Andrzej Zybertowicz. Wniosek o listę działań tolerowanych - Z KOREKTĄ!

2016-05-27 13:06

Wczoraj ukazała się moja notka (poniżej) spisana na gorąco po otrzymaniu informacji koleżeńskiej o tym, że w porannej audycji pewnego radia Andrzej Zybertowicz – w kontekście aresztowania Mateusza Piskorskiego – dał znać, iż niektóre (prorosyjskie) zachowania i działania nie będą już w Polsce tolerowane.

Nie sprawdzając, bo nie miałem możliwości, a rzecz wydała mi się gorąca – napisałem publicznie (w blogosferze) do Profesora list, w którym go zapytałem tonem oskarżającym (używając nawet słowa „politruk”) o listę zachowań tolerowanych. Nie mieściło mi się w głowie, że ten analityk mógł się odezwać w takim tonie – a mimo wszystko uległem swojej wewnętrznej presji na „odpyskowanie”.

Na szczęście wysłałem Profesorowi swoją notkę „kanałem społecznościowym”, nie skazując go na plotkarskie doniesienia skądinąd.

Profesor Andrzej Zybertowicz – z którym łączy mnie długa znajomość, choć nie jest ona codzienna – odpowiedział mi zaleceniem, bym pisał o faktach a nie wyobrażeniach, bym zacytował „inkryminowane” słowa. Podesłał link do audycji, która w międzyczasie została umieszczona w internetowym archiwum.

W audycji Profesor – zanim była rzecz o Mateuszu Piskorskim – opowiedział o tworzeniu klimatu nagonkowo-linczowatego (to moje słowa, Andrzej użył słowa „kulturowego”) dla rozmaitych zachowań ludzkich, które nie są zorganizowane, w tym sensie nie są mafijne czy terrorystyczne – choć tak się objawiają (jak np. niegdysiejszy zamach na biuro PiS w Łodzi).

Od 11 minuty (TUTAJ) przechodzi do odpowiedzi dziennikarzowi w sprawie Mateusza. Wcześniej przytacza uwagę p. Cenckiewicza, że w wolnej Polsce (po 1989) nie zostało zbadane ani przez historyków, ani przez badaczy społecznych, ani przez tajne służby, zjawisko „zamrożonej” w momencie destalinizacji agentury wpływu (nie mylić z agentami-wywiadowcami-konfidentami – JH). Taka agentura wpływu – do jakaś grupa pojedynczych (choć może licznych) sympatyków Rosji-komunizmu i ich rodzin pielęgnujących w sobie pro-radzieckość (AZ ujmuje to w inne słowa: mówi o spolonizowaniu się pozostawionych w Polsce „doradców”).

Konkretnie na temat Mateusza P: „czasami trzeba publicznie zatrzymać osobę, która jest podejrzewana o pracę obcych służb, żeby dać sygnał wszystkim innym, że skończyły się warunki swobodnego hasania dla agentury wpływu obcych państw”. I dalej: „niezależnie od tego, czy potwierdzą się zarzuty szpiegowskie wobec pana Piskorskiego, to jego zachowanie wyczerpywały (samopoprawka AZ – cechowały) liczne znamiona bycia agentem wpływu”.

Dziennikarz – korzystając z tego, że audycja idzie ku końcowi – wpuszcza Profesora: „czyli to są sygnały, że tego typu zachowań więcej nie będzie tolerowała. Andrzej Zybertowicz – wyraźnie już nie czuwający, audycja się kończy – potwierdza na odczepnego: TAK.

 

*             *             *

Zdążyłem zasygnalizować Profesorowi swoje przeprosiny w sprawie „zachowań nietolerowanych”. Wpuścił go ewidentnie redaktor prowadzący. Szczerze jednak myślę o tym, żeby namówić go na rozmowę tête-à-tête w sprawie takiej kultury zarządzania sprawami Państwa, zwłaszcza resortów „siłowych”, która naciska na źle pojętą prewencję, wywiedzioną z myślenia rodem z „Rewizora”: każdy ma coś za uszami, a jeśli nie ma, to szkoda…

Ten sposób myślenia-działania służb pozwala na dalece posuniętą wybiórczość typowania „podejrzanych”, poddanych opresji.

Już nie Profesorowi, ale służbom podpowiadam: Fundacja Batorego bierze od lat naprawdę poważną forsę od człowieka różnorakich pochodzeń i obywatelstw, po czym głosi uwielbiane przez niego teoryjki, czasem nie znajdujące zanurzenia w rzeczywistości, jak ta o społeczeństwie obywatelskim. Parę osób, wyraźnie za te pieniądze działających w formule „agentury wpływu”, organizuje konferencje i wydaje „bibułę” oraz montuje całe środowisko sprzyjające „nie wiadomo czemu”, bo chyba nie demokracji?

Bo ten wątek audycji radiowej można rozumieć tak: Mateusz Piskorski może i nie jest szpiegiem sensu stricto, może nawet nie jest potomkiem „ruskich zombies”, ale współtworzy klimat podważający rządową podejrzliwość do Kremla, propagujący równość uwielbienia dla tego co rosyjskie z tym co amerykańskie albo europejskie.

PONIŻEJ: TEKST PIERWOTNEJ NOTKI, OPUBLIKOWANEJ OK. 27 GODZIN TEMU

 

*             *             *

Szanowny Panie Profesorze! Andrzeju!

Twoją aktywność w Ogólnopolskiej Radzie Nauk Społecznych – przewodniczyłem jej całe pokolenie temu – pamiętam jako niepokojąco celną. Potrafiłeś w dość dużych gronach (gdzie na pewno byli „notariusze” ówczesnego systemu) krytykować te rozwiązania ustrojowe, które deptały obywatelskie swobody i obrażały zdrowy rozsądek. Ja zresztą też (chyba) uchodziłem za niepokornego (stąd moje przewodniczenie, bo ORNS była wtedy raczej kontestująca i wolnomyślicielska, a nie pro-reżimowa).

Twój ostatni tekst nt. "Pułapek intelektualisty" - bombastyczny! Miodzio!

Doniesiono mi, że dziś rano w jednej z rozgłośni radiowych raczyłeś wypowiedzieć się następująco w sprawie dra Mateusza Piskorskiego, aktywnie, jawnie i legalnie występującego na rzecz przeorientowania dyplomacji polskiej: nawet jeśli nie jest on szpiegiem, to i bez tego takie jego działania nie będą tolerowane.

Byłem w tym czasie w pociągu, nie miałem możliwości wysłuchać tej audycji, sięgnę po ew. nagranie archiwalne.

Powiedz mi, po starej znajomości: wypowiadając te słowa, bardziej byłeś Profesorem, czy bardziej sztabowcem, Doradcą Prezydenta? Może użyję Twojego sformułowania sprzed lat: czujesz się uczonym czy politrukiem?

Mam dla Ciebie wielkie uznanie za jasność i stanowczość Twoich analiz politologicznych, na przykład z książki „Pociąg do...". Dowody mojej estymy: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, a TUTAJ napisałem (cztery poniższe akapiciątka):

Andrzej był przy (krytyce podważającej ówczesny ustrój – JH) obecny, choć nie w „oku”, jako prześmiewca czegoś, co dziś nazywam ustrojem, porządkiem konstytucyjno-publicznym. On już wtedy nie był optymistą, raczej „Szpotańskim-inaczej”. 

Był bowiem już wtedy nakręcony, niepokojąco, antysystemowo. Ja jeszcze myślałem o karierze. Było w nim coś z dreszczowca, mrocznego i zaczepnego. Był jak rzep skrzeczący listopadową nocą. Czytając jego dzisiejsze książki mam pewność, że to wtedy układał sobie rzeczywistość PRL-owską w sposób, który łatwo później przeniósł do naukowo-filozoficznego opisu III Rzeczpospolitej. 

Dziś Andrzej imponuje mi mocą konsekwencji, gorzkiej i ponurej, ale podpartej Prawdą badawczą i moralną Racją, która tchnie z jego zdań prostych, dosadnych i odważnych. Nadal jest „dziki i nieprzystosowany”. Oczywiście, dawno już się nie widzieliśmy, o koleżeństwie nie ma mowy ze względu na jego oczywiste „zatarcie” upływem czasu, a także choćby z tego powodu, że kudy mi do niego! 

Jeszcze raz podstawię żabią nogę do podkucia: różnica między nami jest taka, że ja prapoczątek wszystkiego widzę w asocjacjach ekonomiczno-gospodarczych, Andrzej zaś stawia na analizę polityczną (struktury) i socjologiczną (interesy).

W cytowanych akapitach chodziło mi o książkę Twoją, Andrzeja Zybertowicza „Pociąg do Polski, Polska do pociągu” (Prohibita 2011).

 

*             *             *

Cóż zatem w Twoich ustach oznaczają słowa, które powiedziałeś w audycji radiowej? Ja przecież też nie jestem „państwowotwórczy” (to język czasów, w których często ze sobą rozmawialiśmy): uważam że za dużo Państwa, za mało Samorządu, uważam że Trash Society, uważam że l'Etat parallèle, uważam że L’uomo senza contenuto, że Rwactwo zdławiło Przedsiębiorczość, że Obywatelstwo oprzeć na Swojszczyźnie (ukorzenieniu środowiskowym). Uważam USA za najpotężniejszego terrorystę w dziejach.

Czy ja, Andrzeju, wykraczam już poza granice tolerancji? Szykować szczoteczkę do zębów? Aha, zgadzamy się co do jednego: Ty mówisz o „układzie – zielonym stoliku”, a ja o Pentagramie (mega-politycy, mega-służby, mega-biznes, mega-gangi, mega-media). To jest niewątpliwie okoliczność łagodząca.

Jestem ciut młodszy, ale już dobijam do „kopy lat”. Mam w tym wieku uczyć się grypsery? I już zupełnie po przyjaźni: czy się w Tobie nie obudziły jakieś, latami przecież kąsane przez Ciebie – zmory PRL?

Nie odrzucaj mojego koleżeństwa, nie odrzucaj mojego szczerego wsparcia Twoich analiz społeczno-politycznych. Po prostu odpowiedz, co się stało w studiu radiowym…