UWAGI O STANIE DEMOKRACJI W POLSCE - CD

2010-11-25 13:06

 

III. Społeczne fundamenty demokracji

 

Po 1989 roku społeczeństwo polskie przechodziło poważne przemiany. Przede wszystkim gospodarka rynkowa wywołała głębokie zmiany w strukturze społecznej. Zwiększyła się liczba osób z wyższym wykształceniem, wzrosły dystanse międzyklasowe, a wraz z nimi nierówności społeczne; pojawiła się klasa wykluczonych.

 

Nastąpiła polityczna i generacyjna wymiana znacznej części elit, a mimo to przeważa w naszym społeczeństwie krytycyzm i brak zaufania w stosunku do elit wyłonionych według procedury

demokratycznej. Pojawiły się zalążki klasy średniej, inteligencja rozwarstwiła się politycznie, ekonomicznie i strukturalnie. Znaczna jej część porzuciła swą tradycyjną misję publiczną i wycofała

się w życie prywatne i zawodowe.

 

1. Potencjał demokratyczny

 

Stabilność systemu demokratycznego uzależniona jest nie tylko od sprawności funkcjonowania instytucji demokratycznych, ale także od przekonania obywateli, że demokracja ma przewagę nad

alternatywnymi formami rządów. Demokrację uznać można za system społecznie legitymizowany, jeżeli większość obywateli (nawet krytycznych wobec bieżącego funkcjonowania instytucji demokratycznych czy elity władzy wyłonionej w oparciu o procedury demokratyczne) uznaje, że fundamentalne zasady demokratyczne tworzą w sumie lepszy ład społeczny niż zasady niedemokratyczne.

 

Demokrację można uznać za skonsolidowaną, gdy żadna istotna siła społeczna nie dąży do osiągnięcia swoich celów metodami sprzecznymi z regułami demokracji. Jak wynika z najnowszych badań CBOS, ludzie przywiązani do zasad demokratycznych stanowią w naszym kraju większość i sytuacja ta nie zmienia się przez cały okres transformacji. Wprawdzie w 1992 roku liczba zwolenników demokracji wyniosła 52%, ale ponad 30% dorosłych obywateli nie wiedziało jeszcze, co myśleć o demokracji. W następnych latach ponad 60% badanych możemy nazwać demokratami (w roku 1995 oraz 2000 ich liczba przekroczyła nawet 70%). Należy więc stwierdzić, że zasady demokratyczne są u nas legitymizowane przez większość społeczeństwa obywatelskiego i jest to tendencja trwała, a w życiu

publicznym nie istnieje żadna poważna, zorganizowana siła społeczna, która w swoim programie kwestionowałaby te zasady.

 

Nie oznacza to jednak, że liczba zadowolonych ze sposobu funkcjonowania demokracji w naszym kraju jest równie wysoka. Badania CBOS wykazują, że mamy tu do czynienia z odwróceniem proporcji. W ciągu całego okresu transformacji liczba niezadowolonych oscylowała wokół 50%, a w pewnych latach przekraczała nawet 60% ogółu obywateli (lata 1995, 1999, 2000, 2002–2004). Ostatnio liczba niezadowolonych ponownie zbliża się do 60%.

 

2. Potencjał niedemokratyczny

 

Zwolennicy rozwiązań alternatywnych wobec demokracji (a więc autorytarnych) są w wyraźnej mniejszości, ale nie jest to liczba mała. Według tych samych badań ich liczba jest w poszczególnych

latach zmienna, ale nigdy nie spada poniżej 10%, a w roku 1999, 2004 i 2006 zbliżyła się do 20%. Jest więc w naszym kraju znaczny segment społeczeństwa, który odrzuca demokrację, ale postawy te są rozproszone i nie tworzą reprezentacji w życiu publicznym.

 

Warto jednak dodać, że potencjał niedemokratyczny, drzemiący w naszym społeczeństwie jest znacznie wyższy niż potencjał całkowitego odrzucenia demokracji. Odwołując się ponownie do

wspominanych już badań CBOS możemy stwierdzić, że pod koniec ubiegłego roku 40% dorosłych mieszkańców Polski zgadzało się ze stwierdzeniem, iż „niekiedy rządy niedemokratyczne mogą

być bardziej pożądane niż demokratyczne”. Co charakterystyczne, odsetek ten – biorąc pod uwagę cały okres transformacji – był najwyższy we wrześniu 2005 roku (52%), co zapewne należy wiązać z głębokim rozczarowaniem rządami SLD. Owe nastroje tęsknoty za rządami silnej ręki, nawet wbrew zasadom demokratycznym, miały oczywisty związek z wynikami ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich, które wyniosły do władzy PiS, LPR oraz Samoobronę. Jednak ponad rok rządów tej

koalicji zaowocował wyraźnym spadkiem potencjału niedemokratycznego.

 

Potencjał niedemokratyczny, podobnie jak potencjał autorytarny naszego społeczeństwa pozostaje w ścisłym związku z jego statusem materialnym. Jak wynika z badań CBOS – im wyższe dochody na głowę, tym niższy odsetek tych, którzy zaakceptowaliby w pewnych okolicznościach rozwiązania niedemokratyczne (od 53% w najniższej grupie dochodowej do 33% w grupie najwyższej). Niższy jest też odsetek tych, którzy zgadzają się z poglądem, że rządy oparte na silnym przywództwie są zdecydowanie lepsze od demokratycznych (od 42% w najniższej grupie dochodowej do

19% w najwyższej). W niższych grupach dochodowych mniejsza jest też generalnie aktywność obywatelska; jedynym wyjątkiem jest uczestnictwo w grupach samopomocowych, które jest nieco

większe wśród biednych niż bogatych. Interesującym przykładem są tu chłopi – członkowie Samoobrony na Rzeszowszczyźnie, którzy są aktywnymi organizatorami towarzystw ubezpieczeń

wzajemnych. Można zatem wnioskować, że tęsknota za rozwiązaniami niedemokratycznymi

ma silne podłoże materialne i jest symptomem „ucieczki od wolności” w utopijną krainę bezpieczeństwa socjalnego.

 

Jeśli ten tok rozumowania jest trafny, to można oczekiwać, że w miarę wzrostu gospodarczego i redukowania strefy ubóstwa pokusy „ucieczki od wolności” będą coraz słabsze. Tymczasem jednak

klasa średnia, która jest strukturalną bazą ładu demokratycznego, dopiero się kształtuje i ilościowo nie jest jeszcze dominująca. Inteligencja zaś jest wewnętrznie mocno rozwarstwiona ekonomicznie

i nie do końca identyfikuje się z klasą średnią. Warto jednak zwrócić uwagę, że opisane tutaj postawy nie przekładają się bezpośrednio na zachowania wyborcze. Z badań bowiem wynika, że inteligencja i klasa średnia (której inteligencja jest z grubsza częścią) wyraźnie częściej uczestniczy w wyborach

niż przedstawiciele innych klas. Zatem wyniki wyborów są kształtowane przez wyższą od średniej aktywność obywatelską klasy średniej, co w pewnej mierze równoważy jej ograniczoną liczebność.

 

Gdyby aktywność wyborcza nie miała ścisłego związku ze statusem materialnym i wykształceniem, autorytarne siły polityczne zyskałyby znacznie większe poparcie niż to jest obecnie. Znaczna część potencjalnej bazy tych sił systematycznie nie bierze bowiem udziału w wyborach.

 

3. Stosunek do elit politycznych

 

Mimo stosowania procedury demokratycznej elity polityczne w Polsce nie cieszą się zaufaniem wyborców i ta postawa generalnie odnosi się do całej klasy politycznej, a zaufanie do polityków

jest też bardzo ograniczone i warunkowe. Jak wynika z badań TNS OBOP (2004), blisko 70% badanych sądzi, że głównym motywem wejścia w rolę polityka jest chęć zrobienia czegoś dla siebie i kolegów, jedynie 3% dopatruje się motywów szlachetnych („chęć zrobienia czegoś dla kraju i ogółu”), a 26% sądzi, że zapewne jedno i drugie. Pozostali nie wiedzą, co o tym sądzić. Z tych samych badań wynika, że 80% badanych uważa, iż „w Polsce polityka nie jest zajęciem dla ludzi uczciwych”, a 85% zgadza się z poglądem, że partie polityczne służą jedynie interesom ich działaczy.

 

Wskaźniki te można interpretować jako przejaw alienacji klasy politycznej, zaś rozmiary tego zjawiska są niepokojące. Każde kolejne wybory na jakiś czas tę alienację redukują, bowiem nowe rozdanie wyborcze wzbudza wśród obywateli nadzieje na wyłonienie reprezentacji politycznej, która utrzyma zaufanie społeczne przez dłuższy czas, ale wkrótce nadzieje te ulatniają się i ustępują miejsca rozczarowaniu.

 

Zjawisko to towarzyszy nam w całym okresie transformacji, choć naturalnie jego natężenie jest zmienne. Dotyczy to także obecnej koalicji rządowej. Jednak dzisiejsze władze mają, w porównaniu

do poprzednich ekip rządowych, odmienny stosunek do tego zjawiska. Nie starają się redukować braku zaufania do własnych ugrupowań politycznych i klasy politycznej jako całości. Dążą raczej do przeniesienia tej nieufności między władzą a społeczeństwem na środowiska dotychczas zintegrowane (zwłaszcza inteligencji). Nie jest to dotychczas strategia specjalnie skuteczna, bowiem obok narastającej, jak zwykle w rok po wyborach, nieufności do klasy rządzącej obniża się poziom zaufania do instytucji demokratycznych (Sejmu, Senatu) oraz współobywateli.

 

O rozmiarach tego ostatniego zjawiska świadczą dane dla Polski z Europejskiego Sondażu Społecznego przeprowadzonego w ubiegłym roku. Nieufny stosunek do Sejmu i Senatu żywi aż

75% respondentów, większość też nie ufa na ogół funkcjonującemu u nas systemowi prawnemu (57%), a zaledwie 23% badanych darzy jakimś stopniem zaufania swoich rodaków.

 

Zaufanie jest jednym z najważniejszych spoiw społecznych i podstawą formowania się więzi społecznych, obniża też koszty transakcyjne w gospodarce i w relacjach między obywatelem

a instytucjami państwa. Tradycyjne więzi środowiskowe, które przetrwały opresję stanu wojennego, zostały najpierw naruszone elementami konkurencji, które wprowadziła gospodarka rynkowa.

Ostatnio – jak się zdaje – ich osłabienie stało się istotnym skutkiem ubocznym polityki prowadzonej przez obecną ekipę rządową.

 

IV. Jakie państwo dla obywateli?

 

Polska przechodzi długi i skomplikowany proces przekształcania państwa autorytarnego w demokratyczne państwo prawa.

 

Sukces można osiągnąć jedynie drogą kolejnych kroków, zmieniając prawo, modyfikując funkcjonowanie instytucji publicznych i wspierając rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Trzeba budować demokrację, utrwalając osiągane efekty, ale jednocześnie trzeba weryfikować sposoby realizacji zadań publicznych i dostosowywać je do zmieniających się potrzeb i okoliczności. Jest to

wielkie wyzwanie i wielka historyczna odpowiedzialność władz państwowych i liderów politycznych. Od ich działań zależy przyszłość kraju i społeczeństwa.

 

Ale właściwe rozwiązanie dzisiejszych problemów jest możliwe tylko wtedy, gdy jasny jest cel, do którego dążymy, a więc wspólne wartości, przyszły ustrój państwa, sposoby funkcjonowania

instytucji publicznych i udział obywateli w sprawowaniu władzy. Ten cel musi być określony w debacie publicznej. To społeczeństwo polskie musi określić, jakiego chce państwa, jakich wolności potrzebuje, jakim wartościom chce służyć i jakie ciężary jest gotowe ponosić na rzecz dobra wspólnego. To są wielkie pytania, na które obywatele muszą odpowiedzieć. Konieczna jest więc szeroka debata publiczna nad sprawami kluczowymi dla naszej przyszłości. Takiej debaty nam brak.

Wplątanie w rzeczywiste lub sztuczne bieżące konflikty i w kłopoty dnia dzisiejszego spycha na margines troskę o rozstrzygnięcia spraw decydujących o tym, jak będziemy żyli jutro i pojutrze.

 

Czujemy się zobowiązani do ułatwienia tej debaty.

 

Nawiązujemy do tradycji społecznego dialogu, zapoczątkowanej trzydzieści lat temu przez Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”, w którego działaniach niektórzy z nas uczestniczyli.

Inne istniały wtedy warunki. Nie byliśmy państwem suwerennym i nie cieszyliśmy się wolnościami obywatelskimi, nie było jeszcze „Solidarności”. Dzisiaj, przy wszystkich naszych obecnych problemach, żyjemy w innym świecie, ale wykształcone wówczas metody pracy mogą być przydatne i teraz, gdy trzeba zachęcić społeczeństwo do wyrażania swych potrzeb, oczekiwań i poglądów. Wtedy stwierdzaliśmy w naszych raportach, że rola władzy jest służebna w stosunku do społeczeństwa. Ma ona służyć obywatelom i realizować cele i zadania przez nich określone. Ta zasada musi obowiązywać zawsze, a w państwie demokratycznym przede wszystkim.

 

Chcemy więc poddać nasze podstawowe problemy pod publiczną dyskusję. Raport Uwagi o Stanie Demokracji jest pierwszym naszym opracowaniem, niezależnym od jakiejkolwiek partii politycznej i innych tworzących się inicjatyw obywatelskich. W ślad za nim pójdą następne. Podjęliśmy już prace nad przygotowaniem raportów o samorządności lokalnej, pozycji Polski w świecie, edukacji, o ubezpieczeniach zdrowotnych i o służbie zdrowia oraz innych problemach dotyczących przecież nas wszystkich.

 

Chcielibyśmy, aby sformułowane w nich oceny i pytania zachęciły jak największą liczbę naszych współobywateli do określania swych oczekiwań w stosunku do państwa i jego władz. Naszą ambicją jest, by nasze raporty były rzetelne, oparte na faktach i ekspertyzach. Zachęcamy do współpracy w ich tworzeniu. Musimy jasno określić, jakiej Polski chcemy. Jest to obowiązek społeczeństwa.

 

Przyszłość zależy przede wszystkim od nas samych.

 

Warszawa, 12 maja 2007 r.

 

 

 

W skład Rady Programowej

Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”

wchodzą:

 

Aniela Dylus

Stefan Bratkowski

Janusz Grzelak

Barbara Imiołczyk

Irena Lipowicz

Stefan Meller

Wiktor Osiatyński

Jerzy Regulski

Marek Safjan (przewodniczący)

Krystyna Starczewska

Marek Wąsowicz

Edmund Wittbrodt

Edmund Wnuk-Lipiński

Andrzej Zoll

Sekretariat:

Grzegorz Gauden

Andrzej Rosner

Cezary Windorbski

 

Adres:

Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”

Collegium Civitas

Pl. Defilad 1

00-901 Warszawa

www.dip.org.pl

dip@post.pl