Epanástasi

2017-11-07 08:48

 

W starogreckim języku koine[1] jest słowo „επανάσταση” (epanástasi), używane np. przez Arystotelesa (odnotowane w pośmiertnej „Etyce Nikomachejskiej”, Ἠθικὰ Νικομάχεια), które odruchowo tłumaczy się jako „rewolucja”. W rzeczywistości oznacza ono wszelkie „publicznie gwałtowne” formy podważania ładu, wyrażenia niezadowolenia z tego co zastane, co stanowi zbiorowe doświadczenie: mamy więc w tym słowie insurekcję, rebelię, rewoltę, powstanie, bojkot, apel, manifestację (nie mylić z „pochodem”), protest. W rzeczy samej „epanástasi” – to ezoteryczna jedność sumień przeciwstawiona namacalnej, dolegliwej praktyce rzeczywistej.

Dlatego definicję ΕΠΑΝΆΣΤΑΣΗ formułuję następująco: jest to eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości. Oczywiście, niezbędny jest tu „rozbiór” definicji na „czynniki pierwsze”.

Zanim to nastąpi – użyję kluczowego słowa „orientacja”, w rozumieniu: takie ustawienie się obserwatora-uczestnika, w którym jest on możliwie najlepiej przygotowany do inteligentnej analizy (poboru danych, ich selekcji i przetwarzania, ostatecznie wnioskowania) i/lub do najlepszego pozycjonowania w debacie-walce wobec „podobnych sobie” oraz wobec „innych” (w tym obcych, albo wrogich).

Epanástasi – to stan społeczny, który wymusza na każdym obserwatorze-uczestniku ową orientację, działania zmierzające do przyjęcia pozycji orientacyjnej (i zarazem orientującej), na przykład do wpisanej w dychotomię deklaracji „za” albo „przeciw”. „Dekownictwo” w takiej chwili nieuchronnie przynosi straty bieżące-doraźne, jak też obniża potencjał na „chwile następne”, kiedy epanástasi będzie „rekapitulowana-konsumowana”.

Cztery słowa użyte w definicji (1 eksplozja 2 zespolonej 3 wektorowo 4 nie-tożsamości) – przestają „funkcjonować”, jeśli nie są „podszyte” pierwiastkiem orientacji, przy czym mowa o tym znaczeniu „orientacji”, który mówi o pozycjonowaniu przestrzennym (twarzą „ku czemuś”, albo plecami, bokiem, niczym kompas).

Eksplozja

Eksplozję rozumieć wypada tutaj jako koniunkcję, współ-zajście w „chwili” (niezwykle krótki interwał czasowy) kilku komplementujących się okoliczności, składających się na gwałtowność: duża ilość „materiału łatwopalnego”[2], obecność detonatora, zapłon-iskra, stężenie krytyczne ognia[3], reakcja łańcuchowa, „nadciśnienie” produktów reakcji łańcuchowej, wielowymiarowe promieniowanie nadzwyczajne, zdolność niszczycielska (oznaczająca dla filozofa tyle, że sama eksplozja i jej rzeczywiste albo przewidywane skutki okazują się tu-teraz „ważniejsze” niż wszystko pozostałe).

Eksplozję pojmuję zatem jako zdarzenie szczególne, nietypowe, niecodzienne, które w dosiężnej zmysłami i pojmowaniem przestrzeni generuje „plazmę”. Pojęcie Plazmy znamy przede wszystkim z termodynamiki i tam oznacza ono praktycznie nieskończoną wielość swobodnych cząstek elementarnych „przykrywającą” wszystko inne. Fizycy w podręcznikach podkreślają, że ta wielość jest „zjonizowana”, ale zauważmy, że owo zjonizowanie (inaczej: naładowanie elektryczne) nie jest „substancjalne samo w sobie”, tylko wynika ze „swobodności”, z tego, że „minusy nie zeszły się z plusami”. Cechą istotną, definiującą Plazmę jest zatem „swobodność” elementarnych cząstek, a nie echo tej swobodności w postaci zjonizowania-naładowania[4].

Eksplozja społeczna (tak jak ją rozumiemy potocznie) jest właśnie wydarzeniem przeistaczającym (chwilowo) materię społeczną-uspołecznioną, liczne ukształtowane jednostki i ich konstelacje (rodziny, grupy, wspólnoty, społeczności, sąsiedztwa, firmy, organizacje, środowiska, hierarchie) – w miriadę, mrowie „cząstek swobodnych” stanowiących co najwyżej zbiorowość, a poddane manipulacji – stanowią tłum[5].

W tym sensie Epanástasi – można powiedzieć – zaczyna się od eksplozji społecznej, a kończy po ustaniu „wzbudzenia” powrotem „swobodnych cząstek” do swoich konstelacji, zapamiętanych z „tuż przed” albo nowych.

Odrębnego omówienia wymagałoby spostrzeżenie, że istnieją „eksplozje uśpione”, które w sensie społecznym oznaczają przebudowę „niewidzialnej plazmy społecznej” w „nowe formacje społeczne”. Tymi słowami opisuję zjawisko dysydencji, przejawiającej się pomieszaniem „emigracji wewnętrznej” z „konspiracją”: emigracja wewnętrzna tu oznacza „autyzm” wobec sztafażu reżimowego, oficjalnego, a konspiracja oznacza biopolitykę[6] nastawioną na l'état parallèle  (równoległy reżim polityczny, równoległe państwo, tu bardziej pomyślane jako „samorząd-samorządów”.

Z fenomenem „eksplozji” nierozerwalnie złączony jest fenomen OVO. Na przykład – jeśli akceptować hipotezę o Wielkim Wybuchu – w jego „pierwszej chwili” ukształtowały się wszystkie prymarne, a zarazem pleromalne[7] prawa Kosmosu i Natury (w konsekwencji: Społeczeństwa), osobliwe „arché”, Zasada. Na przykład prawo powszechnego ciążenia, inne prawa fizyki, chemii, biologii. Konfucjusz w tej samej sprawie serwuje opis Zasady jako przesłanie natury etycznej, stawiając pięć elementarnych wymogów: Ren, Yi, Zhi, Xin, Sāngāng , wziętych „wprost” z praktykowanej w Azji Południowej i Wschodniej analizy-doświadczania Uniwersum[8].

Kiedy Materia po Wielkim Wybuchu ustabilizowała się wedle Zasady (co nie przeczy „tygleniu się, wrzeniu”) – OVO wygasło, zaniknęło, obumarło. Człowiek działa wbrew temu, wstrzykując do rzeczywistości społecznej OVO w postaci Państwa: najgłębszą filozoficzną istotą Państwa jest jego imperatyw „aktualizowania”, przeredagowywania Zasady, podważania „wieczności, nieśmiertelności” praw.

Eksplozje społeczne – jak dotąd wszystkie znane – mają miejsce zawsze, kiedy „twórczość redakcyjna” Państwa (OVO) zbyt dotkliwie uwiera Społeczeństwo i nieostrożnie obchodzi się z etosami czy sztafażem.

Zespolenie

Zespolenie jest czymś pośrednim między spontanicznością i ładem. Oznacza bycie „w”, bycie „z”, ale bez dodatkowej „instrukcji”, czyli odpowiednie do biblijnego pojmowania miłości. W przykazaniu „będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” znajdujemy nakaz bezwarunkowego traktowania dowolnego człowieka („innego”) w taki sam sposób, w jaki traktujemy siebie: znajdowania powodu do „przejścia ponad” niecnotami i bezeceństwami oraz uczynkami niegodnymi, wybaczania drugiemu (tak jak sobie), że ów drugi jest nie tak doskonały, jakby można odeń oczekiwać, gotowości niesienia wsparcia bezinteresownego i bezwarunkowego. Przykazanie to traci(łoby) cały swój urok, gdyby było zakute w procedury, algorytmy, normy, standardy, przepisy, certyfikaty, upoważnienia, dopuszczenia, wtajemniczenia – a bywa, że właśnie taki reżim „strzeże” owego przykazania, w niektórych wyznaniach-religiach, porządkach.

Między spontanicznością a ładem, między rhizomalnością (Guattari, Deleuze) a fraktalnością (Mandelbrot, Carathéodory, Hausdorff) mamy przestrzeń „plazmatyczną”, w której swobodne jednostki „przystąpiły do siebie wzajemnie” i bez warunków wstępnych, najczęściej też bezinteresownie skłonne są do budowania „od nowa” albo przywoływania „wedle pamięci” rozwiązań (re)konstruujących zbiorowość, pod „postulowaną nieobecność” społecznego, tym bardziej politycznego OVO.

Kiedy mowa o odczuciach społecznych – zespolenie kojarzy się nierozłącznie z poczuciem „bycia razem”[9], kiedy to jakże różnorodne i rozmaite „ja” poddają się automatyzmom czyniącym z nich spójny, wewnętrznie komplementarny żywioł (to co nas różni to drobnostki), nadając im „samo-napęd”, wyposażając wszystkich w taki sam „gadget” liahony[10], czyli diligencji nastawionej na pełną współpracę wszystkich ze wszystkimi, tak pełną, tak zinternalizowaną, że zanika poczucie „obowiązku” i „uległości”, choć nie rodzi się też „entuzjazm”[11]. Po prostu: tak jest – bo jest.

Człowiek zespolony – to człowiek bezgranicznie wpasowany w zbiorowość, czerpiący „siebie” z jej istnienia i poprzez nią, utożsamiający się z nią nie na skutek nakazu, racjonalnego wyboru, tylko ślepo,  – ale nie bezwolnie, bo treścią tego utożsamienia jest Racja Wspólna i Nadrzędna.

Wektor

W naukach matematycznych wektor wyposażony jest w trzy atrybuty: punkt wyjściowy (kotwiczący obserwację), długość (obrazującą siłę, natężenie, wielkość zjawiska) oraz kierunek-zwrot (wiązka potencjalnych „punktów docelowych”, nowych zakotwiczeń)[12].

Przekładając to na język „rewolucji” znajdujemy szybko porozumienie: oto jest rzeczywistość (jej aspekt, element), od której z taką lub inną stanowczością wychodzimy, odrzucamy ją, negujemy – by osiągnąć inną rzeczywistość (aspekt, element), pożądany.

Potrzebna jest tu refleksja ekonomiczna. Otóż eudaimonicznym[13] „imperatywem postępu” w ekonomii jest cztero-wymiarowy „interes-paradygmat”: Zysk (minimalizacja fatygi, maksymalizacja korzyści) i Notacja (wzrost potęgi-mocy, uświęcenie tabu-znaczenia). Łącznie nazywam ten imperatyw Magnificencją, która ma doprowadzić podmiot gospodarujący do stanu Monumentu: oczywiście, im większa monumentalność, tym mniej pretendentów jej dostępuje, bowiem „po drodze” podmioty wzajemnie się eliminują, dokonują anszlusów, amalgamacji, itp.

To co w tym pomyśle odnosi się wprost do kategorii „wektor” – to ów imperatyw nakazujący porzucać i odrzucać to co niemiłe, uciążliwe, trudne, niechciane (np. trud, poświęcenie, praca) – a pożądać tego co przyjemne, miłe, pożywne (np. konsumpcja, wygoda, lepsze „terms of trade”). W oczywisty sposób matematyczne pojęcie Wektora wspomaga koncept Magnificencji, jeśli punktem wyjścia jest nasza niewielkość-słabość, a punktem docelowym – każdy, który jest bliższy wyobrażalnemu Monumentowi.

W sytuacji rewolucyjnej[14], kiedy nowy porządek jest już skoszarowany[15], ale nie jest wielo-jednostkowo uświadomiony, dopiero/jeszcze wdrukowuje się multi-singularnie (tego pojęcia nie wprowadzili Le Bon i Tarde)[16]  – następuje ujawnienie, a właściwie konfirmacja wcześniej wdrukowanego[17] imperatywu, dokonujące się tak samo, jak „olśnienie” pana Jourdein’a z molierowskiego dzieła „Le Bourgeois gentilhomme” (Mieszczanin szlachcicem), który zauważa ze zdumieniem i satysfakcją, że – niczym szanujący się literat – mówi prozą.

Aby „spełniła się” epanástasi – zbiorowość „cząstek swobodnych” musi mieć „wzbudzone” w sobie liczne pojedyncze wektory, wzajemnie podobne zarówno co do punktu początkowego, jak też co do punktu docelowego (destynacji) i co do kierunku-długości. Skoro mowa o rewolucjach – to słowo „wyzysk” wraz z postulatem „wyzwolenia społecznego” (klasowego) stosunkowo łatwo wynosi na powierzchnię świadomości owo wdrukowane poczucie co dzień ponawianej straty i pragnienie rekompensaty. Takie samo wrażenie wywołują słowa „niewola” w połączeniu ze słowem Ojczyzna, albo słowo „ucisk, terror, despotia” w połączeniu ze słowem „niezgoda” (patrz: niedawny spazm określany hiszpańskimi słowami „indignados-desdentados-huerfanos-inocentes-excluidos”). W Polsce rok wyborczy 2015 owocował eksplozją wektorów „oburzenia” (para-obywatelskiego pospólstwa[18]) coraz liczniejszymi, coraz bardziej uwierającymi wykluczeniami, których „generatorami” były-są (w oczach „elektoratu”) tak zwane „państwa w państwie”.

Nie-Tożsamość

Przeciętny człowiek nosi w sobie dziesiątki, a może więcej rozmaitych identyfikacji: niektóre mają wymiar „nano”, inne są „przeogromnie” znaczące, ale zawsze oznaczają, że człowiek „podpisuje listę obecności” w konkretnej konstelacji (rodzina, grupa, organizacja, firma, środowisko, wspólnota) lub roli społecznej (a poprzez nią – w instytucji społecznej, w reżimie organizacyjno-politycznym)[19].

Można w tym bogactwie tożsamości doszukiwać się hierarchii (labilnych, flexibilnych, zmiennych, dynamicznych), a można – co wydaje się praktyczniejsze – założyć, że stanowią one wiązkę, której kręgosłupem jest kotwicząca „tożsamość prymarna” (kim jestem „choćby nie wiem co”), a otuliną są tożsamości barwiące, będące przyprawami, mniej stałe.

Gdybyśmy mieli wciąż-niezmiennie do czynienia z sytuacją „multitude” (rhizomalną[20] plazmą wielu różnorodnych, ale w pełni swobodnych jednostek) – znaną np. z opisów Machiavelli’ego, Spinozy, Hardta-Negri’ego – tygiel wiązek indentyfikacyjnych ucierałby owe wiązki w jakiś przypadkowy sposób. Ale sytuacje społeczne prędzej czy później popadają w polityczność, co oznacza, że „z zewnątrz” przykładane są do każdej zbiorowości zarówno Etosy[21], jak też Sztafaże[22]. I to one powodują, że jakieś fragmenty naszej „wiązki” są reaktywnie „wzbudzane” (ang. excitation, niem. Angeregte, wł. eccitazione)[23], co oznacza, że – sfokusowani, zorientowani na konkretny element wiązki ludzie (zbiorowo) są w jakiejś sprawie „za” lub „przeciw”. Etosy powodują wzbudzenia pozytywne, sztafaże wzbudzają negatywnie, czyli generują Nie-Tożsamość (negidentity)[24].

Ważna tu jest taka okoliczność, której doszukiwaliby się w zbiorowości G. Tarde albo G. Le Bon, obaj znani jako prekursorzy psychologii społecznej: szczególnie zdaniem tego drugiego „w wyniku następstw rewolucji przemysłowej życie polityczne zaczynają opanowywać tłumy, które pod względem psychologicznym są tworem anormalnym, ponieważ rządzą nimi popędy i cechują je zachowania irracjonalne, ze skłonnością do ulegania sugestii”[25], co obaj autorzy wywodzą z konceptu, że zbiorowości „uspołeczniają” się poprzez bezrefleksyjne (ograniczone refleksyjnie) naśladownictwo mające skłonność do „lawinowej mody”[26]. Obaj też dżentelmeni zauważają i analizują ten aspekt uspołecznienia, który nie wywodzi się z „roślinnie” (plantae) narastających i dojrzewających instytucji społecznych (gdzie prym wiodą takie formy poznania i gospodarowania jak emocje (wartościowanie) czy wyrafinowanie (zdolność do refleksji, analizy), tylko ze „zwierzęco” (animae) wybuchających reakcji spontanicznych (opanowanych przez „kulturę” instynktów i intuicji)[27].

Bywa, że pojedyncza identyfikacja – ale jednoczesna u wielu jednostek – z jakiegoś powodu doznaje nadzwyczajnego, samonapędzającego się, samo-eskalującego, „ejakulacyjnego” wzbudzenia i wtedy możemy mówić o „rewolucyjnej supernowej” (oto właściwa konotacja epanástasi)[28]. Życie codzienne dostarcza wielu sytuacji dających się zaanonsować jako „naszych biją”, albo „huzia na Józia”, mających wszelkie podobieństwa do burzy ogniowej[29], nierzadko związanych z nagonkami i linczami. Takie sytuacje nie pozwalają na jakiekolwiek wyważone zachowanie, działa formuła „kto nie z nami (kto nie oszalał jak my) – ten obcy, ten wróg”. Obrazuje to np. piosenka L. Llacha „L’estaca” (np. słowa …segur que tomba, tomba, tomba…), a także sporządzony na jej kanwie bardziej „ochoczy” hymn Solidarności, „Mury” (…aż zobaczyli, ilu ich…).

Kluczem do tego wszystkiego jest owa Nie-Tożsamość, negidentity, czyli zbiorowa, tłumna, bliska irracjonalności, zapiekła, odrzucająca niechęć do czegoś bardzo konkretnego, co jak drzazga tkwi w rzeczywistości społecznej i nagle zostało wybudzone z „przyzwyczajonej zastałości”.

 

*             *             *

Jeśli zatem posługujemy się określeniem „eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości”, to mówimy o paretowskim „residuum”, osobliwości wymykającej się „tłu” derywacyjnemu, zaburzającej wszystko co bezpieczne i ustalone[30], choć nie zawsze odpowiednie-waściwe.

 

*             *             *

Urzeczeni, a może otumanieni wydarzeniami tłumnymi, podsyconymi spontanicznością, chaosem, burzliwością – pozwalamy, by epanástasi kojarzyła nam się z pojedynczym aktem zaznaczającym się w Historii (małej i dużej, ważnej i błahej), stemplem zawierającym datę, miejsce, obiekt i „nazwiska” oraz „słowa strzeliste”. Tymczasem rewolucja traktuje takie pojedyncze wydarzenia jako „ćwiczenie z taranowania”, które daje wynik oczekiwany (zmianę społeczną, ustrojową, a przynajmniej poważną polityczną) – dopiero po kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu uderzeniach zgodnych wektorowo. Zawsze podaję tu przykład „rewolucyjnego pięciopaku francuskiego” (spazmy rozpoczęte Frondą 1648–1653, poprzez 1789–1799, 1830, 1848, aż po Komunę Paryską 1871), gdzie zmieniały się zarówno postulaty, jak też żywioł tłumny, a przede wszystkim inspiratorzy i animatorzy, „wstrzeliwujący” w „rozentuzjazmowany tłum” pigułki etosu na przemian z bierwionami sztafażu.

Rozróżnienie między Etosem a Sztafażem wydaje się istotne dla analizy „fermentacji rewolucyjnej”. Etos bowiem wprowadza pierwiastki konstruktywne w meandry psycho-mentalne, jest jak urzekający kolorowy latawiec. Sztafaż jest natomiast „drażniący”, potrąca fałszujące struny, wywołuje odruch rewanżu, przywrócenia stanu bliższego oczekiwanemu, wdrukowanemu.

Przede wszystkim Etos, jako współ-budulec Kultury, jest jednym z najważniejszych elementów (i zarazem nośników) uspołecznienia, natomiast Sztafaż jest takim „alter-ego” Etosu, działa w formule „para-uspołecznienia”, wymagającego ustawicznego „dyżuru reżimowego”, przypominania, komend, apeli, dyscyplinowania (odstąpienie od „dyżuru” nihilizuje w krótkim czasie wszystkie „nawyki i odruchy” para-społeczne).

Nowe Nieznane Equilibrum

Pojęcie Equilibrum na użytek peregrynacji naukowych można sformułować jako bilansującą się sumę komplementarnych nierównowag cząstkowych. Tak zresztą Adam Smith czy David Ricardo rozumieją fenomen Rynku (w odróżnienu od Boisquilberta-Leontiefa czy Quesnay’a-Marksa). Pojęcie to znamy z tytułu książki Janosa Kornaia[31], teoretyka systemów ekonomicznych, ale można przyjąć, że obejmuje całość relacji społecznych: Gospodarkę, Politykę, Świadomość, Kulturę, Samopomoc Wzajemniczą, Uspołecznienie – wszelką obiektywizację.

Epanástasi – które pojawia się jako „fenomen-uczestnik” przemiany rewolucyjnej w chwili, kiedy dotychczasowe Equilibrum jest osłabione, zdezintegrowane, „przechylone” niebezpiecznie (ryzyko implozji) pod „ciężarem” niektórych nierównowag składowych – jest w swym wymiarze kulturowo-cywilizacyjnym ucieczką ze „starego” Equilibrum” ku innemu, o którym wyobrażenia są mgliste, więc ową destynację można nazwać co najwyżej „nonequi”, Nowym Nieznanym Equilibrum.

W tym sensie epanástasi jest aktem ewolucyjnym, częścią „ciągu” albo „galerii” aktów, krokiem na drodze rozwojowej: nie inaczej bowiem trzeba rozumieć Ewolucję, jak wyjście poza horyzont „znany-oswojony” ku rzeczywistości „nieznanego status quo”.

Bo nawet jeśli trzymamy się początkowej „definicji” epanástasi (eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości) – to wektor nie zawsze „się spełnia” co do destynacji, multi-singularity nie ma przesadnej „skłonności, by trzymać się założeń”, czyli dyktowanych przez Etos i Negidentity wyobrażeń o przyszłości. Rewolucje wymykają się założeniom, pomykają swoją drogą.

Epanástasi w języku ekonomicznym

Cztery aspekty ekonomii (Zysk jako koniunkcja minimalizacji fatygi i maksymalizacji korzyści oraz Notacja jako maksymalizacja potęgi-mocy i uświęcenie tabu) – są „zorientowane” na „destynację” w postaci Monumentu.

Gospodarczy wymiar Monumentu jest łatwy do spenetrowania: kiedy zmienia się Instrumentarium[32] i Tło[33] – ludzkie myślenie o Monumencie ulega przeobrażeniu, a poszczególne elementy Tła i poszczególne Instrumenty są przewartościowywane. Można przecież mówić o rewolucji agrarnej (kiedy człowiek porzucił zbierackie i myśliwskie wyznaczniki Magnificencji i osiadł pośród upraw oraz hodowli), można mówić o rewolucji przemysłowej (kiedy człowiek porzucił podporządkowanie się Naturze i zaczął przetwarzać surowce wedle tzw. momentu idealnego pracy), można mówić o rewolucji tele-informatycznej (kiedy to co rzeczywiste jest wirtualnie modelowane w przestrzeni zdigitalizowanej, a dopiero potem aplikowane). W tych przypadkach miały miejsce długie procesy rewolucyjne, pełne „poszczególnych” eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości.

Kolejne doświadczane gospodarcze epanástasi przypieczętuje proces rewolucyjny, kiedy pokolenie „wnuków” nie jest w stanie poradzić sobie w rzeczywistości „dziadków”. Możemy sobie wyobrazić świat bez szos, silników, elektryczności, urządzeń sterowniczych, AGD, gadgetów elektronicznych, laserów, tkanin, sądów, policji, kościołów, budynków i sieci „inteligentnych” – ale gdyby nas rzeczywiście-prawdziwie ich pozbawiono – popadlibyśmy w nędzę.

Rewolucje gospodarcze borykają się na przemian to z atomizacją, to z koncentracją. Odrzucenie „zastanego” jest zarazem zerwaniem dziesiątków więzi nanizanych przez owo „stare”. Wygenerowanie „nowego” przez polityczne OVO – jest osobliwym upoważnieniem do nowej koncentracji więzi.

Ekonomia-gospodarka (opis-rzeczywistość) – to znakomite pole obserwacji zrywów epanástasi, bowiem mało jest tak wyrazistych tożsamości, jak te „pochodzenia ekonomicznego”.

RESUME

Analizując procesy rewolucyjne – i konkretne wydarzenia nazywane rewolucjami – warto przyswoić sobie pojęcie epanástasi i wyobrazić sobie ciąg-galerię epanástasi jako proces rewolucyjny. Proponowana definicja epanástasi – czyli: eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości – to owoc takiego właśnie podejścia

 

Przypis semantyczno-etymologiczny

Pełnię słowa „epanástasi” oddają trzy jego „trakcje”: „epi”, „pan” oraz „stasi”. Trakcja „epi” (patrz: epoka, epicentrum) oznacza coś esencjalnego i nieco wywyższonego. Trakcja „pan” (patrz: panaceum, panegiryk) oznacza coś rozlegle wpływowego, może nawet dominującego. Trakcja „stasi” (patrz: ) oznacza coś niezbywalnego, stałego, wrysowanego w rzeczywistość.

 Jan Herman

 

Pojęcia kluczowe dla notatki: epanástasi, ovo, magnificencja, zysk, notacja, plantae, animae, etos, sztafaż, negidentity, wektor, eksplozja, plazma, residuum, pleroma, rewolucja, rhizoma, fraktal, konstelacja, multi-singularity, nonequi, instrumentarium, tło,

 

 



[1] Koine (od gr. ἡ κοινὴ διάλεκτος, he koine dialektos – wspólny dialekt) – to specyficzny wymiar greki, wyrosły z potocznej (nie-literackiej) postaci języka, powszechny w basenie Morza Śródziemnego od IV wieku przed Chrystusem po IV wiek naszej ery. Używany był jako „dysydencka lingua franca”, sceptyczny  wobec imperialnej łaciny „supraregional language”, czego najlepszym przykładem jest Nowy Testament, dzieła eklezjastów, ale też ówczesny żargon kupiecki, dyplomatyczny, filozoficzno-naukowy;

[2] Materiałem wybuchowym nazwijmy np. proch strzelniczy, tlen, „nabuzowanych” ludzi;

[3] Choć z fizyczno-chemicznego punktu widzenia ogień nie stanowi jednolitego zjawiska, ale koincydencję różnych zjawisk, w kulturze utrwaliło się odbieranie ognia jako pojedynczego, spójnego bytu, o rozległym znaczeniu kulturowym i cywilizacyjnym (por.: Pedia). Dla Heraklita ogień jest „arché” (pra-zasada, przedludzka, nie-sztuczna) – i w tym znaczeniu słowo to zostało tu użyte;

[4] Warto zauważyć, że starogreckie słowo „plazma” (πλάσμα) oznacza „pan-lepiszcze”, czyli substancję podatną na kształtowanie, w odróżnieniu od „materii” (ύλη, ýli), która oznacza różnorodność bytów ukształtowanych, nie-surowych, niełatwych plastycznie (gwoli prawdzie, ýli jest pojęciem szerszym, włączającym Plazmę, ale celowo, „dydaktycznie” przeciwstawiam sobie Materię i Plazmę);

[5] Tłum – w socjologii zbiorowość ludzka przyjmująca formę czasową i niezorganizowaną. Jednostki w tłumie zawsze przebywają w bliskości fizycznej i mają wspólny obiekt zainteresowania. Tłum może też przejawiać wspólnie ukierunkowane spontaniczne działania. W takiej sytuacji w tłumie dochodzi często do naśladownictwa i (chwilowego) wyzbywania się indywidualizmu. Często też uczestnicy tłumu czują się silniejsi i tracą zdolność obiektywnej oceny sytuacji;

[6] Biopolityka jest jakże ludzkim, choć wywiedzionym z form przedludzkich, społeczno-organicznym sposobem manifestowania się Życia, obok Metabolizmu i Prokreacji. Odpowiada mi pojęcie „biopolityki” serwowane przez A. Negri’ego w takich opracowaniach (wspólnie z M. Hardtem) jak Imperium, Multitude, Commonwealth;

[7] Pojęcie Pleroma (πλήρωμα) oznacza, na przykład u Platona, zupełny i kompletny zbiór doskonałych form-wzorców-idei wszystkiego, co jest, było i będzie, z których następnie Rzeczywistość czerpie tworząc niedoskonałe „podróbki”. Chrześcijanie w πλήρωμα wyposażają Jezusa, nosiciela Pełni Doskonałości, nie zmieniając znaczenia samego słowa;

[9] Mowa o rozmaitych konstelacjach ludzkich, które w słownikach pod hasłem „community” dają takie wyniki jak społeczność, wspólnota, gmina, społeczeństwo, zbiorowość, wspólność, gromada, publiczność, światek, ogół, poczet. Dla wygody, ale i dla większej precyzji ograniczam się (JH) do opisywania „konstelacji” jako rodziny, grupy, sąsiedztwa, organizacji, firmy, środowiska. Dla przykładu: community – jako "a group of people living in the same place or having a particular characteristic in common” (group, section, body, company, set, circle, clique, coterie, ring, band, faction), albo jako “a group of people living together and practising common ownership” (brotherhood, sisterhood, fraternity, confraternity, sorority, colony, institution, order,body, circle, association, society, league), a także jako “a particular area or place considered together with its inhabitants” (district, region, zone, area, local area, locality, locale, neighbourhood), czy jako “the people of a district or country considered collectively, especially in the context of social values and responsibilities, inaczej: society” (population, populace, people, citizenry, public, general public, body politic,collective). Dodajmy jeszcze takie synonymy jak similarity, similar nature, likeness, sameness, comparability, correspondence,agreement, alignment, parallel, parallelism, closeness, affinity, archaics emblance;

[10] Słowo „liahona” można symbolicznie objaśnić zachowaniem mrówek czy pszczół: ich całe jestestwo i wszystkie funkcje życiowe podporządkowane są „matce” i tylko w takim „zakodowaniu” są przydatne rojowi-mrowisku (nieco inaczej wygląda to w przypadku stada ssaków, symbiotycznej kolonii roślin i zwierząt, ławicy ryb, klucza ptaków (albo tzw. lotu, kiedy ptaki zbierają się w niepoliczalne rzesze). Hordom ludzkim (konstelacjom) wiele brakuje w stosunku do dowolniej wymienionej tu formuły. Co do materialnego, fizykalnego obiektu: z objaśnień rozrzuconych w różnych źródłach można domyślić się, że liahona to twór piaskowy, odpowiednik „róży pustyni”, powstały na skutek „sklejenia” się ziaren w obiekt wielkości pięści-głowy, który poprzez swoje ułożenie (pod piaskem naleciałym później) wskazuje kierunek stałych wiatrów, czyli kierunek geograficzny – tak rozumiana liahona jest „jednorazowego użytku”, odkopana z piasku (odkryta) ulega degradacji lub zmienia „orientację” Róże pustyni tworzą się w niescementowanym piasku tuż poniżej powierzchni ziemi w sytuacji, gdy wody gruntowe dzięki procesom kapilarnym migrują ku powierzchni, gdzie wskutek wysokiej temperatury odparowują, a zawarte w nich siarczany wapnia krystalizują w osadzie piaszczystym. Rzadziej mogą też powstawać dzięki krystalizacji gipsu podczas odparowywania wód słonych jezior;

[11] Epanástasi można zatem rozumieć też jako odmowę (zasiew negatywny) neutronowego samo-uczenia się, uspołecznienia – na rzecz zasiewu samodyscypliny opartej na indywidualnych „wdrukach”, samo-zamknięcia się w formule plazmatycznej zbiorowości, nie-społeczności;

[12] Wektor – to istotny w matematyce elementarnej, inżynierii i fizyce obiekt mający moduł (zwany też – zdaniem niektórych niepoprawnie – długością lub wartością), kierunek wraz ze zwrotem (określającym orientację wzdłuż danego kierunku);

[13] Eudajmonizm – to konwencja moralno-etyczna oraz koncept społeczno-kulturowy wynoszący najszerzej rozumiane szczęście (spełnienie) na sam wierzch ludzkich dążeń oraz motor tych dążeń;

[14] To jest bardzo konkretne pojęcie, oznaczające potocznie, w skrócie stan, w którym „stare JUŻ nie może, a nowe JESZCZE nie może”;

[15] Skoszarowanie rozumiem tu jako wpasowanie w jakieś ramy reżimowe pojedynczych, nie zespolonych ze sobą obiektów, pozostających wyłącznie w relacjach reżimowych, służbowych, bez uspołeczniających asocjacji;

[16] Wielo-jednostkowość (multi-singularity) najlepiej opisuje wyobrażenie sobie miriady różnorodnych opiłków (różnobarwnych metali), które poddają się identycznemu co do treści „magnesowi” (niwelującemu różnorodność-kolorowość) i pod jego wpływem zachowują się „para-społecznie”, tak jakby były na końcu długiego i złożonego procesu uspołecznienia: owo „para-uspołecznienie” znika jak kamfora w sytuacjach staro-codziennych, poza symfonią tłumu, pozostaje tylko „skoszarowanie”, działające identycznie jak „korpus rezerwistów”, gotowych na ogłoszenie alertu natychmiast się u-para-społecznić. Owo tlące się, uśpione skoszarowanie sprzyja konsekwentnemu uświadomieniu nowego ładu, aż stanie się od – dla każdej jednostki z osobna – elementem osobistej, prywatnej Racji;

[17] Wdrukowanie (ang. imprinting, niem. Prägung), po polsku również naznaczenie lub wpojenie – to utrwalenie się (praktycznie nie podlegające modyfikacji) wzorca swojego rodzica, rodzeństwa, autorytetu, a nawet bezosobowej „formuły” oraz typowych dla gatunku zachowań obserwowane u młodych organizmów (inne tuż po narodzeniu, inne w niemowlęctwie, dzieciństwie, młodości), występujące pulsacyjne (w kilku „burzach”) w ściśle określonych momentach rozwoju osobniczego (tzw. okresy krytyczne czasami trwające ledwie kilka godzin, ale też „ćwiczone-trenowane”). Co prawda – to uwaga moja, JH – podręczniki ograniczają pojęcie „wdrukowania” do chwil „około-natalnych”, ale intuicja każe domyślać się „pulsacyjności” tego mechanizmu;

[18] Wyrażenie to ma oddać młodo-agambenowskie rozumienie Ludu, który doprowadzany jest do stanu, w którym każdy z osobna staje się „L’uomo senza contenuto”, czyli resztką, ruiną człowieka, przestającego mieć cokolwiek do powiedzenia, również samemu sobie (patrz: książka-esej o tym tytule z roku 1970);

[19] Potwierdzają tę obserwację liczne badania socjologiczne, np. …

[20] Za Guattarim-Deleuze’m słowo „rhizoma”, dosłownie oznaczające po francusku (i łacinie) „pnącze” – pojmuję jako „spontaniczny bezład”;

[21] Etos – to wedle podręczników zbiór idealnych,  jasno określonych wzorów kulturowych (ideałów), realizowany i obowiązujący w grupie społecznej, społeczności czy kategorii społecznej. Dodam (JH), że etos jest zatem częścią Pleromy, wspominanej w niniejszej notce;

[22] Sztafaż – to zeskorupienie, narośl, strup ograniczający swobodę widzenia i poruszania, który jest pozostałością po – niegdyś użytecznej, porządkującej – sieci, strukturze, systemie;

[23] Stan wzbudzenia fizycy wiążą z kondycją energetyczną atomu: wzbudzenie następuje wtedy, kiedy ta kondycja jest skokowo „doładowana” ponad sytuację zrównoważenia, czyli „spokojnego”, neutralnego bilansu energetycznego;

[24] Znakomity przykład „negidentity” – to „precz z komuną”, wyrażający niechęć-wstręt do wszystkiego, co związane z lewicowością, rosyjskością, poniekąd też partyjnością i nomenklaturą-decydenturą;

[25] Temat ten Le Bon rozwija w swoich książkach „L'homme et les sociétés” (1881), „Les Lois psychologiques de l'évolution des peuples” (1894), ostatecznie w „La psychologie des foules” (1895);

[26] W nieco innych sformułowaniach pogląd ten znajdujemy u Tarde w takich opracowaniach jak: „Les lois de l'imitation” (1890), „La logique sociale” (1895), „L’opposition universelle. Essai d’une théorie des contraires” (1897) – ta ostatnia pozycja szczególnie wspiera koncept epanástasi tu przedstawiany;

[27] Dostrzegam (JH) dwie „natury” Człowieka (np. gospodarującego poddającego się imperatywowi postępu, polepszającego swoje status quo): bywa człowiek współ-tworzywem „flory”, gdzie dominuje ukorzenienie, stabilność, narastanie, potężnienie, samo-ubogacanie – a bywa współ-żywiołem „fauny”, gdzie dominuje mobilność, krańcowa elastyczność, drapieżność, bezkompromisowa, survivalowa, „gra wszystkich ze wszystkimi o wszystko” opisana w „Leviatanie”. Dostrzegam też, że „zwierzęcość” homo oeconomicus (zajętego przede wszystkim staraniami o Zysk) jest niższego rzędu od jego „roślinności” (nastawionej na Notację);

[28] Na przykład strajki gdańskie 1980 (pomijając „echo” wcześniejszych, lipcowych wydarzeń na Lubelszczyźnie) – spowodowane były odruchem solidarnościowym wobec Anny Walentynowicz, która dla wielu stoczniowców była „swoja”, więc skrzywdzenie jej przez kierownictwo stoczni odebrano jako „napaść” na „każdego z nas”;

[29] Burza ogniowa (niem. Feuersturm, hiszp. tormenta ígnea, fr. tempête de feu) – to tak duże nagromadzenie wzajemnie na siebie oddziałujących źródeł ognia (płomieni), że powstaje rozżarzony komin gorącego powietrza, który zasysa powietrze (tlen) z bezpośredniego otoczenia i zamienia wszystko wokół w jeden wielki żar, z epicentrum, do którego „wichurowo” wsysane są wszystkie czynniki wspierające ogień;

[30] Pareto wprowadził pojęcia „residuum” i „derywacja” chcąc podkreślić sytuację „osobliwość na tle”. Residuum w jego rozumieniu jest „punktem-uskokiem” w jednorodnej-ciągłej przestrzeni derywacyjnej;

[31] Kornai Janos, Anti-Equilibrum, 1971;

[32] Instrumentarium (toolbar) – tu rozumiane jest jako zestaw narzędzi rzeczowo-materialnych i systemowych wspomagających „operowanie”;

[33] Tło (fon) – tu rozumiane jest jako wszystko, co pozostaje poza statusem „czynnym”, ale uczestniczy biernie w opisie (fragmentu, aspektu, wymiaru) rzeczywistości;