Śmy krajem rolniczym, przemysłowym czy usługowym?

2011-02-14 10:38

 

Przyjęło się uważać, że zbieractwo, wydobycie, rolnictwo, przemysł i usługi – to kolejne etapy rozwoju gospodarczego Ludzkości. Można się z tym zgodzić, jeśli uznać, że ograniczamy się wyłącznie do technicznej (majątkowej) ścieżki rozwoju cywilizacyjnego. Są zaś jeszcze inne ścieżki: pionierska (zaborcza), wegetarna (ekologiczna), duchowa (harmonijna).

 

Pozostańmy przy wątpliwym poglądzie, że Polska kulturowo należy do obszaru technicznego, gdzie obowiązuje cywilizacyjna formuła: jeśli pragniesz zaspokoić jakąś potrzebę, to pogłówkuj i skonstruuj urządzenie w tej sprawie (pionierzy szukają, komu by takie urządzenie zrabować w napadzie, duchowi i wegetarni – jeszcze inaczej).

 

Przyjęło się też uważać, że Polska jest krajem uprzemysłowionym. Zwłaszcza w dekadzie lat 80-tych nauczono nas myśleć kategoriami „doganiania, prześcigania”, a od czasów wejścia Polski do OECD już nawet nie wypada twierdzić, że jest inaczej.

 

Mam dużo rezerwy do takiego myślenia.

 

Napisałem kiedyś – nie opublikowaną i nie obronioną magistersko – książkę na temat gospodarki typu rosyjskiego (Ekonomia Planu), w której – na podstawie radzieckich wydawnictw sławiących tamtejszy postęp i zwycięstwa gospodarcze – wykazałem, iż jest to kraj rozpostarty między pozyskanie intensywne (rabunkowa eksploatacja wszystkiego, co oferuje Przyroda) i enklawy przemysłowe (kosmos, automatyka przemysłowa). Ma to – moim zdaniem – przełożenie niemal bezpośrednie na tzw. psycho-mental, czyli, mówiąc po ludzku, na ustrój społeczny i polityczny, bowiem inaczej zarządza się wydobyciem, a inaczej produkcją.

 

Oczywiście, w krajach RWPG nawet kopcowanie ziemniaków i pędzenie bimbru nazywano „przemysłem spożywczym”. Dojarka z PGR nawet nie wiedziała, jak wielki ma wkład w uprzemysłowienie w postaci ssawek ciągnących mleko przewodami od cycka do baniaka.

 

Myślę, że o Polsce mógłbym dziś napisać podobną książkę. Jesteśmy krajem rolniczym, ale mamy na tym punkcie kompleksy, dlatego ani rolnictwu nie pozwalamy się rozwinąć, ani produkcji nie jesteśmy w stanie udźwignąć jako sposobu gospodarowania. Usługi zaś mamy „z zewnątrz”, co nas czyni prowincją.

 

Kilka krótkich akapitów na wyjaśnienie.

 

Pozyskanie bierne – to w skrócie taki sposób gospodarowania, w którym wystarczy się pochylić, aby się wyżywić. Jak w raju. Mamy więc tu zbieractwo, prace adaptacyjne w zakresie zamieszkania, odzieży i narzędzi, naśladownictwo Natury w dziedzinie społecznej, symbolikę religijną w obszarach niedostępnych pojmowaniu.

 

Pozyskanie intensywne – to wydzieranie Naturze-Ziemi jej dóbr, bez żadnej rekompensaty. Taki wyzysk, tyle że w stosunku do wszystkiego, co nie jest „naszym stadem”. Dziś mamy to w formie masowych kopalń, elektrowni wodnych, połowów, w których widać technikę, ale pierwotnie były to wielkie irygacje, monumentalne budowle, wojny łupieskie i zaborcze.

 

Rolnictwo – to gospodarzenie dobrami natury w taki sposób, by napływały one w sposób powtarzalny. Obejmuje uprawy, hodowle, gospodarkę lasami i akwenami wodnymi, planowe „zatrudnianie” zwierząt i rzemiosło w dziedzinie maszyn, urządzeń, zaopatrzenia, uzdatniania, przetwórstwa spożywczego, odzieżowego i wyposażeniowego, a nawet edukację rolniczą.

 

Przemysł – to taka działalność przetwórcza, która powoduje, że funkcje wyrobu są jakościowo różne od funkcji surowca: drewniany stół zaliczam do owocu rolniczego, ale stół plastikowy – do przemysłu, kurczaka dziobiącego trawkę zaliczam do rolnictwa, a kurczaka „od jajka” niewolonego i poddawanego technologicznym rygorom bez oglądania słońca, dla uboju – zaliczam do przemysłu.

 

Usługa – to działalność gospodarcza nastawiona w pełni na zaspokojenie „w sedno” potrzeb rynkowych, bez „wychowywania-kształtowania” owego rynku. Widzimy (gdzieś w obcych krajach) coraz więcej technologii ustawionych bezpośrednio pod zamówienie (np. japońskie JIT). Nie mylić z usługami wmuszanymi w rynek dla zysku: te są przedłużeniem kultury przemysłowej.

 

UWAGA: każdy sposób gospodarowania (przepraszam za akrobatyczny skrót na potrzeby internetowe) generuje inny sposób zarządzania sprawami społeczności, które zresztą stopniowo się rozrastają, bo kolejne etapy rozwoju są następstwem „nasycenia” rzeczywistości etapem poprzednim. I tak:

 

Pozyskanie bierne stabilizuje społeczność na poziomie mikro-totalitaryzmu stadnego (zwanego mylnie komunizmem pierwotnym), opartego na jednomyślności z przywódcą.

 

Pozyskanie intensywne ustanawia niewolnicze stosunki społeczne: liczy się wielki cel (piramida, kopalnia), a osiągnąć go można koszarując społeczność zaangażowaną w procesy.

 

Rolnictwo determinuje feudalizm, czyli – współcześnie – Patrymonializm, uzależnienie społeczności od gospodarskich kwalifikacji „głowy”.

 

Przemysł wyzwala kapitalizm, czyli wszechwładzę podmiotów instytucji Własności, ta zaś staje się generalnym dystrybutorem zadań, beneficjów i ról społecznych.

 

Usługi kreują socjalizm (cokolwiek o tym sądzi J. Korwin-Mikke), czyli rządy –odbiorców-konsumentów (uwaga, nie mylić z tym co dominuje dziś pod nazwą „usługi”).

 

*             *             *

Tu powinny nastąpić statystyki oraz rozważania opisowo-jakościowe opisujące kryteria: treści pracy, miejsca zamieszkania, proporcji własnościowych, środowisk patrymonialnych.             

*             *             *

 

Polska jest krajem, w którym znakomita większość ludności zajmuje się rolnictwem (wliczając to przetwórnie nabiału zwane mleczarniami, przetwórnie ziarna i drożdży zwane piekarniami, itd., oraz transport, przechowalnictwo, handel, oświatę i szkolnictwo rolnicze, funkcjonowanie miejscowości do 50 tys. ludności, itd., itp.

 

Wygasa w Polsce pozyskanie intensywne (kopalnie, elektrownie, rybołówstwo, itd.). W regresie są enklawy przemysłowe (nawet szkolnictwo zawodowe wycięto), wypierane przez montażową atrapę. Myśl techniczno-inżynierska nie jest najmocniejszą stroną Polski. Wszelkie niemal usługi (przewozy osób, transport, łączność, administracja, bankowość, budżety, ubezpieczenia, gwarancje, kredyty, fundusze, itd., itp.) albo zdychają, albo są odpłatnie serwowane „z zewnątrz”.

 

Dlaczego zatem oczekujemy u nas socjalizmu (czytaj: samorządności, demokracji, „oddolności” władzy i suwerenności wspólnot? Dominuje Patrymonializm, wsparty naturalnym monopolizowaniem wszystkiego co żywe i pożywne. W dzisiejszym wydaniu jest to ustrój, który nazywam Mega-neo-totalitaryzmem, który – jakby nie kombinował – jest bliższy feudalizmowi niż kapitalizmowi. Dominuje, bo samiśmy tak skonstruowani, a dopomaga w tym establishment, który woli nas trzymać głupimi i ubogimi, zamiast rozgarniętymi.

 

Jeśli więc postuluję mimo wszystko socjalizm (nie mylić z socjalizmem domniemanym), jeśli pragnę rzeczywistej demokracji, takiejż samorządności, równie dojrzałego obywatelstwa – to zgłaszam postulaty może i polityczne, ale w rzeczywistości – ekonomiczne.

 

I wiem, że „od jutra” się tego zrobić nie da.

 

 

 

 

Kontakty

Publications

Śmy krajem rolniczym, przemysłowym czy usługowym?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz