Czytam – i smutno mi się robi

2019-05-19 08:06

 

Raz na jakiś czas kupuję gazetę, która kiedyś była – wraz z wieloma innymi – moją stałą lekturą. Wczoraj też kupiłem. Nie jest ona – w dobie portali społecznościowych, w dobie łatwych i szybkich przekazów z całego świata – źródłem informacji dla mnie (telewizor też stoi w kartonie), za to jest punktem obserwacyjnym, z którego przyglądam się części polskiej inteligencji.

No, i – jak to mówią – sam chciałeś, dyndało…

Z cyklu „Adam Michnik poleca” – artykuł Ołeksandra Bojczenko, prawie 50-latka z Czerniowców, płodnego eseisty, literaturoznawcy, wykładowcy. Obytego w literaturze rosyjskiej oraz we współczesnej literaturze polskiej.

Nie, nie znam faceta, a do tego w Czerniowcach byłem może ze trzy razy, branża nie moja – nie było okazji. Mam pewność, że Ołeksandr zna sprawy, o których pisze, lepiej niż moja ex-połowica, która z zawodu jest tłumaczką, z pasji czytelnikiem literatury rosyjskiej i rozumie inne słowiańskie języki lepiej niż ja.

Nie będę więc stawał z nim w szranki w jego profesji, ale – czemużby nie – w obszarze, który nas łączy: on sięga po filozofię i dokonuje analiz społecznych. I ja też tak mam.

Otóż w rzeczonej gazecie zamieścił on artykuł objętości mniej-więcej 3 stron maszynopisu „znormalizowanego”, w którym poinformował Czytelników gazety, co sądzi na temat rosyjskiej natury, a zwłaszcza mechanizmu zniewolenia społecznego, nad którym tak ubolewają egzaltowani inteligenci świata.

On nie ubolewa. On wie, że zniewolenie to naturalny stan, naturalna kondycja Rosjanina. Ukraińca – oczywiście – nie. Bo wiecie, Kozaczyzna, itp. Pokpiwam, pokpiwam…

Cytując A. Bobkowskiego zauważa on niemal na wstępie: >Rosja (Rosjanie? – JH) nie zna i nie rozumie pojęcia „wolność” do tego stopnia, że jej nie potrzebuje<.

Noooooo, grubo! Szczerze mówiąc, jako przedstawiciel narodu, który – choć rodził się wcześniej niż rosyjski – nie zdołał przenieść do współczesności swojego państwa inaczej niż w postaci łaskawego „odczepnego” od mocarstw, mógłby Ołeksandr zbastować. Po co mu zaznaczać się w polskiej prasie jako ktoś, kto gardzi sąsiednim, niemałym narodem?

Pisze on, że rosyjski sposób oswajania rzeczywistości jest >bezmyślny i bezlitosny<, macha lekceważąco ręką na zachwyty Michnika, wielbiącego dorobek duchowo-artystyczny Rosjan. Furda dorobek, skoro Piotr Czaadajew napisał: >Anachoreci świata, , nic mu nie daliśmy, nic odeń nie wzięliśmy, nie dołączyliśmy ani jednej idei do całokształtu idei ludzkości. Niczym nie przyczyniliśmy się do udoskonalenia rodzaju ludzkiego i spaczyliśmy wszystko, co zapożyczyliśmy od postępu<.

Czaadajew kochał swoją mateńkę Rosję, na tyle ją kochał, że wolał jej „robić sceny” o to, że nie jest wystarczająco „zachodnia”, niż się ojczyźnie tanio przypodobywać. Cały był Rosją. Więc jeśli się Bojczenko – znawca literatury i filozof-amator – powołuje na niego, aby przyłożyć w splot słoneczny moskowickiej sąsiadce – to daje świadectwo swoim kwalifikacjom, miernym raczej, gdyż wychodzi mu na to, że w rosyjskich tekstach znajduje jedynie samobiczowanie, nie wnikając w dorobek autora, w lament absolutnie patriotyczny i – właśnie po rosyjsku – cierpiętniczy, boleściwy, pełen żalu do losu, jaki Rosję doświadcza.

Bojczenko idzie dalej w tę mroczną stronę: zauważa bowiem taką oto właściwość Rosjan (ludu prostego), która oparta jest na (samo?)zbydlęceniu, skłonności do nurzania elit w „g…wnie”, na kłamliwości gorszej niż ta u „ludów stepowych”, na ogólnie pojmowanym barbarzyństwie, w znaczeniu: prymitywie, siermiędze, chamstwie, prostactwie, europożerstwie, okrucieństwie…!!!

I to pisze gość z pretensjami do roli intelektualisty, a przynajmniej inteligenta! Niech no może się przyjrzy kulisom obu Majdanów, scenie podpalenia „rosyjskiego” budynku w Odessie, ludobójczym zabawom na Wołyniu, wiarołomstwu krymskiemu (to szerszy temat, ale Chruszczow podarował Krym nie wrogiej, amerykanoidalnej Ukrainie, tylko republice radzieckiej, a i to z wyłączeniami).

Sądząc po cechach antropomorficznych – że się zniżę do jego poziomu – Ołeksandr nie jest tak całkiem Ukraińcem, raczej pochodzi od przodków „stepowych”, a może od tych śniadych Wołochów… Zabolało…? Przyłożę balsam: mieszanki genetyczne i kulturowe dobrze robią na ducha artystycznego… Chyba, że ktoś się upiera i koniecznie chce być „akuratny”, nie-skundlony…

A skoro już chce być nieskundlonym Ukraińcem – to niech wreszcie poczyta – przecież gdyby czytał to by pamiętał – jak rdzenni Ukraińcy przez wieki dawali się bezwolnie prowadzać na rzeź i zatracenie czy to tym czy tamtym. Ostatnio Niemcom… Jak ich – bezwolnych i bezsilnych – brano głodem… Ja wolę pamiętać, że Ukraina ma w sobie ducha Kozaczyzny, ducha powstań nieustających, ducha poetów i powieściopisarzy oraz artystów wszelkiej maści (już jako młody chłopak z gitarą powtarzałem przy ogniskach wiersz W. Korotycza z 1972 roku, „Tylko mnie przez majdan przeprowadź”, do melodii S. Nikitina). Później przepoczwarzono to wspomnienie o synu poety w buntowniczą pieśń euro-majdanu.

O Rosjanach wole myśleć, że mieli w sobie tyle siły narodowej, by skutecznie, konsekwentnie, cierpliwie uwolnić się od Ordy, Polaków, Niemców, Ententy. Bez narodowej siły – żaden dyktator nie porwałby Rosjan do takiej ofiary, wysiłku. Akurat o Ukrainie tyle nie umiem powiedzieć.

Przytacza autor jakąś kuriozalną scenę zapożyczoną z cudzej opowieści, w której to scenie kilkoro Rosjan goszczących w Estonii – do tego stopnia nie mogło znieść tego, że obok przy stoliku restauracyjno-kawiarnianym Estończycy mówili przy nich (Rosjanach) w jakimś obcym języku, że musieli się (Rosjanie) ewakuować z tego przybytku obrażeni tak jawną niegościnnością „tubylców”. Rozumiesz, Czytelniku? Pojechali sobie Rosjanie do małej republiki i poczuli się tam urażeni tym, że „miejscowi” nie mówią przy nich po rosyjsku, tylko w swojej ojczystej mowie…!

Nawet po pijaku nie wymyśliłbym takiej sceny. A w Rosji spędziłem – dodając wszystkie wizyty do siebie – kilkadziesiąt miesięcy. A Bojczenko przecież urodził się w Czerniowcach, na Bukowinie, gdzie stoją obok siebie różno-wyznaniowe cerkwie, różno-wyznaniowe kościoły,  Dom Niemiecki, Polski, Żydowski, Rumuński, sobór, synagoga. Różno-tematyczne muzea. Według spisu z 2001 roku Ukraińcy stanowili 79,9% (189 tys.), Rosjanie 11,3% (26,7 tys.), Rumuni 6,1% (14,4 tys.) oraz Polacy 0,6% (1408).

Trzeba naprawdę złej woli, by aż tak sprzeniewierzyć się swojej „rodzonej” profesji literaturoznawcy, pisząc podobne obelgi wobec twórców, których dzieło się zna, robi się na ich dorobku tytuły….

Pal sześć, niejednemu Ukraińcowi odbija, podobnie ja  niejednemu Polakowi , Rosjaninowi, Niemcowi i kogo tam jeszcze wspomnimy. Ale jego tekst ukazuje się w cyklu „Adam Michnik poleca”, w gazecie wciąż jeszcze poczytnej. Czy ta gazeta ma jakąś redakcję? Czy tak jednostronny, płytki poznawczo, nasycony uprzedzeniami tekst nie powinien spotkać się co najmniej z alter-tekstem?

Michnik, chyba dziadziejesz. Po co ci taki artykuł…?

Bojczenko przytacza najbardziej znany cytat z bogatej twórczości poety Tiutczewa: ten o tym, że Rosji nijak nie pojmiesz rozumem, jeśli w nią nie uwierzysz. I szydzi z tego. Zrozumieć Rosję umysłem jest łatwo – pisze Bojczenko – tylko, w odróżnieniu od wielu dzisiejszych światowych liderów, trzeba tego umysłu mieć”. Geniusz się znalazł… Buc.

Po co mu czuć Rosję... Przecież wiadomo, że to ciemny, paskudny, tępy, azjatycki, zasmarkany naród, o dwa sążnie, a może tylko dwa arszyny niżej od ukraińskiego, niby szybuje, ale brzuchem zawadza o chaszcze… Rosja? Czy Bojczenko…

Kundlowatość nigdy nie służyła debacie inteligentów…