Budujemy mosty dla pana starosty

2011-11-01 07:38

Ktokolwiek ma otwarte oczy i refleks, ten nie ma wątpliwości, że w każdej społeczności lokalnej, zarówno wiejskiej, jak i miejskiej, prędzej czy później powstanie Zatrzask Lokalny, czyli taki mini-Układ. Niech tłem tego, co poniżej, będzie mój pogląd zawarty w słowie Pentagram, a znany medialnie jako „zielony stolik” Układu: na poziomie Państwa ów Pentagram obejmuje kamaryle, w których „udziały” mają politycy, służby sekretne, mega-biznes, gangsterzy i mediaści.

 

Koterie i kliki działają na „niższym poziomie” są tworzywem kamaryl.

 

Kapitał początkowy

Żadna namiastka mini-Układu nie powstanie, jeśli nie zostanie zgłoszony czyjś klarowny interes. Może to być miejscowy przedsiębiorca, który poczuł barierę rozwoju, a nie wyciszył swej łapczywości, może to być popularne w mieście stowarzyszenie, które już się zrealizowało w swoim celu statutowym, ale nabrało chrapki na rządy w gminie, może to być kilku urzędników, którzy chcą zmonopolizować swoją władzę poza rutynowy zakres kompetencji, może to być grupa oficerów, którzy mają dość codziennego marazmu służby, mogą to być nauczyciele skumani z artystą miejscowym, którzy razem teatr swój widzą ogromny.

 

Naturalnym polem ich integracji, która doprowadzi do jawnego wyrażenia interesu, jest tzw. życie towarzyskie. W każdej gminie podobne. Podczas herbatek, brydżów, akademii ku czci, wydarzeń plenerowych, bali okolicznościowych, dotowanych pielgrzymek – rodzą się sympatie i duch porozumienia, rodzą się liderzy, chwalcy, przychylni widzowie.

 

Niezbędnik polityczny

Dla zawiązania kliki niezbędne jest potęgujące działanie władzy, tej zwykłej, surowej władzy wynikającej z uprawnień, a ta jest zlokalizowana w miejscowym Urzędzie.

 

Urząd ma dwie „płaszczyzny uspołecznienia”: wybieralną Radę oraz mianowaną Sieć. Rada składa się z radnych, zakotwiczanie kliki tą drogą jest utrudnione, zwłaszcza że kandydatów na radnych „wystawia” dominujący Układ albo nawet siły polityczne spoza lokalnej społeczności. Mianowana Sieć obejmuje kilkanaście, niekiedy kilkadziesiąt stanowisk w samym Urzędzie oraz w podmiotach nomenklaturowych, w których Urząd ma kompetencje kadrowe: szkoły, wodociągi, muzeum, dom kultury, drogownictwo, utrzymanie zieleni, ośrodek pomocy społecznej, urząd pracy, szpital, poradnia, klub sportowy. Można też próbować nomenklatury zewnętrznej: policja czy wojsko albo straż pożarna – to domena kadrowa „spoza”, ale nominaci muszą „żyć z miejscowymi”.

 

Jest zatem wiele dróg, którymi rodzący się mini-Układ może wessać się do Urzędu i opanować część jego władzy dla swoich celów.

 

Poparcie społeczne

Poparcie społeczne jest niezbędne dla jakiegokolwiek sukcesu kliki. Są dwa rodzaje poparcia społecznego: poliszynelowe oraz zorganizowane.

 

Poparcie poliszynelowe („ulicy”) to takie, które opiera się na tzw. opinii publicznej, zatomizowanej: powiada się o jakiejś osobie, że jest „w porządku”, ma rację, wszyscy ją lubią i/lub cenią. Inicjatywa tej osoby (coś, co ona robi w lokalnej społeczności) ma dobrą markę.

 

Poparcie zorganizowane to poparcie „instancji” (zarządów, szefów) rozmaitych podmiotów lokalnych: firm, instytucji, stowarzyszeń, klubów, „towarzystwa”, a nawet dominującego Układu czy Urzędu. To poparcie jest konstruowane inaczej: coś co robi ów popierany, odpowiada partykularnym interesom podmiotów lokalnych.

 

Jest zawsze jakiś próg poparcia społecznego, dający to samo przyzwolenie do otwartej kampanii, jak pakiet kontrolny w rozproszonej spółce akcyjnej.

 

Konfrontacja

Oto zatem mamy do dyspozycji: kapitał początkowy, reprezentowany przez przywódcę rodzącej się kliki, mamy niezbędnik polityczny w postaci zaczepienia się w dobrym punkcie urzędowym, mamy poparcie społeczne przekraczające próg nasycenia niezbędny do tego, żeby zaistnieć.

 

Najłatwiej jest zaistnieć przez konflikt. Jeśli społeczność liczy kilka, kilkanaście tysięcy osób, zatem jeśli jest pośród niej kilkanaście, kilkadziesiąt podmiotów biznesowych, artystyczno-edukacyjnych, społecznikowskich, do tego „budżetowe” szkoły, szpital, placówki kulturalne – łatwo jest nie tylko o różnice interesów, ale też o niezadowolonych.

 

Dominujący Układ poustawiał wszystko w jakąś „hierarchię dziobania” zespoloną z „hierarchią iskania”. Dziobanie obrazuje „uprawnienie” do szkodzenia komuś, iskanie obrazuje kanały wkradania się w łaski i cementowania porządku. Nie każdy podmiot i nie każda osoba jest zadowolona ze swojej pozycji w tych hierarchiach. Łatwo więc jest zaoferować komuś poprawę jego status quo za poparcie w konfrontacji.

 

Retour en avant

Konfrontacje mają różne formy, ich repertuar jest przebogaty: burzliwe posiedzenie Rady, zbieranie podpisów, wiec sprowokowany jakąś tragedią, skandal podczas imprezy towarzyskiej, wizyta „telewizji z Warszawy”. Istotą konfrontacji jest otwarte wyrażenie tego, że jest nowy mini-układ będący pretendentem do zmonopolizowania lokalnych możliwości politycznych, gospodarczych, nomenklaturowych.

 

Konfrontacja jest skuteczna, jeśli w jej wyniku powstaje nowa Większość. Czyli dotychczasowi zwolennicy starego w jakiejś części przejdą na stronę nowego. To w tym miejscu powinniśmy na własny rachunek przemyśleć, co wspólnego z konfrontacją ma „kultura Pentagramu”.

 

Prawie nigdy pierwsza próba nie kończy się powodzeniem. Raczej jest wprowadzeniem „do obiegu” nowego gracza, poprzez jego ujawnienie się. Układ zastany bierze swoją moc między innymi z tego, że w naszej naturze jest dalece ukorzenione pragnienie stabilizacji, nawet jeśli nie jesteśmy zadowoleni z tego, czego codziennie doświadczamy. No, chyba że coś nam dramatycznie doskwiera.

 

Pretendenta mogą spotkać rozmaite szykany i represje: doraźnie jest to porażka, ale przecież „wszyscy widzą”, że represje są odwetem, a nie czymś, na co ofiary zasłużyły. Wiec ciche poparcie, a choćby sympatia, współczucie – rośnie. „Do zera” i tak nie da się pretendenta wytępić, jeśli rzeczywiście przekroczył punkt nasycenia poparcia społecznego.

 

Victoria

Kolejna konfrontacja skończy się zwycięstwem, być może w koalicji z kolejnym graczem. Jest to albo zwycięstwo wyborcze, albo „nalot” kontrolerów skutkujący procesem sądowym, albo jakiś otwarty bunt oddolny, proszący pretendenta o patronat.

 

Zwyciężający pretendent musi zapoznać się z dziełem Machiavellego, a generalnie pamiętać o tym, by ze starego Układu wytępić nieprzejednanych wrogów, zaś wyłuskać dla siebie pożytecznych oportunistów.

 

Budowanie Zatrzasku

Pisałem nieraz: Zatrzask Lokalny – to skamieniała, obezwładniająca, dusząca atmosfera z tych „wszystko już poustawiane, wszystkie fuchy porozdawane, wszystkie szemrane interesy zaklepane”, która przydusza lokalne społeczności do ziemi. Przeciętny mieszkaniec dzielnicy, gminy, powiatu – doskonale się orientuje, po nazwiskach i nazwach, kto w czym „miesza”, z kim coś można załatwić, komu nie należy się narażać, do kogo iść ze sprawą i z „kieszonkowym”. Jest to układ (zatrzask) tak przemożny, tak alienujący, że nawet ci, którzy zachowują się naturalnie, czyli „podskakują”, są przez wykastrowany z obywatelstwa „ogół” traktowani z dystansem, jako ci, którzy mogą „na nas” sprowadzić niebezpieczeństwo.

 

Moralia, deontologie

Nie uważam, że lokalne gry między klikami, w ramach jednej lub najwyżej dwóch-trzech lokalnych koterii, są szkodnictwem z definicji, choć o czyste intencje wobec obywateli trudno je posądzać.

 

Posuwam się nawet do postulatu, aby w wyborach (rzeczywistych, sołtysowskich, a nie ustawianych jak obecnie) dawać otwarte pole konkretnej koterii uosabianej przez konkretne nazwisko, ale za to rozliczać bezwzględnie z wyników.

 

Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy interes oparty na „koteryjnej solidarności” staje się interesem dla siebie samego, dla którego „warto poświęcić” interes ogółu, interes społeczny, dla którego warto uciskać i ciemiężyć podskakujących, zbyt samodzielnych, niezależnych, „niestowarzyszonych” szaraków, nawet kiedy zadajemy im ewidentną krzywdę: racja koterii jest ponad wszystkie inne racje, proszę urzędu, proszę sądu, proszę prokuratury, proszę policji, proszę straży. To wtedy zaczynają się „formuły zatrzaskowe”, rodzi się pogarda „naszych” wobec „plebsu, interesantów, petentów, hołoty, marginesu”.

 

 

*            *            *

Pentagramowi mediaści wiele uczynili szkody w naszych mózgowiach. Dlatego, mimo wystarczającej liczby szarych komórek, zastanawiamy się bezsilni, jak to się dzieje, że ewidentni szkodnicy i pajace wciąż od nowa są wybierani, choć powinno się ich pogonić na szczaw.

 

Podpowiadam: na szczaw idą wyłącznie ci, których ich własne kliki, koterie i kamaryle zechcą pogonić. My zaś, choć mamy o sobie wielkie wyobrażenia – głosujemy tak, jak nam kliki, koterie i kamaryle każą.