A bo się gra o wartości, pszę pana!

2018-10-11 06:58

 

Co się robi na czas głosowań, których nie organizują i nie obstawiają obywatele, już nie mówiąc o zarządzaniu nimi? Bo wszystko to robią za obywateli jacyś „niby-nie-wiadomi”…?

Się liczy wskazania.

Jak pelikany kupiliśmy założenie, że np. w Warszawie liczą się tylko „ci dwaj”. Więc aby „głosów nie tracić” – szukamy wymówek na drugą rundę, że niby do Niejakiego to można i trzeba się podłączyć z tego powodu, a do Lalusia – z innego. Wybieramy powody, dla których „rozsądnie i trzeźwo” będzie wesprzeć tego, a nie tamtego wroga.

I tak w całym kraju: nikt nie głosuje wedle „wyznania”, tylko wszyscy „taktycznie”…

Znaczy, że już nam całkiem kręgosłupy zmiękły…

W życiu nie dowiemy się, co myśli jeden z drugim, z trzecim i kolejnym.

Już nie będę sarkał na warszawskich kandydatów, którzy zdają się nie rozumieć, że bezczelne wyeliminowanie jednego z nich już na dwa lata przed wyborami – to dobry powód do postawienia tej sprawy jasno. Bo inaczej łatwo wyobrazić sobie będzie czasy, że przed dowolnym meczem kilku zawodnikom połamie się nogi, opluje – i zostanie tylko garstka to tytułu MVP, pozostali będą niby mieli do przerwy swoje rodzone koszulki, ale pod spodem, na drugą połowę, będą mieli pod spodem już tylko te „biorące”.

No, duractwo do kwadratu…!

Debata nie odbywa się w drugiej rundzie: wtedy już są czasy wyłącznie dożynkowe. Prawdziwa debata kończy się w pierwszej rundzie, a rozpoczyna się co najmniej na rok przed głosowaniami, kiedy rozstrzygają się „obietnice wyborcze” (te „ciche”) i w ślad za nimi podążają środki na kampanię wyborczą. Twarde umowy się wtedy zawiera, a nie po głosowaniach…

Dr. Mateusz Piskorski – jedyny polityk, do którego nie mam pretensji o to, że ja tu zaiwaniam, a on sobie „siedzi” – bierze udział w polskiej debacie od czasu rozsypania się Samoobrony. Założył partię o profilu patriotyczno-socjalistycznym. Założył think-tank zajmujący się strategiami globalnymi. Ogłosił, że USA i NATO oraz globalna finansjera są BE – i podał konkretne przyczyny. Ogłosił, że uspołeczniony sektor gospodarki jest CACY i wskazał na rozmaite wzajemnictwa, dobrosąsiedztwa, samopomoce, składkowości, spółdzielczości, ochronę przed wykluczeniami, fundusze lokalne i środowiskowe. Wszystko to wyczytamy w programie wydrukowanym dawno, a nie przy okazji „wyborów”.

I co?

Połamano mu nogi, nałożono nań knebel, obstawiono sługami służb.

I teraz sobie możesz grać – zaszydzono.

Więc powtórzmy, żeby nie umknęło: jak pelikany kupiliśmy założenie, że np. w Warszawie liczą się tylko „ci dwaj”. Więc aby „głosów nie tracić” – szukamy wymówek na drugą rundę, że niby do Niejakiego to można i trzeba się podłączyć z tego powodu, a do Lalusia – z innego. Wybieramy powody, dla których „rozsądnie i trzeźwo” będzie wesprzeć tego, a nie tamtego wroga.