Dlaczego referendum kukizowe

2015-05-31 03:10

 

Nie wdając się w rozmaite „za i przeciw” zakładam (podkreślam: zakładam jako narzędzie retoryczne), że Paweł Kukiz jest człowiekiem szalonym, bez własnego pomysłu na Polskę, ledwo trzymającym się różnych połebkowych, nie pogłębionych sensów, a do tego nawiedzonym niebezpiecznie. Czyli takim, którego warto unikać, dla własnej higieny.

Paweł Kukiz w polityce polskiej jest nosicielem emocji społecznych związanych z negacją nie tylko patologii życia politycznego-publicznego, ale też z negacją systemu-ustroju, a zatem Państwa. Jeśli kochamy jakiś utwór muzyczny, ale mamy go w zapisie wyłącznie na starożytnej kasecie z taśmą ferromagnetyczną (dającej się odtworzyć wyłącznie na „kaseciaku”, a połowa moich Czytelników nie wie nawet, co to jest „kaseciak”) – to nawet jeśli „kaseciak” i kasetę ferromagnetyczną uważam za wariactwo i obciach – nie wyrzucę ich, bo tam jest mój ulubiony utwór muzyczny.

Nośnik moich emocji, a właściwie dojrzałych przekonań „związanych z negacją nie tylko patologii życia politycznego-publicznego, ale też z negacją systemu-ustroju, a zatem Państwa”, Paweł Kukiz, jest dziś bezkonkurencyjnym fenomenem politycznym, wartym, 20-40% głosów elektorskich.

Miałem niewątpliwy „fan” bezpośrednich, naocznych kontaktów z Pawłem Kukizem w hali BHP (Platforma Oburzonych), potem w NOT (rozłam w ruchu Oburzonych), potem w Kongresowej (odcięcie się Kukiza od „przechrzty” Niepokonanych). Miałem wielokrotnie możliwość rozmawiania z nim face-to-face oraz korespondowania via FB. Oczywiście, nie należę do grona bliskich znajomych Pawła, ale też twierdzę, że wiem o kim mówię, kiedy mówię o Pawle Kukizie.

Otóż Paweł Kukiz pokazuje uparcie, że ma strukturo-fobię. To jest coś odwrotnego do powszechnie przyjętej praktyki: nawet nosiciele 1%-towych idei starają się raz-dwa-trzy powołać jakiś podmiot prawny (partię, stowarzyszenie, ruch, redakcję). A Kukiz niejeden raz ryzykował rozłamy, więc spowolnienie kariery albo nawet jej upadek – byle się nie rejestrować. To oznaczało rozdygotanie tzw. aktywu, który czuł w duszy i sumieniu jedność z Pawłem, ale pieklił się na to, że bycie aktywem nie wiąże się z „funkcją”, czyli pierwszym schodkiem w karierze.

Trwa kampania zakładania komitetów na rzecz Referendum JOW-owskiego, która jest powyborczym testem na to, jak trwała jest popularność Kukiza w roli „kaseciaka”. I jednocześnie jest – w politycznym zamyśle – trampoliną Kukiza to skoku z roli „kaseciaka” do roli gracza o najwyższe stawki w polskiej polityce.

Jeśli się Kukizowi referendum nie powiedzie (nie mówię o wyniku referendum, tylko o mobliizacji aktywu) – zostanie zjedzony przez nieprzyjaciół (obecna PO-Nomenklatura) i przyjaciół (dbający o integralność ośrodek „kaczystowski”). A rozsypana i niejednorodna lewica czy ludowcy albo narodowcy – równie szybko go usuną z „zasobów pamięci”, jak przyklaskiwali jego bezkompromisowości.

Nie jest tajemnicą, że strukturo-wstręt Kukiza ma swoje granice. Jego otoczenie i „mecenat” – to bardziej lub mniej skuteczni w polskiej polityce, choć niekoniecznie syci powodzeniem ludzie PO-Nomenklatury. Jak znam życie – jesienią Kukiz „zaprzychoduje” istniejące nie-swoje struktury w ramach swoistego politycznego out-sourcingu. Zresztą, coś tam słyszę i widzę. I Komitety referendalne pełnią w tej układance rolę taką, jaką Legiony pełniły w aparacie władzy II RP, jaką PC pełni w formule PiS, itd., itp. swoisty zakon, z wszystkimi konsekwencjami słowa „zakon”.

Temu też zapewne służy niemal zupełny brak programu, choć idee wyznawane przez Pawła pozwalają ten program odczytywać z pół-słów i pół-ruchów. Jakąkolwiek strukturę out-sourcingową „zaprzychoduje” Kukiz jesienią – unika zgrzytów i uprzedzeń, wedle zawołania „jeśli jesteś przeciw NIM – cała reszta jest do dogadania”.

Mam wrażenie, że program „partii” Kukiza będzie się wykuwał po wyborach parlamentarnych, jeśli cała ta operacja się powiedzie.

No, i teraz to, co najważniejsze. Nie podoba mi się ani taktyka, ani całe to pozoranctwo programowe i nie-strukturalne. Tyle, że nie uważam, iż jest to dobry powód, by wycofać się do roli biernego kibica. Bo to oznaczałoby, iż „kasetę” i „kaseciaka” chowam do szuflady i zdaje się na tych, którzy może jeszcze go użyją, a może nie. a ja – i Polska, że zadmę w ten ton – nie mamy czasu na to, by odkładać zmianę ustroju w Polsce na kolejną kadencję. Bo być może nie tylko nie będzie czego zbierać za 4 lata, ale też może nastąpić swoista Inkwizycja ideowa (już czuję jej chłód) i zmiana ustroju stanie się w Polsce najpoważniejszym POZOREM POLITYCZNYM, jakich Ludzkość widziała już niemało.

A więc – teraz. By nie zmarnotrawić owych 20-40%. A to, co ideowo i politycznie mam w sercu – to mam. I swego czasu wyłożę, jeśli ktoś jeszcze tego nie wyczytał na moim blogu.