Czyli o humanizmie

2011-05-22 09:22

 

Jak dotąd jedynym dobrym kryterium rozróżnienia człowieka od całej pozostałem fauny jest chyba spostrzeżenie, że człowiek wykluł w sobie pojęcie JA. Co prawda, jakieś szympanse czy delfiny też rozpoznają się w lustrze, ale tylko Człowiek na swoim JA zbudował cały cywilizacyjny gmach uwzględniający czynnik egoizmu.
Wszelkie inne stworzenie ma w sobie wielką, przygniatającą przewagę „instynktu stadno-społecznego”, nawet jeśli jakieś zwierzę słynie z samotnictwa.
Żyć w wielkiej zbiorowości, w której u każdego osobnika JA jest podstawowym czynnikiem motywującym do czegokolwiek, a MY jest tylko kołem ratunkowym – nie jest łatwe, czego doświadczamy. Człowiek ma zresztą to do siebie, że okazuje się bardzo „ludzki”, kiedy już narozrabia: w pogoni za dobrobytem „naprodukował” nędzarzy – to wymyśla filantropię i „charity”, z chęci zysku zniszczył własne środowisko – gotów jest wnosić rozmaite „podatki ekologiczne””, połamał komuś ręce i nogi – funduje rentę (tu już nie zawsze dobrowolnie).
Na co dzień CZŁOWIECZEŃSTWO polega właśnie na tym, że jest się nieludzkim wobec swoich współ-plemieńców, że JA, JA i jeszcze raz JA. Ewentualnie MOJA DRUŻYNA.
Przez rosyjskie media przetacza się całkiem gromka dysputa na temat kary śmierci (o ile dobrze zrozumiałem, wniesiono pod obrady Dumy poprawkę do kodeksu). Widzę w studio psychologa, popa, panią w wieku uśrednionym, człowieka skazanego na dożywocie za morderstwo, który wyszedł po 4-ch latach po stwierdzeniu pomyłki, parę innych osób, dość różnorodnych co do statusu społecznego, wieku, wykształcenia – w tym prawnika-karnistę. Brakuje tylko biznesmena, który doprowadził swoją drapieżnością do samobójstwa lub nędzy wszystkich, których napotkał, a którzy nie „załapali” się z nim „w górę”.
Pada wreszcie prawda, która nie była mi nigdy obca: tylko człowiek potrafi z rozmysłem planować cierpienie, upadek, śmierć i kaźń obcych i bliskich, wywołując wojny i stosując represje oraz podejmując cyniczne gry z powodów religijnych, rasowych, narodowych, gospodarczych, moralnych i prawnych. Za każdym razem, kiedy człowiek się na to decyduje, ma (przynajmniej dla uzasadnienia) niezliczone, słuszne i głebokie racje dla podjętych przeciw innemu człowiekowi działań śmiertelnych w skutkach.
Jak dotąd, nie znajduję w żadnym z kodeksów (a prawo jest wszak jednym z naszych dumnych cywilizacyjnych osiągnięć i wyróżników) prostego w swym przesłaniu zapisu: kto na skutek obcowania z innym doprowadza do powiększenia własnego dorobku i satysfakcji kosztem dorobku, szans, możliwości i kondycji moralnej drugiego – ten ma obowiązek w sposób satysfakcjonujący przywrócić stan poprzedni lub zadośćuczynić w dwójnasób.
Byłby to zapis anty-egoistyczny. Czyli nieludzki w swej istocie, ale jakże humanistyczny (nie, nie humanitarny, tylko humanistyczny)!
Za najwyższe ludzkie wartości uchodzą Życie, Wolność, Tolerancja różnorodności, Braterstwo. Czy aby na pewno mamy je w sobie w komplecie, kiedy doroślejemy?