Do wyborców Trzaskowskiego

2020-07-01 13:07

 

Napisałem notkę, co nie powinno dziwić nikogo. Potem intuicja kazała mi się powstrzymać przed publikacją. Teraz już wiem, o co mi chodziło.

Poniżej daję kilkanaście wierszy dopisanych, a poniżej wczorajszo-dzisiejszą notkę w pierwotnym brzmieniu

KILKANAŚCIE WIERSZY DOPISANYCH

W jakimś plemiennym amoku połowa Polski przyjęła za dobrą monetę, że los sam z siebie, ot tak, za darmochę, zesłał im w darze Trzaskowskiego. Nikt wcześniej nie upomniał się o termin 10 maja, a przecież popełnione zostało przestępstwo przeciw wyborom, bo ktoś nie otworzył lokali wyborczych a inni to „konwalidowali”.

Nikt nie mówi otwarcie, co najwyżej półgębkiem, że wszystko co potem – to w każdym calu nielegalizm.

Ale przede wszystkim nikt nie próbuje dociekać – a przecież czytam tu i tam – dlaczego obóz kandydata-pewniaka, z dopuszczeniem nielegalnych ruchów, godzi się na zmianę kontr-kandydata na tego najgroźniejszego elekcyjnie. Wychodzi na to, że kaczory to masochiści, samobójcy albo zupełne głupki.

Dlatego ja, który kaczorów nie mam za takich – czekam niespokojnie, aby w porę zrozumieć, kto i z kim oraz w jakiej sprawie się dogadał. To, że za plecami wyborców – to nic. Oni sobie dadzą – jak widać – wszystko wcisnąć. Ale to dzieje się za moimi plecami – i to mnie zajmuje.

A wszystkim, którzy triumfują, bo mają takiego świetnego kandydata – współczuję, bo mi się nawet słowa GŁUPEK nie chce użyć.

 

NOTKA PIERWOTNA

Nie, nie będę uprawiał taniego prozelityzmu: ja po prostu nie mam (już) takiego kandydata, który choćby w 10% odpowiadałby moim wyobrażeniom o kierowniku placówki pod nazwą Głowa Państwa. Skracając to, co mam do powiedzenia w tej sprawie – jestem zwolennikiem koncepcji Trzeciego Plemienia. Plemienia szukającego Racji Wspólnej.

Pierwsze Plemię ma kolory zbliżone do żółci. Takie „PiS-owskie”, konserwatywno-prawicowe. Zarządzać lubi obłaskawiając lojalnych i strasząc konsekwencjami różnych ludzkich nieprawości. Drugie Plemię ma kolory zbliżone do błękitu. Takie „PO-wskie”, liberalno-budżetowe. Zarządzać lubi budując kiście geszefciarskie wokół Nomenklatury, tworząc na ich osnowie satelickie „obywatelstwo pozarządowe”.

Oba plemiona mają w sobie niezgłębione pokłady pogardy dla „nie-swoich”, na której budują swoje zbiorowe ego, ale przede wszystkim poczucie przewagi nad szarakami (PO) lub maluczkimi (PiS). Nie zagłosuje na delegata żadnej z tych opcji. Ci od Trzaskowskiego powiedzą, że skoro tak, to głosuję na Dudę. Zapraszam ich do zaniechania tych prostackich metod wpędzania rozmówcy w poczucie winy. Ci od Dudy powiedzą, że jestem elementem niepewnym. Zapraszam ich do refleksji o wciąż aktualnym prawie każdego do kierowania się własnym sumieniem.

Wystarczy pobieżnie zapoznać się z moimi poglądami (tysiące notek, nie da się tego przekłamać) – aby rozumieć, że moim „podmiotem lirycznym” jest żywioł czerwono-zielony. W sprawach społecznych jestem socjalistą, zwolennikiem stwarzania wciąż lepszych warunków upodmiotowienia maluczkich-szaraków, zarówno w trybie ekonomicznym, jak też edukacyjnym. UPODMIOTOWIENIA, aż do stanu, w którym obywatele zdołają – po tysiącu lat – znów się samorządzić. W sprawach kulturowych jestem ludowcem, zwolennikiem poglądu, iż każdy kto ma ochotę (współ)istnieć na swój sposób – ma do tego święte-przyrodzone prawo i nic komu do tego, jeśli to nie szkodzi najbliższym i substancji wspólnej dla wszystkich.

Niestety, ani czerwień, ani zieleń nie znalazły w ostatnim rozdaniu prezydenckim uznania w oczach wyborców, więcej: zostały brutalnie przez elektorat zgwałcone. Gdzieś już napisałem: czerwień i zieleń mają w Polsce po 20% co najmniej, a wykazały skuteczność polityczną na poziomie po 2 procenty z kawałkiem. Nawet ich żelazne elektoraty dały nogę, pokazały plecy, zdradziły. To oznacza seppuku polityczne, ale w Polsce ludzi honoru raczej nie uświadczysz.

 

*             *             *

Przypomnę co pisałem kilkanaście lat temu, w dobie rozpadu utopii POPiS (dla niektórych to będzie nowość, bo mnie nie czytają). Wtedy plemię różno-żółtych i plemię różno-błękitnych – oba zapuszczały pierwsze mentalne korzenie. Ci na żółto uderzyli w skrajny antykomunizm, stosując zarazem bolszewickie sztuczki i kreując zbrodniarzy po-okupacyjnych jako bożyszcza. Ci na błękitno stali się z wyboru ślepą, pełną rwaczych nadziei agenturą światowego kapitału, dla niepoznaki strojąc się w barwy europejskie.

Oba plemiona z czasem radykalizowały się w swoich jedyno-racjach. OBA! Ci na żółto wmuszali nam, że trzeba być koniecznie patriotą i zarazem „wyznawcą” na ich, koniecznie na ich modłę, a komunizmu doszukiwać się wszędzie (poza nimi). Ci na błękitno wmuszali nam, że na świecie możliwa jest wolność, rynek, demokracja, swobodna przedsiębiorczość – ale tylko w ich „redakcji”. Kłamstwa na kłamstwie, po obu stronach, pic na picu, ściema na ściemie, i mało się znalazło tych „trzecich”, natychmiast oba plemiona ich marginalizowały. Skąd wiem? He-he, z Wikipedii.

Obywatele,  wygasającą teraz obywatelskością w duszach, sumieniach, sercach i umysłach, którzy dwadzieścia z okładem lat wcześniej potrafili obalić mury – stawali teraz głupowate zajęcze słupki bez jakiejkolwiek próby połapania się w tym, co ONI z nami wyprawiali wspólnie, choć każdy po swojemu. POPiS się rozleciał, pośpieszna naprędkość w jego zastąpieniu Giertychem i Lepperem musiała się szybko skończyć.

 

*             *             *

Nastali niebiescy. Znaczy: w mediach i urzędach obowiązywał rynek, wolność, demokracja, swobodna przedsiębiorczość. W ustrojowej rzeczywistości nastał gwałtowny wzrost kiści geszefciarskich wokół pęczniejącej Nomenklatury. Modelowa ścieżka do bankructwa, zwłaszcza że globalna finansjera (marki, patenty, firmy, walory) miała sobie używanie za niską cenę. Kraj stanął w ruinie. Powtarzam głupoty? Miliony emigrantów zarobkowych, utrwalające się masowe dziedziczne wykluczenia, skubanie wszelkich budżetów na niebotyczną skalę, porzucona dbałość o elementarną substancję, leczona euro-dotacjami, czyli garstką z tego grosza, które wywożono i sprzeniewierzano. Miliardy budżetowe (zdrowie, oświata, samorządy, emerytury) – oddane w pacht finansjerze globalnej, wraz z bazami danych. Skala zniszczeń – nie do odbudowania, choć na każdym kroku obowiązkowe tablice o euro-dofinansowaniach. Polska sama nic nie umie – taki był ich przekaz.

Żeby nie było: nasz kraj to 40-milionowa gospodarka, mocna kopalinami i tzw. kulturą techniczną, z doświadczeniem choćby przedwojennego Kwiatkowskiego, Grabskiego i innych. I oto premier tego bałaganu z dnia na dzień bierze pod pachę blondynę (oboje ani be, ani me w językach) i rejteruje w połowie drugiej kadencji na saksy, na drugorzędną fuchę w euro-biurokracji, zostawiając na dyżurze wierną ale mierną . Tak robi premier silnego gospodarczo kraju awansującego w rankingach?

 

*             *             *

No, tośmy jako Suweren sięgnęli po opcję konkurencyjną, w kolorach żółtych. Zatem widziały gały co brały. Delfin, Wielebny i Prymus-Pinokio, oraz trzymający ich za jaja Zbawca. Totalitaryzm tym razem już mniej elegancki, mniej estetyczny. Ale też totalitaryzm. Poprzednia, błękitna formacja zostawiła za sobą tyle bałaganu w ludzkiej świadomości, że można było obdzielić pół świata. Ale pozostawiła przede wszystkim kilkadziesiąt „państw w państwie”. Ręka w rękę czyniących Państwo (właściwe) – teoretycznym.

Państwo zapadające się w teoretyczność – było już wtedy w lepkich rękach Pentagramu (komitywa mega-biznesu, mega-polityki, mega-służb, mega-mediów, mega-przestępczości geszefciarsko-nomenklaturowej). I co robią „nowi”? Nie, nie likwidują, nie leczą, choć użzywają sanacyjnego języka IV Rzeczospolitej. Po prostu przejmują. PRZEJMUJĄ! Odzyskują od poprzednio-nomenklaturowych kiści geszefciarskich grube miliardy, oddają je jako socjal-plusy wyborcom – a sami zaczynają prowadzić prawdziwą, planistyczną gospodarkę budżetową, taki prowincjonalny New Deal.

I szarpią państwowe sukno, sprowokowani napisaną na kolanie przez Komorowskiego o Trybunale. Ustawa miała jeden cel: dopisać do pierwszych punktów możliwość zdetronizowania opornego Prezydenta, gdyby rzucał kłody. Nie rzucał, bo się formacja zmieniła, ale prowokacja zadziałała, cała ta „szczególna kasta”, choć przypadkiem, wzięta została na pierwszy ząb, dlatego, że okazała się czułym punktem niebieskich. Nie sądzę, by ci wielo-żółci z takim planem objęli władzę, po prostu wielo-niebiescy sami się podłożyli.

 

*             *             *

Polska była od dziesięcioleci dość dobrze „znana-rozpoznana” globalnym służbom budżetowym. Więc tylko wymieniono informatorów tych służb, zarazem zmieniając ich mocodawcę na bardziej zamorskiego z domieszką bliskowschodniego.

Przede wszystkim odzyskano kontrolę nad rodzimą gospodarką, choć nie w sposób monetarystyczny, tylko keynesowski. Zostawmy teoryzmy. Żółta formacja odzyskała równowagę. Ale kosztem zmiany opcji dyplomatycznych. Poprzednio „zaprzyjaźnieni” ambasadorowie wysyłali do naszych władców sms-y z instrukcjami. Teraz ich zmiennicy niemal uczestniczą w posiedzeniach decydenckich (nie mylić z rządem, choć z Prymusem – warto).

 

*             *             *

Akapit wyłącznie dla rozgarniętych.

Gospodarka zależna to taka, w której centralne sztaby „skarbówki”, dyplomacji, resortów siłowych, sekretnych służb, itd. – pracują dla obcych i na ich komendę, nie bacząc na „narodową ofiarę”, czyli związane z tym globalne myto, haracze systemowe. Polska jest gospodarką zależną, niemal nieodwracalnie.

To zaś oznacza, że jakimś chciejskim mitem jest wyobrażanie sobie, że  kiedy wygra Trzaskowski – to w te pędy, jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki, powróci demokracja, z nią zaś rynek, swoboda, wolności wszelakie i rozmaite cuda na kiju. Naprawdę tak myślicie?

Mamy Państwo w przebudowie. Ku dobremu, ku złemu – Historia nas kiedyś pouczy w tej sprawie. Jeden Trzaskowski, oportunista-koniunkturalista, nic to nie zrobi, na pewno nie stanie się Marsylianką, bo to jest cynik-okazjołapca, a nie mąż stanu.

Geszefciarskie kiście około nomenklaturowe są dziś innego chowu. Nie waszego, drodzy trzaskowicze.  A nie macie swojego Delfina, zbrodniarza gotowego dla sprawy powsadzać wszystkich na wierzgającego konia.

Wrangler-Bonjżur jest Waszą, błękitny elektoracie – nadzieją. To znaczy, czego chcecie? Wolności, demokracji, swobodnej przedsiębiorczości, rynku? A co, mieliście je za Tuska? Moim zdaniem – mieliście w tej sprawie pozór. Stawaliście się bananową republiką, której kacyk naczelny wyjechał na saksy, kiedy pojawiła się okazja. A Trzaskowski nawet, kiedy zostanie prezydentem – to złapie następny pociąg, co on cały stamtąd jest. Nawet Tuska nie poważa, ma lepsze wizje swojej kariery, buduje własne pokolenia cwaniaczków.

Więc może chcecie powrotu fajnej skądinąd formuły, że rozrasta się biurokracja, a wokół niej kiście geszefciarskie, biznesowo-pozarządowe? To już rozumiem. ale to by oznaczało, że zaczniecie od „odzyskania Państwa”, czyli od rzezi. Równie nieeleganckich, co PiS-owska, chyba że potrwają one latami, co się Wam chyba nie uśmiecha?

Kaczyści, a na pewno Delfinarium, szykuje nam totalitarną hekatombę. Ale moje pokolenie wyrosło w totalitaryzmie i jakoś żyjemy, nie odmóżdżeni (nie wszyscy). A pokolenie wychowane na łże-europejskości – to nowalijka, nieświadoma właściwie niczego poza „rób ta co chceta”. Pokolenie naznaczone wszystkimi wyobrażalnymi patologiami: bezdomność, bezrobocie, zanik poważnej edukacji, nisze uprzywilejowań, formuła rwactwa „tyle zysku co w pysku”. Was to nie dotyczy, bo jesteście ustawieni życiowo? Naiwni! I do tego wredni, niesolidarni, niewrażliwi (chyba że odświętno-wiecowe egzaltacje.

 

*             *             *

Trzaskowski was wciągnie albo na wodospad, bez zabezpieczeń, albo o was zapomni, bo ma pamięć ślepo-krótką, żadnej swojej solennej obietnicy, żadnej pobudzonej nadziei nie pamięta. A zarządzać czymkolwiek poza naiwnymi sympatiami – raczej nie zdoła skutecznie. Ten typ tak ma. Oportunista do kwadratu. Był już – jako „warszawiak” – posłem  z Krakowa, teraz marzy o zastąpieniu Tuska w grach brukselskich, na pohybel „ukochanym” warszawiakom. Ktoś go powstrzyma?

I nadal pewnie myślicie (kto dotarł aż do tego miejsca w tekście), że jestem krypto-kaczystą. A ja, który pół życia przeżyłem w PRL i nie skurwiłem się – odpowiadam: myślcie co chcecie. Ja wolę, żeby ta formacja została rozliczona za brak projektu „spółdzielnia socjalna w każdej gminie” (zamiast paśników pięćsetkowych). Taki czy inny prezydent – to kwiatek do kożucha. Szczebelek w dół, w górę, komu którędy droga.

 

*             *             *

Wiem, że piszę na Berdyczów. 10% z Was to beneficjenci „nowego” jeśli nadejdzie  Trzaskowski. 20 następnych procent – żyje złudzeniami, że dołączą do tych 10%. Pozostali czekają na cud, byle nie „kaczory”.

I szydzą z elektoratu kaczystowskiego, jakby sami mieli powody do dumy z Tuska.

 

 

Zakończę nietypowo. Otóż media donoszą o kolejnym doświadczaniu Andrzeja Zybertowi cza, któremu jakaś ważna komisja znów odmawia wszczęcia prezydenckiej procedury profesorskiej. Bo jest on zaangażowany nie po tej stronie. Oczywiście, powody są niby inne.

 Mogę od ręki wskazać 10-coro równie zaangażowanych profesorów, młodszych o kilkanaście lat, ze słabszym dorobkiem merytorycznym, tyle że zaangażowanych po stronie „wielobłękitnej”: nikt im niczego nie zarzucił słowem. Cieszą się – zasłużoną  - chwałą profesorską. A Andrzeja akademickie państwo w państwie traktuje, jakby był docentem marcowym. Rzygać się chce, jeśli tak wyglądać ma demokracja.

Jan Gavroche Herman