Dobrypan

2010-02-20 13:46

 

ORATORIUM SIÓDME

„DOBRYPAN”

 

Aż ojczyzna ukochana

Pozyskała Dobrypana

/wyrecytować w rytmie poleczki/

 

Syn gospodarski ze wsi, kombatant wojenny

Patriota niekłamany i ojczyźnie wierny

Wobec Moskwy odważny i ryzykant zgoła

Jednym słowem - Gomułka - już został odwołan

Na to miejsce się wprosił na następne lata

Górnik, syn emigrantów – a w duszy satrapa

Któż to jest – każdy pozna, gdyby się kto pytał

My go tutaj nazywać będziemy Dobrypan

 

Posłuchajcie o czasach kiedy dziarscy cali

Śmy prześcigali prawie wraży kapitalizm

 

Zaczęło się najgorzej jak tylko możliwe

Czyli od lekkomyslnych na żywność podwyżek

Ludność stała okoniem do podwyżek ceny

Na żywność i na inne dobra co w tej ziemi

Trudem ludzi codziennym płodnie wyrastały

A potem jakoś dziwnie gdzieś się podziewały

Niósł plotkę poliszynel, że to Kraj Radziecki

Chłonie wszystkie te dobra podstępnie, zdradziecko

Niby nam pomagając by nasz kraj rozkwitał

A ukradkiem co lepsze kąski u nas chwytał

I pociąg za pociągiem, i za statkiem statek

Wywoził w swe przestrzenie cały nasz dostatek

Szedł taki monolog cichcem po Warszawie

Że niby Gnom przemawia na jakiejś odprawie

Opisuje parodią w przemówieniu swoim

Jak współpraca z Sojuzem w naszym kraju stoi

Zatem: „milion par butów Rosjanie nam dali

Proszą byśmy podkuli i im odesłali

Sto tysięcy par prosiąt w darze dostajemy

A kiedy się podtuczą – braciom odeślemy

Nasz przemysł otrzymuje wyroby surowe

W zamian w ramach podzięki odsyła gotowe

Pięknych koszul wagony trzeba rozładować

Rosjanie je przysłali – aby wyprasować

Miasta zaprzyjaźnione wysłały z darami

Komsomolców wesołych – aby ich dokarmić

Dary zaś – to matrioszki – wchodzi jedna w drugą

Do każdej wrzuć pieniążek – i odeślij >drugom<

A za Pałac Kultury co zdobi Warszawę

My jubileuszową im damy odprawę

W każdej obłasti dziesięć fabryk postawimy

W ten sposób za dar wielki godnie odpłacimy”

 

Tak rodacy w kolejkach sobie dworowali

Z wielkiego sojusznika co się go nie bali

Choć jego cień był wszędzie, nawet się mówiło

Pełno ich a jakoby nikogo nie było

Nikt wątpliwości nie miał że Polska – kraj wolny

Ale nieco za bardzo Rosjanom powolny

Co oni chcieć zapragną – my im serwujemy

Co oni podyktują – realizujemy

Można nawet powiedzieć że z przyzwyczajenia

Ochoczo wypełniamy radzieckie życzenia

Bo przecież gdyby tak się przeciw nim postawić...

Nie, to jest niemożliwe, wszak rozprawa krwawa

Z czeskimi braćmi jeszcze w pamięci wciąż żywa

Samiśmy zresztą wsparli przemocy ogniwo

Mamy z Czechami przez to świeże porachunki

Żeśmy pomogli Ruskim stłumić czeskie bunty

I jeszcze ten nieszczęsny przypadek z „Dziadami”

Poszło niby o teatr, a w końcu z Żydami

Podle kraj się zachował gdy z domu ich wygnał

Sekretarza to dzieło, każdy przecież przyzna

Tak czy owak Gomułka trochę już za stary

U nas się starszych panów szanuje bez miary

Ale też się nie znosi emeryckich dziwactw

Jak takie coś widzimy to w nas się odzywa

Odruch aby powiedzieć takiemu dziadkowi

„odejdź, kochany, na bok, trzeba miejsce zrobić

komuś bardziej sprawnemu w czynie oraz w mowie

a ty pisz pamiętniki i odpocznij sobie”

Średnio raz na lat dziesięć w naszym kraju zmiana

Tylko po co do tego zawsze zamieszanie

Nie umie odejść w chwale sekretarz ni jeden

Tylko wielkiej zadymy trzeba oraz biedy

Zawsze musi się jakaś zrobić rozpierducha

Wcześniej głosów rozsądku sekretarz nie słucha

Żyje jakoby we śnie, jakby w szklanej klatce

Potem się okazuje że siedział w pułapce

Wokół niego eksperci się mrowią pochlebcy

Każdy wśród dobrych wieści chciałby być najlepszy

Zatem żaden nie powie co się w kraju dzieje

Tylko bajdy wymyśla i z zachwytu pieje

Jaki to mądry sprawny i dziarski sekretarz

A jakby mówił prawdę – popełniłby nietakt

W ten to sposób mniej więcej w połowie kadencji

Sekretarze dostają tej starczej demencji

Żadnej prawdy nie znają o tym bożym świecie

Życzenia, komplementy, wszystko im się plecie

Przy czym myślą że wszystkie rozumy w ich głowie

A nic złego wokoło nikt wszak im nie powie

Dopiero kiedy ludzi prostych krew zalewa

Jakaś myśl w sekretarzach powoli dojrzewa

To nie jest myśl krytyczna o swojej robocie

Tylko myśl o ludowej bucie i głupocie

Sekretarz nie chce patrzeć na tych zasmarkańców

Tylko ich wybatożyć i zadać kuksańców

Tej filozofii starcza na kilka tygodni

Potem kacyk odchodzi – niestety – niegodnie

 

Tak też było z Gomułką który dawną sławę

Porozmieniał na drobne i dostał odprawę

Roztrwonił swój patriotyzm i odważne serce

Swe lata konspiracji i więziennych cierpień

Będzie mu pamiętane że skrzeczącym głosem

Z trybun głosił androny i nad ludzi losem

Naigrawał się, szydził jak wsiowy gospodarz

Co pętakom, parobkom i biedocie podać

Ręki sobie nie życzył, bo to są nieroby

Lepiej niech zastanowią się co z sobą zrobić

Ich bieda i ubóstwo to przejaw niemoty

Wstyd! Więc niech się zabiorą do jakiejś roboty!

 

Miarka już się przebrała i zimą grudniową

Zaczęły się ruchawki przed bramą stoczniową

Na skutek splotu zdarzeń złych i nieszczęśliwych

Wiele osób zostało na placu nieżywych

Jak do kaczek żołnierze z rozkazu strzelali

Ludzie wyszli z tramwajów i pod ogniem stali

O co wtedy chodziło – historia do dzisiaj

Oraz sądy dochodzą i ofiary liczą

Krwawo się zakończyły cen na chleb podwyżki

Oto na co Gomułce w końcu władzy przyszło!

 

Wnet się porozumieli ludzie z Politbiura

Powiedzieli Gomułce „fura z wozu, fura!”

Wybrali następnego do pełnienia władzy

Czuli że on na pewno z ludźmi se poradzi

Jakoż już za dni parę do stoczni pojechał

I gadał godzinami niczym jakiś klecha

A ludzie go słuchali ze zdziwienia niemi

Na koniec zakrzyknęli: dobra, POMOŻEMY!

Swój chłop on, zadba o nas, on robotnik dawny

Mówiono między sobą, bo tym on był sławny

Że z rodziny górniczej człowiek ów pochodził

Sam nieźle też fedrował, powiedzieć się godzi

Że wrócił z emigracji już do Polski nowej

I z nią skutecznie związał swe losy życiowe

Zatem widział kawałek sławnego Zachodu

Nie z pustymi rękami do ludzi przychodził

Znane też były jego działania na Śląsku

Gdzie w sprawach gospodarczych sukcesy niewąskie

Górnicy i hutnicy pod jego rządami

Byli wśród robotników niemalże panami

Wypłaty jak marzenie, do sklepów dostawy

Pełno różnych dodatków, wysokie odprawy

Co rusz nowe fabryki, drogi oraz domy

Na Śląsku był więc bardzo ten człowiek chwalony

Mając pomiędzy ludźmi taką publicitę

Dobrypan sekretarskie swe rozpoczął życie

Nie był on tutaj nowy w partyjnej elicie

W Politbiurze był przecież już przed Październikiem

Znał się na grach sekretnych w gabinetach różnych

Jemu robili ku-ku – nie zostawał dłużny

Dobrze się w tym ustawiał dlatego w swych pracach

Rzadko popełniał błędy, rzadko się wywracał

 

Przyszły nowe porządki, industrializacja

Niby hasło to stare, ale nie bez racji

Dobrypan sławę wielką miał znawcy Zachodu

Wziął dziesiątki kredytów dla swojej wygody

Nakupił technologii na produkty różne

W zamian rząd mu wystawiał dokumenty dłużne

Co krok to inwestycja wielkoprzemysłowa

Jakby ktoś chciał nam Polskę zbudować od nowa

Obok produkcji różnych maszyn i urządzeń

Dobrypan w jednej sprawie dla ludzi zarządził

Stają fabryki domów jedna obok drugiej

Już niedługo w blokowcach zamieszkają ludzie

A żeby im przyjemniej podróżować było

W fabryce samochodów marka się zmieniła

Zamiast starej „pobiedy” i nowszej „warszawy” -

„polski fiat” wszedł na taśmy i zyskał od razu

Taki popyt że ludzie zapisy robili

Kolejki kilkuletnie sobie potworzyli

Można było dokonać na pojazd przedpłaty

Czyli: dostaniesz Fiata, ale wcześniej - raty

 

W tym gospodarczym boomie wciąż większą atencją

Cieszyło w Polsce nowe się słowo LICENCJA

Cóż to za wynalazek dotąd tu nieznany?

Ano, właśnie! Tam banki i fundusze cwane

Miały nadmiar gotówki w swych przepastnych skarbcach

Na procenty dla klientów już im nie wystarcza

Trzeba na siłę wcisnąć byle komu kredyt

By uniknąć idącej finansowej biedy

Banki bowiem tym żyją że lokaty biorą

Za które płacą procent odpowiednią porą

By na ten procent zyskać i na swe tantiemy

Muszą zdobyć klienta chociażby spod ziemi

Klient co weźmie kredyt podwójnie jest winien

Bo musi spłacić banki i jeszcze utrzymać

Tego co bankom oddał wcześniej swe lokaty

Zatem ten kto ma forsę liczy tylko raty

Ten zaś kto przyjął kredyt ma kłopot na głowie

Chytrze to ułożyli finansów szefowie

A jeszcze w tym okresie o którym jest mowa

Sterty petrodolarów świat nam oferował

Spekulacyjna cena ma arabska ropa

Cały system pieniężny stanął wtedy opak

Arab chciał swe procenty od szwajcarskich banków

Banki zaś w całym świecie szukały żyrantów

Jakoż trafił się wtedy nasz dzielny Dobrypan

Który pomocy szukał, o kredyt się pytał

No to wtedy Szwajcarzy i inne przechery

Ubiły z Dobrympanem podwójny interes

Bo nie dość że mu długów bez miary wcisnęli

To jeszcze ustalenia takowe podjęli

Że nie żywą gotówkę dadzą biednej Polsce

(która mogłaby przepić Wuja Sama dolce?)

Tylko od razu wyślą do Polski towary

Żywność i technologie, by było do pary

Ta żywność się przydała, bo kraj był w potrzebie

Ludzie krążąc po sklepach byli w siódmym niebie

Pięknie opakowane, kształtne, kolorowe

Były tamte potrawy, no, i jakie nowe!

Technologie zaś miały pracować w fabrykach

Zarobić na to wszystko – tak z umów wynika

Tyle tylko że aby tak pięknie się stało

By inwestycje siebie i żywność spłacały

Trzeba mistrza biznesu, wielkiego szczęściarza

Który w historii rzadko niezmiernie się zdarza

Nie jest bowiem prawdziwe niektórych twierdzenie

Że by być efektywnym to wystarczy chcenie

Inwestycje się rządzą swoistym reżimem

Nie ugra żadnych zysków kto się go nie trzyma

A jeszcze na dodatek oprócz rentowności

Zyski miały też pokryć dostawy żywności

I innych dóbr domowych, czyli konsumpcyjnych

Oczekiwano zatem ekstra cech ordynaryjnych

Od menedżerów którzy rządzili jak dotąd

Całkiem inną w swym sensie, partyjną robotą

Dostawali majątek i zasoby ludzkie

Oraz placet na rządy a wraz z nim instrukcje

Że wokół ma być cicho oraz ład społeczny

Partię i kraj ludowy ma kochać serdecznie

Stary, młody, bogaty oraz masa biedna

Co to efektywności – było wszystko jedno

Teraz jak po dotknięciu różdżki czarodziejskiej

Chciałoby się dokonać radykalne przejście

Na zupełnie odwrotny sposób kierowania

Ustawić całe kadry w stronę zarabiania

I owszem, w myśl partyjnych już wtedy zwyczajów

Dyrektorzy i inni tu nie omieszkali

Zadbać o własne premie oraz apanaże

W tym sensie swe zdolności każdy z nich pokazał

Ale zarządzać wielkim inwestycji ruchem

Żaden z nich nie dał rady ciałem ani duchem

Ani umysłem swoim, na koniec sumieniem

Zatem już od początku łożyła się cieniem

Na całym tym projekcie „filozofia chcenia”

(taki żart powtarzano, albo anegdotę

że na rautach partyjnych, gdy przeszli na ploty

za Gomółki mówiło się o urzędnikach

kto pracuje najlepiej, kto pracy unika

jak się sprawy miewają w państwie, gospodarce

czy z eksportu na import wszystkiego wystarczy

za Gierka zaś pytano w takim towarzystwie

czy glazura już leży na powierzchniach wszystkich

wanna z hydromasażem czy zamontowana:

z sekretarzy wstąpiła więc natura „pana”)

 

Upadek więc się zaczął zanim się rozpoczął

Proces inwestycyjny - dziś spory się toczą

Czy dobry był kierunek myśleń Dobrypana

Wiele w kraju pozmieniał – lecz czy dobra zmiana?

Tu trzeba dać ocenę raczej jednoznaczną:

Policz biznes nim jeszcze inwestować zaczniesz

 

Ciekawą też koncepcję Dobrypan stosował

W polityki obszarze, kędy żadnych knowań

Ani żadnych dopuszczał wywrotowych działań

Tutaj zawsze największe on wytaczał działa

Generalnie takową zasadę wprowadził:

„ja wam stoły zastawiam – mi niech nikt nie wadzi”

Daję pracę i półki w sklepach zapełnione

Za to chcę w polityce mir mieć zapewniony

Daję dostęp do pierwszych technologii świata

Za to w każdym z was pragnę mieć swojego brata

Nauczę was języków, zezwolę podróże

Ale już nie spiskujcie przeciw władzy dłużej

Zezwalam się bogacić i prywatnie wzrastać

Lecz w dziedzinie dusz rządu spokój ma tu nastać

-          przesłanie Dobrypana było wszystkim jasne

dajcie jemu porządzić a on za to właśnie

będzie głową swą ręczył że kraj nasz rozkwitnie

a kto jakiś po drodze numer Partii wytnie

ten z dobrodziejstw i swobód raczej nie skorzysta

więc niech naród zapragnie do tej zgody przystać

 

Jakoż pierwszych lat kilka zdało się jakoby

W kraju wiecznie ubogim nastąpił dobrobyt

Z lubością smakowali towary nieznane

Ludzie dotąd na szarą siermięgę skazani

Z lubością oglądali nowiutkie paszporty

Ci co nigdy nie mieli obcych poznać portów

Pracę każdy miał jakąś, a kto się postarał

Mógł zrobić zawodową karierę od zaraz

Byle był rzeczywiście fachowcem w swej branży

Choćby był bezpartyjny – drzwi otwierał każde

Oczywiście, gdzie-niegdzie duch minionych czasów

Trzymał się gdzieś w enklawach, tam żadnych pariasów

Nikt do głosu nie puszczał, grona więc zamknięte

Knuły po partyjnemu jak tu łeb ukręcić

Tym grzesznym Dobrypana praktykom bezczelnym

Gdy nie dawano forów towarzyszom wiernym

Tylko młodym i rzutkim, lecz niepewnym zgoła

Jaka to ideowa nimi rządzi szkoła

Czy Partia inspiruje - czy ich uwiódł Zachód

Wszak kręgosłup partyjny ważny obok fachu!

Ukuto pośród starych dobrych towarzyszy

Krytyczne i piekące słowo „nuworysze”

Tak mówiono na ludzi, których to przewiną

Że brali się nie z dobrej partyjnej rodziny

Tylko z jakiegoś całkiem dziwnego awansu

Nie mogli starzy patrzeć na te mezalianse

Pojawiły się także – i to była nowość –

Zgrane paczki działaczy, którzy to i owo

Na boku załatwiali, z tych zaś interesów

To co społeczne brali do prywatnej kiesy

Pojawiły się rauty, nowa forma życia

Gdzie było do zjedzenia, było do wypicia

Gdzie przede wszystkim honor był mieć zaproszenie

Oznaczało to bowiem, że jest człowiek w cenie

Zatem i takie słowo pełne wdzięku, gracji

Pojawiło się nowe, to: „nowobogacki”

Taki nie krył się bardzo ze swym stylem bycia

Bryka prosto z Zachodu, koniaki do picia

Żona w sukniach z importu, od Diora perfumy

Garnitur za trzy pensje – wszystko aż dech tłumi

Prym wiedli tu partyjnych bonzów synalkowie

Znawcy kasyn w Europie, miłośnicy kobiet

Między nimi bywali też z półświatka ludzie

Którzy się nie splamili żadnym pracy trudem

Tak rosła towarzyska najnowsza śmietanka

Co lubiła się bawić do białego ranka

To za czasów Gomułki nie do pomyślenia

U Dobrypana zaś nie budziło zdziwienia

Znana była historia stu tysięcy złotych

Które przegrał w kasynie rajdowiec-niecnota

Syn premiera akurat – ten zaś się tłumaczył

Że syn w kasynie sumy rodzinne potracił

Odpowiedzieli na zebraniu mu ludzie fabryczni:

„prawda, to grosz rodziny, lecz socjalistycznej!”

 

Patrzcie jak się kraj zmienił od czasów Gomułki

Dawno już zapomniane puste sklepów półki

Wokół nas rzeczywistość nowiutka i lśniąca

Bogactwem urokliwa, Zachodem pachnąca

Najważniejszym tematem stały się pieniądze

W ludziach się narodziły obce dotąd żądze

Każdy chciał się obłowić już, najszybciej, teraz

Każdy się na wycieczkę zachodnią wybierał

Książki w obcych językach, ciuchy znad Sekwany

Płyty rokendrolowe tylko co nagrane

Świat się w Polsce odbijał, ta za to w nagrodę

Dla wszystkich „demoludów” stała się Zachodem

Ambicją Ukraińców, Rosjan oraz Czechów

Było choćby raz jeden do Polski pojechać

Nie w ciemię bici bracia Madziarzy zoczyli

Że to nie takie straszne, więc też popuścili

Cuglów na gospodarce i na polityce

Dali szansę ludności na ciekawsze życie

Epoka Dobrypana w pierwszych swoich latach

Była zatem dla wszystkich dobra i bogata

 

Tak dobrze szło i wszystkim nawet się zdawało

Że wreszcie w gospodarce właściwie zagrało

Ale Dobremupanu to jeszcze nie starczy

Umyślił Wielkie Organizacje Gospodarcze

Stworzyć jakby podobne do tych w Jugosławii

Gdzie samorząd domeną robotników prawie

Tam było niemal jak u Marksa zapisane

Zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców bez granic

Jakoż w Polsce nie bardzo się to udawało

Widać tu się od władzy sił oczekiwało

Że to Partia i kraju całe kierownictwo

Same za ludzi zrobią i wymyślą wszystko

Pośród takich meandrów społeczno-mentalnych

WOG-ów pozaniechano, jako nieudanych

Nadal jednak rozkwitał boom inwestycyjny

I spełnianie zachcianek ludzkich konsumpcyjnych

 

Nie bylibyśmy sobą, my – dumni Polacy –

Gdybyśmy nie widzieli w takiej sytuacji

Również tych stron i skutków dla kraju naszego

Które nam zagrażały i niosły coś złego

Pierwsi w takiej krytyce, widząc co się święci

Byli rzeczy świadomi top-inteligenci

To znaczy potomkowie oraz spadkobiercy

Tych co za dawną Polskę mieli kary śmierci

Tych co gnili w więzieniach, mieli wilczy bilet

Tych którym komuna zjadła ich najlepsze chwile

Wyrosły pokolenia, co prawda nieliczne,

Które miały odmienne racje polityczne

Cały ten Dobrypana lukier gospodarczy

Ludzie ci mieli za nic, im to nie wystarcza

(wiedzieć trzeba że w czasach władzy Dobrypana

Inteligencja miała role rozpisane

Techniczna zatem była oraz pracująca

No, i ta przedwojenna, wiecznie spiskująca

Tak czy owak tym zawsze inteligent stoi

Że wiecznie intryguje i wiecznie biadoli

Chętnie rolę arbitra na siebie przyjmuje

Albo doradcy bo to nic go nie kosztuje

A zawsze żyć pozwala w luzie i wygodzie

W kawiarniach, w kłębach dymu różne racje godzić)

Inteligencki zwyczaj przez długie wieczory

Spotykać się w mieszkaniach i prowadzić spory

Przy winie i ciasteczkach zbawiać Polskę drogą

I młodzież przekabacać na swą starą modłę

(tu znów trzeba coś dodać tym drukiem drobniejszym

Tak jest bowiem na świecie że Historii przejścia

Większość ludzi notuje jako sprawy z dala

Zaś najbardziej codzienność ludzi zadowala

Od poranku do świtu sprawy całkiem drobne

Rodzina, praca, przyszłość i temu podobne

Zatem większość narodu wyrasta w ten sposób

Że nie szuka głęboko przyczyn swego losu

Tylko patrzy za chlebem oraz za rozrywką

Świat jaki jest go bierze co dzień – ot, i wszystko)

Inteligenci, zwłaszcza ci starego chowu

Co wagę przywiązują do Domów i Rodów

Co dawne czasy nadal traktują jak żywe

Każdy szczegół dzisiejszy poddają w wątpliwość

A wyraz temu dają nie przeczeniem prostym

Tylko legend przekazem co w wiekach narosły

W każdej kulturze mamy przekazy znaczące

Wspomnienia wielkich czynów naród budujących

Rzeczy interpretacje i światopoglądy

Dawne idee wielkie i pradawne rządy

Insygnia i proporce, hymny i sztandary

Pamiątki to wielkości naszej ponad miary

Pamiątki powstań, wojen, królów oraz wodzów –

W tym klimacie wyrasta na salonach młodzież

Która z racji narodzin lub gwoli przypadku

W domu inteligenckim na wieczór się natknie

Wieczór wspomnień przy świecach, świąt nieoficjalnych

Czytania referatów, dyskusji pół-tajnych

Śpiewania pieśni dawnych, głównie patriotycznych

Oraz wspomnień seniorów i matron lirycznych

Jakoż w czasach rzeczonych nie inaczej było

Za Dobrypana rządów wiele domów żyło

Jakoby w innym świecie niż ten gazetowy

Tam był świat oficjalny, prostacki, nerwowy

Tu był świat zaś wartości jakby elitarnych

Ducha świat i Idei, przeszłością mocarny

Dla ludzi zwykłych, prostych świat ten był nieznany

Tajemny nieco, dziwny, ale szanowany

Kto znalazł się przypadkiem w tym zaklętym kręgu

Czuł że życie przeżywa w mimowolnym błędzie

Że czegoś znać zapomniał, coś ważnego zgubił

Że inne też jest życie od tego co lubił

Po opuszczeniu domu musiał sobą wstrząsnąć

By się z inteligenckich oparów otrząsnąć

 

Przyszło tym obu światom zetknąć się i zmierzyć

Gdy ludzie zaprzestali Dobrypanu wierzyć

Gdy nieuchronna zapaść pobranych kredytów

Z powodu dużo gorszych niż trzeba wyników

Wciągnęła nas w pułapkę zadłużenia groźną

Gdy w ludziach już dojrzewać zaczęła niemożność

Rozbuchane potrzeby przemysłu i ludzi

Nie znalazły pokrycia, zaczął się gniew budzić

Jakże to, przecież miało być tu Eldorado

A tu jedna za drugą inwestycja pada

Buldożery w połowie robót zatrzymują

Bo dwudziestu miliardów krajowi brakuje

(kto tych czasów nie pomni trzeba tu zagaić

że gdy przestał dopinać nam się budżet kraju

ofiarności narodu wielkiej chcąc przykładu

dano akcję „szukamy dwudziestu miliardów”

na każdym miejscu wtedy ludziom wypadało

wskazać gdzieby się trochę groszy oszczędzało

takoż miarka do miarki coś tam oszczędzono

nic to jednak nie dało: akcje powtórzono)

Polska która wszak była jak ten plac budowy

W każdym niemal powiecie inwestycje nowe

Teraz nie mogła końca związać z drugim końcem

I zaczynał się kryzys największy pod niebem

W długach stawał nie człowiek – to kraj był w potrzebie!

Jak zwykle w tych przypadkach zaczęto podwyżki

By z ludzkich skarpet ściągnąć złotówek nadwyżki

Ludzie przyzwyczajeni dotąd do dobrego

Przywykli do standardu niemal zachodniego

Nagle poczuli że im to wszystko odbiera

Ten co uprzednio dawał, więc jasna cholera

Ludzi chwytać zaczęła i poznali teraz

Że za każdy skok wielki w poziomie dochodów

Trzeba życiu zapłacić tę smutną nagrodę

Za każde lata tłuste – dni chude nastąpią

I zaczęto powoli w Dobrypana wątpić

Nagle pośród uroków cnego socjalizmu

Zaczęły się pojawiać robotnicze schizmy

Ludzie głośno zaczęli psioczyć Dobrypana

I że realsocjalizm – mówią – nieudany

Czemu u nas nie może być jak na Zachodzie

Gdzie w dostatku dorośli żyją oraz młodzież

Tam każdy od kołyski ma dostatek w genach

I wszystko ma to czego u nas nigdy nie ma

I na pewno nie będzie bo nie dogonimy

Świata nigdy choć drogo za wyścig płacimy...

Takie teksty padały ludzi zrozpaczonych

Sytuacja stawała już się rozogniona

Za tekstami szły gesty ludzi oszukanych

Którym dotąd mówiono że raj będzie dany

To już jednak umowę niepisana gięło

Umowę że Dobrypan robi swoje dzieło

Ludzie zaś święty dają polityce spokój

I poza pracą żadnych podejmować kroków

Nie będą przeciw władzy w kraju i w zakładzie

Polska miała pozostać w spokoju i ładzie

 

Jeszcze wcześniej by Moskwę sobie przypodobać

Jął się Dobrypan konstytucję reformować

Szczególnie jeden zapis zirytował ludzi

W którym to z Rosjanami wypijamy „brudzia”

Zapisano tam bowiem że po czasy wieczne

Będziemy się przyjaźnić ze Związkiem Radzieckim

Taki wiernopoddańczy zapis nie pasował

W kraju gdzie stereotyp o „ruskich” panował

Tej wersji socjalizmu jaka w Rosji była

Chyba sobie niestety Polska nie życzyła

W Rosji żył duch Stalina i siermięgi kanon

Nikt nie chciał by nam w Polsce żyć tak było dane

A tu zapis był jasny w konstytucji nowej

Że w przyjaźni i wspólnie żyć żeśmy gotowi

Może tu chciał Dobrypan złagodzić radzieckie

Wątpliwości że u nas czyni się zdradzieckie

Przygotowania tajne do wyjścia z „obozu”

Ale wyszło jak wyszło, ten zapis zagroził

Że do inkorporacji to są już przymiarki

Tośmy już republiką siedemnastą – żarty

Takie oraz podobne niepokój skrywały

Czy komuś tu się sprawy gdzieś nie pomieszały

 

Wszystko to razem biorąc top-inteligencja

Poczuła że wyrazić musi swe intencje

Bankructwo polityki Dobrypana widać

Polska swoje reformy zaczyna przegrywać

A jeszcze zamieszanie w Radomiu, Ursusie

Gdzie ludzkie nerwy ZOMO pałkami ukróci

Jeszcze aresztowania, „ścieżki zdrowia” słynne

(gdzie w kordonie pałkami pędzono niewinnych)

ROPCiO więc powołano Moczulskiego planem

(ruch to inteligencki swego czasu znany

bronił zwykłych praw ludzkich – ale na papierze

w obywatelski instynkt ludzki chciał też wierzyć)

Z tego się narodziła nowa propozycja

Którą demokratyczna tworzy opozycja

Siły inteligenckie już wychodzą z cienia

Już wiedzą że należy jawnie Polskę zmieniać

Gdzie bito robotników i zwalniano z pracy

Gdzie milicja i ZOMO gnębiły rodaków

Gdzie żony i dzieciaki bez grosza zostały -

Komitety Obrony Robotników stały

Robiono zbiórki pośród tych co grosza mieli

I w ten sposób wspierano tych obywateli

Którzy siedzieli w więźniach za swoje protesty

I cierpieli za władzy nieprzyjazne gesty

Powstała także pierwsza partia opozycji

KPN ją nazwano, bowiem do tradycji

Nawiązywała świetnych niepodległościowych

Zatem kraj nieuchronnie zmierzał do odnowy

Władzy nikt już nie kochał, plajtował Dobrypan

Coraz więcej ku niemu zadawano pytań

Po salonach mieszkalnych też powiało nowe

Powstało Towarzystwo Kursów Naukowych

Zbierali się wieczorem niektórzy studenci

A także robotnicy i inteligenci

Ktoś wykładał historię albo filozofię

Komunizm przedstawiano jako świat utopii

Ogólnie na tych sesjach klimat był takowy

Że panujący ustrój wymagał odnowy

A nawet pożegnania się z nim raz na zawsze

Zresztą, sam zaraz runie, tylko tego patrzeć

Wychodziła z tych spotkań młodzież kołowata

Myśląca „co tu robić przez następne lata?”

Chce się wszak żyć wesoło i pohuliganić

A tu trzebaby najpierw socjalizm obalić

To zaś jej sytuację (młodzieży) odmienia

Nagrodą jest poczucie w rzecz wtajemniczenia

Człowiek nosił wysoko swoje czoło dumne

I patrzył w autobusach na lud bezrozumny

Co bezwolnie się zdawał na Dobregopana

I nie wiedział jakowa go czeka przegrana

Tak pośród nieświadomych rodaków powodzi

Antysocjalistyczny Element się rodził

(tak nazwano tych wszystkich co się nie zgadzali

by w naszym pięknym kraju prężył się socjalizm)

Bywało – coraz częściej – na takie spotkania

Młodzież krzepka i silna, słabo oczytana

Jakby z innego świata, po oczach to widać

Wkrótce rola tych nowych miała już się wydać

Ich rolą bowiem było posiedzenie popsuć

Poprzez durne pytania o wszystko, po prostu

A gdy to nie pomaga, wtedy osiłkowie

Niby w nerwach szarpali się, bili po głowie

Wielki powstał harmider, wielkie zamieszanie

Trzeba było zakończyć od razu spotkanie

Bo to była – ta młodzież – specjalnie nasłana

By w tych kursach przeszkadzać, rozbijać zebrania

Wstyd powiedzieć, lecz oni to studenci także

Tyle że z AWF-u, z ZSP, a jakże!

Partia swych młodszych giermków karnie posyłała

Żeby nieprawomyślność swą nauczkę miała

Wstyd i obraza boska, przecież to studenci

Będą o sobie mówić „my, inteligenci”

Wstyd także dla rządzących w ZSP ich braci

Którzy w zapamiętaniu gotowi potracić

Orientację co dobre, a co całkiem głupie

Z takich - ludzi porządnych niepodobna upiec

Będą przez długie lata ojczyzną rządzili

W ten sam sposób jak w sprawie TKN czynili

 

Wspominać Dobrypana – nieraz jest na czasie

Wtedy każdy robotnik zawsze był przy kasie

Mieszkań wybudowano w wielkich blokowiskach

Każdego roku setek może nawet trzysta

W każdym mieście osiedla z wielkiej były płyty

Te zaś produkowano w stu mieszkań fabrykach

Licencje oraz inne w tym czasie pojęcia

Miarę gospodarczego dawały zadęcia

„Polski dolar” w Pewex-ie pozwalał kupować

A „odrzuty z eksportu” towar oznaczały

Elegancki, zachodni, po prostu wspaniały

„Wkład dewizowy” znowu takie coś oznaczał

Że na częściach z importu przemysł się obracał

Tym językiem Polacy zdolni operować

Chcieli lepsze mieć jutro i lepiej pracować

Mieszkania w nowych domach na połysk wysoki

Jak pensji nie starczało – robiło się „boki”

Albo fuchy tak zwane, na państwowej firmie

Prywatne interesy latem oraz w zimie

Wróciło także słowo o „powracającym”

O takim co zarobił (może domy sprzątał,

może w kuchni pracował albo na budowie

w każdym razie powracał jak zamożny człowiek

chociaż tam przepracował za niewielką pensję

może miesiąc – no, ale w dolarach, więc pięknie!)

W gazetach się ukazywały ogłoszenia

„Powracający kupi, wynajmie, zamieni”

Oznaczało to tyle, że ktoś ma dolary

Taki biznes gwałtownie ruszał pełna parą

Podobnie gdy znajduje panna ogłoszenie

„Powracający pozna” (znaczy: chce się żenić,

a choćby tylko chciałby sobie pofolgować –

panny tam się garnęły: nie będą żałować)

Komu to przeszkadzało –pytał żartobliwie

Ten i ów w kabarecie: a jednak tę grzywnę

Płacić Dobrypanowi przyszło – i nie tylko

Bo ten jego dobrobyt był tylko na chwilkę

W dodatku stał kredytem w coraz droższej cenie

Toteż wszystko niebawem miało się odmienić..

 

Olimpiada się zbliża, lecz w Afganistanie

Rosja wszczęła agresję, dlatego Rosjanie

Nie wszystkie kraje świata będą u się gościć

W ramach protestu wielu nie jedzie do Rosji

Sportowcy którzy długie lata trenowali

Musieli swoje plany na medal oddalić

Aby Moskwę ukarać za jej imperializm

Federacje zachodnie zabojkotowały

Zatem złapał się Sojuz takiego sposobu

Aby dużo sportowców z caluśkiego globu

Dojechało do Moskwy – specjalną loterię

Ogłoszono by kasę dać sportowcom biednym

Z Afryki oraz innych obszarów ubogich

Co nie mogli zakupić biletów – bo drogie

Taki wierszyk po Polsce poszedł tego lata

W którym kpiono z intencji Radzieckiego Brata:

 

Ludzie, słuchajcie, ludzie, ludziska

Rusza loteria olimpijska!

Za twoją stówę bracia Słowianie

Zrobią Murzynom pyszne śniadanie

Murzyn też człowiek i jak pobiega

Musi zjeść sobie tę kromkę chleba

I margarynę, i marmoladę

Bracie – daj stówę na Olimpiadę![JH1] 

 

Żarty swoje – a Polska już się gotowała

Jakaś brać parowozy do torów spawała

Strajkowały fabryki, swym ryzykiem gardząc

Powoli kraj się budził, swoje siły sprawdzał

Dobrypana już zmierzch się zbliżał nieuchronnie

Choć on sam jeszcze walczył, miał nadzieje płonne

Jakież miało być jego zdumienie jesienią

Gdy Komitet Centralny go na stołku zmieniał!

Przecież to ja, Dobrypan, ludzie mnie kochają!...

Dość! Koniec Olimpiady! Czas na zmiany w kraju!


 [JH1]Przeróbka żartu rymowanego rozpowszechnianego w owych czasach przez Grzegorza Bukałę (Wały Jagiellońskie)