Gęstość zaludnienia

2010-08-24 16:03

 

Będą liczby, statystyki nie będzie.

 

Powierzchnia Warszawy (włączając w to powierzchnie rzek), silnie zurbanizowanej metropolii polskiej, wynosi nieco ponad 500 km2. Ludność Warszawy wynosi nieco ponad 1,7 mln osób, ale dam sobie rękę uciąć, że stale mieszka tu co najmniej 2 mln osób. Zatem gęstość zaludnienia tej metropolii wynosi – z grubsza – 4 tys. osób na 1 km2 (czyli 40 osób na 1 hektar).

 

Zróbmy kilka eksperymentów na papierze: ¾ powierzchni miasta oddajmy na obiekty niemieszkalne (fabryki, biura), na ulice, rzeki, jeziorka, parki, wielkie sklepy, szpitale, szkoły, obiekty administracyjne i sportowe. Pozostaje nam gęstość zaludnienia równa 16 tys. osób na km2, czyli 160 osób na hektar. Na każdą osobę w Warszawie przypada 62,5 m2 powierzchni. Poza ulicami, parkami, fabrykami, biurowcami, hipermarketami, itd., itp.!

 

Wychodzi na to, że w gęsto zaludnionej metropolii każdy może mieć mieszkanie przestronne i wygodne! Rodzina 4-osobowa ma bowiem do dyspozycji 250 m2, a to wystarczy na 20-metrową kuchnię, takiż aneks sanitarny, takiż przedpokój-werandę, do tego 30-metrowy balkon-taras – i jeszcze każdemu przypadnie pokój 40 m2! A jeśli odjąć po 5 m2 z każdego pomieszczenia, to jeszcze wystarcza na 80m2 ogródka! Trawka, stoliczki, brodzik, drzewko.

 

Parterowa Warszawa wyglądałaby całkiem niegłupio! Inne metropolie możnaby podobnie „rozśrodkować”. Ku uciesze ludności i dla jej pożytku, w tym zdrowia psychicznego. O tzw. prowincji już nie wspominam!

 

Dlaczego więc tracimy swoje życie w blokowiskach? Albo w wieżowcach sięgających chmur?

 

Na przestrzeni wieków najważniejszą tendencją architektury mieszkaniowej było przechodzenie od formuły Kręgu do formuły Jeża (nazewnictwo moje – JH). Krąg to taki rodzaj architektury, w którym poszczególne mieszkania-domy zwrócone są ku sobie, a wewnątrz jest Rynek (Forum, Agora, a choćby ognisko), na którym załatwia się wszelkie sprawy wspólne. Natomiast Jeż to taki rodzaj architektury, w którym każde domostwo jest ustawione „nieufnie” do otoczenia, życie publiczne jest zatomizowane, zaś Rynku nie ma w ogóle.

 

Ostatecznie otrzymujemy typowy „blokowiskowy” budynek, mrówkowiec, w którym każdy mieszka oddzielnie, a wszyscy razem są „jeżowo” ustawieni wobec zewnętrza.

 

Wróćmy do Rynku i jego braku. Jeśli dla grupy domostw można wskazać ów Rynek (np. podwórko) – oznacza to przestrzeń wspólną, udomowioną. Jeśli zaś nie – to wszystko poza domostwem stanowi „przestrzeń niczyją”, czyli obcą. Nasze zachowanie w każdej z tych przestrzeni jest radykalnie odmienne, a przede wszystkim odmienna jest nasza skłonność do sprawowania tzw. bezpośredniej kontroli społecznej nad życiem publicznym: tam gdzie sąsiedztwo jest aktywne, codziennie odnawiane, tam społeczność jest bardziej samorządna i obywatelska, jeśli nie – to skazana jest na recepty medialne i polityczne, bo w zatomizowanych społecznościach świadomość społeczna siermiężnieje i dziadzieje.

 

Planując budownictwo mieszkaniowe warto uwzględnić ten właśnie czynnik.

 

Współczesne możliwości techniczne Człowieka czynią możliwym rozwiązania przywracające formułę Kręgu. Żeby nie sięgać do rozwiązań na daleką przyszłość (kryptonim Sky City, Magnal City, X-seed 4000, itd., itp.), możemy pokusić się o realizację pomysłów prostszych, tańszych i bardziej humanistycznych.

 

Wyobraźmy sobie konstrukcję podobną do nowoczesnego stadionu: na zewnątrz nic ciekawego (bryła), a wewnątrz park otoczony „trybuną mieszkaniową”. Wróćmy do wcześniejszych obliczeń. Dla 160 osób mieszkających na jednym hektarze (czyli dla 50-64 gospodarstw domowych) budujemy Krąg, np. 3-kondygnacyjny. Najniższa kondygnacja – to pomieszczenia wspólnoty: sklepiki, żłobek, klub, biblioteka, punkt medyczny, strażak, strażnik, administrator, mini-bank, fryzjer, psycholog, itp. Na dwóch kondygnacjach wyżej: mieszkania. Niekoniecznie ustawione „po żołniersku, 50-64 mieszkań da się skomponować na tysiące sposobów! Poza wspólnym parkiem na dole, każde mieszkanie może mieć swoją „działkę zieloną”, nawet na pięterku! Na dachach zaś bezpiecznie ogrodzone place odkrywano-zakrywane dla zabaw sportowych, grillów i czego tam jeszcze ludność nie wymyśli! Podwórko wewnętrzne – park na parterze – rezerwujemy na zajęcia ciche.

 

Jeśli całą Warszawę zmieścić w takich Kręgach – a przecież nie ma przymusu – to trzebaby ich zbudować 12,5 tysiąca. Nie jest to dużo. Deweloperzy stawiają „jeżowe” blokowiska w takim tempie, że w kilka lat uporaliby się z takim zadaniem. Mieszkamy więc ładnie, wygodnie, bezpiecznie, w sposób „uspołeczniony” – i nadal mamy zajęte tylko ¼ powierzchni miasta! Nie trzeba więc rewolucji budowlanej!

 

A czy ktoś ma pojęcie, jaka to wygoda i odciążenie dla komunikacji masowej, energetyki, ciepłownictwa, wodociągów i kanalizacji, sieci usług? Koncept komunalnej kolejki linowej – jak w parku chorzowskim – albo ruchomych, krytych ścieżek komunikacyjnych pomiędzy Kręgami, staje się powabny i realny zarazem.

 

 

*          *          *

 

Przyjmuję wszystkie zarzuty natury ekonomicznej, technicznej, prawnej. Moją intencją jest pokazanie, w jakim kierunku pożądane są przemiany architektoniczne, aby utemperować rozwój patologii wielkomiejskich, czy w ogóle urbanizacyjnych. A jednocześnie stworzyć niejako naturalną glebę dla instytucji swojszczyzny, która uważam za podstawę ordynacji sołtysowskiej, czyli Samorządnej Rzeczpospolitej. Polecam lekturę: Samorząd wsiowy, albo Jedyny żywiciel rodziny, albo Niezbywalna instytucja Swojszczyzny. Zainteresowanych zaś rozwiązaniami architektonicznymi przyszłości odsyłam do Sieci: pełno tam rozwiązań futurystycznych i całkiem „dzisiejszych”: miło jest zauważać, że coraz częściej prześwituje w nich Anty-Jeż, następuje nieśmiały powrót do koncepcji Kręgu.

Kontakty

Publications

Gęstość zaludnienia

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz