Teraz pora na amerykańskiego Telesfora

2017-01-12 12:52

 

Rozumiem, że Donald Tusk zrozumiał moje wywody o tym, iż przepuszczenie ustawy budżetowej (przyjętej być może wadliwie) przez Senat i odesłanie jej poza Parlament powoduje jej konwalidację. Resztkami swojego znaczenia w brukselskiej biurokracji uzyskał od różnojęzycznych kolegów potwierdzenie: ten wasz Herman na rację – i zadryndał do Schetyny: shreku, odpuść, bo nam słupki się kurczą, wszystko nam opada.patrz: moja notka TUTAJ.

Pan J. Kaczyński raczył też mnie zacytować, że Regulamin Sejmu jest do przebudowy.

W ten sposób zakończyła się ballada sejmowa na kilka głosów fałszywych i jeden rozpaczliwy. Okazało się, że najgłośniej było słychać jednego „szeregowego” posła, który milczał prawie cały czas, a mimo to robił za kuluarowego demona.

Właśnie Marszałek odesłał towarzystwo sejmowe do domu, na dwutygodniowe wakacje. Godzina 12.10.

Przypominam, że pisałem o tym, iż rok 2017 będzie rokiem reform, czyli przegrupowań kadrowo-budżetowych. Poniżej o jednym z wyznaczników.

 

*             *             *

Telesfor w takim bantustanie czuje się znakomicie. Zainstalował się przy niemieckiej granicy: zawsze to lepiej, żeby ruskie sprzęty, zanim  dotrą nad Odrę, zużyły się, by dostały zadyszki, orając Polskę wszerz.

Pan jakiś wojskowy amerykański, blablając w Żaganiu, mówił o bezpiecznym pasie między Bałtykiem a Morzem Czarnym, o bezpiecznej Europie i podobnych bzdurach. Nikt oczywiście się nie zająknie o tym, że Putin nie pomachuje szablą wobec Europy (chyba że zrezygnowałby z eksportu rurowego w tę stronę), wszyscy zaś się dziwią, że tenże Putin nie cieszy się z amerykańskiej obecności we władzach Ukrainy, i że robi co umie, aby to nie okazało się zgubne dla Rosji.

Ostatni raz linia Ryga-Rostów (Morza: Czarne i Bałtyckie) – była linia demarkacyjną na mocy Traktatu Brzeskiego z 3 marca 1918 roku. Skąd Amerykanom przyszło do głowy, że to jest dzisiaj linia demarkacyjna między USA i RF? Inaczej: ja wiem skąd, i wielokrotnie o tym pisałem, ale pytanie trzeba zadawać wciąż od nowa, aby amerykańska bezczelna obecność w regionie nie stała się oczywistością, tak jak niegdyś była nią obecność radziecka.

Otóż Amerykanie mają interes w tym, by rozhuśtać, rozchybotać Europę Środkową. Niektóre kraje regionu szybko się w tym zorientowały (Czechy, Węgry. Łotwa), ale Estonia, Rumunia czy Polska – chętnie się angażują w nową semi-globalną awanturę, licząc pewnie na to, czego nikt nigdy od Amerykanów nie uzyskał.

Polska kilka lat temu zadeklarowała 140 mld $ (a może „tylko” złotych) na uzbrojenie. Każdy fachowiec powie, że aby podnieść bezpieczeństwo przed ewentualną agresją, np. niemiecką, Polska musiałaby wydać co najmniej bilion, a jeszcze skłonić sąsiadów do podobnego wysiłku. W każdym innym przypadku ta 140-miliardowa inwestycja jest geszeftem nic nie mającym wspólnego z obronnością, ale za to ważącym na budżecie, co w konsekwencji oznacza, że kamaryle kręcą na tej kwocie swoje lody (np. 10% od tej kwoty piechotą nie chodzi, co oznacza, że nawet Kijowskiemu i Zandbergowi oraz Nowackiej coś kapnie.

 

*             *             *

Lody lodami – ale to oznacza też, że USA opalikowuje sobie rozmaite punkty w regionie. Mówiąc najdelikatniej: nastroje antyamerykańskie w krajach, gdzie funkcjonują bazy wojskowe i inne instalacje USA – zawsze wzrastają. Przypuśćmy, że nie bez powodu.

Polska, która niezbyt potrafi zbilansować korzystnie koszty i korzyści Transformacji – pakuje się w kolejną kampanię, która się nazywa: USA podstawia nogę Chinom. Po co Polsce Nowy Jedwabny Szlak, skoro oferują go nam przebrzydli komuniści z Kraju Środka? Już tam Minister Antoni swoje w tej sprawie dłubie. A my będziemy – bo to umiemy najlepiej – przedmurzem przeciw nawałnicy tatarskiej czy jaka tam teraz jest na tapecie.

Jednym słowem: lubimy być bici, bo wtedy z nas całe sarmackie bohaterstwo wyłazi. A niech się tam z nas naśmiewają z cicha, nasza będzie racja i za nią umierać nie będzie głupio…

Nieprawdaż?