Brzydka gra

2010-02-20 23:59

 

BRZYDKA GRA

/to będzie krótka notatka/

 

Każdy żywy organizm – zapewne również pantofelek, ameba i drzewo eukaliptusowe – uzbrojony jest w instrumenty pozwalające mu na swoistą grę zarówno wobec innych osobników, jak też – wraz z sojusznikami – w grze zbiorowej przeciw innym zbiorowościom. Matka Natura nie po to bowiem powołuje do życia różne żyjątka, żeby nie umiały sobie poradzić na ziemskim padole.

W tym wyposażeniu gracza są również takie bagaże, jak normy przyzwoitości w grze, których przestrzega niemal każdy gatunek: są to takie zasady, które pozwalają Naturze kontrolować całą zabawę w roli arbitra. Oto bowiem wszystko co żyje jest jako całość również poddane regułom naturalnym: część z nich od nazwiska badacza nazywamy maltuzjańskimi.

Człowiek jako gatunek i jako zbiorowość niczym nie różni się od wszystkiego innego, co żyje. Umie grać, ma wkodowane normy przyzwoitości, które pozwalają grać czysto. I na tym możnaby skończyć.

Matka Natura nie zorientowała się jednak zawczasu, że Człowiek potrafi odciąć się od swojej gatunkowej substancji i zacznie występować jako Demiurg konkurujący z Naturą o prawa do wszystkiego, co żyje. Prawa te zresztą wykorzystuje niezgodnie z regułami przyzwoitości, za to jako jedyny sprawy przyzwoitości głośno podnosi.

Człowiek-Demiurg staje się takim nie od razu. Kiedy rodzi się i dorasta, jest poddanym Matki Natury i podporządkowuje się uniwersalnym regułom panującym od zawsze w świecie ożywionym. Prędzej czy później jednak dorośnie i wtedy albo dołącza do rodziny Demiurgów, albo pozostaje w zgodzie z Naturą. Ma wybór, czyni to świadomie, a nawet jeśli zbłądzi, ma możliwość dokonania korekty. Żadna przyjęta przezeń postawa nie jest nieodwracalna, a wspomina się tu o tym, żeby uprzedzić ewentualną próbę udawania, że nie wie się o co chodzi.

Decyzja o wyborze drogi życiowej ma bowiem swoje konsekwencje. Oto wyobraźmy sobie osobnika z drużyny Natury, który gra czysto, według odwiecznych reguł. Napotyka na swej drodze Demiurga, który przekonany o wyższości swoich racji gra z wykorzystaniem instrumentów spoza naturalnej gry, nienormatywnych, gra więc nieczysto. Pewnie wygra. W ogóle w rodzinie Demiurgów swoistą normą jest nienormatywność. A że wobec „naturszczyków” sprytnie używają oni języka czystej gry, czyli co innego mówią, co innego czynią, to już na starcie mają przewagę. Nieuczciwą, ale przewagę. Zanim „naturszczyk” się zorientuje, oni już pędzą do mety, po laury, niekiedy olimpijskie.

Nie każdy przegrywający jest Gandhim czy Chrystusem. Niektórych krew zalewa już nawet nie na nieuczciwość rywali, ale na ich bezkarność, bo interwencje i protesty poddane są najczęściej osądowi Demiurgów, ich prawu i obyczajom. Wtedy przegrani – siłą wyrwani Naturze, ale nie zaproszeni do rodziny Demiurgów – wybierają trzecią drogę, w której poczucie sprawiedliwości jest przeniesione ze świata Natury, a bezwzględność i brak poszanowania „czystych” reguł pochodzi ze świata Demiurgów. Mieszanka jest wybuchowa, i to w dosłownym sensie.

Tak to widzę: brutalność i nieprzewidywalność subkultur miejskich czy międzynarodowych grup terrorystycznych – to esencja trzeciej drogi. Trzeciej w kolejności, a nie trzeciej w rozumieniu „pośredniej, kompromisowej”.

Właściwie to nie wiem, czy kiedyś będzie to dotyczyło Ordynackiej. Dowiem się, kiedy „ordynaccy” podniosą larum, że ktoś nie przestrzega reguł przyzwoitości. Będzie to oznaczało, że oto pojawili się w Ordynackiej zdegenerowani naturszczycy, przegrywający z Demiurgami. Będzie już za późno: nieczysta gra stanie się normą.