Autokefalia lewicowe

2018-10-28 14:29

 

Obecnie obowiązująca Konstytucja zawiera szeroki katalog wolności i praw człowieka i obywatela. Obok wolności ekonomicznych, socjalnych, kulturalnych, politycznych mamy szeroki katalog wolności osobistych.

Zacznijmy od tego, że lewicowość w Polsce nie jest nielegalna. Jest to bowiem kwestia sumienia i jako taka jest wyposażona w niezawisłość absolutną, bezwarunkową, bezdyskusyjną.  Każdemu zapewnia się konstytucyjnie swobodę wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji związanych z własnymi poglądami. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Nikt też nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania oraz zapatrywań i wyborów politycznych.

W ostatnich latach w Polsce mamy wysyp konkretnych „doświadczeń”, których podłożem jest państwowy ZAKAZ LEWICOWANIA, ukryty zrazu za parawanem penalizowania propagandy totalitarnych metod i symboli komunistycznych (bez wyjaśnienia, co to jest komunizm), oparty na lawinie-nawisie domorosłych, powielaczowych wykładni wmawianych nam przez urzędy, służby, organy i legislaturę. A potem już nieskrywany.

Co prawda, w Polsce jest wiele organizacji i ruchów społecznych „przewrażliwionych” na punkcie demokracji, obywatelskich swobód i praw człowieka – ale jakoś nie zauważają one wspomnianych „doświadczeń”. Vide: osamotnienie Dra Mateusza Piskorskiego.

Może dlatego, że liberalne, parafialne i biznesowe media uzurpują sobie prawo do definiowania komunizmu, socjalizmu, socjaldemokratyzmu – po swojemu,  i wedle tego wybierają-dobierają sobie „dyżurnych” lewicowców, po uważaniu, w myśl własnego smaku – co kończy się zawsze prozelityzmem, począwszy od Balcerowicza, Rosatiego, Święcickiego, poprzez Arłukowicza, Napieralskiego i całej plejady „palikotowców” – aż po „najnowsze nabytki” w postaci Biedronia, Nowackiej, itd., itp. Nietrudno jest zauważyć, że nawet „niezłomni” lewicowcy – niektórzy – są jakby „koncesjonowani” w mediach i debatach – a inni są marginalizowani, wręcz niezauważani.

A może dlatego – jak się kiedyś wyraził Ryszard Kalisz – marksizm już nie jest inspiracją dla polskiej lewicy…? Może to i prawda jest, ale Ryszard zapytany o to, co zatem dziś nową jest inspiracją polskiej lewicy – milknie. Sam podobno przejął się konceptem minimalnego dochodu gwarantowanego, czyli humanitarnego przedsionka lewicowości. Inni rezydują w podobnych przedsionkach: eksmisje, ochronki dla głodnych i zmarzniętych. Jakież to wzruszające…!

Nikt nie zająknie się już ani na temat rzeczywistej samorządności, podobnie rzeczywistej spółdzielczości. Plotą, że przecież „wasze głosy przy urnach są wszystkie równe” (tak jakby wybory dokonywały się przy urnach, a nie w jaskiniach finansów i władzy), bzdurzą, że tyle jest przecież spółdzielni (udają że nie widzą, iż są to rwacze biznesy albo nomenklaturowe geszefty mające tylko nazwę spółdzielni).

Wiele szkody w tej sprawie czynią lewicy – sami „lewicowcy", z dwoma ostatnimi tuzami SLD na czele. Ustawiają się też w roli szafarzy możliwości – co widać było w uzurpacjach wyborczych 2015 i 2018.

To trzeba zatrzymać, trzeba wierzgnąć i zrzucić z własnego karku ideowego – uzurpatorów.

Tyle…