Co zrobi „władza”?

2018-10-09 09:20

 

Im dłużej nasza „władza” zwleka z przerwaniem tego ewidentnego bezprawia – tym mocniejsze wyciągnę argumenty: niech się władzuchna nie pociesza, ja nie jestem KOD-ownikiem czy innym harcownikiem, krzykantem-śpiewantem, wielokrotnie władzuchnę informowałem, że za pazuchą mam jeszcze cały worek działań. I do tego jestem nosicielem doświadczenia Stanisława Tymińskiego, którego „załatwiono jak trzeba”. Nie da się mnie dwa razy oskubać w tej samej sprawie.

 

*             *             *

Każda „władza” – chyba bez wyjątku – ma odruch traktowania Kraju (i jego zasobów) jak swojego „fundium”, a zamieszkującą go Ludność – jak najemną poddaną służbę, mającą obowiązki, zaś prawa – się zobaczy.

By Czytelnik nie miał wątpliwości, że mi się to nie podoba – zaznaczę, iż Kraj to dla „władzy” powinien być przede wszystkim OBOWIĄZKIEM, a jego Ludność – MOCODAWCĄ (inaczej: Suwerenem)

Kogo nie stać na podobne myślenie – niech nie wtarabania się do „władzy”, tylko niech sobie sprawi własny grajdoł i tam robi co chce, byle innym nie szkodził.

 

*             *             *

Niby wiele jest sposobów sprawowania rządów – ale sprowadzają się one do czterech wariantów:

  1. „Władza” robi co chce i karci tych, którzy życzą sobie inaczej;
  2. „Władza” trwa, dopóki się da, uprawiając radosne nic-nie-robienie;
  3. „Władza” wciąż wymyśla i wypróbowuje nowe projekty społeczne-państwowe;
  4. „Władza” robi wszystko, by Ludność rosła w obywatelskość a Kraj stawał się dobrem wspólnym;

Piąty wariant jest taki: „władza” czujnie wsłuchuje się w to, co myśli Ludność (jej najsilniejsze środowiska) i pilnuje, by zawsze „stać na czele”. Ten wariant zawsze występuje intensywnie w okresach prób i egzaminów, na przykład w okolicy rozmaitych głosowań, zwanych wyborami.

Nasza obecna „władza” (nasza, Czytelniku, nasza, cokolwiek o niej sądzisz) – trzyma się zmiksowanego wariantu 1-3.

I to ją zgubi.

Poprzednia „władza” (tak samo nasza jak obecna, Czytelniku) trzymała się bardziej zmiksowanego wariantu 1-2.

 

*             *             *

Chyba nikogo nie zdziwię, jeśli przejdę do przykładu związanego z „wyborami samorządowymi” AD 2018, czyli z głosowaniami na administrację lokalną, mającą „folwarczyć” pod dyktando „warszawki” w takich sprawach jak budżety, przyzwolenia, subregalia (patrz: https://publications.webnode.com/news/o-co-chodzi-w-glosowaniach-budzety-przyzwolenia-subregalia/ ).

Tuż po walnym zwycięstwie 2015 obecna „władza” bliższa była wariantowi 3 (wymyślanie nowych projektów), ale im bliżej do kolejnych głosowań (2018-19-20) – tym bardziej przechodzi na wariant 1 (karcenie dysydentów). To jest zrozumiałe, choć naganne.

W Polsce jest kilkadziesiąt osób (liderów) i grup, które nasza „władza” wzięła na ząb i eliminuje z „wyborów”, zanim one nastąpią. Mamy jeszcze dwa tygodnie, jazda już jest mocno wirażowa.

Ja się akurat zająłem przypadkiem ekstremalnym, czyli przywódcą środowiska znanego jako Zmiana, Drem Mateuszem Piskorskim. Jeśli teraz Czytelnik pomyślał, że za chwile zacznie się nudzić, bo ja wciąż to samo w kółko – to niech zmieni kanał, a potem niech sobie żałuje.

