Żądam niezbywalnej instytucji Swojszczyzny (ustrojowy postulat 9)

2010-08-04 21:45

 

Jedna z nielicznych okoliczności, jaką może Wielka Społeczność, za pośrednictwem Państwa, bezwzględnie wymuszać na Obywatelu – to przynależność do wspólnoty sąsiedzkiej. Bez takiej przynależności człowiek prędzej czy później zostaje osierocony przez Środowisko, zatem jego proces asymilacji społecznej zostaje zahamowany, przerwany, a nawet cofa się.

 

Skoro istnieje obowiązek uczestnictwa w dobrodziejstwach oświaty, skoro istnieje obowiązek dbałości o minimum zdrowotne (np. szczepienia, badania okresowe) – obowiązek przynależności do wspólnoty sąsiedzkiej nie powinien wydawać się dziwnym czy uciążliwym, bo jest porównywalnym wyznacznikiem ucywilizowania.

 

Swojszczyzna polega na zawarciu umowy przez osobę, rodzinę, małą grupę – ze społecznością lokalną (np. przez Sołtysa z „kontrasygnatą” Wiecu Sąsiedzkiego). W umowie tej najważniejszą pozycją korzystną dla osoby (rodziny, grupy) jest zezwolenie na zamieszkanie w granicach wspólnoty, zaś najważniejszą pozycją korzystną dla wspólnoty sąsiedzkiej jest opłata (niekoniecznie pieniężna) jaką osoba (rodzina, grupa) wnosi do wspólnoty. Umowa może też dotyczyć przydziału mieszkania lub gruntu, materiałów, praw korzystania z obiektów i systemów na terenie wspólnoty, zatrudnienia i szeregu innych pozycji.

 

Skoro Konstytucja – z imienia – wskazuje na Gospodarstwo jako podstawę ustroju rolnego (i powinna wskazywać Przedsiębiorstwo jako podstawę ustroju przemysłowego oraz Agencję jako podstawę ustroju usługowego), skoro Konstytucja niemal ściśle definiuje, Że Gospodarka powinna mieć charakter społecznej gospodarki rynkowej – to ustrój mieszalniczo-kwaterunkowy może i powinna owa Konstytucja oprzeć na instytucji Swojszczyzny.

 

Oczywiście, około 40 milionów ludzi w Polsce już mieszka. Część z nich pozostaje świadomie we wspólnotach sąsiedzkich, pozostali (oceniam, że większość) żyje w warunkach społecznego wyizolowania, a nawet wykluczenia, np. nie dysponując mieszkaniem albo żyjąc w zatomizowanym blokowisku.

 

Można jednak założyć, że w ciągu około 10 lat uda się każdemu mieszkańcowi Polski (niekoniecznie dysponującemu polskim obywatelstwem) zawrzeć umowę Swojszczyzny, pozostali będą przymusowo „wcieleni” do jakiejś wspólnoty, można się domyślać, że będą to mieszkania komunalne, socjalne. Mogą się też zdarzyć jednostki wybitnie aspołeczne (np. miejscowi lub przyjezdni krezusi), które będą odmawiać „przypisania” się do jakiejś wspólnoty. Te jednostki będą mogły dotować najbliższą wspólnotę sowitymi darami przewidzianymi konstytucyjnie.

 

Swojszczyzna – w opisanym sensie – jest zatem nośnikiem asocjacji obywatelskich i swoistą szkołą uspołecznienia: tu bowiem mamy najniższy szczebel wyborczy Ordynacji Sołtysowskiej.

 

„Wyższą szkołą jazdy” swojszczyźnianej byłoby uspołecznione mienie wspólnoty sąsiedzkiej: teren, infrastruktura, instalacje i systemy oraz najbardziej znaczące obiekty powinny nabrać „komunalnego charakteru”. Podobnie z instytucjami "budżetowymi": szkolnictwo, ochrona zdrowia, rekreacja, itp.

Kontakty

Publications

Swojszczyzna (ustrojowy postulat 9)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz