Bujanie, bilanse i nierównowagi rosyjskie
Polskie i inne pro-amerykańskie media sycą się i upajają wichrami targającymi Rosją. Media poważne zaś rysują gospodarcze mapy dwojga rodzajów:
1. Co się zadzieje, kiedy Rosja upadnie jako „korporacja”;
2. Co się robić powinno, by zapobiec zagonieniu Rosji w „kozi róg”;
Stanę zatem między poważnymi.
Kiedy w 2008 r. upadła Islandia, kraj – mówiąc szczerze – nieco mniej eksponowany globalnie niż Rosja, poradziła sobie ona dość prostymi środkami:
1. Wprowadzenie licznych formuł demokracji bezpośredniej;
2. Odmowa bankom i w ogóle finansistom prawa do aroganckiej polityki „rynkowej”;
3. Wprowadzenie elementów społecznej gospodarki rynkowej;
Świetny dokument w tej sprawie - TUTAJ.
U „najbogatszego bankruta świata” rząd dający ucha liberałom odszedł w niesławie, a bankowcy wylądowali w ciemnicy za jawną pogoń za zyskiem wbrew racjonalności ekonomicznej i wbrew dobru publicznemu. W kraju, gdzie przez wieki dominował ustrój policentryczny (brak silnego ośrodka władzy, podporządkowującego sobie wszystko inne) – podjęto decyzję aż do bólu demokratyczną: nie ratować obszaru finansów kosztem drenowania ludności i przedsiębiorczości. Pojęto tam i wdrożono najbardziej oczywistą myśl: dobro i bogactwo narodowe tkwi w ludzkiej zdolności do codziennej pracy (ja używam określenia: naturalna żywotność ekonomiczna, natural economic vitality, NEV), a nie w kapitałach zarządzanych żądzą zysku za wszelką cenę. Obywatele (a tam to słowo ma soczystą i wciąż świeżą treść) zaaprobowali zarówno rozwiązania, jak też sposób „porachunków za kryzys”. Ponieśli ofiarę ze spokojem – a ich kraj zyskał.
W Rosji takie rozwiązanie wydaje się na razie niemożliwe: ustrój „federacji” jest carsko-gubernialny, więc zapaści gospodarcze polegać będą na „utwardzeniu ręki rządzącej”[1], na zaprowadzeniu siermiężności w konsumpcji oraz na propagandowym wskazaniu obcych wrażych sił.
Eksperci liczą słupki, z których wynika przerost rosyjskich wydatków budżetowych (i ofiar finansowych, np. kosztem rezerw) nad wydolnością przychodową sektora wydobywczego. Prawda.
Eksperci nie widzą, że rosyjskie finanse „huśtane” są przez międzynarodową finansjerę[2], a nie przez tzw. „koszty krymskie”. I nie widzą, że Rosja gotowa jest ograniczyć swoją suwerenność na rzecz BRICS (Chin przede wszystkim), co „huśtaczom” może odbić się wielką czkawką. Upadek Rosji – jeśli się zdarzy, a zdaje się nie pora jeszcze – spowoduje aktywizację polityczną BRICS. Polityczną, proszę Ameryki. Superfortecami nie pokona Wuj Sam trzech miliardów ludzi dysponujących ponad połową zasobów gospodarczych świata (nie mylić z kapitałem). Bezużyteczny okaże się rabunkowy kapitał kontrolowany przez USA.
No, to huśtajcie.
Dopóki Europa Środkowa się nie połapie[3].
[1] Np. każdy rosyjski multimiliarder, który pod wpływem sankcji „pęknie” i „zdradzi” – skończy jak Chodorkowski, a jego zasoby wesprą rosyjski budżet;
[2] USA, wykrwawione własnymi wojnami z islamem, zniesmaczone własną polityką bliskowschodnią (wyparcie Arabii z funkcji czwartego rygla Azji Centralnej) – przerzuciły się na Europę Środkową, z naciskiem na Ukrainę (okazja czyni złodzieja). „Huśtanie” to część operacji obliczonej na osłabienie Rosji w regionie Morza Czarnego;
[3] Europa Środkowa w sprawach globalnych i regionalnych myśli najwolniej, najbardziej wtórnie i ociężale, brnąc przez to w rolę biernego, powolnego i oskubywanego halabardnika gry między Rosją, Ameryką i Europą;