Wielogłos czy ośli upór: polityka polska

2017-01-10 09:41

 

Najpierw napisałem ten tytuł uczenie: Dialog i obstrukcja w polityce. Ale przecież mówię o czymś, co zeszło pod strzechy, do fryzjera i sklepiku osiedlowego.

Wszyscy – nawet ci, co nie pracują – utrzymujemy 560 parlamentarzystów i cały ten budynek przy Wiejskiej, utrzymujemy wszystko, co jest opłacane z budżetów rozmaitych. Ci, co nie pracują – płacą poprzez podatek od towarów i usług, z których korzystają, skoro żyją.

Jeden szeregowy załogant Polkomtel-u, kiedy mu przypomniałem, że finansuję jego bezczelność wobec mnie, zauważył równie bystrze, co błędnie, że on jest zatrudniany przez szefów, a nie przeze mnie, choć dla mnie jest oczywiste, że każda moja aktywność telefoniczna to „zasilenie konta” firmy, którą zarządzają jego szefowie. Posłowie w większości zdają się być równie tępi jak ten goguś z Polkomtel-u i wydaje im się, że to oni są moimi „panem”, a nie odwrotnie.

Więc wyjaśniłem, że jestem cząstką polskiego Suwerena. Nano-cząstką, maleńką, starą już i siwą, ale jednak.

I jako tak zdefiniowany mocodawca posłów patrzę – nie zawsze wyrozumiale – jak sobie Petru wyjeżdża „w krzaki” z koleżanką, udając że to wyjazd prywatny. Jak zamiast 460 równorzędnych posłów i 100 równorzędnych senatorów – szanowni państwo wybrańcy bawią się w „falę” niczym wojsko w jakimś powiecie.

Patrzę, jak podczas inauguracyjnego posiedzenia organu podnoszą łapki myśląc o wszystkim i o niczym, a Regulamin Sejmu „sam się uchwala” i pozwala na to, by zamiast 460 równorzędnych – rządziło posłami kilku „dziadków rezerwistów”. Bo sobie ktoś w Konstytucji napisał, że posłowie są oczywiście wybierani przez elektorat, ale wszystko, co elektoratowi naobiecywali – zostaje wygumkowane tuż po ogłoszeniu wyników głosowania (art. 104 Konstytucji). Znaczy: wyborca nic nie może nakazać posłowi, ani go przycisnąć, by się zachowywał jak poseł – ale jego partyjny przywódca – poprzez regulamin Sejmu – może takiemu posłowi nakazać co zechce, i to pod karą finansową czy inną dyscyplinarną. Nawet jeśli przywódca nie jest posłem (tak było w poprzedniej kadencji).

I kiedy przywódca zażyczy sobie, by przegłosowano jakiś sobie tylko znany geszeft czy jakąś myśl jego światłą, a nawet jakiś owoc jego sympatii-antypatii – to poseł w ramach „fali” głosuje, choćby cały się burzył, a elektorat w rodzinnym okręgu wyborczym - bluźnił. Bo to nie jego „wyborcy” go wystawią na listę wyborczą na następną kadencję, ale to ów przywódca będzie zatwierdzał listy kandydatów.

 

*             *             *

Nawet jeśli założyć, że Parlament działa w sposób prawy i zaludniony jest przez ludzi pielęgnujących najważniejsze znane cnoty – to widać, że nasi milusińscy posługują się głównie dwoma metodami „debatowania”:

1.       Pierwsza z tych metod – to wielogłos. Ze wszech miar pożądane rozmaite „zetknięcia” w kuluarach realnych i internetowo-telefonicznych, ucieranie rozwiązań legislacyjnych w „cielesnym obcowaniu” rozmaitych racji, może nawet zapytując w rodzimych okręgach wyborczych;

2.       Druga z tych metod – to „prawo prawem, zasady zasadami – ale nasz diabeł musi okazać się bardziej rogaty, choćby nie wiem co, a dopóki w tym uporze nie okazujemy się pajacowaci – trwamy jak ten osieł. Czniać porządek, przyzwoitość i parę podobnych drobiazgów: będzie po naszemu, basta;

W piaskownicach niezwykle ważną kwestią jest zawsze to, „kto się zaczął, proszę pani”. W polskim Sejmie zatem też foremki i łopatki poszły w ruch. Mediaści udają, że dostarczają ludności ważnych wiadomości, a reklamodawcom dobry powód do płacenia, jeśli pochylają się nad żółtym wiaderkiem a różowe serduszka, które pękło, bo Petru poleciał „na stronę” z koleżanką. Petru zaś ogłosił, że to było jego prywatne wiaderko i szybko się odnalazł w piaskownicy, choć już ona zaszczana jest. A jeszcze Schetyna szcza w innym kąciku. Na koniec się okazuje, że każdy zagrzebał w tym piasku „coś jeszcze”, na co Kukiz krzyczy „proszę pani, tu śmierdzi”.

Źle wygląda parlament, w którym każdy coś zagrzebuje po kątach. A „wyborcom” każą pokornie się przyglądać swoim woniejącym harcom.

Źle wygląda obrońca demokracji, który niczego nie zrobi „za frajer”.

Źle wygląda mediasta, który podpuszcza ich wszystkich, nasyła ich wzajemnie na siebie.

Źle wygląda obywatel, który ogranicza się do komentarzy w osiedlowym sklepiku.