Twierdza contra Szyderstwo

2010-10-20 14:32

 

We wszystkich mediach, z portalami włącznie, trwa przepychankowa zadyma, w której stronom zależy na piaskownicowym udowodnieniu, kto pierwszy zaczął i podlej sobie poczynał w sprawie „języka nienawiści”.

 

Spróbuję inaczej: cokolwiek wiąże się z „językiem nienawiści”, pochodzi z dwóch tytułowych dla tej notki źródeł.

 

TWIERDZA

Nie od razu precyzyjnie i nie od razu dojrzale, ale Kaczyńscy zdefiniowali już dawno coś, co potem wskazano opisowo jako Układ (nie zdziwiłbym się, gdyby inspiracją dla ich odkrycia był osobnik o inicjałach MW, szara eminencja Belwederu). Zgadzam się z nimi, że taki Układ istnieje i ma się w najlepsze, ostatnio piszę o tym w kilku notkach, np. „protoUkład” (tutaj). Przyjęli następnie, też nie od razu w pełni dojrzale, że terapia dla Polski powinna mieć formę IV Rzeczpospolitej. Dla zrealizowania tej idei gotowi byli duszę diabłu zaprzedać, co rozumiem, że naprawdę się sprawą przejęli.

 

W swojej robocie natykali się na opór polityczny, a nawet państwowy, ale też opór „estetyczny” ze strony „zwykłych ludzi”, którzy poza urokiem idei i jej piewców dostrzegali jednak, a nawet odczuwali na własnej skórze zbytnio przerysowanie formy. Sami zatem grali „jak sukna stawało”, jak w polityce przyjęto. Pobudowali sobie mentalną twierdzę, dzieląc świat publiczny na NAS i na NICH. Wysyłając z tej twierdzy rozmaitych harcowników i podjazdy, te zaś nie zawsze przestrzegały reguł. Jeśli jest prawdą, że nadal PiS dąży do zmiany establishmentu, jak to piszę w notce „Stan ponad stany” (tutaj) – to nawet „najdziksze” zachowania przedstawicieli PiS stają się zrozumiałe.

 

SZYDERSTWO

Od młodości Donald Tusk był indywidualistą, choć umiał do swoich celów wykorzystywać grupę. Postawił na ideę liberalizmu i jej pochodne: swoboda działania, pozostawić ludziom tyle luzu, ile się tylko da, swoją korzyść czerpać z umiejętnego ustawiania się we właściwych miejscach, zysk tu-teraz najlepszą motywacją. Uczył się od mądrzejszych od siebie, dostępnych w środowisku Trójmiasta, i nie zapominał tych nauk. Jednocześnie wzrastał i dojrzewał jako polityk pośród ludzkich spraw i pośród codziennych gier wszystkich ze wszystkimi o wszystko.

 

Dość zręcznie, jako już ukształtowany polityk, „wymienił” swój ideowy liberalizm na pragmatyzm. Opisuję to w „Expulsis multiplex” (tutaj) oraz w „Mam już latek siedem-osiem” (tutaj). Szczytem jest przyjęcie „modelowego rozwiązania” polegającego na założeniu, że Ludzie, Gospodarka, Kraj – sami sobie poradzą, a wyłącznym zadaniem ekipy rządzącej jest utrzymywać swoją łódkę zawsze na wierzchu fali. Na to wszystko ukułem pojęcie TuskenKampf (na przykład: tutaj). Nic nie robić, dużo zyskać. Wiele gadać, nic nie powiedzieć. Głaskać biednego po głowie grzebiąc mu w kieszeniach.

 

 

*             *             *

PiS jest ideową partią akcji (Układ, IV RP, Magdalenka), natomiast PO jest pragmatyczną partią władzy (jest dobrze, zielona wyspa). Jak to upowszechnia się i działa – napisałem w nudnej notce „Nagość politycznego majstersztyku” (tutaj) i w paru innych miejscach. Słowem: partie pragmatyczne zyskują poparcie, kiedy jest stabilizacja i spokój, podczas zamieszania gubią się i mogą tracić, zaś partie ideowe odwrotnie, słabną w okresach stabilizacji, a zyskują inicjując zmianę.

 

PiS-owska twierdza wyraźnie postuluje radykalne zmiany, zaś PO-wscy szydercy kpią do żywego. Każdy chce aby kraj znalazł się w stanie dlań pożądanym.

 

Oto cała filozofia sporu między PO – PiS, między Tuskiem i Kaczyńskim. To nie jest spór wyłącznie polityczny, choć język polityki, a nawet wycieczki osobiste, od dawna są tu serwowane. To jest walka na śmierć i życie. PiS w opozycji nie ma szans na zaprowadzenie swojego ładu, podobnie PO, gdyby przepadła w wyborach, zbankrutuje wraz ze swoim pragmatyzmem. Stąd ich zaangażowanie nawet w wybory samorządowe: to ważne, czy w Municypiach oraz w okolicach powiatowo-parafialnych podsycana będzie atmosfera przemian ustrojowych, czy raczej klimat „spoko, jest dobrze”.

 

Zupełnie zatem jestem zaskoczony tym, że dwie ideowe partie – PSL (idea ludowości) i SLD (idee lewicowe) nie bębnią w tarabany pod jakimiś hasłami poważnych zmian ustrojowych (daję temu wyraz w notce „Odgryźć pępowinę”, tutaj). Stabilizacja a’la PO jest gwoździem do trumny tych ugrupowań. Może boją się wejść ze swoimi harcami między Twierdzę a Szyderstwo? Bo wtedy fruwające nad głowami anatemy, oskarżenia, klątwy i inne środki rażenia mogłyby uczynić spustoszenia w szeregach, a przynajmniej zadać rany?

 

 

Kontakty

Publications

Twierdza contra Szyderstwo

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz