By zaszły zmiany

2013-09-03 08:09

 

Media –reżimowe i główno-opozycyjne – solidarnie ignorują Solidarność i jej przedsięwzięcie organizowane w połowie września, wspierane przez liczne środowiska różnych opcji ideowych. Bo szaraka-obywatela ma interesować kolor majtek celebrytki (która być może nawet całkiem zapomniała się odziać), ewentualnie hobby i zadęcia znanych polityków, a nie kondycja Rzeczpospolitej czy  „uwagi do rządu” formułowane przez tych, którzy poza własnym nosem jeszcze coś tam mają na uwadze.

Oto co czytam na jednej z ulotek. Żąda się w niej:

  1. Przywrócenia 8-godzinnego dnia pracy;
  2. Ograniczenia stosowania przez pracodawców „umów śmieciowych” i większej kontroli w tym zakresie;
  3. Odrzucenia ideologii nakazującej wspieranie obcego wielkiego kapitału kosztem pracowników;
  4. Koniec z tolerancją rządu dla łamania praw pracowniczych przez pracodawców;
  5. Ustanowienia płacy minimalnej i zasiłku dla bezrobotnych wyliczonych w oparciu o realne koszty życia w Polsce;
  6. Ustanowienia bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego – podatek progresywny;
  7. Zwolnienia z podatków osób o najniższych dochodach (w tym rencistów, emerytów i osób pracujących za najniższą pensję krajową);
  8. Zapewnienia bezpłatnej opieki zdrowotnej  dla każdego obywatela;
  9. Aktywnej polityki rządu w kwestii zwalczania bezrobocia, wykluczenia i innych negatywnych zjawisk społecznych;
  10. Ustanowienia i respektowania mechanizmów demokratycznych obligujących władze do liczenia się z głosem społeczeństwa;
  11. Wprowadzenia mechanizmów demokracji bezpośredniej umożliwiających odwoływanie z funkcji parlamentarzysty (posła i senatora) w trakcie trwania kadencji;
  12. Rząd wybrany przez społeczeństwo powinien służyć społeczeństwu, a nie rynkom finansowym i wielkiemu biznesowi – koniec z ulgami dla wielkiego kapitału;

Postulat 3-ci oraz trzy ostatnie – to postulaty ustrojowe. Sam fakt ich sformułowania przynosi wstyd rządzącym, tyle że owi rządzący niezbyt chyba rozumieją, za co powinni się wstydzić. Bo „w tych sferach” rozumuje się następująco: niezależnie od tego, jak robimy i co robimy – kiedy dzieje się dobrze, naród powinien nas za to hojnie nagradzać, a kiedy dzieje się źle – naród ma dopłacać do Sprawy podatkiem, własnym zdrowiem, rosnącą nędzą, pogarszającymi się warunkami pracy.

W „narodzie” wciąż obecne jest silne przekonanie o tym, że Transformacja wybawiła Polskę od „socjalistyczno-komunistycznego holokaustu”, że „każda pomoc socjalna wychowuje aspołecznych nierobów”, że „to co prywatne jest automatycznie najefektywniejsze”, że „pracującym poprzewracało się w głowie od przywilejów”, że „kto w nędzy, ten nie inwestował widać w siebie, nie myślał pozytywnie”. Pisząc to, rozumiem, że owo silne przekonanie obdarzy mnie dziś ciężkim spojrzeniem i jeszcze cięższym słowem.

Z doświadczenia wiem, że największy wkład do wszelkich budżetów mają ci, którzy ledwo wiążą koniec z końcem: nie stać ich na poradę, jakby tu wykręcić się od opłat i podatków. To samo doświadczenie mnie uczy, że największym wrogiem „socjalu i przywilejów” są ci, którzy ledwo-ledwo utrzymują się na powierzchni swojego biznesiątka czy tzw. wolnego zawodu: wielki kapitał ze swych wyżyn ma w nosie te problemy, a jeśli już – to nasyła na polityków lobby w postaci „samorządu biznesowego” (BCC, Lewiatan, itd., itp.). Akurat wielki kapitał w Polsce wie najlepiej, że sukces opiera się na tym, że ryzykuje się publicznym, a dochody zgarnia się prywatnie, że porażki są rachunkiem dla społeczeństwa, a sukcesy są powodem chwały dla jednostek i ich politycznych małpiątek.

Policja zapowiada, że nie będzie przeszkadzać we wrześniowych demonstracjach – czytamy. Brzmi fajnie, ale niesie taką oto informację: to, czy protesty odbędą się bez przeszkód, zależy od policji!!! Tylko czekać, aż wraz ze zgodą na przejście „pod palmę warszawską” jakieś Biuro Bezpieczeństwa podyktuje nam treść plakatów, transparentów i okrzyków.

Chodzi o to, by zaszły zmiany. Akurat Donald Franciszek, który zaczynał pod okiem prawdziwego mędrca i autorytetu Lecha Bądkowskiego (pisarz, dziennikarz, tłumacz oraz kaszubski działacz polityczny, kulturalny i społeczny), ma „pozytywnego zajoba” na punkcie myśleń liberalnych (to oficjalnie), ale przede wszystkim umie się przypodobać tym, którzy redagują „rację biznesowo-polityczną”, całkowicie sprzeczną z myśleniem liberalnym, bo odwołującą się do geszeftów nomenklaturowych.

To pod wpływem wielkiej fali geszefciarstwa nomenklaturowego kształtowała się od zawsze kariera „chwytacza okazji” Donalda Franciszka, w którym wszystko jest udawane: kaszubskość, liberalizm, pracowitość, lojalność wobec współdziałaczy, prawdomówność, cudotwórstwo, refleks społeczny. Ta udawaność pozostawia za Tuskiem lepki, mazisty ślad, jak po ślimaku.

Facet tego pokroju niczego nie zmieni. Dlatego go skreślam. Nie daje się powozu woźnicy, który wciąż drzemie, oddawszy lejce komuś nieznanemu bliżej, a w rzadkich chwilach przebudzenia najchętniej używa bata i stroi miny groźne albo mądre. I na proste pytanie „jak żyć” – milknie.