Dwa i połowa, gramy od nowa…? Podzwonne dla umysłowej formacji Tuska

2019-11-06 07:47

 

Sposobem na sprawy, które toczą się źle, albo przynajmniej nieoczekiwanie – jest interwencja, czyli ręczne mieszanie tam, gdzie wedle wszelkich znaków na niebie powinien był samoczynnie zagrać automatyzm, samograj, rutyna, wolny rynek.

Podpowiem, że może chodzić, na przykład, o to, że fenomen tzw. gospodarki konkurencyjnej zupełnie nie działa: niewidzialna ręka rynku raczej kradnie niż semo-reguluje, świat stoi pod znakiem planowych (żeby nie powiedzieć: planistycznych) manipulacji na coraz większą skalę, tak wielką, jak wielka jest rola mono-korporacji  gospodarczych, mono-porozumień politycznych, mono-kościołów i takich ideologii. Zamiast podlewania i podgrzewania samoczynnych procesów – mamy oto świat wszechobecnych procedur, algorytmów, planów, norm, standardów, ewaluacji, transformacji, wieloinstancyjności.

Zamiast lasów – mamy parki, planowo przycinane do wymiarów dających się kontrolować odgórnie, zamiast dorzeczy i rozlewisk – mamy miliony hektarów melioracji i kaskady retencyjne, zamiast samosiejek i dzikich stad – mamy uprawy i hodowle – a mimo to z osiągnięciem gdziekolwiek równowagi zawsze jest kłopot, i to niewąski. Zamiast swobód i wolności – mamy totalną inwigilację i „ciasne” regulacje. Jednym słowem: interwencja, interwencja…

Szydercy mogą się karmić porażką wolno-rynkowości, spektakularną i totalną… socjalizm do kwadratu. Tak jakby rozwój wszystkiego co ludzkie i społeczne był możliwy bez tego…

 

*             *             *

Uwertura powyższa jest przygotowaniem do aktu głównego. W przełożeniu na sprawy polskie – żeby już nie sięgać po wielkie filozofie – to co się działo tuż po roku 1989 było przecież jedną wielką interwencją łże-planowości euro-biurokratycznej w przesadnie drobiazgową planowość tracącą wtedy na atrakcyjności, nazywaną nie wiedzieć czemu komunizmem. Ta zaś nowa, transformacyjna – zakończyła się w Polsce spektakularną, bananową rejteradą premiera rządu RP na drugorzędną fuchę typu „saksy”, co nie przysłużyło się nijak sprawie polskiej, za to samemu uciekinierowi, zupełnie prywatnie – wyszło to nieźle.

Nastąpiła interwencja równie spazmatyczna co bezładna: z jednej strony socjalna, zbawcza dla rujnowanej substancji gospodarstw domowych, z drugiej strony formacyjna, mająca siłowo przywrócić dwudziestowieczne pojęcie patriotyzmu, odrzucić równie dwudziestowieczny kosmopolityzm, na koniec wdać się dwudziestowieczne, a może jeszcze starsze walki żółtego dobra ze złem czerwonym, które to dobro bliższe piekła niż komunizm, dobro koloru czarnego z domieszką żółtawej szarości, szarzyzny…

Ostatnie polskie głosowania parlamentarne nie były, oczywiście, żadnymi wyborami, tylko podsumowaniem cyklu plebiscytów, nijak się mających do demokracji, na której zresztą nikomu już nie zależy ani w Polsce, ani w Europie, a na świecie jest to fenomen raczej mało znany. Można powiedzieć nawet (sięgając znów po skalę dużo większą), że zamaszysty „projekt komunistyczny” wymyślony we Francji, potem w Niemczech, kroczący następnie poprzez stepy aż ku Chinom – okazał się o wiele przedwczesny.

Polska interwencja przeciw temu projektowi, mesjanistyczna w wyrazie, stoi nad grobem, i to dosłownie: wyczerpała swoją żywotność, a znikąd nie widać ożywczego fermentu, bo chyba nie da się tym słowem ogarnąć trój-lewicowych gier i zabaw w odzyskaną politykę.

Nie dziwi mnie zatem szatański pomysł tejże „lewicy”, że najlepszym rozwiązaniem doraźnym (interwencją w procesy dziejące się bez jakiejkolwiek samoczynności) – byłoby powtórzenie wyborów parlamentarnych, czyli kolejna próba plebiscytowa „my czy oni”.

Gdybyśmy się bowiem trzymali języka marksowskiego – to mamy oto do czynienia z marnej jakości plagiatem SYTUACJI REWOLUCYJNEJ, kiedy to „stare JUŻ nie może, a nowe JESZCZE nie może”. Przy czym – powtórzmy – rozterki polskie nie są „odrębne”, tylko wpisują się w sytuację europejską i globalną. Nie ogarniają tego najbardziej wzięci opisywacze-modelarze-teoretycy, tacy jak Negri z Hardtem, Žižek, wielu innych niczym komety mknących przez laboratoria myśli i seminaria, ostatnio Piketty. Więc nie tylko ja tu kuleję…

Żadne powtórki operacji „wyborczych” tu nie pomogą. Chociaż, kiedy Leninowi po kolejnym aresztowaniu powiedziano, że głową się muru nie da przebić, odpowiedział przekornie: skoro zmurszały ten mur – starać się trzeba…