Łaty, podpórki i podwiązki (2)

2010-05-13 05:53

 

Wszyscy to znamy doskonale jako uczestnicy ruchu drogowego, a nawet pieszego: podczas gdy oczekujemy od kogoś, kto jedzie (idzie) przed nami, że będzie w miarę przewidywalny, czyli będzie się poruszał wzdłuż szlaku, a zmiany będzie odpowiednio sygnalizował – większość uprawia na drogach to, co w żargonie nazywa się „myszkowaniem”. To przyspieszy, to przyhamuje, to lekko przytuli się do lewa, to do prawa. Ani za nim jechać czy iść, ani go wyprzedzić, przez niego mamy uwagę napiętą do granic, bo w każdej chwili może on coś „wykręcić”.

 

OK., to się dzieje na ulicy albo na chodnikach. A co zrobić, jeśli „myszkowaniem” zajmuje się kierowca autobusu, w którym siedzimy w nadziei dotarcia do jakiegoś celu? Niech podniesie rękę ktoś, kto nigdy nie doświadczył gwałtownych przyspieszeń i wyhamowań, takich skrętów, w wyniku których w autobusie przewalają się ludzie jak ziemniaki w pijanej ciężarówce!

 

Oto dobra przenośnia, która zgrabnie opisuje przygotowanie większości polityków do kierowania wielkim pojazdem transportu publicznego, jakim jest Polska.

 

Ernestowi Skalskiemu, piewcy liberalizmu, transformacji i ekonomicznej wojny wszystkich ze wszystkimi o wszystko, autorowi perfidnego w wymowie cyklu „Biedni i bogaci III RP”, zdarzyła się niespotykana szczerość, w tekście sprzed półtorej doby, pt. „Uwaga, Platformo”. Oto cytat:

 

„Przemiany ustrojowe zostawiły w Polsce nie enklawę, nie margines, nie niszę, lecz dużą część społeczeństwa, która czuje się skrzywdzona, poniżona i zagrożona przez transformację. Jeśli ci ludzie tak czują, to jest to obiektywny fakt społeczny, bez względu na ich sytuację materialną. Ta grupa siłą rzeczy maleje w miarę upływu lat, lecz jest to proces powolny, związany z wymianą pokoleniową, który zresztą nie obejmuje wszystkich. Liczące się w skali kraju istnienie tej grupy będzie trwało jeszcze przez wiele lat”.

 

Czytam po wielekroć i oczom nie wierzę! Toż to akapit, którego nie powstydziłby się radykalny marksista! Co prawda, wygładzony, uśredniony w tonie, pisany w intencji subtelnego przypomnienia rządowi, że są w Polsce ludzie mogący głosować przeciw niemu, ale jednak wypsnęła się Panu Redaktorowi naga prawda: część społeczeństwa, która czuje się skrzywdzona, poniżona i zagrożona przez transformację to nie enklawa, margines czy nisza, lecz duża połać społeczeństwa, licząca się w kraju, z której niemała część została „utopiona w nędzy” na zawsze!

 

Śledzę od 20 lat losy polskiej gospodarki, czynię to niejako z obowiązku zawodowego i z przyzwyczajenia (coś tam kiedyś studiowałem nt. modeli gospodarczych, teorii kapitału, teorii wzrostu gospodarczego). Po raz pierwszy z ust (z pióra, z klawiatury) apologety przemian w Polsce otrzymuję tak szczere wyznanie błędu.

 

Niestety, nie jest to wyznanie w kategoriach rachunku sumienia, mocnego postanowienia poprawy, czy choćby żalu za grzechy. Jest to wyłącznie techniczna podpowiedź swoim pupilom, że mają elektorat negatywny, który będzie wspierał przeciwników politycznych. Może ja w ogóle mylę się, odczytując Pana Redaktora Skalskiego jako wyznawcę błędów transformacyjnych? Może On po prostu zamartwia się, że owe niemoty, fajtłapy, pechowcy, lenie, nieasertywne, nie inwestujące w siebie, nie myślące wprzód - mają w ogóle prawo głosowania, przeszkadzając kierowcom w fajnej jeździe zygzakiem?

 

Apologetom Transformacji i formuły "bogaćmy się, byle raźno", nie przyjdzie do głowy konkretny plan uporania się z tym wyzwaniem społecznym, jakim jest wykluczenie (pisałem o tym niedawno w tekście „Wykluczenie” skierowanym do przyszłego Prezydenta). Podpowiadają swoim idolom społeczne i gospodarcze myszkowanie.

 

Pamiętam ze Szkoły Głównej rozważania o bardzo prostym modelu gospodarczym, zwanym funkcją Cobba-Douglasa. Na podstawie danych statystycznych wychodzi, że gospodarka najlepiej „chodzi”, jeśliby z niej wyeliminować najbardziej „rozbisurmaniony” czynnik, jakim jest czynnik pracy (czyli po prostu ludzie). Powstaje idiotyzm, w wyniku którego wnioskujemy, że ludzie przeszkadzają gospodarce w ładnym, zgrabnym i seksownym funkcjonowaniu. Ginie oczywistość: wszak gospodarka to fenomen mający służyć człowiekowi, jeśli więc ów człowiek gospodarce przeszkadza – to ktoś ma kłopoty z głową!

 

Oto dlaczego kolejne rządy wykonują polityczno-budżetowe łamańce: gdyby nie ludzie, których jakoś trzeba zaspokoić, cała gospodarka byłaby taka powabna! Niestety, ludzie nie dość, że są, żyją i jakby na złość czegoś oczekują, to jeszcze ktoś nieostrożny im dał prawo głosowania!

 

 

Kontakty

Publications

Łaty, podpórki i podwiązki (2)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz