Eunuchy i rzezańce. Samochędożni narcyzowie

2013-04-23 06:16

 

Mowa moja ostatnio chyba plugawieje, myśli zaś czernieją. A czego się spodziewać, kiedy marnie się wokół robi, a ci, co zawsze zuchów udają – szczerzą zęby do kamer, jakby nic się nie działo wartego uwagi.

Trzebieniec, albo inaczej rzezaniec, zwany z grecka eunuchem, bywał szarą eminencją dworu, czasem obejmując wysokie urzędy państwowe, jak Pothejnos w starożytnym Egipcie lub Eutropiusz w Konstantynopolu, za panowania Arkadiusza. W Chinach wpływ eunuchów na bieg spraw państwowych datował się już od XV wieku. Pod koniec wieku XVII, za panowania dynastii Ming, liczbę eunuchów szacowano na 100 tysięcy (trochę cytowałem z wiadomego źródła).

Poniżej – skrócona lista osób, które z każdej normalnej roboty wyleciałyby na zbitość, za zwykłe zaniedbania w obowiązkach i za niskie loty analityczne. Co mnie obchodzi, że oni tylko udają? Jak budowlaniec udaje nieroba – to też wyleci, choć może i coś tam potrafi.

Tusk

Jedyne, co ten człowiek od lat robi skutecznie, to odcinanie od wspólnych cycków swoich kumotrów. Rządzenie zaś, czyli swoją obowiązkową robotę, opatrzył formułą: „macie swoje samorządy, izby, organizacje pozarządowe, macie sądy, instancje, macie całą tę swoją demokrację, odczepcie się ode mnie”. Ale ostatnio – jego witalność w sprawie „wypinkowywania” kumotrów opada mu, jak wszystko inne, z sondażami włącznie. Dawno już nikogo nie wysłał po szczaw i mirabelki, aż w końcu się wkurzył i dał kopa temu od skarbca. Nieważne, czy należało mu się, ważne, żeby nie zardzewiały jedyne umiejętności.

Kaczeńce

O samym pół-bliźniaku nie umiem i nie chcę nic mówić, zwłaszcza o zawartości jego dolnej garderoby, ale te wszystkie kaczeńce wokół niego, pogwizdujące zawsze w rytm powiewów Zbawcy Rzeczpospolitej (na razie rybnickiej) – to dla mnie zagadka nawet wtedy, kiedy rozumiem, że demokracja dopuszcza różne niedemokratyczne formy, bo tylko wtedy jest demokracją odważną.

Kwaśniewski

Szczerze mówiąc, zastanawia mnie, jak ten człowiek, niegdyś najlepszy menedżer polityczny w Kraju, potrafi tyle zarobić nic nie robiąc. Przecież on wiecznie jest na wypoczynku! Może on w ten sposób zręcznie unika zabierania głosu? No, bo jak ostatnio zabrał…

Rostowski

Jest długa lista polskich wicepremierów-finansjerów, którzy swoje genitalia mieli i mają na miejscu, nawet jeśli służą złej sprawie. Ten zaś służy Tuskowi do jednego: licz jak chcesz, ale nie daj bóg, aby ci się coś przeliczyło! To jest pierwszy minister-penetrator-strzępojad, który oskubie każdego, kto nieopatrznie zdradzi jakiś odruch życia: żyje, czyli coś jeszcze ma w zaskórniaku, dalejże mu domiar… Bo ludzie, zwłaszcza ci bez „kryszy” pryncypała, żyją dla Budżetu, a nie dla swoich fanaberii!

Guz

Kiedyż jest czas na związkowców, jeśli nie wtedy, kiedy prawno-systemowa i ekonomiczna sytuacja świata pracy cofa się o stulecie, może bardziej? Jan ma sprytne powiedzonko: „szukają guza, to go mają”. Ale w ślad za tym nic nie idzie. Już myślałem, że kiedy w Sali BHP zasiadł w tercecie z Dudą i Kukizem, to z tego coś wyjdzie zdrowego i rumianego. Nic z tego: poklepali po plecach, odesłali do codziennej nudy.

Miller

Jego zdaniem samiec jest taki, jak prezentuje się kończąc. No, tak. Ale co zrobić z facetem, który nie wie, kiedy skończyć? Jak znam życie, to zostanie poćwiartowany, zamiast na emeryturze prowadzać wnuki.

Schetyna

Już-już miał zastąpić mdławego pół-alpinistę, pół-kominiarza ze Świetlika (zresztą, z podrasowanej fotki). I co? Na razie ogon podkulony.

Kulczyk et consortes

Może i ja mam do polskich mega-biznesmenów żal o to, że więcej skubią niż wnoszą. Taka przecież ich uroda. Ale teraz jest czas, aby te budżetojady pokazały, że zasłużyły na te wszystkie fuchy, które ich zawiodły pod chmury. I co? Teraz ich nie masz… Tratatatata, trąbka gra, weźcie-ż teraz w arendę sprawy upadające, tak jak kiedyś przechwytywaliście to co było soczyste!

Nowicka

Jako, że feministka, to jej przygadam po samczemu: atrakcyjna, elegancka, zasłużona Ojczyźnie synami rozgarniętymi, choć niepokornymi. I co? Najlepsza okazja do zrobienia czegoś dobrego, czyli darmowa promocja polityczna – już skisła, stęchła, spleśniała. Wandy już nie ma.

Belka

No, ten to umiał tupnąć, i o koniu się wyrazić, że nie warto się z nim kopać. A teraz, mając w końcu konstytucyjne narzędzia w ręku – za konia ma każde żyjątko, ze szczurami rządowymi włącznie. I nie kopnie nawet tam, gdzie tyłek sam się wystawia. A może coś innego mu się śni? Jakieś sekretne misje za górami, za lasami (kto nie wie, niech nie pyta).

Kluzik-Rostkowska

Ta to miała jaja, kiedy porzucała plantację kaczeńców! A teraz? Drży, daję słowo, że drży, bo chciałaby z wozu, ale głupio, zaś karety i tak nikt nie podstawi.

Gowin

W Polsce każdego dnia wydawanych jest kilkanaście poważnych wyroków bez podstaw i podejmowanych jest kilkadziesiąt pozakonstytucyjnych operacji przeciw obywatelom – i te postanowienia nie mają nic wspólnego z winą tychże. A Gowin bawi się w bezjajeczne manewry gminno-powiatowe. I smyra się z Kaszubem po… Eeeeech!

NIK-tosie

Ostatnio nawet przyznali: nie jesteśmy w stanie skutecznie kontrolować wszystkich miejsc, gdzie prawie na pewno dzieje się zło. Niby więc trzebieńcy, ale żeby tak odważnie powiedzieć, że nie ma siły na łobuzerkę, która Kraj trzebi i Ludność głodzi – to trzeba mieć chociaż resztkę…

Trybunaliści

Ktoś, kto nie zauważa, że Konstytucja RP zawiera poważne sprzeczności i do tego w poszczególnych artykułach nie jest realizowana, kto nie zauważa, że w trójkącie Konstytucja-Ordynacja Wyborcza-Regulamin Sejmu dokonuje się eutanazja demokratycznego państwa prawnego, że mniej-więcej 150 tysięcy nad-obywateli zbudowało sobie bezkarność za murami Twierdzy Konstytucyjnej i tam rozrabiają jak dzikie osły – to taki ktoś u mnie nie pracuje. Pitolą tam rozmaite wykładnie, które potem sami w żartach obalają przy piwie, tyle są warte.

Urzecznieni

Rzecznik to taki ktoś, kto jest rzecznikiem, czyli dobrorzeczy środowisku sobie powierzonemu. W kraju, gdzie obywatelskość pozostaje w rosnącym deficycie, gdzie dzieci i bezdomni oraz pacjenci i starcy są skutecznie i masowo eksterminowani, a niekiedy wysyłani na tamten świat w okolicznościach… (szkoda słów), gdzie zatrudnienie wcale nie oznacza godnego wynagrodzenia, a czasem nawet w ogóle wynagrodzenia nie oznacza – rzecznicy od tych zagadnień niech mi się nie pokazują na oczy.

 

*             *             *

Do tego liczna rzesza pół-kastratów, takich jak Palikot, który wytrysnąć potrafi, ale dla śmiechu jeno, bez niczyjej satysfakcji.

Wydają z siebie gruchające trele, i co z tego, kiedy nawet impotentem się takiego nazwać nie da, bo tytuł impotenta przysługuje takim, którzy coś tam jednak mają…

Nadąsany Delfin odtrącony

Niech się nie napina: o jego przypadłości nie chce mi się już po prostu pisać.

 

*             *             *

Crème de la crème, czyli eunuchy wzorcowe:

 

Naczelny Rzezaniec Rzeczpospolitej

Bezdzietny to on nie jest, ale z witalnością ma wyraźne problemy. Zatrudniony jako Głowa Państwa przez 38 milionów na wniosek 6 981 319 (w drugiej turze - 8 933 887 przeciw 7 919 134). Jego bezcennym uprawnieniem rządowym jest możliwość zwoływania ciała zdefiniowanego w Art. 141 Konstytucji RP, czyli Rady Gabinetowej. Ciało to nie ma kompetencji decyzyjnych, ale Konstytucja nie przewiduje, żeby Rząd odmówił Prezydentowi zebrania się lub aby podczas takiego posiedzenia nieobecny był Premier.

Na stole powinny wylądować rzetelne raporty o nastrojach społecznych, obok nich propozycje wice-kadrowe nie do odrzucenia (nie umiecie sobie poradzić, moi ludzie wam pomogą), na deser lista suicydaliów (samobójczych dla Kraju procesów lekceważonych przez Rząd) oraz ładnie oprawiony, zaopatrzony w orzełka bez czapki, list otwarty do szanownych Gabinetów cofający zaufanie Głowy Państwa dane im przy uwierzytelnianiu Rządu. Wojna byłąby…? A co, teraz mamy czasy spokojne?

Naczelny Słowotoczny Rzeczpospolitej

Jeszcze niedawno pisałem mu jak komu rozumnemu: daj statutową naganę Pawlakowi za samowolną, wbrew woli dowodzonego przez Ciebie Stronnictwa, podstępną rejteradę z Rządu, zrugaj publicznie Tuska, że przyjmując za Twoimi plecami pawlakową dymisję wtrąca się w ludowe fochy, wystaw młodego Pietrewicza na miejsce po ukaranym Pawlaku (w rodzinie Pietrewiczów wicepremierostwo to nie nowość), rób spokojnie swoją „trójpolówkę” (drużyna rządowa, drużyna parlamentarna, drużyna wewnętrzna-polityczna).

A ten wlazł jak ślepiec do chlewika, gdzie Pawlak i jego drużynnicy kręcą nim ścichapęcznie, podstawiając kukułcze jaja, gdzie kluczowe interesy i wiążące decyzje są poza jego optyką i zasięgiem, a z najwyższej grzędy Tusk pozbawia go i powagi, i zabawek, nawet jego chadeckie idee śpią znudzone nim do spodu, nie mówiąc już o zadęciu „w temacie” Instytutu im. Macieja Rataja. I teraz kwili niczym chędożona przez sępy turkaweczka. Koalicjant Kwiatkowski robi sobie z niego zwykłe jaja, prawiąc mu niby-dusery, a dwaj ordynariusze na niedzielnej herbatce u Rymanowskiego robią z niego furkoczący wiatrak. Żenada. Obciach. Bezjajeczność.

 

*             *             *

Gdyby co trzeci z nich zrobił co trzeba…! A tak – samochędożą się spoglądając wciąż w sondażowe lustra, które zresztą sami sobie obstalowują, żeby nie ryzykować plam na wizerunku.