Faza pucharowa w polityce

2015-10-12 08:11

 

Wszelkie rankingi, sondaże i inne „opiniodajnie” traktują w swoich ogłoszeniach – po każdym ankietowaniu – wszystkie ugrupowania jednakowo. Chwała im.

Tyle że w ten sposób fałszują rzeczywistość. Przecież powszechnie wiadomo, że w ostatnim dziesięcioleciu (po porażce konceptu „premiera z Krakowa”) politykom udało się wpisać w świadomość „wyborców”, że świat dzieli się na dwie racje, a pozostałe racyjki – to plankton, co najwyżej „karasie”. Pisałem o tym TUTAJ.

Można jednak spróbować innego podejścia: dwa ugrupowania, zwarte w śmiertelnej wojnie – grają w swoisty plebiscyt (my albo oni), a dopiero pozostałe odzwierciedlają rzeczywiste wskazania „wyborców” (cudzysłów – bo głosujemy na listy podane z kuchni nam bliżej nieznanej). Co to oznacza?

Jeśli dwie „plebiscytujące” partie wezmą mniej-więcej 50% głosów (przy frekwencji 60% oznacza to, że na te ugrupowania głosuje co trzeci-czwarty „wyborca”) – to pozostałe 40% jest zagospodarowane przez świadomych głosujących, nie poddanych presji „stadnej”.

Mówimy zatem o następujących decyzjach elektoratu:

1.       PSL, jako opcja programowo nastawiona na wieś i prowincję, rolnictwo i przetwórstwo spożywcze, spółdzielczość, samorządność – co oznacza, że jest to ugrupowanie konserwatywno-lewicowe (ludowość w nazwie ma ten wymiar, jak „oddolność”);

2.       Lewica (wielu imion, ostatnio zjednoczona), jako opcja programowo nastawiona na pro-europejski ład gospodarczy i kulturowe przeobrażenie obywateli w rycerzy swoich swobód i praw, bez nacisku na samorządność: jest to zatem ugrupowanie liberalno-lewicowe;

3.       Kukiz 15 – to ugrupowanie nowe i montowane z dużym udziałem amatorszczyzny, dbające o wizerunek radykalnie antysystemowy (rozliczeniowy), z widocznym udziałem akcentów narodowych i chrześcijańskich: dojrzewa zatem do programu sanacji przedwojennej;

4.       Razem – to pokoleniowa partia młodzieży o aspiracjach inteligenckich, mimo śladowej ilości członków 40+. Korzenie kierownictwa trzymają to ugrupowanie pośród racji lewicowych w obszarze społecznym, ale w obszarze postulatów gospodarczych i państwowych jest to ugrupowanie bezideowego pragmatyzmu;

5.       Nowoczesna – to próba „nowej redakcji i nowej narracji” tego, co znamy jako Transformacja. Ze względu na osobę wyrastającego ponad innych lidera trzeba chyba zakwalifikować to ugrupowanie jako reprezentanta „dyrektoriatu” (top-nomenklatury gospodarczej i politycznej): mamy więc projekt neoliberalny z akcentem nomenklaturowym;

6.       KORWIN – najmniej rozpoznawalna programowo oferta wyborcza: z pozoru mowa o liberałach ortodoksyjnych (minimum państwa, maksimum wszelkich wyobrażalnych swobód), ale w praktyce mowa o destrukturyzacji polityczno-gospodarczej okraszonej ksenofobią w stosunkach międzynarodowych i międzykulturowych;

7.       Kilka komitetów wyborczych nie ma charakteru ogólnopolskiego, olbrzymi jest też elektorat nieczynny, odmawiający głosowania z jakichś powodów pryncypialnych lub ideowych: mam przeczucie, że jest to elektorat z jednej strony antysystemowy, z drugiej strony zainteresowany „ciepłą wodą w kranie”;

Jeśli zatem dokonać eksperymentu myślowego i „zabronić” głosowania na partie plebiscytujące (a możnaby to uczynić za pomocą metody przydzielania mandatów odwróconej w stosunku do propozycji D’Hondt-Jefferson-Bader-Ofer) – to „elektorat” (cóż za paskudne słowo!) miałby przede wszystkim WYBÓR, a „na deser” okraszałby go plebiscytem.

 

Po południu zaproponuję matematyczny wymiar mojej propozycji.

Ale teraz wspomnę o czymś ważnym. Otóż argumentem stawianym dla poparcia rozmaitych metod przeliczania głosów na mandaty, które blokują wejście do ciał kolegialnych ugrupowaniom o mniejszym poparciu – jest uzyskana w ten sposób klarowność, łatwość formułowania (za)rządów, „cięcie po radykalnych skrzydłach”. Jest to argument kolonialny. Ani parlamentarzyści, ani radni nie narzekają raczej na poziom swoich dochodów, na ułatwienia w pracy i na wielkość wsparcia organizacyjno-administracyjnego. Cóż im trzeba ułatwiać?

W rzeczywistości owo „ułatwienie przez kastrowanie” ma służyć rzeczywistym mocodawcom parlamentu i rad samorządowych: lobbowanie (a niekiedy instrukcje-dyktat) można wtedy ograniczyć do kilkunastu osób mających najwięcej do powiedzenia. Zatem wewnętrzny kolonialista (np. Pentagram) albo zewnętrzny (np. kamaryla finansowa czy przemysłowa) nie powinien dostawać do ręki łatwego narzędzia pozaparlamentarnej, pozasamorządowej kontroli (polecam długi tekst „Swojszczyzna przeciw Poplecznictwu”, TUTAJ)..

Nie mówiąc już o tym, że jestem autorem i zwolennikiem Ordynacji Swojszczyźnianej, na mocy której we własnym, oryginalnym trybie sołectwa obierają swoich reprezentantów-kierowników, będących jednocześnie radnymi, zobowiązanymi do realizacji obietnic wyborczych, opłacanymi przez wybierającą społeczność, odwoływalnymi – i z tych oddolności wybierających kolejne szczeble „władzy”. Patrz: TUTAJ. Dopiero mając to na względzie – mówimy o „matematyce”, którą dla wyborów zaproponuję po południu.