Ballada o dwóch koniach

2010-03-07 08:02

Ballada o dwóch koniach 

Wojciech Młynarski napisał kiedyś wierszowaną facecję, a jeszcze do tego zaśpiewał tą swoją charakterystyczną baso-chrypką:

 

Ech, ubawi Was ogromnie
W parę chwil balladka ta:
Raz w zaprzęgu szły dwa konie,
Szły w zaprzęgu konie dwa.
Pierwszy był to koń posłuszny,
Który w galop, cwał czy trucht
Pięknie ruszał, grzecznie ruszał
Na najmniejszy bata ruch.

Drugi koń był strasznie hardy,
Nieposłuszny, pędziwiatr,
W biegu szybki, w pysku twardy,
Furda lejce, furda bat,
Zaś gdy chodzi o woźnicę,
Co na koźle z batem tkwił,
Bardzo on to kierownicze
Stanowisko lubił był.

Ten woźnica dnia każdego
Myślał, mrużąc oczy złe:
Skarcę konia niegrzecznego,
Gotów jeszcze kopnąć mnie,
Lecz coś przecież zrobić muszę,
Albo z kozła ruszać precz,
Autorytet mi się kruszy,
Autorytet – ważna rzecz…

Po czym w stajni, już przy żłobie,
Ten woźnica bat swój brał,
Spluwał tęgo w dłonie obie
I grzecznego konia prał.
A do niegrzecznego mawiał,
Strojąc głos na srogi ton:
Jak się będziesz dalej stawiał,
To zarobisz tak jak on!
“.

Z tej balladki smakowitej
Niech popłynie morał w świat:
Gdy mieć pragnie autorytet
Tchórz, co w ręku trzyma bat,
Kto się stawia – ten ma z tego
Mimo wszystko jakiś zysk,
A kto słucha i ulega,
Ten najpierwszy weźmie w pysk…

 

A ja się zastanawiam, już od siebie, czy to był pasztet przeciw „komunie”, czy może takie wczesne rozważania poety o tym, jak będzie wyglądać wolna Polska i stosunek Państwa do Obywatela, Urzędnika do Społecznika, Nauczyciela do Ucznia, itd., itp.

 

Kontakty

Publications

Ballada o dwóch koniach

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz