„Pan tu nie stał”, czyli dyplomacja okiem amatora

2010-04-07 04:52

 

Nie mam dobrej podpowiedzi dla Premiera. Szanuję ofiary mordu i uczucia ich rodzin, szanuję prawo Rosji do stania na dwóch nogach, bez ustawicznego całowania pokutnego Polski po rękach.

 

Są takie sprawy na świecie, na których zupełnie się nie znam, a jednak noszę w sobie poczucie, że coś wiem na ich temat, tak na poziomie czystej logiki. I powinienem zabrać głos.

 

Taką sprawą jest nasza dyplomacja na kierunku ROSJA.

 

Z „obywatelskich” obserwacji amatora wynika, że typowa dyplomacja przełomu Tysiącleci zajmuje się następującymi sprawami:

  • dyżurowanie na forum światowym i w konkretnych państwach (na „królewskich dworach”) po to, by we właściwej chwili „trzymać rękę na pulsie” światowej (regionalnej) polityki w interesie rodzimego państwa;
  • prowadzenie bardziej lub mniej sekretnego wywiadu gospodarczego i politycznego w krajach i regionach, gdzie ustanowione są placówki dyplomatyczne, na rzecz własnych interesów politycznych i gospodarczych;
  • uczestnictwo w sieci placówek, mających wspólnie odczytywać regionalne, kontynentalne i globalne procesy metodą detekcji „sejsmograficznej” (czyli wiele rozsianych placówek zbiera z pozoru nieistotne sygnały, a „centrala” z tego układa pulsującą mapę polityczną);
  • oficjalne reprezentowanie państwa rodzimego w państwie (regionie) ustanowienia placówki dyplomatycznej, a także ochrona obywateli własnych tam przebywających, dodatkowo współpraca z rodzimymi mniejszościami (diasporą narodową);
  • propagowanie marki własnego kraju, w tym jego najszerzej pojętej kultury i rodzimego biznesu, wybranych regionów oraz wybranych firm-marek gospodarczych i ich żywotnych interesów, niekiedy inicjatyw społecznych;
  • wizowa (i jeszcze inna) obsługa wymiany turystycznej między krajami;
  • stanowienie – osobami dyplomatów i ich zabiegami – inteligentnej tarczy w przypadkach konfliktów politycznych, dla uniknięcia ostateczności jaką jest wojna lub sankcje albo „eksterminacje” na wszelkich powyższych polach zainteresowań;
  • ogólnie podtrzymywanie atmosfery „żeby było miło” z czujnym reagowaniem od czasu do czasu w sprawach „non possumus”;

 

W ogóle dyplomację warto zapewne postrzegać jako część szerszej polityki zagranicznej.

 

Rosja – niezależnie od naszych wzajemnych doświadczeń historycznych, a także niezależnie od naszej opinii na temat stopnia ucywilizowania tego pięknego kraju – jest niewątpliwie w pierwszej „dziesiątce” światowych mocarstw politycznych: nie musi to mieć pokrycia ani w potędze gospodarczej, ani w liczbie ludności, ani w stanie uzbrojenia. Wystarczy, że całkiem spory kawałek Globu pozostaje pod Rosji bezpośrednią kontrolą.

 

Polska w tym kontekście jawi się o niebo skromniej. Do tego Polska nie dysponuje ani jakimś specjalnym „kluczem”, który czyniłby ją nadzwyczajnie ważną na forum międzynarodowym czy w szczególności wobec Rosji, ani jakąś osobliwą atrakcyjnością, dla której świat czy Rosja mogliby „stracić głowę”. Ot, po prostu, lepszy lub gorszy fragment mozaiki środkowo-europejskiej.

 

Nieco na wyrost, z pominięciem subtelnych znaczeń kulturowych, historycznych i strategicznych, Polska dla Rosji stanowi kamień mniej-więcej z tej samej kolekcji, co Ukraina, Pobałtija, Turcja, Kaukaz, Iran, Azja Środkowa (Skandynawia, Chiny i Japonia to inna liga i inne problemy). Każdy kraj z tego wianuszka ma głównie tę cechę, że po prostu jest, a Rosji stosunek do każdego z tych krajów zależny jest od tego, jaka użyteczna oferta dla Rosji stamtąd płynie i jakie „zagwozdki” wystają z dyplomatycznej ich powierzchni (czyli o co można się boleśnie zaczepić).

 

Mam nieodparte wrażenie, że o ile Polska w miarę przeciętnie-poprawnie realizuje zadania dyplomatyczne z listy powyżej, o tyle w punkcie ostatnim (atmosfera polityczna) stawiamy raczej na „non possumus” niż na „żeby było miło”, tym samym na „polskim stole” Rosja obawia się w ogóle oprzeć łokcie, aby „zagwozdkami” nie podrzeć sobie dobrego nastroju. To powoduje, że Rosja wobec nas stosunkowo często usztywnia się. Jak olbrzym na tańcach, którego ktoś cały czas szarpie „pan tu nie stał, przeproś pan”.

 

Dość uciążliwym dla Rosji gwoździem wystającym z „polskiego stołu” jest Katyń. Dla Rosji i Rosjan – jeszcze jeden symbol zdziczenia reżimu stalinowskiego, od którego subtelnie się ona odcina, dla Polski – symbol barbarzyńskiej rosyjskości, za którą wybaczenia nie ma.

 

Nie mam dobrej podpowiedzi dla Premiera. Szanuję ofiary mordu i uczucia ich rodzin, szanuję prawo Rosji do stania na dwóch nogach, bez ustawicznego całowania pokutnego Polski po rękach.

 

Może jednak da się coś zrobić ku temu, niekoniecznie w trybie „coś za coś”, aby krzywa złej atmosfery przestała wciąż rosnąć i zaczęła przypominać stosunki wzajemne w tym lepszym, dobrosąsiedzkim wydaniu?

Kontakty

Publications

„Pan tu nie stał”

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz