Fatalne skutki koncentracji. Między Placem Głównym a Domem Tumskim

2019-01-15 10:15

 

Koncentracja oddala szarego człowieka od „władzy”, za to przybliża go do doświadczeń przemocy i przymusu, anonimowych, bo nanoszonych z „dalekiego” Państwa (ONI-MY).

A kiedyśmy poddanymi owemu przymusowi i przemocy, bezsilni wobec ich „dalekości” – to zawsze znajdzie się szajbus z nożem. Widzący tylko tę drogę ogłoszenia swojej bezradności.

 

Jeśli dobrze się wsłuchać w „narrację” polską ostatnich kilkudziesięciu miesięcy, to jesteśmy dwuplemienni. Jedno plemię to >>zniewolona, siermiężna intelektualnie, ciemna masa zmanipulowana przez sanacyjno-faszystowską władzę, przez duszpasterzy najmocniejszego wyznania religijnego oraz napastliwych żurnalistów kruchtowych okłamujących wszystkich, z samymi sobą<<. Drugie zaś plemię to >>ludzie wysokich lotów, obeznani i zorientowani, esencja obywatelskości, głosiciele jedynie słusznych wartości rynkowo-wolnościowo-demokratycznych, którzy nigdy nikomu nie dadzą się ogłupić i przekupić, myślących wyłącznie kategoriami z „wysokiego C”<<.

Nikt w Polsce nie jest wolny – tym karmi się nasza plemienność – od tej „szlachetnej, acz wyniosłej pogardy” wobec innoplemieńców. A zwłaszcza warstwy przywódcze, opiniotwórcze, dysponenci proporców i zawołań, szafarze klątw „na tych drugich”. Ich hermetyczne zakony odseparowane od normalnego świata.

Wyjaśniam słowa użyte w bi-tytule.

Koncentracja – to taki stopień nasycenia uprawnień, który owocuje władzą („koncentratora”), zdolnością do powodowania tym co „wolne i konkurencyjne”, który też wypiera proste w konstrukcji sieci i nieco bardziej złożone struktury, czyniąc miejsce dla dojrzałych, wielo-aspektowych, wieloznacznych systemów.

Plac Główny – to figura architektoniczna w miejscowościach silniej zurbanizowanych, któremu towarzyszy jeden lub kilka obiektów najważniejszych dla miejscowości: ratusz, „sukiennice”, dom kultury, kircha, pomnik-popiersie, fontanna, zamek.  Bastion, ostoja, azyl, matecznik, przystań plemienia lepszego.

Dom Tumski – to inna figura architektoniczna, której obiektem głównym jest „tum” (kościół, świątynia, kolegiata, katedra, parafia), a wokół niego „kordon nabożny”, „osiedle zastrzeżone” dla mnichów, proboszcza, ważnych nagrobków, świętych rzeźb z aureolami. Przytulisko, gniazdo, opoka, przystań plemienia podlejszego.

Jeszcze mi brzmią w uszach zawołania tryumfalne obu plemion – po zakończeniu liczenia głosów październikowych. Oba plemiona wygrały. Umocniły swoje regalia. To, że zdeptały wszystkie inne „ludy” (w Warszawie trzecie miejsce w rywalizacji o fotel Prezydenta oznaczało 3% głosów) – mało się liczyło.

No, toście wygrali, nie ma to-tamto…!

 

*             *             *

Mój wieloletni przewodnik po świecie erudycji i rozumu, w naszej wieczornej rozmowie wczorajszej powiedział rzecz następującą: popieram rezygnację Owsiaka, bo kraj, w którym większość ogląda TVP1, nie zasługuje na niego.

!!!!!!!

Nieśmiało (no, może nie całkiem nieśmiało) zareagowałem: to pierwsze, podlejsze ponoć plemię, ma w Polsce znaczną i trwałą przewagę liczebną. To przekłada się na „porządek polityczny”. Negowanie tej prostej okoliczności oznacza, że temu właśnie plemieniu odbiera się prawo do bycia równym plemieniu drugiemu.

Demokracja tak, ale tylko dla naj-obywatelszych obywateli!!!??? Czy amok będący udziałem tych, którzy poczuwają się do tej lepszej plemienności, nabożne odziewanie w brązy najnowszego, wczorajszego męczennika, „lepszej, nieopatrzonej, świeżej próby” niż „ich”, zwietrzały już, spatynowany, wyblakły męczennik, do tego podlejszy gatunkowo, pośledniejszy męczennik, z 2010 roku – to jest to, o co chodzi w tej mantrze „przestańmy się nienawidzić”?

Przenajświętszy Sprawco! Tyle słów wymawianych Dużymi Literami, patetycznych pieśni, wersetów, cytatów, bonmotów – dawno nie widziano w naszym kraju…! Nie mam tylko pewności, czy to wszystko jest O NAS – czy może DO NAS. A raczej mam pewność – że przesłanie jest jednokierunkowe. Tych szlachetniejszej próby – do tych słuchających TVP1…

Opamiętajmy się, wyciągnijmy do siebie dłonie, otwórzmy się na dobre racje, niech nasz wspólny dramat  czegoś nas nauczy – słychać wokół „świecką modlitewność”. Wodzireje tych modłów są oczywiście tej lepszej próby, ich zawołanie skierowane jest niby do wszystkich, ale kto ma słuch muzyczny, ten widzi, że nie wołają do lustra, nie do siebie samych – tylko do tuby, do tych przaśno-siermiężnych matołów parafialnych. Na własne niecnoty są głusi i ślepi. My, niecnoty? Coś ty, nie hejtuj!

Oczywiście, potwierdzam, sam milion razy dzieliłem polski elektorat na parafialno-gumienny i euro-miejski, a opisując wyniki jesiennych głosowań na administrację lokalną (zwanych samorządowymi) zauważałem, że „lepsze plemię” zwyciężyło w miejscowościach, gdzie występuje Plac Główny, a „gorsze plemię” zwyciężyło w cieniu Domów Tumskich.

Oto co napisałem w dniu 25 października 2018, tuż po głosowaniach na administrację lokalną (patrz:  https://publications.webnode.com/news/czekam-na-mapki-solectw/ ):

>>Wzięliśmy na siebie – po raz pierwszy w historii III RP – podział na metropolie (euro-biurokratyczne) i prowincję (parafialno-patriotyczną). Ten podział „już od jutra” odbijać się nam będzie czkawką – drodzy dwu-plemieńcy<<

 

*             *             *

Koncentracja jest wehikułem monopolizacji. Monopolizacja zaś jest zaprzeczeniem Rynkowości, Wolności-Swobód, Różnorodności, Demokracji. Więcej: pożera je, karmi się nimi opacznie.

Jestem najprawdopodobniej ekonomistą, w każdym razie przemawiają za tym lata moich doświadczeń praktycznych i przygód umysłowych.

Gdzieś tam w początkach tej drogi, w paradoksalnych okolicznościach, uczyłem się definicji Swobodnej Konkurencji. Paradoksalność warunków polegała na tym, że był rok 1975, czas jednomyślności, cenzury, trój-jedynej partii, ja zaś byłem słuchaczem-podchorążym WAT, uczelni mało przyjaznej wolnomyślicielstwu, chyba że w dziedzinach technicznych, np. fizyka, matematyka, chemia, mechanika… Ciekawskich zaspokoję: nie byłem nigdy żołnierzem zawodowym.

Swobodna konkurencja opiera się na tym, że w przestrzeni para-nieograniczonej funkcjonują na porównywalnych prawach (zasadach) liczne, para-anonimowe podmioty suwerenne, mające zupełną swobodę podejmowania decyzji o konfliktach i sojuszach (wraz z konsekwencjami tych decyzji), a kluczową ze wspomnianych zasad jest identyczna dla każdego miara sukcesu i odpowiedzialności. Przedmiot aktywności-twórczości swobodnych konkurentów – jest przedmiotem dowolnego, podmiotowego, swobodnego wyboru-decyzji konkretnego podmiotu. Żadna dyskryminacja i żadne uprzywilejowanie – nie wchodzi w grę.

Jak widać – taka definicja stawia twarde wymagania przed każdym, kto zechce wziąć udział w tyglu swobodnej konkurencji. Najtrudniej jest „zwycięzcom” poszczególnych iteracji-rozdań-rund-rozgrywek przyjąć bez zmrużenia okiem, że za chwilę odbędzie się następna iteracja, w której nie będzie żadnych punktów za właśnie osiągnięte zwycięstwo. Od zera. Reset.

 

*             *             *

Ideologia wolności (tak ona siebie samą zwie), czyli liberalizm – jest utopią właśnie dlatego, że zakłada, iż każdy uczestnik tygla gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko (każdy, co do jednego) jest gotów narzucić sobie umiar i nie dyskontować chwilowych przewag dla utrwalenia, dla instytucjonalizacji swoich zwycięstw na przyszłość, jest gotów startować w kolejnej rundzie „od zera”, choć przecież wygrywa i wygrywa… W tym założeniu są dwie utopijne, życzeniowe, romantyczne nieprawdy, może trzy:

  1. Pierwsza z nich polega na tym, że każdy – z nielicznymi, niemal niewidocznymi wyjątkami – jest bardziej egoistą niż altruistą, i kiedy uzyska jakąś przewagę – to ją trzyma kurczowo: człowiek jako gatunek nie znosi resetu, opcji zerowej;
  2. Druga z nich polega na tym, że na starcie każdej z iteracji – choć w założeniu jest „równość” – to jednak (prawie) nikt nie ma ochoty na rywalizację olimpijską, zatem kiedy pada wystrzał startera – część uwagi poświęca się na „faule” wobec konkurencji;
  3. Ta trzecia – to kwestia „kto sędziuje” (ocenia czystość rywalizacji, liczy głosy, kontroluje „faule”, itp.): niby modelowo wszyscy powinni się wzajemnie oceniać, ale rzeczywistość okazuje się tu bardziej figlarna niż największy trefniś;

Usprawiedliwieniem – w moim przekonaniu wątpliwym – tego że mimo wszystko korzyści z sukcesu w jednej iteracji przechodzą do następnej rundy – są naturalne różnice i wynikający z nich „społeczny podział obowiązków, uprawnień i korzyści”. Różnimy się co do płci, wieku, masy ciała, urody, charyzmy, talentów, środowiska zamieszkania-aktywności, wykształcenia-umiejętności-predyspozycji, stanu zdrowia i „formy dnia”, liczby potomstwa i rodzeństwa, żywotności-pracowitości, etosów nabytych w procesie wychowania. Zwalczam stanowczo takie myślenie pokazując przykład systemu emerytalnego: otóż zupełnie zrozumiałe jest dla mnie zróżnicowanie dochodów w okresie zatrudnienia, ale zupełnie niezrozumiałe jest zróżnicowanie wielkości emerytury. Przecież emeryt będący byłym dyrektorem ma potrzeby zbliżone do emeryta będącego byłym szewcem. Ten pierwszy mógł sobie odkładać na wyższy standard „po”. I tak dalej, w tym duchu. Oczywiście, nadal słabością tego rozumowania jest lista różnic jednostkowych między nami, jak powyżej.

 

*             *             *

Koncentracja – to osobliwe zagęszczenie jakiejś cechy-właściwości w jednym ośrodku. Poszedłem na łatwiznę i sięgnąłem po pedialną tabelkę rozpinającą wyobraźnię na osi między konkurencją doskonałą (swobodną – JH) a Monopolem – i troszkę to wszystko „od-ekonomiczniłem”:

Zestawienie cech charakterystycznych poszczególnych struktur

Cecha charakterystyczna

Konkurencja swobodna

Konkurencja ograniczona

Oligopol

Monopol

Liczba podmiotów w przestrzeni społecznej

Niepoliczalna

Policzalna

Niewielka

Jeden

Rodzaj aktywności

Porównywalny

Zróżnicowany

Zawłaszczony , podzielony umową

Brak bliskich substytutów

Bariery wejścia

Kulturowe

Wspólnie regulowane

Poważne

Niemożność wejścia

Kontrola Państwa

Informacyjna-orientacyjna

Śladowa, przymus symboliczny

Znaczna, przemoc

Ingerencja, interwencja

Współczynnik koncentracji

Pełna dyspersja

Niski

Wysoki

100%

 

Mówiąc wprost: warto będzie rozróżniać między centralizacją a koncentracją. CENTRALIZACJA oznacza operacyjne ogniskowanie decyzji, transmitowanie ich do Centrum i rozsyłanie dyspozycji „w dół”. KONCENTRACJA zaś oznacza ogniskowanie uprawnień strategicznych (współcześnie – własność, majątek, potencjał inwestycyjny, kamaryle wyborcze, Decydentura-Nomenklatura).

Figle-migle legislacyjne, na mocy których poważni i śmieszni ludzie definiują, kto i kiedy jest monopolistą, a kto już nie – stają się małe, rozdyrdymalone. Jeśli jeden ktoś trzyma nitki niczym jednoosobowy „holding” – to może sobie decentralizować, i tak rządzi na tyle, by jednym kwitkiem postawić wszystkich pod swoją komendę-alert.

Zatem ograniczenie koncentracji „istotnych cech” – to kierunek uspołecznienia rzeczywistego, nieustającego resetu, samo-odnawialnej opcji zerowej. Wszystko inne to ściema.

I kiedy pisze o dwuplemienności polskiej – to nie bawię się w publicystykę, tylko wskazuję na dwa paradygmaty koncentracyjne: Plac Główny i Dom Tumski.

 

*             *             *

Sposobów na zachowanie lepszej pozycji startowej w kolejnych iteracjach jest setki, wymienię tylko niektóre:

  1. Podważanie wiarygodności konkurenta, jego uprawnień, kompetencji, zdolności ogarniania spraw;
  2. Podkreślanie własnych zasług, a także niezbędnej koniecznej kontynuacji „wiekopomnych osiągnięć”;
  3. Kolekcjonowanie uprawnień, delegacji, prerogatyw, cesji, przydziałów – zawsze wokół Domu Tumskiego lub Placu Głównego;

Lista jest naprawdę długa, ale powinno wystarczyć to co tu wymieniono. I porównać to z moim rodzonym konceptem Pentagramu: opiera się ów koncept na „piętrowaniu” Zatrzasku Lokalnego (każdy zainteresowany wie lokalnie, kto tu rządzi i rozdaje oraz napomina, z kim  trzymać, kogo unikać, komu nie nadeptywać na odciski, gdzie, z kim, jak, kiedy i na jakich warunkach i co „załatwiać”). Zatrzaskami Lokalnymi zarządzają „na samym dole” kliki, tymi gospodarują koterie, szukające oparcia w kamarylach politycznych – ostatecznie dzieło wieńczy ów Pentagram, czyli mega-polityka, mega-biznes, mega-media, mega-gangi, mega-służby. Inaczej: UKŁAD, tak ośmieszany swego czasu przez Plac Główny, w dobie projektu IV Rzeczpospolitej…

 

*             *             *

Poprzez „filozofię Pentagramu”, zakotwiczoną wokół Placów Głównych i Domów Tumskich – dokonuje się w Polsce „dwuplemienizacja”, bi-koncentracja, zagłuszająca wszelkie inne „szkoły rządzenia” (jeszcze raz zauważmy, że w Warszawie „ten trzeci” zyskał potencjał 3-procentowy).

Kiedy mówię, że decentralizacja to opium dla naiwnych, a potrzebna jest dekoncentracja – to myślę o tym, że inicjatywa Owsiaka jest skoncentrowana, a dziesiątki identycznych inicjatyw w jego tłumiącym cieniu – to ilustracja dekoncentracji.

Samorządność – w moich oczach im bliżej sołectw, im dalej od państwowych służb, organów, urzędów i legislacji – tym jest dojrzalsza, odpowiedniejsza. Samorządność to rzeczpospolitość, różnorodność, swobody, demokracja, rynkowość. To niezależność rzeczywista, np. od państwowej struktury administracji lokalnej, mylnie (albo uzurpatorsko) jawiącej się jako sieć samorządowa.

Koncentracja oddala szarego człowieka od „władzy”, za to przybliża go do doświadczeń przemocy i przymusu, anonimowych, bo nanoszonych z „dalekiego” Państwa (ONI-MY).

A kiedyśmy poddanymi owemu przymusowi i przemocy, bezsilni wobec ich „dalekości” – to zawsze znajdzie się szajbus z nożem. Widzący tylko tę drogę ogłoszenia swojej bezradności.

 

PS

Zauważyłem pod-tytuł nadany przed chwilą przez redakcję portalu jednemu z blogerskich artykułów: śmierć niczego nie zmieni: jedni chcą, by poprawili się ci drudzy - i odwrotnie...