Dobrypan
ORATORIUM SIÓDME
„DOBRYPAN”
Aż ojczyzna ukochana
Pozyskała Dobrypana
/wyrecytować w rytmie poleczki/
Syn gospodarski ze wsi, kombatant wojenny
Patriota niekłamany i ojczyźnie wierny
Wobec Moskwy odważny i ryzykant zgoła
Jednym słowem - Gomułka - już został odwołan
Na to miejsce się wprosił na następne lata
Górnik, syn emigrantów – a w duszy satrapa
Któż to jest – każdy pozna, gdyby się kto pytał
My go tutaj nazywać będziemy Dobrypan
Posłuchajcie o czasach kiedy dziarscy cali
Śmy prześcigali prawie wraży kapitalizm
Zaczęło się najgorzej jak tylko możliwe
Czyli od lekkomyslnych na żywność podwyżek
Ludność stała okoniem do podwyżek ceny
Na żywność i na inne dobra co w tej ziemi
Trudem ludzi codziennym płodnie wyrastały
A potem jakoś dziwnie gdzieś się podziewały
Niósł plotkę poliszynel, że to Kraj Radziecki
Chłonie wszystkie te dobra podstępnie, zdradziecko
Niby nam pomagając by nasz kraj rozkwitał
A ukradkiem co lepsze kąski u nas chwytał
I pociąg za pociągiem, i za statkiem statek
Wywoził w swe przestrzenie cały nasz dostatek
Szedł taki monolog cichcem po Warszawie
Że niby Gnom przemawia na jakiejś odprawie
Opisuje parodią w przemówieniu swoim
Jak współpraca z Sojuzem w naszym kraju stoi
Zatem: „milion par butów Rosjanie nam dali
Proszą byśmy podkuli i im odesłali
Sto tysięcy par prosiąt w darze dostajemy
A kiedy się podtuczą – braciom odeślemy
Nasz przemysł otrzymuje wyroby surowe
W zamian w ramach podzięki odsyła gotowe
Pięknych koszul wagony trzeba rozładować
Rosjanie je przysłali – aby wyprasować
Miasta zaprzyjaźnione wysłały z darami
Komsomolców wesołych – aby ich dokarmić
Dary zaś – to matrioszki – wchodzi jedna w drugą
Do każdej wrzuć pieniążek – i odeślij >drugom<
A za Pałac Kultury co zdobi Warszawę
My jubileuszową im damy odprawę
W każdej obłasti dziesięć fabryk postawimy
W ten sposób za dar wielki godnie odpłacimy”
Tak rodacy w kolejkach sobie dworowali
Z wielkiego sojusznika co się go nie bali
Choć jego cień był wszędzie, nawet się mówiło
Pełno ich a jakoby nikogo nie było
Nikt wątpliwości nie miał że Polska – kraj wolny
Ale nieco za bardzo Rosjanom powolny
Co oni chcieć zapragną – my im serwujemy
Co oni podyktują – realizujemy
Można nawet powiedzieć że z przyzwyczajenia
Ochoczo wypełniamy radzieckie życzenia
Bo przecież gdyby tak się przeciw nim postawić...
Nie, to jest niemożliwe, wszak rozprawa krwawa
Z czeskimi braćmi jeszcze w pamięci wciąż żywa
Samiśmy zresztą wsparli przemocy ogniwo
Mamy z Czechami przez to świeże porachunki
Żeśmy pomogli Ruskim stłumić czeskie bunty
I jeszcze ten nieszczęsny przypadek z „Dziadami”
Poszło niby o teatr, a w końcu z Żydami
Podle kraj się zachował gdy z domu ich wygnał
Sekretarza to dzieło, każdy przecież przyzna
Tak czy owak Gomułka trochę już za stary
U nas się starszych panów szanuje bez miary
Ale też się nie znosi emeryckich dziwactw
Jak takie coś widzimy to w nas się odzywa
Odruch aby powiedzieć takiemu dziadkowi
„odejdź, kochany, na bok, trzeba miejsce zrobić
komuś bardziej sprawnemu w czynie oraz w mowie
a ty pisz pamiętniki i odpocznij sobie”
Średnio raz na lat dziesięć w naszym kraju zmiana
Tylko po co do tego zawsze zamieszanie
Nie umie odejść w chwale sekretarz ni jeden
Tylko wielkiej zadymy trzeba oraz biedy
Zawsze musi się jakaś zrobić rozpierducha
Wcześniej głosów rozsądku sekretarz nie słucha
Żyje jakoby we śnie, jakby w szklanej klatce
Potem się okazuje że siedział w pułapce
Wokół niego eksperci się mrowią pochlebcy
Każdy wśród dobrych wieści chciałby być najlepszy
Zatem żaden nie powie co się w kraju dzieje
Tylko bajdy wymyśla i z zachwytu pieje
Jaki to mądry sprawny i dziarski sekretarz
A jakby mówił prawdę – popełniłby nietakt
W ten to sposób mniej więcej w połowie kadencji
Sekretarze dostają tej starczej demencji
Żadnej prawdy nie znają o tym bożym świecie
Życzenia, komplementy, wszystko im się plecie
Przy czym myślą że wszystkie rozumy w ich głowie
A nic złego wokoło nikt wszak im nie powie
Dopiero kiedy ludzi prostych krew zalewa
Jakaś myśl w sekretarzach powoli dojrzewa
To nie jest myśl krytyczna o swojej robocie
Tylko myśl o ludowej bucie i głupocie
Sekretarz nie chce patrzeć na tych zasmarkańców
Tylko ich wybatożyć i zadać kuksańców
Tej filozofii starcza na kilka tygodni
Potem kacyk odchodzi – niestety – niegodnie
Tak też było z Gomułką który dawną sławę
Porozmieniał na drobne i dostał odprawę
Roztrwonił swój patriotyzm i odważne serce
Swe lata konspiracji i więziennych cierpień
Będzie mu pamiętane że skrzeczącym głosem
Z trybun głosił androny i nad ludzi losem
Naigrawał się, szydził jak wsiowy gospodarz
Co pętakom, parobkom i biedocie podać
Ręki sobie nie życzył, bo to są nieroby
Lepiej niech zastanowią się co z sobą zrobić
Ich bieda i ubóstwo to przejaw niemoty
Wstyd! Więc niech się zabiorą do jakiejś roboty!
Miarka już się przebrała i zimą grudniową
Zaczęły się ruchawki przed bramą stoczniową
Na skutek splotu zdarzeń złych i nieszczęśliwych
Wiele osób zostało na placu nieżywych
Jak do kaczek żołnierze z rozkazu strzelali
Ludzie wyszli z tramwajów i pod ogniem stali
O co wtedy chodziło – historia do dzisiaj
Oraz sądy dochodzą i ofiary liczą
Krwawo się zakończyły cen na chleb podwyżki
Oto na co Gomułce w końcu władzy przyszło!
Wnet się porozumieli ludzie z Politbiura
Powiedzieli Gomułce „fura z wozu, fura!”
Wybrali następnego do pełnienia władzy
Czuli że on na pewno z ludźmi se poradzi
Jakoż już za dni parę do stoczni pojechał
I gadał godzinami niczym jakiś klecha
A ludzie go słuchali ze zdziwienia niemi
Na koniec zakrzyknęli: dobra, POMOŻEMY!
Swój chłop on, zadba o nas, on robotnik dawny
Mówiono między sobą, bo tym on był sławny
Że z rodziny górniczej człowiek ów pochodził
Sam nieźle też fedrował, powiedzieć się godzi
Że wrócił z emigracji już do Polski nowej
I z nią skutecznie związał swe losy życiowe
Zatem widział kawałek sławnego Zachodu
Nie z pustymi rękami do ludzi przychodził
Znane też były jego działania na Śląsku
Gdzie w sprawach gospodarczych sukcesy niewąskie
Górnicy i hutnicy pod jego rządami
Byli wśród robotników niemalże panami
Wypłaty jak marzenie, do sklepów dostawy
Pełno różnych dodatków, wysokie odprawy
Co rusz nowe fabryki, drogi oraz domy
Na Śląsku był więc bardzo ten człowiek chwalony
Mając pomiędzy ludźmi taką publicitę
Dobrypan sekretarskie swe rozpoczął życie
Nie był on tutaj nowy w partyjnej elicie
W Politbiurze był przecież już przed Październikiem
Znał się na grach sekretnych w gabinetach różnych
Jemu robili ku-ku – nie zostawał dłużny
Dobrze się w tym ustawiał dlatego w swych pracach
Rzadko popełniał błędy, rzadko się wywracał
Przyszły nowe porządki, industrializacja
Niby hasło to stare, ale nie bez racji
Dobrypan sławę wielką miał znawcy Zachodu
Wziął dziesiątki kredytów dla swojej wygody
Nakupił technologii na produkty różne
W zamian rząd mu wystawiał dokumenty dłużne
Co krok to inwestycja wielkoprzemysłowa
Jakby ktoś chciał nam Polskę zbudować od nowa
Obok produkcji różnych maszyn i urządzeń
Dobrypan w jednej sprawie dla ludzi zarządził
Stają fabryki domów jedna obok drugiej
Już niedługo w blokowcach zamieszkają ludzie
A żeby im przyjemniej podróżować było
W fabryce samochodów marka się zmieniła
Zamiast starej „pobiedy” i nowszej „warszawy” -
„polski fiat” wszedł na taśmy i zyskał od razu
Taki popyt że ludzie zapisy robili
Kolejki kilkuletnie sobie potworzyli
Można było dokonać na pojazd przedpłaty
Czyli: dostaniesz Fiata, ale wcześniej - raty
W tym gospodarczym boomie wciąż większą atencją
Cieszyło w Polsce nowe się słowo LICENCJA
Cóż to za wynalazek dotąd tu nieznany?
Ano, właśnie! Tam banki i fundusze cwane
Miały nadmiar gotówki w swych przepastnych skarbcach
Na procenty dla klientów już im nie wystarcza
Trzeba na siłę wcisnąć byle komu kredyt
By uniknąć idącej finansowej biedy
Banki bowiem tym żyją że lokaty biorą
Za które płacą procent odpowiednią porą
By na ten procent zyskać i na swe tantiemy
Muszą zdobyć klienta chociażby spod ziemi
Klient co weźmie kredyt podwójnie jest winien
Bo musi spłacić banki i jeszcze utrzymać
Tego co bankom oddał wcześniej swe lokaty
Zatem ten kto ma forsę liczy tylko raty
Ten zaś kto przyjął kredyt ma kłopot na głowie
Chytrze to ułożyli finansów szefowie
A jeszcze w tym okresie o którym jest mowa
Sterty petrodolarów świat nam oferował
Spekulacyjna cena ma arabska ropa
Cały system pieniężny stanął wtedy opak
Arab chciał swe procenty od szwajcarskich banków
Banki zaś w całym świecie szukały żyrantów
Jakoż trafił się wtedy nasz dzielny Dobrypan
Który pomocy szukał, o kredyt się pytał
No to wtedy Szwajcarzy i inne przechery
Ubiły z Dobrympanem podwójny interes
Bo nie dość że mu długów bez miary wcisnęli
To jeszcze ustalenia takowe podjęli
Że nie żywą gotówkę dadzą biednej Polsce
(która mogłaby przepić Wuja Sama dolce?)
Tylko od razu wyślą do Polski towary
Żywność i technologie, by było do pary
Ta żywność się przydała, bo kraj był w potrzebie
Ludzie krążąc po sklepach byli w siódmym niebie
Pięknie opakowane, kształtne, kolorowe
Były tamte potrawy, no, i jakie nowe!
Technologie zaś miały pracować w fabrykach
Zarobić na to wszystko – tak z umów wynika
Tyle tylko że aby tak pięknie się stało
By inwestycje siebie i żywność spłacały
Trzeba mistrza biznesu, wielkiego szczęściarza
Który w historii rzadko niezmiernie się zdarza
Nie jest bowiem prawdziwe niektórych twierdzenie
Że by być efektywnym to wystarczy chcenie
Inwestycje się rządzą swoistym reżimem
Nie ugra żadnych zysków kto się go nie trzyma
A jeszcze na dodatek oprócz rentowności
Zyski miały też pokryć dostawy żywności
I innych dóbr domowych, czyli konsumpcyjnych
Oczekiwano zatem ekstra cech ordynaryjnych
Od menedżerów którzy rządzili jak dotąd
Całkiem inną w swym sensie, partyjną robotą
Dostawali majątek i zasoby ludzkie
Oraz placet na rządy a wraz z nim instrukcje
Że wokół ma być cicho oraz ład społeczny
Partię i kraj ludowy ma kochać serdecznie
Stary, młody, bogaty oraz masa biedna
Co to efektywności – było wszystko jedno
Teraz jak po dotknięciu różdżki czarodziejskiej
Chciałoby się dokonać radykalne przejście
Na zupełnie odwrotny sposób kierowania
Ustawić całe kadry w stronę zarabiania
I owszem, w myśl partyjnych już wtedy zwyczajów
Dyrektorzy i inni tu nie omieszkali
Zadbać o własne premie oraz apanaże
W tym sensie swe zdolności każdy z nich pokazał
Ale zarządzać wielkim inwestycji ruchem
Żaden z nich nie dał rady ciałem ani duchem
Ani umysłem swoim, na koniec sumieniem
Zatem już od początku łożyła się cieniem
Na całym tym projekcie „filozofia chcenia”
(taki żart powtarzano, albo anegdotę
że na rautach partyjnych, gdy przeszli na ploty
za Gomółki mówiło się o urzędnikach
kto pracuje najlepiej, kto pracy unika
jak się sprawy miewają w państwie, gospodarce
czy z eksportu na import wszystkiego wystarczy
za Gierka zaś pytano w takim towarzystwie
czy glazura już leży na powierzchniach wszystkich
wanna z hydromasażem czy zamontowana:
z sekretarzy wstąpiła więc natura „pana”)
Upadek więc się zaczął zanim się rozpoczął
Proces inwestycyjny - dziś spory się toczą
Czy dobry był kierunek myśleń Dobrypana
Wiele w kraju pozmieniał – lecz czy dobra zmiana?
Tu trzeba dać ocenę raczej jednoznaczną:
Policz biznes nim jeszcze inwestować zaczniesz
Ciekawą też koncepcję Dobrypan stosował
W polityki obszarze, kędy żadnych knowań
Ani żadnych dopuszczał wywrotowych działań
Tutaj zawsze największe on wytaczał działa
Generalnie takową zasadę wprowadził:
„ja wam stoły zastawiam – mi niech nikt nie wadzi”
Daję pracę i półki w sklepach zapełnione
Za to chcę w polityce mir mieć zapewniony
Daję dostęp do pierwszych technologii świata
Za to w każdym z was pragnę mieć swojego brata
Nauczę was języków, zezwolę podróże
Ale już nie spiskujcie przeciw władzy dłużej
Zezwalam się bogacić i prywatnie wzrastać
Lecz w dziedzinie dusz rządu spokój ma tu nastać
- przesłanie Dobrypana było wszystkim jasne
dajcie jemu porządzić a on za to właśnie
będzie głową swą ręczył że kraj nasz rozkwitnie
a kto jakiś po drodze numer Partii wytnie
ten z dobrodziejstw i swobód raczej nie skorzysta
więc niech naród zapragnie do tej zgody przystać
Jakoż pierwszych lat kilka zdało się jakoby
W kraju wiecznie ubogim nastąpił dobrobyt
Z lubością smakowali towary nieznane
Ludzie dotąd na szarą siermięgę skazani
Z lubością oglądali nowiutkie paszporty
Ci co nigdy nie mieli obcych poznać portów
Pracę każdy miał jakąś, a kto się postarał
Mógł zrobić zawodową karierę od zaraz
Byle był rzeczywiście fachowcem w swej branży
Choćby był bezpartyjny – drzwi otwierał każde
Oczywiście, gdzie-niegdzie duch minionych czasów
Trzymał się gdzieś w enklawach, tam żadnych pariasów
Nikt do głosu nie puszczał, grona więc zamknięte
Knuły po partyjnemu jak tu łeb ukręcić
Tym grzesznym Dobrypana praktykom bezczelnym
Gdy nie dawano forów towarzyszom wiernym
Tylko młodym i rzutkim, lecz niepewnym zgoła
Jaka to ideowa nimi rządzi szkoła
Czy Partia inspiruje - czy ich uwiódł Zachód
Wszak kręgosłup partyjny ważny obok fachu!
Ukuto pośród starych dobrych towarzyszy
Krytyczne i piekące słowo „nuworysze”
Tak mówiono na ludzi, których to przewiną
Że brali się nie z dobrej partyjnej rodziny
Tylko z jakiegoś całkiem dziwnego awansu
Nie mogli starzy patrzeć na te mezalianse
Pojawiły się także – i to była nowość –
Zgrane paczki działaczy, którzy to i owo
Na boku załatwiali, z tych zaś interesów
To co społeczne brali do prywatnej kiesy
Pojawiły się rauty, nowa forma życia
Gdzie było do zjedzenia, było do wypicia
Gdzie przede wszystkim honor był mieć zaproszenie
Oznaczało to bowiem, że jest człowiek w cenie
Zatem i takie słowo pełne wdzięku, gracji
Pojawiło się nowe, to: „nowobogacki”
Taki nie krył się bardzo ze swym stylem bycia
Bryka prosto z Zachodu, koniaki do picia
Żona w sukniach z importu, od Diora perfumy
Garnitur za trzy pensje – wszystko aż dech tłumi
Prym wiedli tu partyjnych bonzów synalkowie
Znawcy kasyn w Europie, miłośnicy kobiet
Między nimi bywali też z półświatka ludzie
Którzy się nie splamili żadnym pracy trudem
Tak rosła towarzyska najnowsza śmietanka
Co lubiła się bawić do białego ranka
To za czasów Gomułki nie do pomyślenia
U Dobrypana zaś nie budziło zdziwienia
Znana była historia stu tysięcy złotych
Które przegrał w kasynie rajdowiec-niecnota
Syn premiera akurat – ten zaś się tłumaczył
Że syn w kasynie sumy rodzinne potracił
Odpowiedzieli na zebraniu mu ludzie fabryczni:
„prawda, to grosz rodziny, lecz socjalistycznej!”
Patrzcie jak się kraj zmienił od czasów Gomułki
Dawno już zapomniane puste sklepów półki
Wokół nas rzeczywistość nowiutka i lśniąca
Bogactwem urokliwa, Zachodem pachnąca
Najważniejszym tematem stały się pieniądze
W ludziach się narodziły obce dotąd żądze
Każdy chciał się obłowić już, najszybciej, teraz
Każdy się na wycieczkę zachodnią wybierał
Książki w obcych językach, ciuchy znad Sekwany
Płyty rokendrolowe tylko co nagrane
Świat się w Polsce odbijał, ta za to w nagrodę
Dla wszystkich „demoludów” stała się Zachodem
Ambicją Ukraińców, Rosjan oraz Czechów
Było choćby raz jeden do Polski pojechać
Nie w ciemię bici bracia Madziarzy zoczyli
Że to nie takie straszne, więc też popuścili
Cuglów na gospodarce i na polityce
Dali szansę ludności na ciekawsze życie
Epoka Dobrypana w pierwszych swoich latach
Była zatem dla wszystkich dobra i bogata
Tak dobrze szło i wszystkim nawet się zdawało
Że wreszcie w gospodarce właściwie zagrało
Ale Dobremupanu to jeszcze nie starczy
Umyślił Wielkie Organizacje Gospodarcze
Stworzyć jakby podobne do tych w Jugosławii
Gdzie samorząd domeną robotników prawie
Tam było niemal jak u Marksa zapisane
Zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców bez granic
Jakoż w Polsce nie bardzo się to udawało
Widać tu się od władzy sił oczekiwało
Że to Partia i kraju całe kierownictwo
Same za ludzi zrobią i wymyślą wszystko
Pośród takich meandrów społeczno-mentalnych
WOG-ów pozaniechano, jako nieudanych
Nadal jednak rozkwitał boom inwestycyjny
I spełnianie zachcianek ludzkich konsumpcyjnych
Nie bylibyśmy sobą, my – dumni Polacy –
Gdybyśmy nie widzieli w takiej sytuacji
Również tych stron i skutków dla kraju naszego
Które nam zagrażały i niosły coś złego
Pierwsi w takiej krytyce, widząc co się święci
Byli rzeczy świadomi top-inteligenci
To znaczy potomkowie oraz spadkobiercy
Tych co za dawną Polskę mieli kary śmierci
Tych co gnili w więzieniach, mieli wilczy bilet
Tych którym komuna zjadła ich najlepsze chwile
Wyrosły pokolenia, co prawda nieliczne,
Które miały odmienne racje polityczne
Cały ten Dobrypana lukier gospodarczy
Ludzie ci mieli za nic, im to nie wystarcza
(wiedzieć trzeba że w czasach władzy Dobrypana
Inteligencja miała role rozpisane
Techniczna zatem była oraz pracująca
No, i ta przedwojenna, wiecznie spiskująca
Tak czy owak tym zawsze inteligent stoi
Że wiecznie intryguje i wiecznie biadoli
Chętnie rolę arbitra na siebie przyjmuje
Albo doradcy bo to nic go nie kosztuje
A zawsze żyć pozwala w luzie i wygodzie
W kawiarniach, w kłębach dymu różne racje godzić)
Inteligencki zwyczaj przez długie wieczory
Spotykać się w mieszkaniach i prowadzić spory
Przy winie i ciasteczkach zbawiać Polskę drogą
I młodzież przekabacać na swą starą modłę
(tu znów trzeba coś dodać tym drukiem drobniejszym
Tak jest bowiem na świecie że Historii przejścia
Większość ludzi notuje jako sprawy z dala
Zaś najbardziej codzienność ludzi zadowala
Od poranku do świtu sprawy całkiem drobne
Rodzina, praca, przyszłość i temu podobne
Zatem większość narodu wyrasta w ten sposób
Że nie szuka głęboko przyczyn swego losu
Tylko patrzy za chlebem oraz za rozrywką
Świat jaki jest go bierze co dzień – ot, i wszystko)
Inteligenci, zwłaszcza ci starego chowu
Co wagę przywiązują do Domów i Rodów
Co dawne czasy nadal traktują jak żywe
Każdy szczegół dzisiejszy poddają w wątpliwość
A wyraz temu dają nie przeczeniem prostym
Tylko legend przekazem co w wiekach narosły
W każdej kulturze mamy przekazy znaczące
Wspomnienia wielkich czynów naród budujących
Rzeczy interpretacje i światopoglądy
Dawne idee wielkie i pradawne rządy
Insygnia i proporce, hymny i sztandary
Pamiątki to wielkości naszej ponad miary
Pamiątki powstań, wojen, królów oraz wodzów –
W tym klimacie wyrasta na salonach młodzież
Która z racji narodzin lub gwoli przypadku
W domu inteligenckim na wieczór się natknie
Wieczór wspomnień przy świecach, świąt nieoficjalnych
Czytania referatów, dyskusji pół-tajnych
Śpiewania pieśni dawnych, głównie patriotycznych
Oraz wspomnień seniorów i matron lirycznych
Jakoż w czasach rzeczonych nie inaczej było
Za Dobrypana rządów wiele domów żyło
Jakoby w innym świecie niż ten gazetowy
Tam był świat oficjalny, prostacki, nerwowy
Tu był świat zaś wartości jakby elitarnych
Ducha świat i Idei, przeszłością mocarny
Dla ludzi zwykłych, prostych świat ten był nieznany
Tajemny nieco, dziwny, ale szanowany
Kto znalazł się przypadkiem w tym zaklętym kręgu
Czuł że życie przeżywa w mimowolnym błędzie
Że czegoś znać zapomniał, coś ważnego zgubił
Że inne też jest życie od tego co lubił
Po opuszczeniu domu musiał sobą wstrząsnąć
By się z inteligenckich oparów otrząsnąć
Przyszło tym obu światom zetknąć się i zmierzyć
Gdy ludzie zaprzestali Dobrypanu wierzyć
Gdy nieuchronna zapaść pobranych kredytów
Z powodu dużo gorszych niż trzeba wyników
Wciągnęła nas w pułapkę zadłużenia groźną
Gdy w ludziach już dojrzewać zaczęła niemożność
Rozbuchane potrzeby przemysłu i ludzi
Nie znalazły pokrycia, zaczął się gniew budzić
Jakże to, przecież miało być tu Eldorado
A tu jedna za drugą inwestycja pada
Buldożery w połowie robót zatrzymują
Bo dwudziestu miliardów krajowi brakuje
(kto tych czasów nie pomni trzeba tu zagaić
że gdy przestał dopinać nam się budżet kraju
ofiarności narodu wielkiej chcąc przykładu
dano akcję „szukamy dwudziestu miliardów”
na każdym miejscu wtedy ludziom wypadało
wskazać gdzieby się trochę groszy oszczędzało
takoż miarka do miarki coś tam oszczędzono
nic to jednak nie dało: akcje powtórzono)
Polska która wszak była jak ten plac budowy
W każdym niemal powiecie inwestycje nowe
Teraz nie mogła końca związać z drugim końcem
I zaczynał się kryzys największy pod niebem
W długach stawał nie człowiek – to kraj był w potrzebie!
Jak zwykle w tych przypadkach zaczęto podwyżki
By z ludzkich skarpet ściągnąć złotówek nadwyżki
Ludzie przyzwyczajeni dotąd do dobrego
Przywykli do standardu niemal zachodniego
Nagle poczuli że im to wszystko odbiera
Ten co uprzednio dawał, więc jasna cholera
Ludzi chwytać zaczęła i poznali teraz
Że za każdy skok wielki w poziomie dochodów
Trzeba życiu zapłacić tę smutną nagrodę
Za każde lata tłuste – dni chude nastąpią
I zaczęto powoli w Dobrypana wątpić
Nagle pośród uroków cnego socjalizmu
Zaczęły się pojawiać robotnicze schizmy
Ludzie głośno zaczęli psioczyć Dobrypana
I że realsocjalizm – mówią – nieudany
Czemu u nas nie może być jak na Zachodzie
Gdzie w dostatku dorośli żyją oraz młodzież
Tam każdy od kołyski ma dostatek w genach
I wszystko ma to czego u nas nigdy nie ma
I na pewno nie będzie bo nie dogonimy
Świata nigdy choć drogo za wyścig płacimy...
Takie teksty padały ludzi zrozpaczonych
Sytuacja stawała już się rozogniona
Za tekstami szły gesty ludzi oszukanych
Którym dotąd mówiono że raj będzie dany
To już jednak umowę niepisana gięło
Umowę że Dobrypan robi swoje dzieło
Ludzie zaś święty dają polityce spokój
I poza pracą żadnych podejmować kroków
Nie będą przeciw władzy w kraju i w zakładzie
Polska miała pozostać w spokoju i ładzie
Jeszcze wcześniej by Moskwę sobie przypodobać
Jął się Dobrypan konstytucję reformować
Szczególnie jeden zapis zirytował ludzi
W którym to z Rosjanami wypijamy „brudzia”
Zapisano tam bowiem że po czasy wieczne
Będziemy się przyjaźnić ze Związkiem Radzieckim
Taki wiernopoddańczy zapis nie pasował
W kraju gdzie stereotyp o „ruskich” panował
Tej wersji socjalizmu jaka w Rosji była
Chyba sobie niestety Polska nie życzyła
W Rosji żył duch Stalina i siermięgi kanon
Nikt nie chciał by nam w Polsce żyć tak było dane
A tu zapis był jasny w konstytucji nowej
Że w przyjaźni i wspólnie żyć żeśmy gotowi
Może tu chciał Dobrypan złagodzić radzieckie
Wątpliwości że u nas czyni się zdradzieckie
Przygotowania tajne do wyjścia z „obozu”
Ale wyszło jak wyszło, ten zapis zagroził
Że do inkorporacji to są już przymiarki
Tośmy już republiką siedemnastą – żarty
Takie oraz podobne niepokój skrywały
Czy komuś tu się sprawy gdzieś nie pomieszały
Wszystko to razem biorąc top-inteligencja
Poczuła że wyrazić musi swe intencje
Bankructwo polityki Dobrypana widać
Polska swoje reformy zaczyna przegrywać
A jeszcze zamieszanie w Radomiu, Ursusie
Gdzie ludzkie nerwy ZOMO pałkami ukróci
Jeszcze aresztowania, „ścieżki zdrowia” słynne
(gdzie w kordonie pałkami pędzono niewinnych)
ROPCiO więc powołano Moczulskiego planem
(ruch to inteligencki swego czasu znany
bronił zwykłych praw ludzkich – ale na papierze
w obywatelski instynkt ludzki chciał też wierzyć)
Z tego się narodziła nowa propozycja
Którą demokratyczna tworzy opozycja
Siły inteligenckie już wychodzą z cienia
Już wiedzą że należy jawnie Polskę zmieniać
Gdzie bito robotników i zwalniano z pracy
Gdzie milicja i ZOMO gnębiły rodaków
Gdzie żony i dzieciaki bez grosza zostały -
Komitety Obrony Robotników stały
Robiono zbiórki pośród tych co grosza mieli
I w ten sposób wspierano tych obywateli
Którzy siedzieli w więźniach za swoje protesty
I cierpieli za władzy nieprzyjazne gesty
Powstała także pierwsza partia opozycji
KPN ją nazwano, bowiem do tradycji
Nawiązywała świetnych niepodległościowych
Zatem kraj nieuchronnie zmierzał do odnowy
Władzy nikt już nie kochał, plajtował Dobrypan
Coraz więcej ku niemu zadawano pytań
Po salonach mieszkalnych też powiało nowe
Powstało Towarzystwo Kursów Naukowych
Zbierali się wieczorem niektórzy studenci
A także robotnicy i inteligenci
Ktoś wykładał historię albo filozofię
Komunizm przedstawiano jako świat utopii
Ogólnie na tych sesjach klimat był takowy
Że panujący ustrój wymagał odnowy
A nawet pożegnania się z nim raz na zawsze
Zresztą, sam zaraz runie, tylko tego patrzeć
Wychodziła z tych spotkań młodzież kołowata
Myśląca „co tu robić przez następne lata?”
Chce się wszak żyć wesoło i pohuliganić
A tu trzebaby najpierw socjalizm obalić
To zaś jej sytuację (młodzieży) odmienia
Nagrodą jest poczucie w rzecz wtajemniczenia
Człowiek nosił wysoko swoje czoło dumne
I patrzył w autobusach na lud bezrozumny
Co bezwolnie się zdawał na Dobregopana
I nie wiedział jakowa go czeka przegrana
Tak pośród nieświadomych rodaków powodzi
Antysocjalistyczny Element się rodził
(tak nazwano tych wszystkich co się nie zgadzali
by w naszym pięknym kraju prężył się socjalizm)
Bywało – coraz częściej – na takie spotkania
Młodzież krzepka i silna, słabo oczytana
Jakby z innego świata, po oczach to widać
Wkrótce rola tych nowych miała już się wydać
Ich rolą bowiem było posiedzenie popsuć
Poprzez durne pytania o wszystko, po prostu
A gdy to nie pomaga, wtedy osiłkowie
Niby w nerwach szarpali się, bili po głowie
Wielki powstał harmider, wielkie zamieszanie
Trzeba było zakończyć od razu spotkanie
Bo to była – ta młodzież – specjalnie nasłana
By w tych kursach przeszkadzać, rozbijać zebrania
Wstyd powiedzieć, lecz oni to studenci także
Tyle że z AWF-u, z ZSP, a jakże!
Partia swych młodszych giermków karnie posyłała
Żeby nieprawomyślność swą nauczkę miała
Wstyd i obraza boska, przecież to studenci
Będą o sobie mówić „my, inteligenci”
Wstyd także dla rządzących w ZSP ich braci
Którzy w zapamiętaniu gotowi potracić
Orientację co dobre, a co całkiem głupie
Z takich - ludzi porządnych niepodobna upiec
Będą przez długie lata ojczyzną rządzili
W ten sam sposób jak w sprawie TKN czynili
Wspominać Dobrypana – nieraz jest na czasie
Wtedy każdy robotnik zawsze był przy kasie
Mieszkań wybudowano w wielkich blokowiskach
Każdego roku setek może nawet trzysta
W każdym mieście osiedla z wielkiej były płyty
Te zaś produkowano w stu mieszkań fabrykach
Licencje oraz inne w tym czasie pojęcia
Miarę gospodarczego dawały zadęcia
„Polski dolar” w Pewex-ie pozwalał kupować
A „odrzuty z eksportu” towar oznaczały
Elegancki, zachodni, po prostu wspaniały
„Wkład dewizowy” znowu takie coś oznaczał
Że na częściach z importu przemysł się obracał
Tym językiem Polacy zdolni operować
Chcieli lepsze mieć jutro i lepiej pracować
Mieszkania w nowych domach na połysk wysoki
Jak pensji nie starczało – robiło się „boki”
Albo fuchy tak zwane, na państwowej firmie
Prywatne interesy latem oraz w zimie
Wróciło także słowo o „powracającym”
O takim co zarobił (może domy sprzątał,
może w kuchni pracował albo na budowie
w każdym razie powracał jak zamożny człowiek
chociaż tam przepracował za niewielką pensję
może miesiąc – no, ale w dolarach, więc pięknie!)
W gazetach się ukazywały ogłoszenia
„Powracający kupi, wynajmie, zamieni”
Oznaczało to tyle, że ktoś ma dolary
Taki biznes gwałtownie ruszał pełna parą
Podobnie gdy znajduje panna ogłoszenie
„Powracający pozna” (znaczy: chce się żenić,
a choćby tylko chciałby sobie pofolgować –
panny tam się garnęły: nie będą żałować)
Komu to przeszkadzało –pytał żartobliwie
Ten i ów w kabarecie: a jednak tę grzywnę
Płacić Dobrypanowi przyszło – i nie tylko
Bo ten jego dobrobyt był tylko na chwilkę
W dodatku stał kredytem w coraz droższej cenie
Toteż wszystko niebawem miało się odmienić..
Olimpiada się zbliża, lecz w Afganistanie
Rosja wszczęła agresję, dlatego Rosjanie
Nie wszystkie kraje świata będą u się gościć
W ramach protestu wielu nie jedzie do Rosji
Sportowcy którzy długie lata trenowali
Musieli swoje plany na medal oddalić
Aby Moskwę ukarać za jej imperializm
Federacje zachodnie zabojkotowały
Zatem złapał się Sojuz takiego sposobu
Aby dużo sportowców z caluśkiego globu
Dojechało do Moskwy – specjalną loterię
Ogłoszono by kasę dać sportowcom biednym
Z Afryki oraz innych obszarów ubogich
Co nie mogli zakupić biletów – bo drogie
Taki wierszyk po Polsce poszedł tego lata
W którym kpiono z intencji Radzieckiego Brata:
Ludzie, słuchajcie, ludzie, ludziska
Rusza loteria olimpijska!
Za twoją stówę bracia Słowianie
Zrobią Murzynom pyszne śniadanie
Murzyn też człowiek i jak pobiega
Musi zjeść sobie tę kromkę chleba
I margarynę, i marmoladę
Bracie – daj stówę na Olimpiadę![JH1]
Żarty swoje – a Polska już się gotowała
Jakaś brać parowozy do torów spawała
Strajkowały fabryki, swym ryzykiem gardząc
Powoli kraj się budził, swoje siły sprawdzał
Dobrypana już zmierzch się zbliżał nieuchronnie
Choć on sam jeszcze walczył, miał nadzieje płonne
Jakież miało być jego zdumienie jesienią
Gdy Komitet Centralny go na stołku zmieniał!
Przecież to ja, Dobrypan, ludzie mnie kochają!...
Dość! Koniec Olimpiady! Czas na zmiany w kraju!
[JH1]Przeróbka żartu rymowanego rozpowszechnianego w owych czasach przez Grzegorza Bukałę (Wały Jagiellońskie)