Ameryko, pomożemy! Ale…

2011-05-27 10:47

 

Mam niedosyt dyplomatyczny: z jednej strony rozumiem, że podmiotowa równość wszystkich państw na arenie międzynarodowej jest fikcją, z drugiej jednak strony nie rozumiem, dlaczego to ma być wystarczającym powodem do tego, żeby zawsze „duży” mógł równie bezkarnie co bezczelnie eksploatować „małego”.

 

Gdzie te czasy, kiedy – przynajmniej statystycznie – Polska była w pierwszej dziesiątce potęg gospodarczych świata, a Plan Rapackiego i parę pomniejszych polskich inicjatyw stanowiły poważną lekturę komentatorów i doradców politycznych całego świata!?!

 

Ameryka (USA) jest w ostatnich czasach w potrzebie. Kompromitujące się manewry w gospodarce finansowo-budżetowej, systematycznie przegrywane rundy w rozgrywce Rosja-Ameryka, żenujące kompromitacje na terenie Arabii, wracająca jak bumerang opinia światowego chuligana i rozrabiaki, takaż opinia butnego niewdzięcznika i nielojalnego partnera – czyni z Ameryki raczej rozpaczliwego obrońcę mocarstwowej pozycji niż lidera i siewcy światowej demokracji, jak chciałyby tego USA.

 

Właściwie jedynym atutem, jakim dysponują dziś Stany, jest niedościgniony jak dotąd poziom technologiczny w uzbrojeniu oraz totalitarno-inwigilacyjne systemy administracyjno-tele-informatyczne: oba atuty są oczywistym argumentem w polityce międzynarodowej USA, a o co chodzi, niech czytelnik znajdzie w sieci choćby pod hasłem DRON.

 

To jest tak, jakby ciężko chory łobuz szantażował wszystkich wkoło: albo mnie wesprzecie skutecznie, bym nie chromał, albo nie oddam kluczyka do serwerowni.

 

Znamy z polskiego doświadczenia, a fachowcy wiedzą z powszechnej w świecie praktyki: ten, kto może w czymś pomóc, zwykle stawia warunki. Np. udziela się olbrzymiego wsparcia finansowego bankrutującej gospodarce, ale pod warunkiem wprowadzenia w niej jakichś standardów lubianych przez stronę pomagającą oraz spełnienia jakichś warunków politycznych, społecznych, itd. Itp.

 

Z Ameryką zaś jest tak, że mimo iż potrzebuje ona pomocy jak kania dżdżu – to jednak nikt jej nie stawia warunków, ona dyktuje reguły, na jakich „łaskawie przyjmie” pomoc, upierzoną w „ofertę nie do odrzucenia”.

 

I – nie uwierzycie – Polska wciąż daje się na to nabierać! Oto będziemy mieli: nie konkrety, tylko zapowiedź, że będą u nas stacjonować mikre siły zbrojne z amerykańskimi paszportami, nietykalne przez polskie prawo i siły porządku. Co, ministrowie, nie wiecie o co chodzi? Oni będą sobie ćwiczyć trasy i marszruty, wczuwać się w lokalne warunki topograficzne i zdolności miejscowych systemów do reakcji na ich „naruszenia”, aby kiedyś, jak „przyjdzie co do czego”, mieć to wszystko w małym palcu. A my im możemy nadmuchać, i jeszcze dopłacić.

 

Tak było ze słynną „tarczą” w Redzikowie (nareszcie Kuźniar ogłosił, że to była ściema i pic, szkodliwy dla Polski), ze złomem szumnie nazywanym darem militarnym, z rozmaitymi offsetami, a nawet z osławionym monetarystycznym szokiem mającym uzdrowić gospodarkę.

 

Dziwicie się pomrukom z Moskwy?

 

Co, Ameryka uczyni nas niezależnymi od rosyjskich dostaw? A może Europa, do spodu rozczarowana Ameryką?

 

Ja to bym chyba (łatwo mi mówić takie rzeczy, bo nic nie znaczę politycznie) powiedział Obamie: ok., wesprzemy twoją cherlawość, ale zaprowadź u siebie pluralizm medialny, rozdziel korporacje gospodarcze od polityki federalnej, zwłaszcza od armii, ucywilizuj wymiar sprawiedliwości, ucywilizuj też lobbing rozmywający jasność polityki twojej administracji, przywróć prawa człowieka do roli powszechnie obowiązujących, uczyń tzw. Indian prawdziwymi spadkobiercami i beneficjentami dostatku Ameryki, przeproś za różne chuliganki na wszystkich kontynentach, pohamuj zapędy sobiepanów ze służb zwanych sekretnymi. I naucz się, gdzie leży Polska. Na koniec naucz kierowcę twojego pancerniaka, jak się jeździ w okolicach krawężników, bo śmiech się niesie po świecie.

 

No, ale kto by mnie słuchał w takich sprawach…

 

Pogadamy za 10 lat, na przykład…

 

 

 

Kontakty

Publications

pomożemy! Ale…

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz