Falstart lewym torem

2019-03-07 05:59

 

Ja się z wszystkiego zaraz wytłumaczę. Tylko o cierpliwość proszę. Może dobrze będzie powtórzyć, że choć romansuję z PPS od prawie 30 lat – to alimenty płacę dopiero od 15 miesięcy. Stanowię więc nowy narybek, ale po długim okresie lęgowym.

Powtórzę też – za swoim niedawnym tekstem – że w polityce można starać się coś zrobić, najlepiej pożytecznego – ale można też skupić się wyłącznie na tym, aby coś ugrać.

Przyczyn „takiej sobie” kondycji PPS upatruję w tym, że mamy wielu takich, którzy chcą grać, o cokolwiek, niewielu zaś takich, którzy przykładają rękę do jakiejś pożytecznej sprawy, a zupełnie najwięcej jest nas takich, którzy przyjęli pozy przetrwalnikowe: jest nam dobrze – i dobrze nam tak.

W każdym razie w całym moim okresie godowym nie widziałem zbyt wielu inicjatyw, które miałyby zmienić świat w wyniku naszych konkretnych robót. Nie kojarzymy się „ludziom” (masom, ludności, elektoratowi) z jakąś wykonaną robotą, tylko jeśli już – to z akcjami wyborczymi czy „pomnikowo-pamiątkowymi”.

Przecież nie mówię, że to jest nieważne. Za to mówię, że to o wiele za mało jest. Ludzie (Masy-Ludność-Elektorat) zwrócą na nas uwagę wtedy dopiero, kiedy:

  1. Albo pokażemy im te pieniądze, co to zwykły leżeć na ulicy;
  2. Albo damy jakieś przedstawienie lepsze od ramówki telewizyjnej;

Dotyczy to zresztą całej lewicy, każdej lewicy. I nie dlatego, że Masy-Ludność-Elektorat odrzucają ideowość, tylko dlatego, że jednak przez długie lata brano nas głodem, trzymano na bezrobociu, trzymano bez stałych adresów, trzymano poza dostępem do spraw, które już dawno uchodzą za oczywistość, tylko u nas jakoś się „nie przyjęły”.

Uwaga, banał: tak zwani wykluczeni (z różnych „kluczy”) stanowią w Polsce 90% populacji, ale dotkliwie wykluczeni (głód, brak własnego łóżka, brak godnego dochodu, brak „drobnych” na bilet, brak dostępu do informacji poza „gadzinówkami”) – stanowią co najmniej połowę Mas-Ludności-Elektoratu, zwłaszcza że dochodzą do tego jeszcze dwa wykluczenia: wyzerowana opieka zdrowotna (co oznacza degenerację organizmu) oraz śladowa edukacja (co oznacza powrót do dysfunkcji społecznych, analfanetyzmu).

Przy czym – to nie żart – mieszkamy na kontynencie europejskim i należymy do OECD, do wąskiej grupy państw najbardziej „rozwiniętych” na świecie. To oznacza, że oglądamy „europejskość” przez dziurkę od klucza, a może po prostu zza pancernej szyby: cieszymy się widokiem dostatku, ale już samym dostatkiem – raczej nie.

Oczywiście, ktoś tam zawsze się znajdzie, kto zaklina rzeczywistość: taki ktoś mówi, że skoro 10-cioro z nas ma dochód 10 tysięcy, a 50-cioro ma dochód 2000, to średnio na głowę wychodzi grubo ponad 3 tysiące. A „wyżyć idzie” już za 2,5 tysiąca, więc, Polaku, nie marudź, bo wychodzi ze statystyk, że możesz oszczędzić ponad 500 miesięcznie. Skoro zaś nie masz oszczędności – toś utracjusz, nie myślisz o przyszłości, darmozjadzie jeden.

W tej statystyce, jakże przeokrąglonej, nikt nie chce zauważać, że tych 50-ro mających 2 tysiące miesięcznie żyją poniżej standardu (bo wyżyć idzie za 2,5!), więc nie mają z czego oszczędzić. Wyżyć idzie za 2500,-, a oni mają dwa. Mówiąc kolokwialnie – dopłacają do swojego życia. Zdrowiem, wygłodnialstwem, ciucholandem, postępującym analfabetyzmem i w ogóle dziadostwem.

No, dobrze, powie zawodowy optymista. zatem obecna władza zapracowuje sobie na pomniki, bo zbliża różnymi plusami nasze Masy-Ludność-Elektorat do tych umownych 2,5 tysięcy. Pesymista zaś mu odpowie: oddala nas od człowieczeństwa, od godziwego zatrudnienia, od własnego kąta, od normalnego odzienia, od gazety, od biletu na tramwaj (taki bilet jest dziś droższy niż bochenek chleba, nie pozostawia wyboru). Ta „władza plus” pozwala zaledwie złapać oddech, zanim znów wciągną nas w rozmaite paskudztwa.

A co robi lewica, która wszak zawsze deklaruje, że ujmie się za wykluczonymi, uciskanymi, wyzyskiwanymi, maluczkimi? Otóż ta lewica nie pokazuje, gdzie leżą te pieniądze, na której ulicy, tylko woli dawać przedstawienia. Wychodzi taniej, i do tego efektowniej!

Ostatnio takie sceny zaserwował nam Tęczowy, dla którego celem jest zastąpić Macrona, wcześniej Basia, dla której wszystko jest kobietą, jeszcze wcześniej Adrian, dla którego „razem” znaczy „osobno”. Najśmieszniej wychodzi w te klocki Włodzimierz, bo jest kolejnym szefem „partii władzy”, który nie odda przywództwa, choćby partia utraciła władzę bezpowrotnie, a cały tabun „przystawek” garnie się wraz z nią ku przepaści.

 

*             *             *

To się musi skończyć. Najlepiej katastrofą – podszepną szydercy. Otóż nie: katastrofę to już mamy. Bo jedyna partia, która mogłaby – zamiast przedstawienia – pokazać, gdzie leżą owe pieniądze z ulicy – zakończyła 43 Kongres z niczym. Czyli z oświadczeniami niezwykle ważnymi, które „cały świat” zauważy i podchwyci: będziemy pogłębiać, poszerzać, umacniać, wznosić, ulepszać, bronić, chronić, doskonalić, dzielnie się sprawować, ale przede wszystkim oświadczać i dyrdymalić.

A możnaby przecież ogłosić: stajemy na czele ruchu Sołtysów (a w miastach: Rad Osiedlowych), który do ruch uruchamia prawdziwa samorządność, bezpartyjną, za to pokazująca pobocze, gdzie te pieniądze leżą i czekają na znalazcę. Gdzie one leżą więc – zapytacie.

Ano – odpowiadam – leżą w spółdzielniach. Żartujesz – powie szyderca. Nie żartuję – odpowiem, o podam za moim tekstem sprzed dwóch dni:

  1. Spójnie mieszkaniowe;
  2. Ubezpieczenia wzajemne;
  3. Kasy chorych;
  4. Mikropożyczki-chwilówki;
  5. Ochotnicze straże pożarne;
  6. Składkowe inwestycje (melioracja, wodociągi);
  7. Kooperatywy spożywcze i zaopatrzeniowe;
  8. Spółdzielnie pracy;
  9. Uniwersytety Ludowe i Robotnicze;
  10. Zbiórki solidarnościowe na rodziny uwięzionych działaczy;
  11. Świetlice ludowe i robotnicze;
  12. „Bibuła” (liczne pisma ulotne, niezbyt legalne);
  13. Szkoły, przedszkola, żłobki, placówki pomocy medycznej;
  14. Skauting;
  15. Związki zawodowe;
  16. Kluby sportowe;
  17. Grupy dyskusyjne-samokształceniowe;
  18. Interwencje doraźne (powodzie, pożary, klęski podobne);

Nie ma po co wracać do historii – rzecze każdy niemal, komu wspominam o tych dawnych świetnościach. Więc w odpowiedzi pytam: to co, pomniki stawiajmy i żyjmy starym blaskiem?

Dziś jesteśmy nie 100 lat mądrzejsi – tylko sto lat opóźnieni. Pomarzyć jedynie możemy, aby tyle dobrych inicjatyw, praktycznych, pożytecznych – stało się znów rzeczywistością. Postęp, który widzimy za szybą, nam niedostępny – to żaden postęp.

Więc ja wolę „pamiętać” czasy, kiedy każdemu socjalizm kojarzył się nie z Bolszewią, tylko z rzeczywistym samo-ogarnianiem się Mas-Ludu-Elektoratu.

Przewagi spółdzielni nad innymi formami gospodarowania zaklęte są właśnie w tym „samo”. I o to MUSI zawalczyć partia socjalistów. Wszystko inne, różne te doraźne historie AD 2019 – to rzecz nic nie warta, jeśli skupimy się na sprawach wpisywanych nam w „grafik” przez kapitał-hierarchię-aparat administracyjny (udający zresztą samorząd).

Jest taki projekt, 5+2 – czyli zapewnienie sobie samym Minimalnego Dochodu Gwarantowanego poprzez sieć spółdzielczą. To wymaga choćby minimum myślenia obywatelskiego, nie-roszczeniowego. To nie ONI mają nam „zapewnić”, tylko MY SAMI. Stać nas…?