Ład, porządek, monopol

2014-03-21 07:13

 

Talcott Parsons i Robert Merton rozumieli ład społeczny jako samoregulujący się system dążący do równowagi i harmonii społecznej, jako oparty, wywiedziony z kooperacji i consensusu stan funkcjonowania i przebiegu zachowań jednostek, mikrowspólnot, rozmaitych podmiotów zapewniający istnienie, trwanie i rozwój zbiorowości jako całości, przeistaczanie jej w Społeczeństwo.

W metafizyce porządek (gr. táksis, łac. ordo, nowołac. ordinatio) – to jedność w wielości, czyli taki wielo-układ, taka wielo-relacja „czegokolwiek składowego”, która daje się ująć intelektualnie, pojąć, ogarnąć. Wszelka inteligencja (zdolność do detekcji sygnałów z otoczenia, do ich selekcji wedle kryteriów, do ich zastosowania we wnioskowaniu) – doszukuje się porządku zawsze i wszędzie.

Nie znalazłszy dotąd zadowalającej „definicji” monopolu, zauważam, że jest to stan nadzwyczajnego, a przy tym trwałego uprzywilejowania osoby, grupy, podmiotu wobec pozostałych, w określonej przestrzeni (społecznej, gospodarczej, artystycznej, kulturowej, technicznej, itd., itp.). monopolista jest w stanie narzucać (nie przekonując) swoją opinię, swoją wolę, swoją optykę na wszelkie sprawy.

Spośród trzech powyższych stanów (społecznych) – pierwszy nie istnieje, jest jedynie pożądanym wzorcem, punktem odniesienia. Filozofowie społeczni czy ekonomiści nazywają go „Rynkiem”. Istnieje za to konsekwentna nieuchronność reprodukowania się Monopolu, który – przekroczywszy barierę wytrzymałości społecznej – jest „upominany” i „wycofywany” do stanu Porządku.

Praprzyczyną tak rozumianej dynamiki społecznej są Interesy. Definiuję Interes jako – inspirowane Imperatywem Postępu – dążeniem Każdego i Wszystkiego do poprawy swojego status quo, czyli minimalizacji kosztów, uciążliwości, trudów, ograniczeń przy jednoczesnej maksymalizacji korzyści, dochodów, przyjemności, swobód. Ekonomiści pojmują to jako REPRODUKCJĘ, przy czym podkreślmy, że chodzi tu nie tylko o rozrachunki buchalteryjne.

Gra o sumie nieujemnej – to jedno z najbardziej zafałszowujących rzeczywistość pojęcie. Zawarta w nim jest taka oto treść, że możliwe jest takie dynamiczne współistnienie, w ramach którego nikt nie traci, a każdy może zyskać. Pojęcie to przeczy elementarnym prawom matematycznym, fizycznym, astronomicznym, chemicznym. Jeśli w jakiejś zamkniętej rzeczywistości zachodzi gra o sumie nieujemnej – to znaczy, że istnieje niezdefiniowane źródło zasilania, inaczej mielibyśmy do czynienia z perpetuum mobile[1]. Ekonomia jest tu dobrym polem do otrzeźwiania narwańców-agitatorów: coraz więcej dóbr zwanych wolnymi (nieograniczenie dostępnych) staje się dobrami rzadkimi (wymagającymi starań dla pozyskania): rośliny, zwierzęta, kamień, woda (pitna, ale też „w ogóle”), powietrze (zwłaszcza tzw. świeże), nawet „luźna” przestrzeń. Oznacza to, że niegdysiejszy rozwój każdorazowo zasilany był dobrami wolnymi, nie wliczanymi do kalkulacji.

Gra interesów – to nie jest swobodne, harmonijne, samorównoważące tyglenie się „wszystkiego co jest” – tylko „zaklepywanie” sobie rozmaitych trwałych przewag nad innymi uczestnikami gry, wypierania z tej gry elementów losowych, przypadkowości, „wciąż-od-nowa-konkursu”. W tym sensie wszelki liberalizm można nazwać utopią, bowiem udaje on – również sam przed sobą – że Monopol jako fenomen jest zaledwie „wypadkiem przy pracy”, łatwo usuwalnym, co w stosunkach społecznych oznaczałoby, że nie istnieje Polityka reprodukcja podmiotowości własnej kosztem cudzych) jako oczywistość, tylko jako zbywalny dodatek do ludzkiej osobowości, do procesów społecznych, do gospodarki, do tygla idei, prezentacji artystycznych, dysputy poglądów i faktów-dokonań[2].

Kiedy zmonopolizowanie rzeczywistości staje się uciążliwe nie do wytrzymania, a zwłaszcza, kiedy ujawniają się „sprawnościowo-efektywnościowe” jego niedostatki – powstaje społeczne pragnienie i „odgórne” przyzwolenie na coś, co nazywa się demonopolizacją, a co oznacza wycofanie (się) niektórych aspektów monopolistycznych do stanu Porządku, co najczęściej ogłaszane jest jako tryumf Rynku i Demokracji.

Więcej: signum temporis ostatniego stulecia jest „przemysł odpodmiotowienia”, kiedy to człowieka, zbitego wraz z innymi w masę zwaną ostatnio „kapitał ludzki”, „siła robocza”, „elektorat”, „opinia publiczna”, „konsumenci” (itd., itp.) – wyzuwa się z wszelkich instynktów i odruchów obywatelskich, co ma zapewnić, iż nawet „przesadnie gęste” zmonopolizowanie rzeczywistości nie będzie nikogo uwierało, w każdym razie wygasną oddolne sygnały emancypacyjne, egalitarystyczne. I dzieje się to pod sztandarami liberalizmu. Najlepiej to oddaje agambenowskie pojęcie „l’uomo senza contenuto”[3], przy czym, dojrzewając, Agamben złagodził swoje stanowisko ogłaszając pojęcie „homo-sacer”[4].

Proceder zniewolenia i wyzucia z treści obywatelskiej najbardziej zaawansowany jest w Ameryce (kraj o największym ładunku inwigilacyjnym i największej opresyjności prawa i państwa wobec Ludności) oraz w Europie Środkowej (gdzie w ludziach tkwią jeszcze „socjalistyczne” zawołania, ale cedowane są na skrajnie roszczeniową formułę związkowo-zawodową oraz lewacko-flibustierską.

 



[1] Perpetuum mobile pierwszego rodzaju, to hipotetyczna maszyna, która wytwarza więcej energii, niż sama zużywa, tj. wykonuje pracę bez pobierania energii z zewnątrz lub praca wykonywana przez nią jest większa od pobieranej energii. Miałby to być samonapędzający się mechanizm. Perpetuum mobile drugiego rodzaju, to cykliczna maszyna, która zamienia energię cieplną na pracę mechaniczną bez wzrostu całkowitej entropii. Taką maszyną byłby np. silnik cieplny pobierający z otoczenia ciepło, które następnie zamieniane byłoby całkowicie na pracę. Silnik taki nie oddawałby ciepła do otoczenia, a jego sprawność wynosiłaby 100%;

[2] Liberalizm w literaturze, ale też w konstytucjonalizmie utożsamia się z jednej strony z „przyrodzoną wszystkiemu podmiotową swobodą” (egalitaryzm), z drugiej zaś strony z postulatem samoodnawialnej emancypacji wszystkiego co podmiotowe (socjalizm). Na subtelnych różnicach między jednym a drugim oparte są wszelkie ideologie liberalne, zarówno te odnoszące się do kultury (stosunków międzyludzkich), jak też te odnoszące się do gospodarki, przedsiębiorczości, prawa, itd., itp., przy czym w dyspucie społecznej ktokolwiek ogłasza się liberałem – brzydzi się zarówno egalitaryzmem, jak też socjalizmem, automatycznie, bez wnikania w treść tych pojęć;

[3] Pojęcie to oznacza człowieka wyzutego ze wszystkiego, bez-treściowego, który nie ma nic do powiedzenia, nawet sobie samemu;

[4] Pojęcie to oznacza człowieka zniewolonego, wyalienowanego (wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność, powodowanie – to cztery aspekty alienacji, niezbyt wypunktowane w książce Homo Sacer);