 

*             *             *

Spośród dziesiątków tekstów, które napisałem w sprawie rządów sprawowanych w Polsce od trzech lat – najważniejsze wydają mi się te ostatnie, w których bezpośrednio zabieram głos „podnosząc rękę” (a właściwie podnosząc głos) na „państwo w państwie” w postaci wymiaru sprawiedliwości. Polskiego.

Oto kilka linków:

Kampania 2018 wystartowała

Pozew-protest o unieważnienie głosowań warszawskich jesień 2018

Doniesienie do prokuratury na PKW o pomocnictwo i poplecznictwo w przestępstwie przeciw wyborom

Zapowiedź protestu wyborczego

Wezwanie PKW do opamiętania

Kto sprawę śledzi ten wie, że sytuacja ma się następująco:

  1. Środowisko Zmiany i jego przywódca – to najpoważniejszy, choć słabnący głos polskich patriotów-socjalistów przeciw „murzyńskości” wobec USA, przeciw celowemu wygaszaniu obywatelskości pośród Ludności, przeciw „państwom w państwie” i przeciw polityce zagłaskiwania wykluczeń społecznych nagromadzonych w poprzednich dwóch kadencjach;
  2. Środowisko to – a w szczególności przywódca, Dr Mateusz Piskorski – poddani są jawnej, ale też bezprawnej, pozakonstytucyjnej eksterminacji, nagonce, linczowi, jako „kozioł ofiarny” w „pokazówce antykomunistycznej-antyrosyjskiej”: kampania ta została zauważona i fatalnie oceniona przez ONZ-towską Grupę Roboczą ds. Arbitralnych Zatrzymań;
  3. Dr Mateusz Piskorski jest ofiarą trwającego permanentnie przestępstwa przeciw wyborom, a jego poszczególne odsłony są żenująco, infantylnie bezprawne: mimo to Państwowa Komisja Wyborcza udaje, że nie jest adresatem wezwań do naprawy sytuacji, czyli stawia się w roli poplecznika i pomocnika w przestępstwie przeciw wyborom (a przecież ma je chronić);
  4. W tym kontekście głosowania „warszawskie” (Dr Mateusz Piskorski jest kandydatem do funkcji Prezydenta Warszawy) są skazane na nieważność, a na PKW ciąży obowiązek doraźnej, roboczej interwencji wystarczająco szybko, by uchronić Warszawę przed kosztowną powtórką wyborów i przed frustracjami związanymi ze zmarnowana kampanią;
  5. Zarówno kontrkandydaci Dra Mateusza Piskorskiego, jak też świat polityki i mediów – zachowują się niczym strusie-dekownicy, czekają aż „komuś innemu” uda się „wyjąć cegłę-zwornik z konstrukcji systemowo-ustrojowej – i wtedy się uruchomią (jak to żartujemy: podpalać nie ma komu, a grzać się przybiegną wszyscy);

Jako autor przedsięwzięcia pt. kampania wyborcza Dra Mateusza Piskorskiego – biorę na siebie całą obywatelską (i ew. prawną) odpowiedzialność za to przedsięwzięcie, a jednocześnie rezygnuję z wszelkich beneficjów-tantiem, jakie mogą się pojawić, kiedy ta kampania okaże się skuteczna. Piszę to, żeby podkreślić, że „w sprawie” interesuje mnie instytucja wyborów jako wymiar Konstytucji, a nie „czysto polityczny” skutek (tym bardziej „frukty”).

Im dłużej nasza „władza” zwleka z przerwaniem tego ewidentnego bezprawia – tym mocniejsze wyciągnę argumenty: niech się władzuchna nie pociesza, ja nie jestem KOD-ownikiem czy innym harcownikiem, krzykantem-śpiewantem, wielokrotnie władzuchnę informowałem, że za pazuchą mam jeszcze cały worek działań. I do tego jestem nosicielem doświadczenia Stanisława Tymińskiego, którego „załatwiono jak trzeba”. Nie da się mnie dwa razy oskubać w tej samej sprawie.