Czarny kot

2010-05-28 07:58

 

/tekst poważny mimo pozorów/

 

Dość długo byłem odłączony od naszych rodzimych problemów. Wędrowałem szlakiem wschodnioeuropejskim, odwiedziłem trzy kraje, w których „mówi się cyrylicą”. Zasiadałem za stołami z przedstawicielami kilkudziesięciu nacji (Oleksy za takie biesiadowanie stracił premierowską robotę, ja na szczęście mam szefa bardziej wyrozumiałego).

 

Wygłaszałem swoje mądrości do ludzi, na których zaproszenie pojawiałem się w miastach Ukrainy, Rosji i Białorusi. Kto chciał to słuchał. Kto chciał, to komentował. Przyjmowałem szczere, koleżeńsko-przyjacielskie słowa związane z katastrofą smoleńską. Odpowiadałem na pytania dotyczące kryzysów rozmaitych i stanu polskiej gospodarki. Zmuszany byłem do porównań między dwiema częściami kontynentu, co mnie bardzo frustrowało, bo nie ma porównania, i to niekoniecznie zawsze na korzyść Europy. Pobrałem trochę gotówki „za usługi informacyjne”, przez co skończę zapewne jak nieszczęsny ludowiec M. Tylicki (aresztowany za szpiegostwo na rzecz Rosji, co z tego że potem uniewinniony).

 

Nauczyłem się na pamięć piosenki Czarny Kot, ale nie tej Okudżawy (tę już dawno znam), tylko tej, którą pamiętałem jak przez mgłę z dzieciństwa w wykonaniu Filipinek. A po rosyjsku brzmi to tak, jak tu właśnie. I mam wrażenie, że tekst jest poniekąd symboliczny dla stosunków polsko-rosyjskich.

 

Przede wszystkim jednak słuchałem i uczyłem się. I „konstatowałem” takie oto kwiatki:

  • Nazwiska Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego są tam wszędzie dobrze znane, nie trzeba niczego tłumaczyć – jednak pozostali kandydaci do funkcji prezydenckiej w Polsce zupełnie nie istnieją w świadomości Braci Słowian;
  • temat katastrofy smoleńskiej jest „stałym gościem” w mediach: mniej-więcej co drugi dzień w głównych wydaniach i na głównych stronach podaje się coś istotnego (wiem, rusińska prasa kłamie, ale ważny jest fakt, że tam roztrząsa się ten temat równie intensywnie jak u nas);
  • Na poziomie ludowo-folklorystycznym (czyli podczas śpiewów chóralnych z dużą porcją dźwięków fałszujących) nie istnieje temat nieprzyjaźni międzynarodowej w naszej części świata, choć Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie na poziomie polityczno-rozliczeniowym mają – każdy z każdym – dużo pretensji do siebie, w tym część zapewne uzasadnionych;
  • Barbara Brylska, Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Kapitan Kloss, Czterej pancerni z psem, Beata Tyszkiewicz, Anna German, Edyta Piecha i wiele innych zacnych osób – cieszą się „tam” nieustającą i niegasnącą popularnością;
  • Przygotowania do Olimpiady w Soczi – oznaczające m. in. przebudowę tysięcy kilometrów dróg – są bardziej zaawansowane, niż nasze i ukraińskie przygotowania do Euro 2012;
  • O ile w Polsce większość uczelni zamieniła się już dawno z Alma Mater w Fabryki Absolwentów – o tyle w Rosji i na Ukrainie szkoły wyższe (zwane tam skrótowo „wuzami” są wielotysięcznymi przemysłowymi produkcyjniakami, a pośród młodzieży mało kto nie stara się o dyplom jakikolwiek (mój wychowawca w liceum powiadał: nawet wyższa szkoła gotowania na gazie się przyda);
  • Większość ludności miejskiej u naszych wschodnich sąsiadów nie rozumuje tylko kategoriami swojej lokalnej prowincjonalności „nasze na wierzchu być musi” (chociaż sam obwód rostowski – to 1/3 powierzchni Polski), bowiem zagadnienia ponad-regionalne i globalne stanowią część elementarnej świadomości każdego, kto ma kontakt z mediami masowymi;
  • Internet „po tamtej stronie” – choć równie rozbrykany i czasem niegrzeczny – zawiera najprawdopodobniej silniejszą dawkę poważnej swobodnej dysputy niż u nas (nasze internetowe podwórko odbieram jako nieco niedowarzone);

 

I tak dalej.

 

Na pewno rozwinę te tematy, i kilka innych.

Kontakty

Publications

Czarny kot

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz