Dwa w jednym

2010-11-25 07:46

 

Coraz bardziej widać – z wypowiedzi już teraz bardziej szczerych, że minione (zaliczone?) właśnie wybory samorządowe coraz bardziej jawnie okazują się być traktowane przez Nawę Główną jako element szerszej gry, a nie jako tryumf Samorządności Obywatelskiej. Sprawdzają się moje najbardziej odważne przypuszczenia, że Samorząd Terytorialny – to dla NICH (a poprzez propagandę – dla NAS) zaledwie delegatury, wysunięte placówki Państwa.

 

Zatem pora na wypowiedź o tym, jak balansować między tym co państwowe i tym co samorządne (utopią jest propagowany usilnie pogląd, że możliwe jest bezkonfliktowe –kompetencje, władza – współistnienie Samorządu i Państwa, są to fenomeny wzajemnie się „spychające”).

 

Mój koncept jest taki: możliwe jest komplementarne funkcjonowanie dwóch reżimów, jeśli jeden z nich ustanowiony jest konstytucyjnie dominującym. Oto rekapitulacja długiej listy moich wypowiedzi.

 

Powiedzmy od razu, o co chodzi: o reżim odgórno-państwowy oraz reżim oddolno-samorządowy. Ten pierwszy powinien być konstruowany jako DEMOKRATYCZNE PAŃSTWO PRAWA (dziś Rzeczpospolitej Polskiej jeszcze daleko do tego statusu), drugi zaś powinien podkreślać, a właściwie czynić rzeczywistym SUWERENEM POLITYCZNYM lokalne społeczności, wspólnoty, organizacje zwane pozarządowymi, gospodarcze podmioty komunalno-spółdzielcze.

 

 

*             *             *

Zacznijmy od demokracji „oddolnej”. Oddolność to nie tylko „niziny” polityczne, które albo pretendują do obywatelskiego samostanowienia, albo się tym nie przejmują, albo kompletnie obce im jest takie myślenie i postawa. Oddolność to przede wszystkim codzienna, realna, soczysta, namacalna gospodarka, ustawicznie kalkulowany i optymalizowany bilans aktywności własnej na forum publicznym, rozpostarty między własny skuteczny wkład do społecznej puli dobrobytu a uprawnienia do czerpania z tej puli. Obszar, w którym to się odbywa, nazywam od dawna Infragospodarką i zakładam, że „bezpośrednie sprawstwo” (wykonawstwo) społecznego dochodu (np. PKB) dokonuje się tutaj właśnie, w Infragospodarce.

 

Można zaryzykować tezę, że każdy z nas, nawet najmniej świadomy meandrów rozwoju społecznego, gospodarki i polityki, ma dość dobrą orientację w tym, co się dzieje w jego miejscu pracy i w miejscu zamieszkania, potrafi ów infrastrukturalny bilans oszacować w miarę przytomnie. W tym bilansie mieszczą się wynagrodzenia i różne inne źródła dochodu, niekoniecznie pieniężnego, warunki pracy i życia, poczucie stabilizacji, niezbędne wydatki domowe i „publiczne”, możliwości odpoczynku (w tym zasób czasu wolnego) i dostęp do różnych dóbr ekstra-konsumpcyjnych. Mieści się też – to ważne – rzeczywisty lub potencjalny wybór, zmiana swojego statusu, roli (np. miejsca zatrudnienia, stanu cywilnego, mieszkania, miejsca stałego pobytu, powiększenia rodziny, poszukiwania alternatyw na tych wszystkich polach).

 

Reżim oddolno-samorządowy powinien dawać każdemu rzeczywistą, konstytucyjną możliwość uspołeczniania, obiektywizowania bilansów indywidualnych czy grupowych (rodzinnych) na forum wspólnoty lokalnej i tworzenia w tej wspólnocie „tutejszych” mechanizmów, instytucji, wsparcia, koordynacji, wymiany. Optuję za tym, aby społeczność sołtysowska (kilka-kilkanaście tysięcy ludzi) miała pełne, 100%-towe uprawnienia do samorządzenia się w opisanych tu sprawach. Po swojemu, w każdym „sołtysowie” inaczej, wedle lokalnych pomysłów i sposobów.

 

W izolacji od Państwa, powiem: całkowitej, choć mam świadomość zarówno utopijności tego postulatu, jak też swoistej „logistyki prawa” ogólnokrajowego, która każe w całym kraju przestrzegać tych samych reguł postępowania w sprawach karnych, cywilnych, gospodarczych, rodzinnych, itd., itp.).

 

Podstawową instytucją uspołeczniającą, spoiwem wspólnoty lokalnej, powinna być Swojszczyzna, czyli prawo do funkcjonowania w obrębie społeczności i do jej opieki-wsparcia połączone z obowiązkami wspólnotowych świadczeń na rzecz tej społeczności. Instytucją Swojszczyzny zarządzałby Sołtys, wybieralny w wyborach „ateńsko-kozackich”, podczas wiecu, ale też narażony na natychmiastowe odwołanie, jeśli społeczność uzna, że ma z nim jakiś problem. Sołtys może występować jedno-osobowo, może też powołać sobie pomocników-urzędników a także współpracować z Radą Sołtysowską: sposób wynagradzania Sołtysa, Pomocników i Rady – jest kwestią umowy Sołtysa ze społecznością, jest też kwestią miejscowych zwyczajów, podkreślmy: Państwu nic do tego, Państwo komunikuje się ze Społecznością poprzez Sołtysa.

 

 

*             *             *

Reżim zaś odgórno-państwowy związany jest nierozerwalnie ze swoistym, rynkowym tyglem społeczności lokalnych, które cedują część swoich niezbywalnych swobód i praw (cedują, nie oddają) specjalnym organom i urzędom na zasadzie powiernictwa, tak jak to znamy z sytuacji, kiedy dysponent powierza swoje włości kancelarii adwokackiej czy dzierżawcy. Owe specjalne organy i urzędy są konkretne: dzisiejsza Konstytucja każe Obywatelom (zatomizowanym) realizować zalecenia Państwa pod przymusem i pod rozmaitymi groźbami. W moich postulatach wygląda to nieco inaczej: to Sołtysowie w imieniu „swoich” społeczności, z własnej „oddolnej” woli, za umówioną odpłatnością „podatkową” (public collection), powierzają organom i urzędom rozmaite sprawy do skoordynowanej realizacji, licząc na to, że zadziała tu ekonomiczna „korzyść skali” oraz pokonane zostaną „bariery wejścia” (np. autostradę przez terytorium kilkuset wspólnot trzeba budować sposobem nieco innym niż „gospodarczy”).

 

Będący przedstawicielami i reprezentantami konkretnych społeczności-wspólnot, Sołtysowie współdecydują w rozmaitych konstelacjach o inwestycjach szerszych niż rodzime wspólnoty potrzebują tylko dla siebie, o administrowaniu sprawami ponad-wspólnotowymi, o rozwiązaniach skarbowo-budżetowo-finansowych, o kształcie mikro-regionu (gmina-powiat) i regionu (województwo, kilka województw). W tym celu oni – jako elektorzy „swoich” społeczności – powołują „znormalizowane” struktury, np. rady gminne i powiatowe, sejmiki wojewódzkie, wójtów, burmistrzów, prezydentów. Są też swoistą Radą Nadzorczą (w formule Ławy Sołtysowskiej) nad przedsięwzięciami ogólnokrajowymi.

 

Nazywam to Ordynacją Sołtysowską.

