Dopóki Paweł Kukiz...

2015-02-09 14:47

 

Ten doświadczony już człowiek o zaciętym wyrazie twarzy, bezpośredni w kontaktach, zawzięty z w słowach pięćdziesięciolatek – mylnie jest uważany za artystę. Jasne, jako literat śpiewający „na ostro” zdobył i sławę, i uznanie. Ale to jest człowiek innego formatu: zaangażowany społecznik.

Może lepiej będzie, jeśli na początku wspomnę o jego ojcu, Tadeuszu. Urodzony w okolicach Ternopola, straciwszy ojca (NKWD), został z matką zesłany do Kazachstanu, aby ostatecznie w ramach repatriacji wylądować na Opolszczyźnie. W sam raz, żeby skończyć w Prudniku, a potem – aż w czterech uczelniach na raty – medycynę. Musi być niezłym lekarzem, skoro bez zakrętów kierował oddziałem i publikował w medycznej prasie.

Ale pan Tadeusz ma też inne zainteresowania, związane z jego rodzinnymi Kresami. Śledzi losy obrazów maryjnych pochodzących z Kresów, opowiada w mediach o ziemi dzieciństwa, pisze książki, działa w stowarzyszeniu kresowiaków i stowarzyszeniu sybiraków.

Jestem synem trochę mniej wybitnych rodziców: Mama z Wileńszczyzny, Tata z Lwowszczyzny. Też odnaleźli się na Opolszczyźnie (urodziłem się w Nysie). Moje muzyczne talenty pielęgnowała Mama, tyle że nie starczyło mi zawziętości, by zakładać własne grupy muzyczne w Lęborku (w okolicach tego miasteczka się wychowywałem). Chcę przez ten opis powiedzieć, że Pawła rozumiem nie tylko od tej strony, którą on opisuje własnymi słowami (również rymowanymi), ale też od strony „kuchni rodzinnej”.

Paweł Kukiz jest przeciętnie pobożnym polskim patriotą w wieku mojego – jakże innego – młodszego brata, wyrażającym się poprzez teksty i muzykę, nierzadko obcesowo, mającym w „poważaniu” celebryckie zabawy klubowe, umiejącym zaryzykować dorobek w zaangażowanie polityczne, które przecież prawie nigdy nie jest „rentowne”, bo tylko nieliczni w polityce osiągają cele zamierzone.

Nie mogę się powstrzymać od porównania go z Ikonowiczem, z którym dzielą go poglądy (ale już nie ich skrajność), tradycja domowa (prl-owski dziennikarz międzynarodowy versus kresowy sybirak), sposób zaangażowania politycznego (Piotr ma parcie na szkło i mównicę, Paweł poza sceną nie jest – delikatnie mówiąc – retorykiem czy trybunem). Obaj działają na tę część ludzkiej wyobraźni, którą łatwo jest manipulować, bo odwołuje się ona do charyzmy, emocji, ogólnoludzkich racji, oczywistych odniesień. A jednak Piotr przepił zarówno swoją solidarnościowo-socjalistyczną przeszłość, w tym parlamentarną, jak też „kapitał ludzki”, który ogromadzał wokół siebie. Paweł zaś nie gromadzi ludzi na siłę, tylko im mówi, co myśli o Sprawach, przede wszystkim o Polsce.

Używam tego porównania nie po to, by Piotra czy Pawła porubrykować, podpiąć pod coś: oni są nieporównywalni i podpiąć na pewno się nie dadzą. Ale Piotr ma na pewno, a Paweł zdradza objawy „never give up” („не сдаёмся”). Mówi, na przykład, Paweł: marna ta Polska pod rządami ONI-ych, ale póki my żyjemy – nie zginęła. Piotr ma to w sobie i dla siebie – Paweł zaś – dla naszej Ojczyzny.

Mam wrażenie, że Pawłowi wiele jeszcze brakuje programowo. Tyle że gdybym miał pożyczać samochód – to raczej jemu, niż komuś innemu.