Daj się obedrzeć ze skóry, a unikniesz rzeźnika

2020-07-04 07:32

 

Niełatwy jest los polskiego wyborcy AD 2020. Najpierw euroludzie wystawili mu Sofię Loren, która w praniu okazała się Marysią z Zaścianka. Potem na scenę wyskoczył Tygrys, ale po bliższym przyjrzeniu okazał się przerośniętym zającem. W międzyczasie rozbeczał się Konferansjer Mszalny. Jak on się ujmująco rozbeczał! I zapowiada utworzenie Ruchu Płaczków Zawodzących.  Mszalnie…?

Najlepszy numer swoim wyborcom wykręcili Tenorzy, w liczbie trzech i pół. Jeden fioletowy, dorodny ale samograj. Drugi ćwiklasty, ale starego typu, model prehistoryczny, sprzed Potopu. Trzeci wiosenny, nęcący, ale szczerząco wpatrzony w lustro. I tego trzeciego, wiosennego, wystawili do gonitwy fioletowy z ćwiklastym. Wyszło jak wyszło. Obaj odnieśli sukces nad sukcesy. Fioletowy – bo jedyny uniknął anatemy po pierwszej turze, ćwiklasty, bo jak zwykle „analizujemy”. Tylko wiosenny stracił wszystkie następne okazje, pohasał se i tyle.

Teraz ten, który tu robi za dodatkowe Pół – może spokojnie pakować swoje ponad-stuletnie ugrupowanie w pęczki i zanieść ćwiklastemu w darze, plon niesiemy plon. Ćwiklasty spojrzy, poklepie Pół po… ramieniu i powiesi dar nad progiem, obok pozostałej ustrzelonej dziczyzny. U zarania Transformacji sprzedawaliśmy za bezcen, za „pocałuj mnie w dupę”, dorobek kilku pokoleń, bo on ponoć nic nie wart się okazał dla „balcerowickich”. To czemu brali? A pan Senator szykuje jeszcze fajniejszą prywatyzację: sto lat autentycznej roboty i równie autentycznej ofiary wielu – za stołeczek. Zaprawdę, nisko upadłeś, proletariacie, że tak łatwo dajesz sobie usuwać spod nóg swoją Historię i Chwałę.

Druga tura, powiadacie?

Po raz kolejny powtórzę: jeśli ktoś oddaje na bezdurno wygrany mecz i pozwala rywalowi wymienić pindowatą zawodnicę na Wranglera-Bonżura – to nie za frajer. Coś się któregoś dnia okaże, jak zwykle poniewczasie.

I teraz Naród bzdurzy jeden za drugim: jeśli w drugiej turze nie zagłosujesz na A, to tak jakbyś zagłosował na B. Lub odwrotnie, zależnie od upodobań. A ja Narodowi odpowiadam: jeśli A ciągnie nas do rzeźni, a B obdziera nas ze skóry – to ja czniam taki wybór, bo nie jestem ani bydło, ani baran, ani osioł, ani inne zwierzątko, nawet nie żabka, którą ktoś może bezkarnie dmuchać. Zresztą, za dużo notek napisałem o tym wszystkim, żeby mnie ktoś tu pouczał o tym, na czym polega polityka, albo by mnie wpędzał w poczucie winy za swój własny ośli wybór.

Dla przypomnienia: termin 10 maja był jak najbardziej poprawny i legalny. Zmowa polityków (tu leży pies pogrzebany), na mocy której PKW zapomniała otworzyć 10 maja lokale wyborcze, a następnie pozwoliła na szwindel z podstawieniem nowego kandydata w udawance zastępującej wybory – to mamy szczyt „teoretyczności” Państwa, pośmiertny sukces paskarzy. Jeśli, Narodzie przemiły, idziesz na to – to nie czyń ze mnie frajera, głupka i narwańca, tylko pożycz lustro od Wiosennego.

Po fejsbukowych odzywkach członków mojego rodzonego koła Warszawa-Śródmieście widzę, że wybiera się ono do rzeźni, wraz z połową Narodu, w roli rytualnej ofiary. I ma do mnie pretensje, że niby ja wolę, by mnie obdarto ze skóry.

A ćwiklasty już z werwą nawija w cotygodniowej pogadance dla rogacizny rozkraczonej w zajęczej stójce: jaka tam ogórkowa klęska, przecież mamy zwycięstwo nad zwycięstwami, bo już nikt się nam nie będzie dziwił na przyszłość, że wystawiamy narcyza-lalusia. Rzeczywiście, bardziej już się zdziwić nie da.

Wiesz co, ćwiklasty, wystaw se konia na senatora, wtedy skuteczniej wejdziesz do Historii, i będzie przynajmniej wiadomo, o co ci chodzi.

Jan Gavroche Herman