Eastern

2015-04-18 16:49

 

Mam wrażenie, że Opatrzność, działając wspólnie i w porozumieniu z Naturą, obdarza wszystkie zbiorowości ludzkie jednakowymi talentami, niezależnie od płci, rasy, wyznania, itd., itp. Żal tylko, że na Ziemi niektóre miejsca są cieplejsze, a inne chłodniejsze, jedne żyzne, inne mniej.

Są zatem inne okoliczności, które powodują, że dobrodziejstwa i błogosławieństwa gospodarcze nie są dzielone równo, a na pewno nie sprawiedliwie.

Jako, że największym łupieżcą świata i historii jest USA (kto nie wierzy, ten niech prześledzi, ile kasy, ludzi, ziemi, rządów innych państw – i jakimi metodami – przeszło we władanie amerykańskiego państwa i obywateli) – posłużę się jakże amerykańską konwencją westernu (skądinąd szowinistycznej, propagandowej, „socrealistycznej” formuły artystycznej).

Najpierw niezawodna Pedia:

Western – gatunek filmu fabularnego, powieści awanturniczej albo sztuki scenicznej, obejmujący utwory, których akcja rozgrywa się w okresie kolonizacji i stabilizowania się życia na terenach zachodnich stanów USA, zwanych Dzikim Zachodem. Jest charakterystyczną formą amerykańską, chociaż był uprawiany również przez twórców rodem z Europy.

Klasyczny western charakteryzuje się pewnymi stałymi cechami, z których podstawowymi są:

·         tematyka związana z wydarzeniami historycznymi na Dzikim Zachodzie w drugiej połowie XIX w. (walki z Indianami, wojna secesyjna, budowa kolei transkontynentalnej, walka z przestępczością, „gorączka złota” hodowla bydła itp.)

·         wyrazista akcja o dobitnie zarysowanym konflikcie dramatycznym (starcie sił reprezentujących wartości pozytywne z siłami zła), najczęściej powiązanym z wątkiem miłosnym

·         główny bohater (kowboj, traper, szeryf, „jeździec znikąd”) odznaczający się budzącymi sympatię cechami: szlachetnością, odwagą, przedsiębiorczością, wielką sprawnością fizyczną i siłą – przedstawiony na tle uschematyzowanego zespołu postaci ubocznych (śmiała dziewczyna, prawy i odważny szeryf, bywalcy małomiasteczkowego saloonu, Indianie, złowrodzy przeciwnicy, lojalni przyjaciele)

·         obowiązkowe składniki awanturnicze: strzelaniny, bójki, konne pościgi

·         operowanie efektownymi plenerami Dzikiego Zachodu (rozległe prerie, skaliste wąwozy).

 

Polski, a właściwie środkowo-europejski „dziki wschód” jest niewątpliwie obszarem kolonizowanym przez „pionierów” wielkiego i średniego biznesu oraz finansjery. Przywożą ze sobą nieznaną w tej części świata ideologię „duży może więcej”, religię (pieniądz otwiera wszelkie drzwi), kulturę obcowania (zwaną oględnie asertywnością). Zajmują rozmaite „działki” jak swoje, jakby nie były wcześniej zasiedlone, panoszą się jak we własnym kraju, dopuszczając się instruowania naszych urzędników, co mają czynić i kiedy. Rozbijają zastane struktury i wspólnoty, dyktują nowe formuły zrzeszeniowo-organizacyjne. Kiedy już udzielają pomocy – to w postaci karykaturalnej, kosztującej nas więcej niż zwykły rynkowy zakup (patrz: „Europa karmi, Ameryka strzeże”).

My zaś – zamiast zareagować po amerykańsku (my home is my castle) i wypalić do takich z dwururki – najwyraźniej uważamy, że gościnność ważniejsza od spichlerza (zastaw się a postaw się). Do tego trwonimy – uzbierany przez pokolenia – kapitał międzynarodowy, zaklęty w haśle „za wolność naszą i waszą” (vide: Irak). Wysoko niosąc sztandar Solidarności – jednocześnie wpuściliśmy do kraju kulturę „tyle zysku co w pysku”, „ratuj się kto może”, „po trupach do celu”. Afera goni aferę – a my zamiast im łeb ukręcać – zazdrościmy, sami wymyślając dla siebie nowe.

Jeśli zauważyć, że większość napisów w przestrzeni publicznej jest obcojęzycznych – to właściwie tylko ślepy nie widzi, że powolutku jesteśmy zaganiani do rezerwatów. No, i tam w ramach rekompensaty możemy sobie pędzić bimber (czyli robić geszefty na swoją miarę).