Asynergie polskie

2014-10-16 07:00

 

Kryzys polityczny – ten, który nosi w sobie Polska, a którego nie widzą wyłącznie apologeci idei zaprzeszłych – można opisać w prostych słowach: rozbieżne (antagonistyczne) interesy polityczne próbuje się spajać narzędziami, które akurat działają odwrotnie niż zamierzono, bo gospodarcze relacje są komercyjnie odcięte od wspólnej racji, ta zaś coraz słabiej wiąże kulturowo zbiorowość w społeczeństwo.

Nosimy w sobie listę konserwatywnych więzi, spajających nas w naród, społeczeństwo, lud, wspólnotę, ród, gromadę, kościół. Kiedy jednak tylko kończymy hymn – natychmiast odgradzamy się – jedni od drugich – komercyjnym murem wrogich wzajemnie interesów, każdy sobie rzepkę skrobie i nikogo nie obchodzi los tych, co „za płotem”. A kiedy przychodzi do pytań o racje polityczne (np. podczas wyborów) – okazujemy się do przesady odśrodkowi, temu zaś próbuje siłą zapobiec jakaś – nieuzgodniona, eklektyczna – racja państwowa.

Niestety, trwają procesy atawistyczne. To, co rozklekotane w obszarze politycznym – umacnia jedynie mury dzielące nas od siebie, a ekonomiczny komercjalizm rujnuje wszystko, co kulturowo wspólne, czyli jesteśmy wciąż i wciąż wydziedziczani.

Dziś postanowiłem nie rozwijać tematu, a jedynie zauważyć, że skoro obszar polityki zawiera w sobie wirusy suicydalne, rujnujące nas jako wspólnotę poprzez segmentacje gospodarcze – to mamy silny, oczywisty argument na rzecz powszechnej samorządności zastępującej – tak, nie pomyliłem się – Państwo. Bo to ono nie tylko nie umie posługiwać się jakimkolwiek spoiwem kulturowym, ale też jest rządzone przez rozbieżne interesy gospodarcze. Zwykłem mówić: Państwo wyczerpało swoje możliwości efektywnego zarządzania Krajem i Ludnością.

Tyle dziś