Expulsis multiplex

2010-09-09 05:40

 

W polskiej polityce niewiele jest punktów stałych, pewnych, ale jednego każdy polityk może się spodziewać na pewno: że któregoś dnia dziennikarze go zapytają: „no i co ty na to?”, a on zdumiony pytaniem dowie się od nich, że właśnie go skądś wyrzucono.

 

Może to jest właśnie powód, dla którego niektórzy politycy sami podejmują trud „Janka Wędrowniczka”, przenosząc się pod inne sztandary, zanim ktoś inny ich pogoni?

 

Będzie o Izbie Wydalanych

 

Zupełnie niepotrzebnie ekscytujemy się przypadkiem E. Jakubiak, choć szkoda jej, na naszych oczach z gąski dojrzewała do roli dobrego, ciepłego polityka. Jeszcze 10 lat temu robiła karierę „po koleżeńsku”, poznawani przygodnie ważni znajomi polecali ją sobie do pracy „gabinetowej” – teraz jednak jest politykiem całą gębą, z nienajgorszym CV nawet.

 

Rugowanie Rozsiane (expulsis multiplex) rozpoczęło się niewinnie, „słusznym” odesłaniem w niebyt desygnowanego na premiera Czesława Kiszczaka (wasz prezydent nasz premier, pamiętacie?), a potem skróceniem kadencji prezydenckiej Wojciecha Jaruzelskiego. Nikt się tymi pierwszymi objawami nie przejmował, wiadomo było, że „ojców stanu wojennego” należało pogonić.

 

Nie minęła dłuższa chwila, a „kopa” dostał rząd Jana Olszewskiego, niewiele potem rząd H. Suchockiej, a i to nie był koniec premierów z listy ekspulsji: J. Oleksy stał się Olinem, Cimoszewicza wygnano do puszczy wprost z listy kandydatów na prezydenta, a J Kaczyński, chcąc wyrugować A. Leppera, ostatecznie sam się wyrugował wraz z rządem i większością parlamentarną.

 

Nie ma takiego ugrupowania, z którego nie gonionoby kota różnym fajnym politykom. Jerzy Buzek wprowadził nawet do słownika politycznego wesołe słówko „wypinkować”, dotyczące polityki kadrowej w AWS.

 

Mistrzem świata w rozpowszechnianiu zaraźliwej expulsis multiplex jest jednak post-Kaszub Donald Tusk. Kiedy się śledzi jego karierę polityczną, nasuwa się przedszkolna piosenka o czterech małych murzynkach: jednego zjadły wilki, drugiego krokodyl, trzeciemu coś się przytrafiło również, pozostał tylko jeden, ale ożenił się z panną Mary (pamiętajcie o specjalnym „R”) i znów po latach kilku było Murzynków czteRech – zabawa zatem zaczynała się od nowa.

 

Na długiej liście „ofiar” DT są naprawdę godne trofea: Balcerowicz, Piskorski, Gilowska, Olechowski, Płażyński, Rokita, Schetyna. Jak przystało na małego murzynka, żenił się z KLD, potem z Unią Wolności, z AWS, na koniec z Platformą. To na pewno nie koniec sukcesów matrymonialnych tego nieustającego męża, tyle że chorego na rugowanie rozsiane.

 

Jeśli zatem nagle „wsiadamy na kaczora” i wypominamy mu znakomite, przezacne nazwiska (Dorn, Jurek, Zalewski, Sikorski, Marcinkiewicz, itd., itp.) – to pamiętajmy, że nie jest on pionierem, nie on jest „pierwszym dawcą” tej zaraźliwej szankry. Na przykład w tym tekście opisuję przetrwalnikową politykę miłościwie nam dziś rządzących, a w tym zaś opisuję sprawy, które nas powinny zajmować zamiast roszad personalnych.

 

Nie zmienia to, oczywiście, prostego faktu: polska Polityka, podobnie jak Finanse, Administracja i Infrastruktura, sypie się od próchna jak stare gacie. Za kilka godzin polecam moją notkę ATAWIZM PARTYJNY

 

 

 

Kontakty

Publications

Expulsis multiplex

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz