Balcerowicz musi?

2010-05-11 05:29

 

Pan Leszek Balcerowicz to niewątpliwie człowiek mnogich sukcesów, w dodatku utalentowany do przesady.

 

Ukończył prestiżową uczelnię, zwaną niegdyś nie tylko Szkołą Główną Planowania i Statystyki, ale też – bez obrazy – kuźnią czerwonych kadr. Nie chcę Pana Leszka Balcerowicza wpasować w jakąś niezręczność, o moich dobrych intencjach niech świadczy fakt, że też ładnych parę lat w tej uczelni spędziłem. Absolwenci tej uczelni, zwłaszcza po wydziale handlu zagranicznego, musieli mieć wyjątkowego pecha albo być „nieprawomyślnymi”, jeśli w ciągu kilku lat nie stawali na kierowniczych stanowiskach w gospodarce, a jeśli pozostawali na uczelni jako młodzi i zdolni mistrzowie – prędko zostawali doradcami władz i ekspertami.

 

Pan Leszek Balcerowicz szybciutko uzyskał zgodę gierkowskich władz na kurs MBA w Ameryce (skrótem MBA określa się w świecie akademickim i biznesowym biegłość w sztuce przekładania uczonych teorii na praktykę gospodarczą), tuż po powrocie obronił doktorat i na fali gorącogłowych poszukiwań idealnego modelu gospodarczego przewodził grupie ekonomistów opracowujących tzw. reformę trzydziestolatków. To taka nieco zwichrowana koncepcja Socjalizmu Rynkowego mającego pchnąć gospodarkę gierkowską na tory impulsowego wzrostu. Balcerowicz stawiał się tu w roli oponenta w stosunku do swojego „kolegi” z SGPiS i z PZPR Pawła Bożyka, już wtedy profesora „belwederskiego”, szefa doradców ekonomicznych I Sekretarza PZPR (LB był instruktorem KC, czyli propagandystą, co starannie zaciera w swoich biografiach, podobnie jak „epizod” z reformą trzydziestolatków). W międzyczasie przebywał na stażach naukowych m.in. w University of Sussex (1985) i w Uniwersytecie w Marburgu (1988).

 

Śmiem twierdzić, że w środowiskach władzy decydującej o tak częstych wyjazdach miał Pan LB opinię zdolnego i pożytecznego janczara. Tak intensywne wyjazdy naukowe do tak „obcych klasowo” krajów nie były normą nawet w słynącej z międzynarodowych kontaktów SGPiS. Widać jednak, że Pan LB skorzystał na tym, iż Polskę lat 80-tych zajmowały problemy poważniejsze niż przesiąkanie tego uczonego racjami rodem z amerykańskich uczelni.

 

O takich sukcesach, jak profesura, wicepremierowanie, przewodniczenie partii politycznej, prezesowanie NBP, doktoraty honoris causa i nagrody ośrodków promujących liberalizm – chyba nie muszę wspominać. Muszę jednak zdziwić się, że pana LB wyróżniały te wszystkie zagraniczne ośrodki za działalność w Polsce! Wymieńmy za stroną internetową pana LB. W roku 1992 został, jako pierwszy przedstawiciel Europy Środkowo-Wschodniej, wyróżniony prestiżową nagrodą Ludwika Erharda. W październiku 1998 roku otrzymał nagrodę "Minister Finansów roku 1998" przyznaną przez brytyjski miesięcznik finansowy "Euromoney", a w styczniu 1999 r. - nagrodę dla najwybitniejszego Europejczyka w 1998 r. - "Transatlantic Leadership Award" przyznaną przez Instytut Europejski w Waszyngtonie. W 1999 r. otrzymał również Nagrodę Środkowoeuropejską (Central European Award) dla najlepszego ministra finansów 1998 r. W roku 2001 został wyróżniony, przyznawaną po raz pierwszy, Nagrodą Friedricha Augusta von Hayeka; w tym samym roku otrzymał nagrodę im. Carla Bertelsmanna za wybitne osiągnięcia w dziedzinie transformacji gospodarczej w Polsce, a w 2002 r. nagrodę Fundacji Fasela za zasługi dla społecznej gospodarki rynkowej.

 

Tak zdolny i doceniany uczony-polityk-menedżer właściwie wszystko już umie. No, może tylko nie wie, jak się prowadzi własny biznes, nigdy bowiem nie występował w roli szeregowego anonimowego przedsiębiorcy, co najwyżej wykorzystywał swoją pozycję dla ułatwiania różnym zaprzyjaźnionym podmiotom sukcesów „rynkowych”.

 

Nie wie też, że od czasu do czasu warto jest powstrzymać swoje komentatorskie ADHD (ten skrót – w odróżnieniu od MBA – oznacza w świecie skłonność do gadania i działania oraz wtrącania się w cudze sprawy zanim się pomyśli): sztuka umiarkowania, gryzienia się w język, wsłuchiwania się w głosy innych i w dziejące się procesy – u każdego profesora szwankuje. Ale u Profesora Balcerowicza Leszka – szwankuje najbardziej.

 

Piszę o tym wszystkim poruszony do głębi wywiadem, jaki Gazeta Wyborcza z dnia dzisiejszego (10 maja 2010 r.) przeprowadziła z Mistrzem staraniem i ustami Witolda Gadomskiego. Uczciwość wymaga, że dyskutant powinien w całości przytoczyć tezę/myśl, przeciw której argumentuje. Wolę jednak założyć, że jutro, kiedy „powieszę” ten tekst, ów długi wywiad z panem LB będzie już opublikowany w formie elektronicznej.

 

Na własną odpowiedzialność wypisuję z pół-obszernego wywiadu następujące myśli LB:

 

  1. Unia Europejska, zwłaszcza w dziedzinie socjalnej (państwa opiekuńczego), przesadnie wtrąca się w politykę suwerennych państw członkowskich (patrz: europejski model społeczny);
  2. Unia Europejska niepotrzebnie obawia się deregulacji w takich obszarach usług niefinansowych jak ochrona zdrowia, opieka socjalna, transport, porty, media elektroniczne, przy tym centralizuje „u siebie” wciąż nowe kompetencje państw członkowskich: Europa powinna zawierzyć na tym polu jakże sprawnym, sprawdzonym firmom komercyjnym;
  3. Joseph Stiglitz, noblista, jest dobry jako ekonomista matematyczny, ale graniczy z Lepperem jako komentator i publicysta w zakresie polityki gospodarczej (patrz: uwagi J. Stiglitza w sprawie Grecji);
  4. Grecja przystępując do UE i do „strefy euro” nie powinna była sobie wyobrażać, że teraz wszyscy będą się zrzucać na jej beztroskę, lekkomyślność, dezynwolturę gospodarczą (a przecież wspólna Europa to obowiązek przede wszystkim!);
  5. Dla Europy najważniejsza jest dziś dyscyplina fiskalno-budżetowa, powinno się trzymać w ryzach skłonność państw członkowskich do naruszania wskaźników budżetowych (zadłużenie) i innych, nawet jesli to szkodzi rodzimej gospodarce;
  6. W konkluzji: Europie potrzeba dziś nie Keynesa (interwencjonizm państwowy), ale Smitha (klasycyzm ekonomiczny);

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że ekonomiści mniej-więcej wiedzą o co chodzi w kolejnych punktach, a czytelnicy o słabszym przygotowaniu niech uwierzą (a potem sprawdzą u swoich autorytetów), że Profesorowi LB chodzi o to, aby Europa porzuciła rodzącą się kontynentalną gospodarkę planową, pozostawiła wszystkie sprawy gospodarcze Rynkowi, co najwyżej niech steruje mega-alokacjami i mega-trendami metodą fiskalno-budżetową, czyli niech przywołuje dorobek monetaryzmu (tu: skryty za parawanem ekonomii klasycznej).

 

Znów muszę coś napisać na własną odpowiedzialność. Otóż monetaryzm uważam za takie narzędzie w rękach Decydenta Politycznego (który przewrotnie uważa się za Centrum Decyzyjne Gospodarki), które – mimo wyrafinowania teoretycznego – działa jak elektromagnes. Decydent steruje wyłącznie ułożeniem elektromagnesu i jego siłą oddziaływania. Sam Pan Profesor pokazał to na przykładzie Polski w dobie Transformacji: regulował wyłącznie poziom inflacji (dusił ją) i wartość złotego (stabilizował, umacniał PLN). Nic poza tym go nie obchodziło, z twardym sercem przyglądał się chłodno, jak pod przemożnym działaniem elektromagnesu „terapii szokowej” padają przedsiębiorstwa i całe branże, jak cwaniaczkowie z całego świata ogrywają „rynkowo” rodzime podmioty gospodarcze, jak całe wielkie społeczności odchodzą do lamusa (np. PGR). Nie interweniował nawet tam, gdzie ewidentnie zagrożony był interes kraju i gdzie stosunki społeczne cofały się do XIX wieku. PRL-owską „średność” zamienił na „modernizacyjną” rozpaczliwą gonitwę za traconym dorobkiem życiowym i sensem aktywności gospodarczej, w której to gonitwie ofiary padały masowo, a jeńców nie brano. Piszę o tym w kilku tekstach na Salonie24 i pisałem na portalu Studio Opinii.

 

W tym zapamiętaniu „operatora elektromagnesu” widzę pana LB jako dawnego demagoga PRL-owskiego: Partia wie, co jest dobre, i będzie to wdrażać nie bacząc na koszty oraz na protesty nieuświadomionych mas ludowych. Aby w przyszłości lepszym był świat. Przyjaźniejszym dla mega-biznesu.

 

Jest w tym wszystkim głębsza myśl, a właściwie intencja, którą wyłożę następująco (Pan LB zapewne nigdy nie sformułowałby tego tak jak poniżej, ale on jest wiecznie zdolnym Profesorem, nie musi):

  • świat gospodarczy rozpostarty jest pomiędzy środowiska gospodarcze i podmioty gospodarujące: środowiskiem może być na przykład gmina (mająca 50-100 km2, 50 tys. ludności, zasoby naturalne i potencjał cywilizacyjny pozostający w dyspozycji samorządu), podmiotem jest każda osoba lub zespół, który powodowany przyszłymi korzyściami działa wykorzystując możliwości środowiska;
  • początki jakiejkolwiek gospodarki – to środowiska występujące w roli „generatora” podmiotów gospodarujących: rodzące się wewnątrz środowiska społeczne potrzeby o naturze gospodarczej zawsze ktoś „podejmuje” jako swoje wyzwanie i swój społeczny, publiczny obowiązek, a jeśli zdoła się z tego wywiązać – otrzymuje nagrodę ekonomiczną;
  • z samej natury środowisk (optyka ogółu, widzenie z lotu ptaka) i podmiotów (drapieżność, indywidualizm, egoizm ekonomiczny) wynika, że w formule nazywanej w nauce ekonomii MIKRO (nie mylić ze skalą, zasięgiem) podmioty gospodarujące są zdecydowanie efektywniejsze niż środowiska gospodarcze, właśnie ze względu na swoją jednostronność, na odrzucenie racji zawiłych i złożonych, społecznych, publicznych;
  • podmioty gospodarcze mają biznesową, agresywną skłonność do wypierania, zastępowania, a przynajmniej do „podszeptywania” środowiskom swoich opcji co do tego, co jest najbardziej efektywne, a więc dobre: w ten sposób logikę i formułę MIKRO chcą narzucić tam, gdzie jest miejsce wyłącznie na logikę i formułę MAKRO (czyli, w uproszczającym skrócie, w samorządach i w państwie ma dominować planowanie, a nie walka o zysk);
  • ostatecznym „celem” podmiotów gospodarujących, które obecnie wyrodziły się już masowo ze środowisk gospodarujących i je przerosły gospodarczo, spolaryzowały wszelkie dostępne obszary „pod swoją sztancę”) jest „pozamiatanie” świata w taki sposób, aby zdelegitymizować dotychczasowe środowiska (odebrać im mandat do zarządzania sprawami publicznymi), a w to miejsce wykreować środowiska syntetyczne, sztuczne, służebne wobec korporacji i branch-marek, zapewniające wyłącznie „rynek popytu”, który owe korporacje „wychowają” sobie w ramach „kształtowania rynku”;
  • w takim świecie owe środowiskowe 50-100 km2, 50 tys. ludności, zasoby naturalne i potencjał cywilizacyjny przejdą do dyspozycji korporacji, a nie samorządów i państw, więc poddane zostaną „rynkowej”, efektywnościowej formule MIKRO, czytaj: staną się przedmiotem wojen gospodarczych, a nie polem godzenia interesów grup społecznych;

 

Przełóżmy to na ludzki język: u zarania wszelkiej gospodarki ziemia, dobra naturalne, a także administracja, infrastruktura, finanse i polityka społeczna (gospodarcza) były domeną środowisk gospodarczych, samorządów, publicznych zbiórek na wspólne przedsięwzięcia. Podmioty najsilniejsze (wszystkie, pod wodzą najsilniejszych) pragną jednak to wszystko przechwycić i tym dysponować po swojemu: nie tylko finansami i infrastrukturą, ale też administracją i polityką społeczną.

 

Leszek Balcerowicz jest od około 20 lat rzecznikiem światowego lobby podmiotów gospodarujących, tak jak wcześniej, w roli instruktora partyjnego, był stronnikiem „zrzeszenia zrzeszeń” środowisk gospodarczych, nawet chciał je usprawniać poprzez reformę trzydziestolatków.

 

Od biedy wykonawszy swoją robotę w Polsce (spójrzmy na nasz kraj poprzez powyższy wypunktowany opis intencji ) – Leszek Balcerowicz stawia podobne zadania przed sternikami Europy.

 

Skoro w pojedynczych państwach bonzowie kapitału zdobywają przewagę nad samorządami, a powoli nad państwami - to teraz Profesor LB powiada: pozostawcie państwom w Europie (czyli korporacjom, które rzadzą tymi państwami) swobodę działania, nie ograniczajcie ich swoją europejską polityką gospodarczą, co najwyżej "pozamiatajcie" monetarystycznie podwórko, aby żyło się pozbawionym nadzoru korporacjom łatwiej, by sobie pohulały, jak w Polsce.

 

Doświadczenie polskie (opiszę je jutro w notce pt. Podpórki i Łaty) każe mi stanowczo zwrócić się do Pana Profesora: niech Pan zbastuje, przecież (chyba?) Pan nie musi!

 

 

Kontakty

Publications

Balcerowicz musi?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz