Zdefragmentować budżet!

2010-10-04 10:27

 

Mam pewność, że przeciętny zjadacz chleba kompletnie nie wie, co jest napisane w jakimkolwiek budżecie (państwa, regionu, samorządu lokalnego, itd., itp.), ale mam też wrażenie, że orientacji tej nie mają także „zainteresowani”, czyli 560 głowaczy sejmowych plus 1 prezydent, który będzie to wszystko kontrasygnował.

 

W Sejmie jest na pewno kilku ekonomistów, o nierównym stopniu „wtajemniczenia” w sprawy, w Senacie jest na pewno jeden ekonometryk, zresztą były rektor uczelni ekonomicznej. Może i to wystarczy… parlamentarzystom.

 

Budżet państwa – jak powiada encyklopedia rozsławiona przez B. Komorowskiego - jest najwyższej rangi planem finansowym polityki państwa oraz narzędziem polityki społecznej, uwzględniającym planowane dochody i wydatki państwa na następny rok budżetowy. Definicja brzmi prosto, ale niech sobie statystyczny Polak nie wyobraża, że to jest taka konstrukcja, gdzie po lewej są wpływy budżetowe, a po prawej wydatki. Gdyby tak było, każdy z nas mógłby usiąść przed komputerem i odkryć różne fajne prawdy o stanie polskich finansów, gospodarki, o sposobie myślenia naszych zawiadowców.

 

Tak nie ma, nie tak łatwo.

 

Całkiem niedawno wpuściłem do dyskusji mój własny, rodzony pogląd na budżet, w którym opisałem trzy budżetowe osie: oś survivalowa definiuje poziom konsumpcji, oś progresywna definiuje dynamikę wzrostu-rozwoju, oś merkantylna definiuje „stosunki wymienne” z innymi budżetami (patrz: Budżet, realia i wirtualia). Wątpię, aby kreatorzy budżetu skupieni wokół imć Vincenta kierowali się moją filozofią budżetu, w ich działaniu – o ile zapamiętałem ze szkół – jest więcej „inżynierii”, zaś w kontekście sejmowym można mówić nawet o „politycznej inżynierii budżetu”.

 

Gdyby to była prawdziwa inżynieria – byłoby nadal pięknie, bo inżynierowie lubią proste rachunkowe rozwiązania. Ale „inżynieria” Vincenta – to mnóstwo zawijasów i pól nieoznaczonych, które pojawiają się niechciane i psują zabawę.

 

 

*             *             *

Komputer – owo urządzenie przyśpieszające nasze różne operacje myślowe, a niekiedy wodzące nas za nos – ma taką właściwość, jak las gdzieś za wsią: kiedy jest nowy, to układają się w nim nasze rozmaite pliki według jakiegoś ładu, w każdym razie dość prosto jesteśmy w stanie (a z nami nasz komputer) dotrzeć do czegoś, co kiedyś  tam upakowaliśmy. Ale w miarę porastania las zaczyna gęstnieć, gęstnieją krzaczory i jakieś byliny, walą się w poprzek spróchniałe stare opracowania, wirusowe wichury powodują trzaskanie konarów i ogólny bałagan. Pojawia się – mówią komputerowcy – fragmentacja, czyli (Wikipedia) niekorzystne zjawisko, zachodzące w systemie plików, polegające na pojawianiu się nieciągłości obszarów zapisanych i niezapisanych na dysku twardym komputera. Ich przyczyną jest niedoskonała budowa systemu plików, usuwanie i dodawanie nowych plików oraz zmiany, polegające na dopisywaniu i skracaniu plików już istniejących. Niektóre systemy plików wykazują bardzo małą odporność na fragmentację. Wynika to z mało przemyślanych algorytmów, sterujących alokacją danych na sektorach dysku twardego.

 

Właśnie z tym mamy do czynienia w przypadku budżetu Vincenta, ale dotyczy też różnych innych budżetów.

 

Jeśli samorządem jest lokalna społeczność, a nie tylko jej urzędniczo-administracyjny organ – to wartoby spowodować, żeby taki budżet nie był kilkutomowym zbiorem „robaczków” niepojętych dla nikogo. Powinien mieć choćby dwie wersje: zgrubną (do powszechnej lektury) i szczegółową (uwzględniającą wszelkie meandry). I koniecznie autorski komentarz: Vincenta, ministra dowolnego resortu, wojewody, prezydenta miasta, burmistrza, wójta, marszałka sejmiku, itp.

 

Aby uwolnić nas od konieczności wsłuchiwania się w perory publicystów, z których każdy chciałby coś nam przemycić „od siebie”.

 

Właśnie wersję zgrubną budżetu utożsamiałbym z defragmentacją, czyli (Wikipedia) operacją układającą pliki na dysku komputerowym tak, aby system miał do nich łatwiejszy dostęp. Najczęściej jest to poukładanie bloków jednego pliku po kolei, kiedy są one rozrzucone po całej partycji (partycja: logiczny, wydzielony obszar dysku twardego, który może być sformatowany przez system operacyjny w odpowiednim systemie plików). Defragmentacja – to byłaby swoista „przecinka leśna”, wpuszczająca do zarośniętego bezładnie lasu nieco światła.

 

Jeszcze raz wyjaśnijmy: wielostronicowy i piętrowo złożony budżet (patrz: opis konstrukcji albo rządowy projekt ustawy) wymyka się spod kontroli nie tylko szarego obywatela, ale i wielu znawców. Tymczasem budżet to sedno tego, co się dzieje w naszym imieniu z naszymi podatkami i innymi wkładami do wspólnej puli. „Należy” nam się wiedza na takim poziomie, byśmy cokolwiek z tego rozumieli.

 

Dlatego potrzebna jest swoista „defragmentacja” budżetu. Aby każdy sołtys rozumiał, czego chcą od nas ONI. I być może zdołał im odpowiedzieć, rozumiejąc o czym mówi.

 

 

Kontakty

Publications

Zdefragmentować budżet!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz