Zakony żebracze. Mendykanci.

2017-01-15 09:27

 

W sumie nic nowego: całe europejskie Średniowiecze stało pod znakiem gangów żebraczych, które korzystały z wielkiego kulturowo-chrześcijańskiego nawisu: z jednej strony nie brakowało odpustów, procesji i innych okazji do pobożnych zgromadzeń, z drugiej zaś strony „wesprzeć bliźniego marnym groszem” – zawsze koiło sumienia, a posiłek po mszy smakował lepiej.

Tylko naiwni wyobrażają sobie żebraka w postaci okutanego w nędzę, zagłodzonego i budzącego politowanie osobnika przycupującego wzdłuż chodników i w kącikach wokół miejsc ludnych.

Zestaw w postaci humanitarnej idei zrośniętej z organizacją żebraczą rozlał się po Europie od czasu powołania zakonu franciszkańskiego (łac. Ordo Fratrum Minorum, OFM –katolicka wspólnota zakonna założona w 1209 przez św. Franciszka z Asyżu). Żebractwem zajmowali się – oprócz franciszkanów – dominikanie (łac. Ordo Praedicatorum, OP – katolicki zakon męski założony w 1216 przez św. Dominika Guzmána „szczególnie dla kaznodziejstwa i zbawiania dusz”), karmelici (łac. Ordo fratrum Beatae Virginis Mariae de monte Carmel – katolicki zakon kontemplacyjny Marii Panny z góry Karmel o surowej regule, założony między 1206 a 1214), augustianie (łac. Ordo Sancti Augustini, OSA – zgromadzenie zakonne powstałe 1 marca 1256 roku po zjednoczeniu różnych wspólnot eremickich, które żyły według reguły świętego Augustyna z Hippony).

Ten patent – w „założycielskiej” postaci – nie uchował się w tzw. „demoludach” (bo w takich krajach, jak wiadomo, biedy nie było), ale jeśli zważyć, że jedną z bardziej pomysłowych sposobów na zorganizowane żebractwo są loterie albo piramidy finansowe – to można powiedzieć, że profesjonalne żebractwo jako sposób na biznes ma swoje tradycje wszędzie i „od zawsze”. Nie bez kozery trzeba wspomnieć o takich „socjalistycznych” akcjach zbiórkowych jak Polski Komitet Pomocy Społecznej (za pedią: stowarzyszenie charytatywne, powstałe 7 maja 1958 r., którego statutowym celem jest udzielanie wsparcia materialnego oraz pomocy organizacyjnej osobom będącym w trudnej sytuacji życiowej, a które organizuje koncerty charytatywne, największy z nich, Jesień radość niesie odbywa się corocznie w Warszawie, począwszy od 1974 r.: opiekuje się osobami samotnymi i starszymi, organizując dla nich okolicznościowe spotkania z poczęstunkiem z okazji świąt − Wigilii czy Wielkanocy).

Jednym słowem: zorganizowane żebractwo jest komercjalnym – podkreślmy: komercjalnym – sposobem na dostatnie życie dla „animatorów”.

W Polsce przykładami takich „zestawów szlachetno-żebraczych” są liczne przedsięwzięcia „prywatne” jak Monar, WOŚP czy PAH, ale też jeszcze liczniejsze fundacje i stowarzyszenia „przy” kościołach (Caritas), mega-biznesach, mega-mediach: kiedy słyszę, że również „przy” wojsku coś takiego się tworzy – to włosy stają dęba na głowie. Mimo starannie pielęgnowanych pozorów – nie ma w tych przedsięwzięciach ani kropli humanitarno-charytatywno-filantropijnej spontaniczności (chyba że pośród zwerbowanych wolontariuszy, nie rozumiejących i „mających nie rozumieć” istoty tego, co wspierają).

Państwo – w celach wyłącznie „brat-łatowych” – wspiera takie inicjatywy, choćby poprzez przysłowiowy 1%, ale też poprzez ulgi podatkowe, poprzez zaangażowanie organizacji państwowych podczas alertów.

Nikt chyba dotąd tego nie policzył, ale dam sobie uciąć, że wszystkie te alerty razem wzięte nie pokrywają nawet 10% zapotrzebowania budżetowego (o wiele więcej pieniędzy budżet posyła na zakupy badziewia zbrojeniowego czy dotowanie niektórych rachitycznych branż albo na dotacje dla „eventów” pseudo-artystycznych i pseudo-sportowych, w tym gali, turniejów i podobnych „przykrywaczy” pod-biznesu).

Dziś jest dzień żniwowania owsiakowego. Nie muszę przypominać, co sądzę na ten temat, niech mówią za mnie notki napisane w tej sprawie przez wiele lat (TUTAJ: https://publications.webnode.com/news/jerzy-owsiak-filantropia-rentowna/ . Wszystkim, którzy z dumą nosić będą serduszka – życzę trwania w dobrym samopoczuciu, wszystkim „matko-kurko-podobnym” – życzę poważnej refleksji nad tym, z czego składa się dobra wola, a z czego składają się budżety.

Swoją drogą słowo „mendykanci” jest dużo ponętniejsze niż „jałmużnicy”, nieprawdaż?