zmarł w początkach czasów Edwarda Gierka, pamiętając początki Niepodległości i miłując schedę narodową po Romanie Dmowskim.

Pośród licznego potomstwa Jędrzeja – Maciej również wszedł na drogę polityki,  wykształciwszy się najpierw w solidnym zawodzie (profesor dendrologii, wykształcenie brytyjskie), potem zaś, po powrocie z emigracji, działając zarówno na zapleczu Rady Państwa, jak też na zapleczu Prymasa. Poparł stan wojenny jako sposób na uniknięcie inwazji radzieckiej, działał na zapleczu ekipy Jaruzelskiego Rada Konsultacyjna), ale mimo namowy Dobraczyńskiego nie przystąpił do PRON. W najnowszych czasach był euro deputowanym, odtwarzał ojcowskie Stronnictwo Narodowe, przez chwile kandydował w wyborach prezydenckich (zrezygnował).

Jeden z jego synów poszedł drogą nauki (botanika), drugi został adwokatem i politykiem. O tym drugim, Romanie Jacku, jest tutaj mowa. Pedia powiadamia, że w 1989 utworzył deklarującą narodowe wartości Młodzież Wszechpolską, nawiązującą swoją nazwą do przedwojennego Związku Akademickiego Młodzież Wszechpolska. Przez pierwsze lata był jej prezesem, w 1994 został prezesem honorowym. Był członkiem Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego i Stronnictwa Narodowego, którego działacze w 2001 tworzyli Ligę Polskich Rodzin.

Temperament polityczny ogarnął go bez reszty. A polityk zmienny jest, udając stałość. Ju witał się z gąską, zostając wicepremierem w „naprędkim” rządzie Marcinkiewica (po nieudankach projektu POPiS), ale miał mieszane inteligenckie uczucia, zasiadając w rządzie obok Leppera i słuchając instrukcji od Kaczyńskiego. Ambicje mu legły w gruzach po przedwczesnym upadku rządu PiS, więc zajął się markowaniem inicjatyw z pogranicza nauki (efemeryczny think tank Instytut Myśli Państwowej), ale w rzeczywistości zaczął łowić w politycznym stawie jako adwokat.

Adwokat polityczny może uprawiać swój zawód z klasą i dzielnie, jak Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki i podobni. A można jak Roman Jacek, pajacować: bo tu liczy się węch i medialność tematów. Sztuką takiego adwokata nie jest profesjonalizm, tylko rozgłos.

Roman Jacek jest zakałą rodu. Sprzeniewierzył się idei narodowej i idei chrześcijańskiej. Spuścił do kanału własny dorobek polityczny (MW, LPR). Poszedł na służbę do sił, od których jego przodkowie z godnością się odwracali, choć przecież nie byli pryncypialni w grach doraźnych. Miałem okazję zaprosić – jako organizator konserwatorium Drugie Dno w nieistniejącej Skarpie – Macieja do debaty z Romanem Malinowskim, Januszem Korwinem-Mikke i innymi politykami. Niby cień Jędrzeja, ale o klasę wyżej od syna, który się zwyczajnie stacza do roli marnego celebryty i rwacza.

 

*             *             *

Roman Jacek próbuje się wsławić listem do PiS-owskiej rzeszy aparatczyków szczebla pół-wyższego. Nigdy nie byłem piewcą jakiejkolwiek Nomenklatury, ale sposób, w jaki ten adwokatujący polityk traktuje pół-decydentów i urzędników, dyskwalifikuje go z zawodu wyuczonego.

Zapowiada on bowiem w tym liście osobliwą czerezwyczajkę, masową rzeź czyścicielską, a „spolegliwym” daje szansę: gromadźcie dowody na bezprawie swoją i politycznych ziomali, kopiujcie zawartość segregatorów i szuflad, przechowujcie starannie (zapewne w jego kancelarii), podglądajcie się nawzajem – a jest szansa, że „zastosujemy” nadzwyczajne złagodzenie kary!

To są niezawoalowane groźby karalne i zarazem namowa do sabotażu, niedozwolonej operacji na dokumentach, karalnej archiwizacji danych faktycznych i osobowych! I czyni to prawnik, adwokat! Członek niegdysiejszego rządu, były minister – o zgrozo – edukacji!

Jeśli ludzie z umiłowanej przezeń formacji głosili niedawno „teoretyczność” Państwa – to on czyni ją w wymiarze praktycznym, na równi z formułą „państw w Państwie”. Nie tak wyobrażam sobie obumierania Państwa, którego upadku oczekuje pod naporem samo-organizacji obywatelskiej. Roman Jacek chce stworzyć „zastępy samo-sygnalistów”.

Według kolportowanej wersji oficjalnej (cytuję Pedię), Pawlik Morozow (Pawieł Trofimowicz Morozow) – to chłopiec, który po swojej śmierci został przez stalinowską propagandę wykreowany na patrona ruchu pionierskiego i wzór do naśladowania dla dzieci w ZSRR: był organizatorem pierwszego oddziału pionierskiego we wsi Gierasimowka w guberni tobolskiej za Uralem, który pomagał komunistom w organizowaniu kołchozu i skupie zboża. Przypadkowo dowiadując się o spisku kułaków, do którego należał także jego ojciec, zdemaskował plany spiskowców. Z tego powodu dziadek – kułak miał zamordować Pawlika i jego młodszego brata. Wersja ta była wykorzystywana propagandowo w okresie tzw. walki z kułactwem i forsowania kolektywizacji na początku lat 30.

Były minister edukacji proponuje aktywowi drużyny, którą zdradził, aby wzięła udział w powszechnej akcji samo-donosicielskiej. W kraju, gdzie taki akt jest zgodnie pogardzany.

Więc powtórzę: Roman Jacek jest zakałą rodu. Sprzeniewierzył się idei narodowej i idei chrześcijańskiej. Spuścił do kanału własny dorobek polityczny (MW, LPR). Poszedł na służbę do sił, od których jego przodkowie z godnością się odwracali, choć przecież nie byli pryncypialni w grach doraźnych.

Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Wstyd, obciach i poruta.

 

PS

Jeden  zblogerów mnie celnie skorygował: Jędrzej Giertych, jedna z bardziej obrzydliwych postaci endecji (świadectwem jego pisma), "niezłomny" gracz z peerelowskimi służbami specjalnymi, wylany z emigracyjnego Stronnictwa Narodowego zmarł w 1992 roku, o ile pamiętam rok ów nie przypada na czasy panowania sekretarza Gierka. Zdążył więc się wsławić popieraniem stanu wojennego i Jaruzelskiego osobiście, a w roku 1988 otrzymaniem koncesji na wydawanie "Gazety Warszawskiej", we wstępniaku do której ogłosił że jest za Paktem Warszawskim. Maciej tradycje taty trzymania z silniejszymi kontynuował, Roman wcale więc nie upadł daleko od jabłoni. Jest równie przenikliwy, zgrabny i ideowy.

Republikaniec