 

Ordynacja Sołtysowska „zarządza” obszarem, który opisuję jako Ultragospodarka, na którą składają się:  

 

  • Administracja, czyli zbiorowy porządek oparty na przesłankach uspołecznienia, dający przejrzystość i strzegący rozmaitych gospodarczych równowag;
  • Infrastruktura, czyli instalacje wspólne, ujawniające swoją przydatność wyłącznie poprzez użytkowanie zbiorowe, masowe;
  • Finanse (szerzej: Walory), czyli pakiety rozwiązań oszczędnościowych, kredytowych, transferowych, ubezpieczeniowych, funduszowych, budżetowych, itp., użyźniających kooperację;
  • Polityka, czyli obszar najbardziej istotnych decyzji i rozwiązań systemowych w dziedzinie alokacji gospodarczych, obszar nadzoru równowag wszelkich;

 

Można mówić o uhierarchizowaniu Ultragospodarki: wszystkim zarządza Polityka, Finanse decydują o Infrastrukturze i Administracji, zaś Infrastruktura determinuje funkcjonowanie Administracji poprzez samo to, że „jest”. Owa hierarchia oznacza też szczególną Służebność (patrz: idea Poświęcenia): podobszar Polityki służy wszystkim „niżej”, podobszar Finansów – też wszystkim „niżej” (ale nie służy Polityce), i tak dalej.

 

Służba w obszarze Ultragospodarki polega na „mnożnikowaniu” efektów tego, co wypracowane zostało w obszarze Infragospodarki. W swoim modelu przyjmuję – obrazowo – mnożnik „2”: sprawna Administracja podwaja możliwości Infragospodarki, trafiona Infrastruktura podwaja to, czym zarządza Administracja, optymalnie dystrybuująca walory dziedzina Finansów znów podwaja to, co znajduje się w zasięgu Infrastruktury, a podejmująca dobre decyzje alokacyjne Polityka znów podwaja to, co obsługują Finanse. W ten sposób – zastrzegam ponownie, że to tylko obrazowy model – zespolony mnożnik 2x2x2x2=16. Czyli skutkiem cywilizowania się naszego świata jest – w tym modelu – 16-krotne powiększenie tego, co wypracowuje Infragospodarka, w jakiejś mierze odpowiednik tego, co jako naturalna żywotność ekonomiczna funkcjonuje od zawsze. Szerzej o tym – tutaj.

 

Oto – powyżej – najgłębszy sens postępu cywilizacyjnego, konkretnie: sens istnienia dowodów cywilizowania się, w postaci wspólnoty Administracyjnej, Infrastrukturalnej, Finansowej, Politycznej.

 

Zatem reżim odgórno-państwowy ma jako najważniejsze (moim zdaniem jedyne) zadanie tak regulować Ultragospodarkę (i – interwencyjnie – Infragospodarkę), aby suma mnożnikowa była jak największa (a może: jak najlepsza w konkretnych okolicznościach). Jeśli mnożnikowanie słabnie, albo przybiera wartości ujemne (czyli Ultragospodarka staje się próżniaczym ciężarem) – wtedy reżim odgórno-państwowy traci swoją legitymizację.

 

Właśnie dlatego sądzę, że ów reżim – w oczywisty sposób zhierarchizowany od góry do dołu – powinien działać z rzeczywistego, nie-fasadowego nadania reżimu oddolno-samorządowego i pod kontrolą samorządów poprzez Ławy Sołtysowskie. Reżim odgórno-państwowy – jeśli mamy wierzyć w Demokrację – ma czuć się ustawicznie „wywołany do odpowiedzi” przez samorządne wspólnoty reprezentowane przez Sołtysów i – pośrednio – samorządy wyższych szczebli. Taka jest m. in. funkcja Ordynacji Sołtysowskiej proponowanej przeze mnie (patrz: tutaj).

 

 

*             *             *

W powyższym sensie jestem zwolennikiem zastąpienia istniejącego porządku konstytucyjnego – porządkiem dwóch reżimów, spośród których decydujący jest reżim oddolno-samorządowy.

 

Narzędziem konstytucyjno-prawnym zmiany – może być np. Ugoda Społeczna (patrz: tutaj).

 

Proste. Tylko wdrożyć piekielnie ciężko.

 

 

 

Kontakty

Publications

Dwa w jednym

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz