Wstyd

2014-05-29 07:14

 

/kiedy w zdrowym politycznie kraju obywatelskim ktoś ma zatarg z kolejarzem, strażnikiem miejskim, kontrolerem ZUS albo skarbowym, strażakiem pożarowym, politykiem lub kimś podobnym – to wystarczy, by on sam lub ktoś z bliska powiedział: urzędniku, funkcjonariuszu, zbastuj – ale w kraju takim jak nasz w tej sytuacji obywatel powinien zacząć się zastanawiać, czy scysja pozwoli mu, by przeżyć dalsze życie w spokoju, zdrowiu, dobrej kondycji psychicznej/

 

Szanowni urzędnicy i fukcjonariusze!

Jestem w sporze (wywołanym przeze mnie jako reakcja na podłe, bezprawne, niesprawiedliwe postępowanie organów), który można opisać jako Herman versus Szymacha-Zwolińska (pojedynczy obywatel versus funkcjonariusz Państwa). Z konstytucyjnego punktu widzenia jest to spór jednostek równych sobie, tyle że Konstytucja nie jest w Polsce stosowana, choć powinna (patrz: art. 8 Konstytucji). Z logiki zaś ustrojowej wynika, że suweren (obywatel) ma pretensję do plenipotenta (powołanego do służby na koszt podatnika). Ale też z codziennej praktyki wynika, że jest to beznadziejny spór Poddanego (człowiek) z Panem (funkcjonariusz wyposażony w aparat państwowy).

Napisałem do Was niedawno pismo, zatytułowane ZAPYTANIE. 12 identycznych w treści pism do 12 organów i urzędów. Zaznaczyłem wyraźnie (2 strona pisma, 2 akapit): zapytanie nie ma charakteru urzędowej skargi, wniosku, petycji. Po pierwsze: wysłałem to m. in. do rejonowej prokuratury i sądu w miasteczku, gdzie dokonano na mnie rytualnego utarcia nosa, nauczenia moresu czy jak to się nazywa. Rytuał polegał na tym, że spełniono życzenie urażonego na ambicji bufona, któremu wypomniałem, że działa nieprzepisowo na moją szkodę w niedzielne popołudnie, rękami równie aroganckiego co durnego funkcjonariusza policji. Pech chciał, że rytuału dokonano na tak prymitywne[1] skróty, że najbardziej cierpliwego by ruszyło, a co dopiero mnie, raptusa. To, co w kolejnych etapach wyprawiali policjanci, prokuratorzy i sędziowie – stukrotnie przekroczyło początkową pomstę „prywatnie ugodzonych” funkcjonariuszy i stało się dintojrą, vendettą grodziskiego „wymiaru” na podskakiewiczu. Po co to komu? Ano: dla zasady.

Po drugie: wysłałem to też do 10 organów wyższego rzędu, konstytucyjnie stojących do dyspozycji obywatela, gdyby coś w ustroju się „zacięło”, gdyby suweren traktowany był przez plenipotenta jak Poddany, a sam plenipotent uzurpował sobie rolę Pana.

Prowokowałem, przyznaję się. Mówiłem swoim listem: SPRAWDZAM. Byłem pewien, że macie w nosie obywatelskie sprawy, że pielęgnujecie swoje świetnie zaopatrzone i świetnie obudowane ideowo role społeczne, ale bez związku z rzeczywistością. Na mój koszt, i na mój pohybel. No, i potwierdziliście, mając na to, co oczywiste, bardzo dobre uzasadnienie formalne.

Otrzymałem 10 odpowiedzi na 12 wysłanych pism. Rzutem na taśmę, w dniu dzisiejszym, tuż przed zakończeniem redakcji niniejszej notki, podesłano do mnie list z Kancelarii Prezydenta, datowany na 7 marca 2014 roku. Pani Magdalena Kycia pisze w imieniu Prezydenta, że „zgodnie z art. 47 Konstytucji RP każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym (mój komentarz: święta racja – JH). Jednocześnie (doprecyzowuje pani Magda – JH), jak Panu wiadomo, wypowiedzi zawierające nieprawdę, pomówienia lub naruszające czyjeś dobra osobiste podlegają odpowiedzialności (…) karnej i cywilnej”. Tylko cielę nie zrozumie, że Pani Magda przestrzega mnie, abym sobie za dużo nie pozwalał. A nie mogła znaleźć formułek, z których wynikałoby, że jeśli wymiar sprawiedliwości, np. policja, prokuratura, sądy, poprzez swoich urzędników i funkcjonariuszy, naruszają integralność obywatela i działają na jego szkodę, to mogą zostać zdyskwalifikowani? Wszak jest też art. 30 Konstytucji: Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Czyżby Pani Magdzie moje pismo kojarzyło się wyłącznie z napadem Hermana na Szymacha-Zwolińską, a nie odwrotnie? Czyżby działała zasada, że funkcjonariusz ma zawsze rację, bo jest „nasz”, nawet jeśli tak naprawdę tej racji nie ma?

Taki ton i taką niechęć do mnie, niekiedy starannie skrywaną, prezentują wszystkie otrzymane odpowiedzi, a jest między nimi pismo z sądu rejonowego, którym kieruje Szymacha-Zwolińska, czyli mój przeciwnik w sporze, o aroganckiej treści: „W odpowiedzi na pismo z dnia 17 stycznia 2014 roku zatytułowane „Zapytanie” uprzejmie informuję, iż w przedmiotowej sprawie nie będzie prowadzona korespondencja i wszelkie pisma pozostawiane będą bez dalszego biegu”. Podpisane nie przez kogo innego – tylko przez nią samą. Znaczy: gnido upierdliwa, pluskwiaku, nie chce mi się z tobą gadać. Stało się i nie rób zamieszania, bo mam poważniejsze tematy.

Jestem pewien – i bezskutecznie wnioskowałem innymi drogami do organów by to zbadać – że Grodzisk Mazowiecki i okolice są pełne ofiar, które w spreparowanych na skróty postępowaniach zostali nauczeni moresu, wskazano im kto rządzi na tych ziemiach. Łatwo to sprawdzić, kontrolując 100 dowolnie wybranych postępowań w trybie nakazowym. Tutejszy „wymiar” jest na usługach miejscowej sitwy, a jeśli już nadepnie się na odcisk komuś z samego „wymiaru” – to mogiła.

Mam być szczery, to stawiam sobie i przyjmuję z pokorą zarzut następujący: nic nie rozumiem z tego, co się nazywa ustrojem RP, jeśli ten ustrój pojmować jako dopełnioną sieć urzędów, organów i służb wyposażonych w kompetencje mające składać się na samo-naprawialne funkcjonowanie Państwa na rzecz Społeczeństwa i Obywateli. Bo jeśli bym chciał rozumieć – to ustrój ten daje dowody na to, że zawiadują nim osoby o skłonnościach przestępczych (na przykład może być ich w strukturach ustrojowych 10%, ale są nad-mocarne ze względu na „synergię”), a pozostałe osoby biernie się przyglądają tym pierwszym znajdując dobre powody (i formalno-prawne usprawiedliwienia), by nie reagować, markować reakcję, udawać że dzieje się co innego niż się faktycznie dzieje.

Na moje oko coś, co w teorii nazywa się feudalizmem, znakomicie zagnieździło się pośród jakże „demokratycznych” zapisów Konstytucji RP i w tak zwanym porządku konstytucyjnym, systemie-ustroju. Feudalizm – to wg słowników ustrój społeczno-polityczny rozpowszechniony w średniowiecznej Europie, opierający się na systemie hierarchicznej zależności jednostek, z podziałem społeczeństwa na stany, a systemy o podobnej konstrukcji i działaniu odnaleźć można również w innych okresach i w innych kręgach kulturowych. Podstawą feudalizmu było (jest?) rozdrobnienie władzy na szereg „seniorii” (wydzielonych części Kraju i Ludności), utrzymujących się z narzuconego lenna, a w sferze stosunków społecznych ma miejsce Patrymonializm, oparty na zasadzie, że Pan w swoim dominium (na swoich włościach) dysponuje losem, a nawet życiem poddanego poza wszelką kontrolą.

Z oczywistych powodów „wymiarem” grodziskim (służby publiczne mające uprawnienia do składania wniosków o ukaranie, policja, sąd i prokuratura w formule nadzoru) zarządza szefowa miejscowego sądu rejonowego. Czyli Anna Szymacha-Zwolińska, znana moim blogowym-internetowym Czytelnikom jako przestępca oraz załgany pajac. Powtórzmy (jeszcze będę powtarzał): kiedy zapytałem Sąd w Grodzisku, co sądzi o tym, że ją obrażam tak okropnie, odpowiedziała sama, biorąc to na klatę, nie angażując w to nikogo innego: „W odpowiedzi na pismo z dnia 17 stycznia 2014 roku zatytułowane „Zapytanie” uprzejmie informuję, iż w przedmiotowej sprawie nie będzie prowadzona korespondencja i wszelkie pisma pozostawiane będą bez dalszego biegu”. Albo ja nie umiem myśleć logicznie, albo napisała tym samym: pisz o mnie co chcesz, nie będę reagować”. Może na ulicy, w knajpie czy na plaży miałoby to sens (po co z chamem dyskutować), ale ona to podpisała na urzędowym druku jako Sędzia Sądu Okręgowego, a nie jako – skądinąd urocza – kobietka zaczepiana prywatnie przez trolla. Napisała to w odpowiedzi na pytanie obywatela, skierowane do organu, a nie do niej.

Pisałem do Was, urzędnicy i funkcjonariusze: „Mam przekonanie, że Sędzia Sądu Okręgowego, który nie interweniuje na publicznie rozpowszechniane słowa o treści podanej powyżej – w rzeczywistości nie jest człowiekiem honoru, nie jest też w rzeczywistości godzien przyznanego mu przez Prezydenta tytułu zawodowego i pełnionej funkcji. Podobne uwagi mam do innych osób wymienianych przeze mnie w publikacjach.

Jeśli bowiem mam rację merytoryczną (prawną) w sprawach, o których piszę – to obowiązkiem wymiaru sprawiedliwości, niezbędnym elementem systemu-ustroju powinna być niezwłoczna reakcja, bez czekania na starania obywatela, przywracająca elementarne poczucie sprawiedliwości i po prostu normalność. Jeśli zaś w tym co czynię nie mam racji – powinienem już dawno być poddany surowemu osądowi wymiaru sprawiedliwości, w trosce o dobre imię jego samego, organów, służb, urzędów, a także dobre imię funkcjonariuszy, urzędników, plenipotentów”.

Wyszło na to, że nie mam racji, przynajmniej Waszym, urzędowym zdaniem, co stwierdzam na mocy spostrzeżeń co do Waszej postawy w tej sprawie.

Dla mnie Anna Szymacha-Zwolińska – od czasu podpisania pisma w imieniu sądu do mnie z powyższą odpowiedzią (mogła to dać do podpisu komukolwiek) – jest nikim, chyba że głupią gęsią (kobietką nie rozumiejącą co się wokół niej dzieje, choć udającą mądralę[2]) albo wredną suką (zimną i cyniczną członkinią sitwy, mściwą w imieniu tej sitwy[3]). Wyjaśniam: nie rozumie prawa, nie dba o jego zasady, nie rozumie pojęcia „sprawiedliwość, toleruje w „swoim” sądzie prywatne bezprawie z użyciem „aparatu” i „potencjału”, to jest polowania z nagonką na podpadniętych albo „wytypowanych” obywateli, pozwala miesiącami pisać o sobie plugawe epitety, nie ma krzty honoru[4], jest biurokratą w najbardziej obelżywym znaczeniu tego słowa, nie ma dobrych, nie ma wystarczających, nie ma minimum kwalifikacji do reprezentowania Państwa przed Obywatelem, a to jest przecież esencjalna treść jej społecznej roli jako nosiciela tytułu Sędzi Sądu Okręgowego. Pisze Obywatelowi, że w jego potyczkach z sądem wszystko ze strony „wymiaru” jest „lege artis” – i albo wie, że łże, albo tylko udaje sędziego, prawnika, absolwenta ośmioklasówki – bo nie czyta ze zrozumieniem.

Może czyha na swój „strzał”? No, to go daję, powyżej. Zamiast potyczkować się o sens i istotę sprawiedliwości – przyłapie mnie na pierdułce, na użyciu słów „gęś, suka” i załatwi „obejściem”, jak – nie przymierzając – załatwiono Ala Capone (władze federalne, nie mogąc udowodnić mu innych przestępstw, w tym zbrodni, oskarżyły go o unikanie płacenia podatków i wsadziły za to właśnie na długie lata do więzienia). I na tej podstawie będzie potem opowiadać, bez logiki, ale machając wyrokami, że nie mam racji nazywając ją przestępcą i załganym pajacem, bo zostałem skazany za nazwanie jej głupią gęsią oraz wredną suką. Można i tak…

Tfu…!

W takim Państwie siedzieć za obrazę takiego kogoś to honor.

Mamy do czynienia z niemal klasyczną Felonią (z fr., wiarołomstwo) – jest to pojęcie średniowiecznego prawa lennego oznaczające złamanie zobowiązań lennych przez wasala lub seniora. Karą za niewywiązanie się z umowy była utrata lenna lub zwierzchnictwa lennego. W moim przekonaniu Anna Szymacha-Zwolińska naruszyła, i to rażąco, swoje obowiązki wasala wobec mnie, opłacającego jej dostatek lennika. Chyba, że się mylę, i nie jestem jako obywatel nawet lennikiem, tylko parchem na zdrowym ciele ustrojowym.

A kim Wy jesteście, pozostali adresaci mojego pisma-zapytania?

W poniższej tabeli przedstawiam historię mojej korespondencji w sprawie wyroku, jaki zapadł na moją niekorzyść, w sprawie wykroczenia, którego nie tylko mi nie udowodniono, ale też nie wskazano czynu, który jakoby popełniłem dokonując wykroczenia.

 

Zwracam się do (tu nazwa urzędu-organu) z uprzejmym pytaniem o to, jak powinienem rozumieć zupełny brak reakcji bezpośredniej na moje publiczne wypowiedzi w notkach internetowych, dotyczące osób zaangażowanych i/lub kierujących wymiarem sprawiedliwości i ochroną praworządności w powiecie Grodzisk Mazowiecki.

Mowa przede wszystkim o następujących notkach:

  1. Lista przestępców w togach i mundurach” – z dnia 26 czerwca 20013 roku[5], gdzie wymieniam z imienia, nazwiska i funkcji publicznych-państwowych kilkanaście osób, które świadomie, z wyrachowaniem „popełniały błędy” i łamały przepisy prawa, wykorzystywały jako narzędzia przestępstw swoje funkcje, prerogatywy i uprawnienia oraz połączoną relacjami służbowymi pozycję w wymiarze ścigania-sprawiedliwości – aby doprowadzić do skazania „wytypowanego” obywatela (mnie) i uprawomocnienia wyroku za czyn, którego nie popełniłem, a nawet gdyby ów czyn został popełniony – najbardziej poważną i najbardziej logiczną karą powinno być pouczenie;
  2. Anna Małgorzata Szymacha-Zwolińska - konwalidatorka” – z dnia 18 grudnia 2013 roku[6], gdzie w cyklu (przyszłej drukowanej książce) pod roboczym tytułem „Poczet Pajaców Polskich” nazywam Panią Prezes Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim, SSO Annę Szymachę Zwolińską „załganym pajacem, robiącym zawodowo-branżową karierę na głoszeniu prawdziwych mądrości (swoich i cudzych), a jednocześnie depczącym te mądrości w codziennej praktyce zawodowej”, piszę też o niej, że „za pomocą instytucji Konwalidacji, mającej wspomóc niekumatych ludzi popełniających błędy formalne – kryje ludzi „kumatych”, mających znać i strzec prawo, pracujących w instytucjach zaufania społecznego, a kryje, bo wspólnie i w porozumieniu popełniają przestępstwa, byle tylko skazać „wytypowanego” obywatela”;

 

 

Mam przekonanie, że uprawiana przeze mnie publicystyka jest wystarczającym powodem do tego, by zainterweniować wobec mnie choćby „z paragrafów” o obrazę Państwa (funkcjonariusza) albo z oskarżenia prywatnego.

 

Mam przekonanie, że Sędzia Sądu Okręgowego, który nie interweniuje na publicznie rozpowszechniane słowa o treści podanej powyżej – w rzeczywistości nie jest człowiekiem honoru, nie jest też w rzeczywistości godzien przyznanego mu przez Prezydenta tytułu zawodowego i pełnionej funkcji. Podobne uwagi mam do innych osób wymienianych przeze mnie w publikacjach.

 

Jeśli bowiem mam rację merytoryczną (prawną) w sprawach, o których piszę – to obowiązkiem wymiaru sprawiedliwości, niezbędnym elementem systemu-ustroju powinna być niezwłoczna reakcja, bez czekania na starania obywatela, przywracająca elementarne poczucie sprawiedliwości i po prostu normalność. Jeśli zaś w tym co czynię nie mam racji – powinienem już dawno być poddany surowemu osądowi wymiaru sprawiedliwości, w trosce o dobre imię jego samego, organów, służb, urzędów, a także dobre imię funkcjonariuszy, urzędników, plenipotentów.

 

URZĄD lub

ORGAN

kto podpisał się pod odpowiedzią

ODPOWIEDŹ NA POSTAWIONE PYTANIE

jak powinienem rozumieć zupełny brak reakcji bezpośredniej

PODEJŚCIE DO SPRAWY

czy i co w tej sprawie zrobimy

ISTOTNA TREŚĆ ODPOWIEDZI NA PISMO

PREZYDENT RP

Magdalena Kycia

Główny Specjalista

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Przestroga, że jeśli łamię art. 47 Konstytucji, to dostanę w tyłek

PREMIER RZĄDU RP

Radca Prezesa RM Wojciech Stępień

Na druku Kancelarii Prezesa RM

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

To jest kompetencja Ministra Sprawiedliwości

MINISTER SPRAWIEDLIWOŚCI

Ewa Świderska, sędzia w st. spocz., z up. Dyrektora Biura Ministra

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Doprecyzuj o co chodzi, ale i tak nic nie zrobimy

PROKURATURA GENERALNY RP

Janina Szmyda-Więckowska, Prokurator Pr. Okr.

Na druku Prokuratury Generalnej, pieczęć im.

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Przekazaliśmy kopię do Ministerstwa Sprawiedliwości (wg. właściwości)

TRYBUNAŁ STANU RP

Brak jakiejkolwiek odpowiedzi do dnia 12 marca 2014

TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY RP

Katarzyna Sokolewicz-Hirszel, Zespół Prasy i Informacji

Na druku Biura Tr. Konst.

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Trybunał zajmuje się innymi sprawami

SĄD NAJWYŻSZY RP

Główny Specjalista

Maria Tokarska

Na druku Sądu Najwyższego (Orzeł), bez pieczęci

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Bardzo wyczerpująca porada proceduralna (co mogę-mogłem w swojej sprawie zrobić)

RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH RP

Specjalista Konrad Walc

Na druku RPO (Orzeł)

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Proszę doprecyzować o co chodzi, RPO może wnosić kasację

SĄD OKRĘGOWY

Małgorzata Kluziak (kto to?)

Na druku Prezesa Sądu Okręgowego (znak Temidy), bez pieczęci

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Organem uprawnionym jest prokurator

PROKURATURA OKRĘGOWA

Z-ca Prok. Okręgowego Robert Myśliński

Na druku Pr. Okr. (Orzeł)

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Brak formalnych podstaw do zareagowania na notkę internetową

SĄD REJONOWY

Prezes Sądu

Anna Szymacha-Zwolińska

Na druku Prezesa Sądu Rejonowego

Brak odpowiedzi na postawione pytanie

Nic nie zrobimy w sprawie

Całość odpowiedzi: „W odpowiedzi na pismo z dnia 17 stycznia 2014 roku zatytułowane „Zapytanie” uprzejmie informuję, iż w przedmiotowej sprawie nie będzie prowadzona korespondencja i wszelkie pisma pozostawiane będą bez dalszego biegu”

PROKURATURA REJONOWA

Brak jakiejkolwiek odpowiedzi do dnia 12 marca 2014

Żadna z instytucji nie zareagowała na oczywisty fakt, że wysyłając swoje zapytanie albo ja łamię prawo szerząc opinię o Sędzi Sądu Okręgowego, albo złamał prawo „podmiot liryczny” mojego pisma, a do takiej reakcji zobowiązuje prawo. Kodeks karny, Dz.U.1997.88.553 - Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r., Art. 226 - Znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych: § 1. Kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Żadna z odpowiedzi nie zająknęła się na temat OSOBY Anny Małgorzaty Szymacha-Zwolińskiej, a przecież wyraźnie pytałem: co myśleć, kiedy w internecie piszę o ważnym funkcjonariuszu Państwa okropne rzeczy (przestępca, załgany pajac, dający „kryszę” zmowie przestępczej), a nikt w tej sprawie nie reaguje!

 

Przecież pisząc do Was, Urzędnicy i Funkcjonariusze, nie spodziewałem się pomocy czy interwencji. Ale miałem obywatelskie prawo spodziewać się, że zdziwi Was zachowanie SSO Anny Szymacha-Zwolińskiej! Jakże się zawiodłem! Wasze odpowiedzi mieszczą się w konwencji „dużo gadać nic nie powiedzieć”. No, to za co bierzecie pensje w wysokości niewyobrażalnej dla przeciętnego zjadacza chleba, który zresztą te pensje finansuje pod przymusem i w tym sensie jest Waszym pracodawcą?

Wstyd!

Próbowałem zapytać w tej sprawie swojego kolegę, Sędziego Trybunału Stanu, doświadczonego prawnika. Chyba straciłem kolegę, bo kontakt się urwał.

Nauka z tego wszystkiego płynie taka: jeśli zostałeś „wytypowany” do ukarania (np. za przemądrzałość, podskakiwanie, zbytnią wiarę w swoje prawa) – to nie ma takiej siły, byś nie został ukarany. Wszelkie racje wynikające z faktów, zasad prawa, procedur, a nawet przepisów prawa – są drugorzędne wobec „imperatywu”, jednoczącego wszystkich uczestniczących w „łańcuchu logistycznym” od „podpadki” po wyrok i jego egzekucję.

Mechanizm-receptura tego zbójeckiego procederu jest następująca: wytrącać „podpadniętemu” z ręki wszelką możliwość skutecznego reagowania, zakładać zawsze, że dopóki „podpadnięty” ma proceduralno-formalne możliwości – popełniać „pomyłki”, grillować go pytaniami i odpowiedziami „nie na temat”, a ostatecznie uznać jego argumentację za nic nie wartą „linię obrony”, a racje „łańcucha” uznać za wiarygodne, choćby się kupy nie trzymały. Aż dochodzi do momentu, że „podpadnięty” – tu już skazany prawomocnie – nie ma praktycznie żadnych możliwości poza „przerysowanymi”, a wtedy albo mu się grzecznie wyjaśnia, że „nie możemy się zająć sprawą”, albo się go ignoruje, albo pozostawia mu się drogę kosztowną powyżej granic możliwości.

Proceder ten jest obliczony na to, że „każdy kiedyś odpuści”.

Ja założyłem sobie, że na tym przypadku sprawdzę, jak bardzo wymiar sprawiedliwości jest w stanie „pudrować” ewidentną opresję systemu wobec obywatela. Jak dotąd – w moim przekonaniu – eksperyment przynosi skutki w postaci „zapętlenia” się wymiaru w coraz większą obłudę.

Na tym tle interesująca jest postawa osoby, która od pewnego momentu stała się „osobą centralną”, czyli SSO Anny Szymacha-Zwolińskiej. Jak widać powyżej, w tabeli, we własnej sprawie podpisała krótkie oświadczenie, które – na zdrową, żelazną logikę – oznacza: możesz mnie nazywać przestępcą, możesz mnie nazywać zakłamanym pajacem, a ja wiem, że to nic nie da, bo pies z kulawą nogą ciebie nie wysłucha, nie dam ci też satysfakcji w postaci wytoczenia procesu o znieważenie. Ja dodam: wytoczenie takiego procesu (a przecież należy mi się) spowodowałoby praktycznie wiwisekcję postępowania „łańcucha logistycznego”, który wszczął akcję przeciw mnie i doprowadził ją do punktu nieodwracalności.

Gram w otwarte karty: wystąpię przeciwko grupie funkcjonariuszy państwowych i publicznych, którzy z naruszeniem doprowadzili do wszczęcia postępowania karnego (wykroczenie) przeciw mnie, podczas postępowania łamali przepisy prawa i wspierali się wzajemnie, ostatecznie doprowadzili do kuriozalnego, prawomocnego skazania mnie bez wskazania czynu, który popełniłem i który byłby przedmiotem postepowania. równolegle – skoro RPO otworzył furtkę – skorzystam z możliwości wniesienia kasacji.

Na pewno nie zrobię jednego: nie odpuszczę, nie dam się „zagrillować”. Rzecz bowiem – mimo błahości (ostatecznie grzywna 200 złotych) – ma charakter ustrojowy: wymiar sprawiedliwości i jego prerogatywy nie mogą być „poletkiem dla swoich”, nie mogą być narzędziem rażenia wytypowanych obywateli niczym „bejsbol” w ręku bandyty. Błahość sprawy nie ma tu nic do rzeczy, a nawet pomaga.

Media są pełne dramatów ludzkich, dziesięć, sto razy poważniejszych. To są setki spraw „medialnych” rocznie (niemedialnych tysiące): w tym sensie problem jest ustrojowy, oparty na specyficznym rozumieniu przez funkcjonariuszy i urzędników swojej społecznej roli, roli w państwie, roli w kształtowaniu ustrojowego „tła” codzienności. „Odpuszczając” – dajemy przyzwolenie na tę patologię, reprodukujemy ją, otwieramy drogę do dalszej niecnoty.

Na rysunku przedstawiam Obywatela, zanurzonego w „błękitnym” (kolor obywatelstwa, przedsiębiorczości, podmiotowości) systemie-ustroju, otoczonego „diamentowymi” instytucjami zaufania publicznego, konstytucyjnie postawionymi przed wymogiem najwyższej deontologii i służebności (potwierdzonej przysięgą-ślubowaniem-przyrzeczeniem) – które nie odpowiadają na postawione przez Obywatela pytanie ustrojowe, grzecznie go odsyłają „na Berdyczów”, nie zamierzają zareagować na ewidentne naruszenie prawa (przez obywatela lub przez ludzi wskazywanych przez niego). Oczywiście, znajdują dla takiej postawy jakieś formalno-prawne uzasadnienie, ale przecież „łańcuch logistyczny” lokalnego „wymiaru sprawiedliwości” doskonale antycypuje taką postawę, w związku z tym „na swoim terenie” robi co chce!

Oto rysunek, sytuujący Obywatela pośród Systemu-Ustroju (aż dziw, że da się to udowodnić na przykładzie banalnej, błahej, duperelnej wręcz sprawy postępowania o wykroczenie, którego zresztą nie było):


 

Na rysunku Obywatel jest zanurzony pośród „kulturowo-cywilizacyjnego” dorobku pokoleń, w postaci Systemu-Ustroju. Jest w tym kontekście nikim, szarakiem. Wewnątrz „błękitnego pola” Ustrój-System może z Obywatelem robić co chce, tyle że Obywatel ma też w ręku narzędzia prawne (przepisy) i polityczne (np. media, rekomendacje). Kiedy wewnątrz „błękitu” Obywatel przegra (np. niesłusznie, na skutek zamachu na niego) – jest jeszcze „otulina ustrojowa”, diamenty w postaci nad-ciał, nad-organów. Te zaś – zamiast reagować na to, co obywatel ma do powiedzenia w sprawach ustrojowych, na „swoim” przykładzie – pozostają pod magicznym wpływem „czarnych diamentów”, co oznacza, że nie reagują na obywatela (patrz: tabela powyżej). Zbóje z obszaru „niebieskiego” wiedzą to, wiedzą, że pozostaną bezkarne, bo „diamenty” zlekceważą, zignorują Obywatela, choćby metodą „ale o co chodzi”, albo „to nie ja, to kolega” i podobnymi spychotechnikami. Na tym opiera się bezkarność „niebieskich” (systemowo-ustrojowych) wynalazków kulturowo-cywilizacyjnych buszujących po codzienności-rzeczywistości niczym po własnym folwarku.

Deontologia, prawda-logika, temida, służebność – mają „naznaczać” system-ustrój, szczególnie diamenty demokracji, mają pokazywać „tao”. A niestety nie naznaczają, więc wewnątrz niebieskiego pola  można człowieka „spokojnie” zagrillować – a potem jesteśmy bezkarni

Oczywistym staje się wobec tego pytanie: po co cały ten „demokratyczno-obywatelski” sztafaż, skoro lokalne spiski, zatrzaski, mafie, sitwy robią sobie co chcą, nie nękane przez instytucje powołane do sterowania systemem-ustrojem w pożądanym kierunku? Ich jedyną kwalifikacją – zakładając, że lokalne urzędy, organy i służby nie są zaludniane przez świętych – jest ogłupić i stłamsić obywatela, który odważy się w jakikolwiek sposób nadepnąć im na odcisk. Im bardziej rację ma obywatel – tym wyższe „kwalifikacje” potrzebne do jego wytłumienia, kosztem wszystkiego, na co się przysięgało.

Życie w Polsce pełne jest paradoksów, które zresztą nie tylko Polski dotyczą. Rząd markuje zajmowanie się sprawami Kraju i Ludności – a zajmuje się wyłącznie Budżetem, tą jego częścią, którą Rząd sobie dysponuje poza kontrolą Obywatela-Podatnika. Samorządy są coraz ciaśniej podporządkowane opresyjnemu „zarządzaniu” przez Rząd, który przerzuca nań obowiązki, pozbawia możliwości ich wypełnienia i kontroluje każdy ruch wykonawczy. Przedsiębiorcy są wypierani z „rynku” przez Rwaczy Dojutrkowych, zainteresowanych szybkim i łatwym zyskiem a nie zaspokajaniem społecznych potrzeb, i dzieje się tak nie tylko na bazarach, ale w największych korporacjach, w tym w bankach i ubezpieczalniach. Rynek jako przestrzeń swobodnej wymiany i ucierania się towarów, usług, koncepcji, poglądów, racji, wyborów – jest romantycznym pozorem, bowiem cała przestrzeń publiczna wypełniona jest Monopolami, i nawet tam, gdzie ich „nie ma” – wszystko jest podporządkowane ich regułom i interesom. Państwo Adekwatne (resorty tematyczne, np. gospodarki, handlu, infrastruktury, rozwoju, kultury, edukacji, nauki, środowiska), gdzie jest możliwość (rzadko realizowana) obywatelskiej kontroli nad poczynaniami Rządu – jest zaledwie „mało ważnym tłem” oraz „służebnym podnóżkiem” dla Państwa Stricte (resorty siłowe, służby, dyplomacja, organy kontroli, trybunały, wymiar sprawiedliwości), gdzie niepodzielnie rządzi tajemnica państwowa, certyfikaty dostępu, nikomu bliżej nieznana racja stanu, sekretne załączniki do sojuszy międzynarodowych, zmowy grup interesów, nadzwyczajne misje – co oznacza zupełny brak społecznej kontroli nad Państwem jako takim. Skazuje się niepełnosprawnego umysłowo delikwenta za kradzież batonika (99 groszy) na grzywnę 100 złotych, po czym, jako niewypłacalnego, wsadza do więzienia na 5 dni. I to wszystko są zaledwie przykłady licznych, wręcz masowych, rutynowych działań państwowych. Deklarowana jako demokratyczna, władza Państwa nad Społeczeństwem i Krajem – jest w rzeczywistości bardzo konkretną władzą konkretnego urzędnika, funkcjonariusza, pracodawcy, dostawcy, nauczyciela, dziennikarza – nad równie konkretnym petentem, interesantem, pracownikiem, klientem, uczniem, widzem-słuchaczem-czytelnikiem. Jest w swej istocie władzą przestępcy nad ofiarą, a cała konstrukcja konstytucyjno-prawna stanowi nie tylko zasłonę dymną tego stosunku, ale też generuje, daje „okazję” do takich procederów.

W tym kontekście los pojedynczego obywatela, rodziny, grupy, firmy, organizacji, środowiska – zależy od kaprysu „właściwego” władcy, w którego „obszarze wpływu” się znalazły. I to jest esencja ustroju w Polsce, nie mającego nic wspólnego z demokracją. Taki ustrój wymusza na obywatelu wybór: albo „wchodzi w to” i stara się odnaleźć, a może nawet zrobić karierę pośród tej patologii – albo nie wchodzi i naraża się na to, że prędzej czy później dostanie cięgi. To nie jest wybór, na który zasługuje człowiek i obywatel: to nie jest godny wybór.

Kiedy rozpoczyna się myślenie o naprawie takiej Rzeczpospolitej – zawsze w grę wchodzi znalezienie kogoś, kto jest winien tych patologii (nie tworzą się wszak one same z siebie). I odsunięcia go od możliwości czynnego reprodukowania systemu-ustroju. Karanie jest mniej istotne, będzie wynikiem procesu. I za każdego odsuniętego potrzebny jest ktoś dający nadzieję – niestety, tylko nadzieję – że będzie działał nie tak jak odsunięty.

W kolejnej tabeli przedstawiam rozwój, nienormalną wręcz eskalację problemu: od scysji balkonowej,  zwykłej i zawinionej przez działającego na skróty strażaka, poprzez narastające naruszenia prawa w postępowaniach przeciw obywatelowi, aż po kuriozalny wyrok (nie wskazujący czynu karalnego, wydany bez dyspozycji przez sąd kompletem materiałów) i lekceważenia problemu przez organy „trybu interwencyjnego” i organy strzegące (mające strzec) ustroju Rzeczpospolitej.

 

MOMENT

 

 

KTO

 

CO

 

PRZYCZYNA

 

CO MOŻNA BYŁO

 

SKUTEK

WEZWANIE DO POŻARU

Dysponent PSP

Wysłana pełnowymiarowa drużyna strażacka z wozem, choć zaledwie dymiła doniczka balkonowa

Złe rozpoznanie sytuacji (lub prywata: być może pożar zgłoszono w nietypowym trybie)

Dopytać zgłaszającego, ew. wysłać pojedynczego strażaka, pouczyć

Wielka akcja gaśnicza do dymiącej doniczki, niewspółmierne środki do zagrożenia

PODJĘCIE AKCJI GAŚNICZEJ

Dowódca drużyny PSP, dowodzący akcją

Pełnowymiarowa akcja gaśnicza na dymiącej doniczce

Nieprawidłowa diagnoza sytuacji na miejscu, brak kontaktu z lokatorem, choć był w mieszkaniu

Zadzwonić-zapukać do mieszkania, poinformować o dymiącej doniczce

Szok mieszkańca, który wybiegł na balkon do nierozpoznanego intruza, który tam wtargnął

SCYSJA BALKONOWA

Dowódca drużyny PSP, dowodzący akcją

Wygrażanie mieszkańcowi: ma pan kłopoty, z każdą chwila coraz większe, wezwanie policji

(przed sądem kłamał, że wezwał rutynowo w drodze na akcję)

Arogancja wobec mieszkańca, sobiepaństwo „na urzędzie”

Odezwać się w stylu: o, przepraszamy, nie wiedzieliśmy że nikogo nie ma w mieszkaniu, gasimy u pana pożar

Scysja sprowokowana błędem dowódcy PSP

INTERWENCJA POLICJI

Adam Cegielski, Dowódca drużyny PSP,

Jakub Gągoł, Dowódca patrolu policji

Nie rozeznał sytuacji (nie obejrzał miejsca zdarzenia), nie rozpytał obu stron scysji (to są elementarne obowiązki podczas interwencji na telefon)

„automatyczne” danie wiary dowódcy PSP, pogarda dla mieszkańca

Rozpoznać sytuację, rozpytać strony, pouczyć, złajać strony za zawracanie głowy policji w drobnej sprzeczce

Mieszkaniec odczuwa, że ma strażaka i policjanta przeciw sobie, zgranych i współdziałających

SCYSJA MIESZKANIOWA

 

Policjant sprawdza mieszkańca jak przestępcę, strażak sporządza kuriozalny protokół, a po odmowie podpisania daje go do podpisu niezorientowanej córce

Próba „ustawienia” sytuacji (pokazania kto tu rządzi), zwłaszcza że mieszkaniec zgodnie z faktami wytykał nieprawidłowości

Prawidłowo wykonywać swoje obowiązki (dotyczy przede wszystkim strażaka)

Opresja wobec mieszkańca

SCENA NA SCHODACH

Adam Cegielski, Dowódca drużyny PSP,

Jakub Gągoł, Dowódca patrolu policji

Odchodząc, już na klatce schodowej, policjant zapowiada: „sprawę rozstrzygnie NIEZAWISTNY sąd”

Komitywa policjanta i strażaka, urażone ambicje obu

Darować sobie oczywistą „zemstę”, zachować się profesjonalnie

Nieuzasadnione niczym groźby wobec mieszkańca

UWAGA: w tym momencie stało się jasne, że obywatel-mieszkaniec będzie „uczony moresu” z wykorzystaniem aparatu państwowego w absolutnie prywatnej sprawie urażonego strażaka, do którego doszlusował policjant. W materiałach policyjnych i sądowych nie ma żadnej wzmianki o tym, że interwencja Policji była potrzebna, bo – na przykład – obywatel „popełniał czyn karalny”. Dotyczy ta uwaga również okresu, kiedy już policja była na miejscu i naocznie świadkowała zachowaniu obywatela: policja nie wydawała żadnych poleceń, nie sztorcowała obywatela, nie interweniowała siłą, nie udzieliła mandatu, na koniec – aż do prawomocnego wyroku – nie wskazała czynu karalnego, jaki miałby popełnić obywatel. W sporządzonej później Notatce Policyjnej trzykrotnie używa się sformułowania „arogancki i niegrzeczny”, ale ani razu nie wskazano czynu karalnego

POLICYJNE WEZWANIE NA PRZESŁUCHANIE

Małgorzata Witkowska, policjantka, jej przełożeni

W wezwaniu napisano „sprawca”, na miejscu poprawiono „podejrzany”, a dopiero po zapytaniu, kiedy postawiono zarzuty, skorygowano na „świadek”

Z góry zakładano, że obywatel będzie ukarany, załatwiano sprawę „na skróty”, obywatel już był „wytypowany” do ukarania

Przeanalizować Notatkę Policyjną i dopytać policjanta (dowódcę patrolu), jaki czyn karalny popełnił obywatel

Jawne „grillowanie” obywatela

UWAGA: podczas procesu dowódca patrolu (policjant) zapewniał sąd, że notatkę sporządził natychmiast po zejściu ze służby, tymczasem daty na dokumencie wskazują, że sporządził ją co najmniej dobę później. Wtedy już było wiadomo, że obywatel złożył skargę na Policji oraz doniesienie do Prokuratury przeciw niemu i strażakowi

DOCHODZENIE POLICYJNE

Małgorzata Witkowska, policjantka, jej przełożeni

Nie przeprowadzono dochodzenia: w materiałach jest wyłącznie Notatka Urzędowa dowódcy patrolu i protokół przesłuchania obywatela. Nie przesłuchano nawet strażaka, ani też osoby deklarujące,j że wezwała straż pożarną

Dążono „na skróty” do policyjnego wniosku o ukaranie – by skierować go do sądu

Przeprowadzić wymagane prawem dochodzenie, rzetelne, bezstronne

Złamano przepisy KPW, KPK

POLICYJNY WNIOSEK O UKARANIE OBYWATELA

Małgorzata Witkowska, policjantka, jej przełożeni

Wniosek nie spełnia kilku kodeksowych wymagań formalnych (zatem nie był wnioskiem). Dodatkowo potwierdzono w dokumencie nieprawdę o zgodzie obwinionego obywatela na tryb nakazowy i o braku wątpliwości w sprawie

Dążono „na skróty” do policyjnego wniosku o ukaranie – by skierować go do sądu

Sporządzić – na podstawie rzetelnego dochodzenia – dokument spełniający wymagania kodeksowe, skierować go do postępowania zwykłego

Tryb nakazowy jest „zaoczny”, pozbawia obwinionego możliwości wyłożenia swoich racji oraz interwencji formalnych (tu one były wręcz konieczne)

ZAKWALIFIKOWANIE WNIOSKU DO POSTĘPOWANIA SĄDOWEGO

SSO Anna Szymacha-Zwolińska,

SSR Jolanta Huk

Przyjęto do postępowania sądowego Wniosek nie nadawał się do postępowania z powodów formalnych

Rutynowo założono, że skoro obywatel jest „do ukarania”, to wdrażamy postępowanie sądowe

Zgodnie z KPK: oddalić wniosek, albo odesłać do uzupełnienia, albo nakazać przeprowadzenie dochodzenia

Tryb nakazowy jest „zaoczny”, pozbawia obwinionego możliwości wyłożenia swoich racji oraz interwencji formalnych (tu one były wręcz konieczne)

WYROK NAKAZOWY

SSR ……..

Rozpatrzono wadliwy formalnie wniosek, treść wyroku jest kopią wniosku, z tym samym błędem „literackim”

Rutynowo założono, że skoro obywatel jest „do ukarania”, to będzie ukarany

Naprawić „niedoróbki” Przewodniczącej Wydziału (SSR Huk)

Złamano prawo w sposób rażący na szkodę obywatela

UWAGA: prawo stanowi, że złożenie sprzeciwu od wyroku nakazowego czyni ten wyrok „niebyłym”. W rzeczywistości obywatel ma poczucie, że „apeluje” (bo przecież jakiś wyrok wydano), a sędziowie są rozpostarci między sprawiedliwością (wraz z deontologią, służebnością i żelazną logiką) a środowiskową lojalnością wobec kolegi-sędziego, który wydał wyrok wzruszony sprzeciwem

PIERWSZA ROZPRAWA W TRYBIE ZWYKŁYM

(1)

Dowódca drużyny PSP, jako świadek w Sądzie

Strażak „zwalnia” obywatela z zarzutu niewykonywania poleceń (ja żadnych poleceń mu nie wydawałem)

Nieznany jest powód nagłej „życzliwości” strażaka wobec obywatela-podsądnego-obwinionego

Powiedział prawdę, zachował się praworządnie

Upada jeden z dwóch zarzutów, co źle świadczy o Notatce Urzędowej policjanta, o tych co sporządzali i zatwierdzali policyjny wniosek o ukaranie, o tych co kwalifikowali wniosek do postępowania, o sędzim który wydał wyrok nakazowy

PIERWSZA ROZPRAWA W TRYBIE ZWYKŁYM

(2)

Policjant, dowódca patrolu, jako świadek w Sądzie

Policjant nie umie wskazać w swojej Notatce czynu karalnego (podstawy wniosku o ukaranie), nie wskazuje go też proszony o przypomnienie sobie takiego czynu

Nie było takiego czynu, który popełnił w krytycznym dniu obywatel, a który byłby karalny. Pisał Notatkę nie dlatego, że obywatel popełnił czyn karalny, tylko dla zemsty z przyczyn poza-merytorycznych

Nic innego policjant nie mógł zrobić zgodnie z prawem, miał szansę oskarżyć obywatela opisując czyn karalny, nie wykorzystał

Wliczając zeznania trójki świadków oskarżenia – nie ostał się żaden czyn karalny, uzasadniający policyjny Wniosek o ukaranie. Brak wskazania czynu, wraz z rzeczywistym brakiem czynu karalnego w dokumentacji, „zwalniał” obwinionego obywatela z drugiego zarzutu, tak stanowią przepisy prawa

PIERWSZA ROZPRAWA W TRYBIE ZWYKŁYM

(3)

Obywatel-obwiniony-podsądny

Składa wniosek o zakończenie sprawy wskazując na brak podstaw sądzenia (oba zarzuty nie ostały się)

Wobec braku czynu karalnego, co potwierdzają świadkowie oskarżenia (ci, którzy „rozpoczęli” temat) – logika nakazuje zamknąć sprawę

Stwierdzić oczywistość, że obywatel jest niewinny

Jedynym rozwiązaniem było bezzwłoczne  „pójście na rękę” obywatelowi, ale sędzia-referent wyznacza następny termin!!!

ZEZNANIA ŚWIADKÓW co do istoty pożaru

Sąsiadka, która wezwała straż, dowódca strażaków, strażak który gasił na balkonie, dowódca patrolu policji, drugi policjant

Podawali sprzeczne opisy „pożaru” (zarzewie, płomień 20 cm, płomień 0,5 metra), kłamali co do daty sporządzenia Notatki, co do momentu wezwania policji, dowodzili swojej niekompetencji podczas wykonywania pracy, nie wskazali czynu karalnego

Pletli trzy-po-trzy, byle tylko utrzymać wersję, że coś się paliło otwartym płomieniem

Uznać ich zeznania za niewiarygodne i niespójne

Kilka miesięcy później sędzia-referent wyrokujący uznał zeznania świadków za spójne i wiarygodne mimo oczywistych nieścisłości i nieprawd

PROTOKÓŁ Z PIERWSZEJ ROZPRAWY

Sędzia-referent SSR Lewandowska

Protokół nie zawierał całej części, w której policjant nie potrafił wskazać czynu karalnego w „swojej” Notatce i w pamięci. Interwencje obywatela (proponował odsłuchanie lub spisanie własnej notatki elektronicznej) oddalono kuriozalnym pisemkiem sędzi-referenta: „zapytałam protokolantkę, czy notowała rzetelnie, a ona potwierdziła ten fakt”

Jeśli to nie przypadek ani niechlujstwo, usunięto tę część protokołu, by nie kończyć postępowania, które zmierzało ku zakończeniu korzystnemu dla obywatela

Zafiksować prawdziwy protokół, zakończyć postepowanie korzystnie dla obywatela

Dokonano klasycznego matactwa na szkodę obywatela

UWAGA: w tym momencie obywatel-podsądny zrozumiał, że w grupie funkcjonariuszy panuje silna determinacja, by go skazać wbrew faktom i zasadom prawa oraz przepisom, postanawia interweniować poza-procesowo

ROZMOWA Z PREZES SĄDU

Obywatel

 Na życzenie Prezes otrzymała ona 16-stronicowy materiał opisujący to co powyżej. W odpowiedzi stwierdziła, że wszelkie nieprawidłowości dotychczasowe zostały „skasowane” na skutek działania instytucji KONWALIDACJI. Pomijając fakt, że instytucja konwalidacji nie powinna dotyczyć sytuacji, kiedy strażnicy i „operatorzy” prawa łamią przepisy a obywatel ich „poprawia”, Prezes Sądu postawiła obywatela w paradoksalnym położeniu logicznym: gdyby obywatel nie interweniował (sprzeciw wobec wyroku nakazowego, interwencja w sprawie protokołu, wskazywanie na formalne braki wniosku policyjnego) – to „błędy” funkcjonariuszy i organów nie byłyby konwalidowane! Czyli aby móc błędy podważyć – nie wolno na nie prawidłowo reagować!

 

Prezes sądu – wbrew temu co twierdzi (stawiając się niemal w roli „woźnej”) – miała możliwość interwencji bezpośredniej (zarządzenie kontroli lub jej spowodowanie poprzez wniosek), jak też pośredniej (zebranie sędziów lub przewodniczących wydziałów, przypomnienie kodeksowych zasad postępowania, wezwanie biegłego w celu szkolenia sędziów)

WNIOSKI DOWODOWE

Obywatel

Złożono 18 wniosków dowodowych, idących w kierunku: (a) wyjaśnienia, czy był pożar (czy zatem uzasadniona była akcja) i jak doszło do przyjazdu PSP, (b), (c)

17 wniosków odrzucono niezgodnie z prawem (podano przyczynę niekodeksową: brak „istotnego” wpływu na wynik postępowania)

Obywatel-podsądny dążył do wyjaśnienia istotnych wątpliwości co do istoty zdarzeń i prawdy procesowej

Przyjąć wnioski, ew. ich przyjęcie zastąpić opiniami biegłych lub nawet (interpretacja co to jest pożar) wykładnią SN

Uwzględniono tylko 1 wniosek: o powołanie świadka w osobie strażaka, który bezpośrednio stłumił zarzewie (to jego słowa)

Sąd „godził się” na pozostawienie wątpliwości bez wyjaśnienia (wg zasad prawa zmierzał do uniewinnienia obywatela, ale intencje miał odwrotne)

DRUGA ROZPRAWA W TRYBIE ZWYKŁYM

Strażak bezpośrednio gaszący

Opisał „pożar” jako „zarzewie”. Wskazał na to, że obywatel poproszony o garnek wody – dostarczył go niezwłocznie, pytany o to czy czuł się zagrożony przez obywatela - zaprzeczył

Zachował się praworządnie

Nic innego nie mógł powiedzieć w zgodzie z prawem

Sąd nie uwzględnił tego przesłuchania w wyroku i uzasadnieniu

TRZECIA ROZPRAWA W TRYBIE ZWYKŁYM

Obywatel

Zaznaczył, że nie wie za co jest sądzony

Czasem warto wiedzieć, jaki czyn karalny się popełniło

Można było wskazać w jakichkolwiek aktach czyn, o który obywatel pytał

Nadal sądzono obywatela, skazanego wcześniej w trybie zaocznym z dwóch zarzutów, które świadkowie oskarżenia obalili na pierwszej rozprawie

WYROK

Sąd

Uznał zeznania świadków oskarżenia za wiarygodne, a zeznania obywatela skwitował „to tylko jego linia obrony”

Dążono do zakończenia procesu, koniecznie wyrokiem skazującym

Uznać, że skoro obywatel już w dniu zdarzenia, na gorąco, mówił to samo, co konsekwentnie przez kilka rozpraw – to jest wiarygodny, można też było dopuścić wnioski dowodowe, by sprawdzić, kto był wiarygodny

Naruszono nie tylko zdrową logikę, ale też z tego, że ktoś ma linię obrony, uczyniono swoista okoliczność obciążającą

WYROK

Sąd

Stwierdził, że bez żadnych wątpliwości miał miejsce pożar

Dążono do zakończenia procesu, koniecznie wyrokiem skazującym

Można było dopuścić wniosek dowodowy albo zajrzeć do wykładni Sądu najwyższego w sprawie istoty-definicji pożaru

Złamano zasadę rzetelności, sprawiedliwości

DZIEŃ WYROKU

Obywatel

Stwierdził bez żadnych wątpliwości, że w chwili wydawania wyroku (podczas całej rozprawy) część dokumentacji (akt sprawy) była poza salą sądową, poza dyspozycją sądu (znajdowała się na policji) – na co uzyskał dwa dowody – opatrzone pieczęciami Prokuratury

Zupełne lekceważenie elementarnych przepisów prawa, zwłaszcza że chodziło o dokumenty podważające wiarygodność policjanta i policyjnego wniosku o ukaranie

Materiały w aktach sądowych powinny być podczas rozpraw kompletne

Powinno skutkować unieważnieniem rozprawy, podczas której wydano wyrok

 

 

 

 

 

 

 

Przedstawiony opis procesu jest opisem postępującego, eskalującego bezprawia w wykonaniu Policji i Sądu, nakierowanego na konieczne skazanie wytypowanego obywatela.

 

*             *             *

Dobrze byłoby, gdybyście się nad tym wszystkim zastanowili

 

Wasz, szczerze oddany, Obywatel

Jan Herman

 



[1] Prymitywny: banalny, barbarzyński, byle jaki, chamski, ciemny, domorosły, głupi, grubiański, karczemny, knajacki, nie na poziomie, niecywilizowany, niedouczony, nieociosany, nieokrzesany, nieoświecony, nieprzyzwoity, nierozwinięty, niesmaczny, nieuczony, niewybredny, niewykształcony, niewymyślny, niewyrafinowany, niewystawny, niewyszukany, obskurancki, ograniczony, ordynarny, pierwotny, plugawy, płaski, prosty, prostacki, przaśny, pospolity, rynsztokowy, rażący, siermiężny, szmatławy, tani, tępy, trywialny, w złym guście, wulgarny, zacofany, żenujący;

[2] Głupia gęś «lekceważąco o kobiecie uważanej za ograniczoną, naiwną, łatwowierną» (Słownik Języka  Polskiego), kobieta ograniczona, naiwna, głupia, niedoświadczona (Słownik Frazeologiczny Języka Polskiego;

[3] Nie znalazłem w posiadanych słownikach opisu tego pojęcia, opieram się na intuicji;

[4] Woli hańbę niż wychylić się zza immunitetu i stanąć w szranki o rację z obywatelem, zmierzyć się z jego prawdą: w szrankach przegrałaby z kretesem, a to oznacza przynajmniej zachwianie karierą zawodową;