Dwa zarzuty, oba (nie)poważne

2017-12-04 10:06

 

Jest taki niezmaczny dowcip, ukazujący działanie na masową wyobraźnię. Otóż kiedy zawołasz na ulicy „hej, kobieto” – zaledwie kilka osób zwróci na to uwagę. Ale kiedy zawołasz „ty stara małpo” – wszyscy przechodnie się zainteresują.

Właśnie taki „patent” zastosowano na osobie Dra Mateusza Piskorskiego. Zawołano: ty szpiegu, ruski, chiński, irański! I teraz już nikt nie ujmie się za obywatelem siedzącym na bezdurno w areszcie, bez powodu, w utajnionym dochodzeniu politycznym. Bo dla każdego zdrowego człowieka „obcować” ze szpiegiem, proputinowcem, komuchem, przyjacielem faszystów, i co tam jeszcze krzyczą za Mateuszem – to za dużo. Najlepiej trzymać się z daleka…

 

*             *             *

Wobec Dra Mateusza Piskorskiego wysuwa się właściwie wyłącznie dwa zarzuty, do których warto się odnieść.

Pierwszy zarzut dotyczy jego „młodocianej” aktywności w przestrzeni nazywanej „neopogańską”. Odpowiadam na to: a ja na przykład jestem od lat "

młodocianych” – harcerzem. Różnica między mną a Mateuszem – różnica która nas zbliża – jest taka, że on stosunkowo szybko przestał być neopoganinem (zachowując z młodości to co czyste i cenne) – a ja harcerzem nigdy być nie przestanę (bo za czyste i cenne uważam to samo co Mateusz).

Drugi zarzut dotyczy jego sympatii pro-rosyjskich. Odpowiadam na to: kiedy na początku lat 90-tych założyłem prywatny biznes (bo jako dyrektor „uspołeczniony” czułem się przesadnie skrępowany) – to sponsorowałem ruch naukowy, a uczeni z wdzięczności „doprowadzili” mnie do Wice-Mera Leningradu (dziś: Sankt-Peterburg). Urzędnik ten pomógł mi w biznesach, nie wziąwszy ani kopiejki „pod stołem”. Po latach, kiedy B. Jelcyn mianował tego urzędnika szefem FSB – dowiedziałem się, „z kim grałem”. Czy w związku z tym raczy mnie ktoś nazwać „pro-putinowcem”?

 

*             *             *

Przypadek Dra Mateusza Piskorskiego ma dużo groźniejsze konsekwencje, i to polityczne: oto teraz inicjujemy kampanię na rzecz wybrania go Prezydentem Warszawy. I pierwsza, przewidywalna zresztą, reakcja – to: oszalałeś, człowieku?

Już raz pisałem:

1.       Mateusz jest byłym posłem, i to nietuzinkowym, bo rzecznikiem rządowego ugrupowania (Samoobrony). Nieznane są żadne fakty, na mocy których możnaby oskarżyć Mateusza o sprzeniewierzenie się Elektoratowi, o niedotrzymanie obietnic;

2.       Mateusz jest zarówno kochającym Polskę patriotą, jak też wrażliwym społecznie „rzecznikiem” ludzi krzywdzonych przez Transformację: w tym sensie jest tożsamy z ludźmi, których nazywa się „oburzonymi”;

3.       Po kuriozalnym „rozproszeniu” Samoobrony – nie schował się do dziury, nie zamilkł, tylko założył partię (partyjkę) o symbolicznej nazwie Zmiana – i zaczął wszystko od początku, próbując „pożenić” racje patriotyczne z lewicowymi, a przy tym zdołał uniknąć „wariatuńciowatości”;

4.       Nie znam ani wypowiedzi, ani czynów Dra Mateusza Piskorskiego, w oparciu o które możnaby oskarżyć go o zdradę Stanu albo wytknąć mu przeszłość kryminalną. Jeśli utajnione dochodzenie po prawie 20 miesiącach aresztu nadal „trwa” – to jest prawie pewne, że takiej wiedzy nie mają też ci, którzy doprowadzili do aresztowania;

5.       Mateusz jest czynnym naukowcem: nawet jeśli nie publikuje sążnistych artykułów i książek – to uczestniczy jako kreator w międzynarodowych i krajowych debatach w swojej branży (jest – przypominam – politologiem);

6.       Mateusz doświadcza od dłuższego czasu pomówień: ludzie lewicy nazywają go co najmniej „przyjacielem faszystów”, a ludzie o przekonaniach narodowych posądzają go o lewactwo: nikt rozumny nie zauważył, że Polacy, „zwykli ludzie” – tacy właśnie są: trochę parafialni, trochę roszczeniowi;

7.       Mateusz jest pacyfistą, i to ortodoksyjnym: jego „antyamerykanizm” nie wynika z niechęci do Amerykanów (tych rdzennych i tych „napływowych”), tylko ze sprzeciwu wobec globalnej polityki państwa o nazwie USA (w tej roli Ameryka zastąpiła Polakom ZSRR);

Czytelniku, zamknij oczy, wyobraź sobie, że chodzi o kogoś innego i powiedz, dlaczego tak opisany kandydat „nie ma szans” w głosowaniu do zarządzania miastem stołecznym? O kimkolwiek da się napisać siedem akapitów takich jak powyższe punkty – będzie przecież uchodził za człowieka poważnego (dodajmy: Mateusz jest żonaty, ma dzieci, nie zdradza żadnych objawów „inności”).
Więcej: https://publications.webnode.com/news/bierne-prawo-wyborcze-mateusza-p-z-zawodu-politologa-i-polityka/

Okazuje się jednak, że tak naprawdę Mateusz przeszkadza nie wszystkim Polakom, tylko tym, którzy z dwojga, albo z kilkorga „opcji globalnych” wybrali tę amerykańską. A on wybrał rosyjską, i to czyni go trędowatym, podejrzanym, niesmacznym.

I bądź tu mądry: podobno Zachód to ostoja demokracji. Ale okazuje się, że demokracja to taki sposób myślenia, który pozwala każdemu na to, by się różnił. Chyba że Wielki Brat niektóre różnice uczyni nielegalnymi…